Kładki i wielka płyta - zawali się, czy nie?
Ostatnio zauważyłam, że odbudowa kładki dla pieszych nad ulicą Wawelską w Warszawie zbliża się już do końca. Wyburzono starą, skorodowaną metalową kładkę, wybudowaną jeszcze w czasach Gierka i postawiono nową. Przedtem to samo stało się z przejściem koło Biblioteki Narodowej. W naszym mieście jest jeszcze sporo takich obiektów, ale można mieć nadzieje, że zdąży się z ich wymianą, zanim dojdzie do jakiejś katastrofy. Istotne jest to, że w przypadku tych kładek wyraźnie widać, iż są one kompletnie przerdzewiałe i trzeba natychmiast zrobić coś z nimi.
Przypomniałam sobie jednak, jak przez piętnaście lat, od 1980 do 1995 mieszkałam w bloku z wielkiej płyty na Ursynowie. Tam również były i są rdzewiejące elementy, tyle tylko, że niewidoczne. Chodzi mi o stalowe klamry i "wieszaki" łączące zewnętrzne płyty osłonowe. Złącza te powinny być zrobione ze stali nierdzewnej, ale oczywiście, dla oszczędności zastosowano zwykłą. Mój blok /technologia W-70/ najpierw przez pięć lat stał nieotynkowany, a przez szpary między źle dopasowanymi płytami lała się woda nawet do mieszkań, nie mówiąc już o połączeniach płyt. W połowie lat 80-tych wynajęto alpinistów, którzy opuszczali się na linach z dachu i zatykali szpary i spękania czarnym bitumicznym kitem.
Dopiero na początku lat 90-tych ocieplono blok robiąc elewację ze styropianu, kleju, siatki oraz tynku. Wielka płyta przestała być widoczna, ale nie znaczy to, że metalowe elementy przestały korodować. Malowanie kładek nie uchroniło ich przecież przed zniszczeniem. Pamiętam, że w lat ach 90-tych ukazywały się w prasie artykuły w których postulowano zajęcie się problemem trwałości domów z wielkiej płyty. Wtedy szacowano ją na około 50 lat. Problem polega na tym, że najwięcej takich obiektów powstawało od 1970 do 1985, czyli, że liczą one sobie już od 42 do 27 lat. Czy oznacza to, iz za 10-20 lat będziemy mieli seria klęsk i nieszczęść?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, wpisałam w Google "wielka płyta złącza korozja". Znalazłam pięć artykułów na ten temat z ostatnich 2-2,5 lat. Najwcześniejszym był tekst Przemysława Semczuka z Newsweek.pl "Jak budowano wielką płytę" /TUTAJ/. Autor wykrył, ze w lutym 2010 minęło 50 lat od oddania do użytku pierwszego bloku z wielkiej płyty i uczcił te rocznicę swoją publikacją. Znalazła się w nie opinia prof. Bilińskiego, że trwałość połączeń wynosi ok. 90 lat. Opiera się ona jednak na symulacji przeprowadzonej na komputerze Odra na początku lat 80-tych. Nie mówi więc nic o obecnym stanie budynków.
Potem ukazały się dwa fachowe opracowania napisane przez pracowników Instytutu Techniki Budowlanej /TUTAJ/ i /TUTAJ/. Autorzy skupiają się na sposobach usuwania wad technologii wielkopłytowej opisując n.p., jak wzmacniać konstrukcje domów używając odpowiednich kotw. Podkreślają, że te prace muszą być przeprowadzone PRZED ocieplaniem budynków. Proponowane przez nich czynności niewątpliwie przedłużyłyby trwałość domów. Problem w tym, ze przynajmniej na Ursynowie nikt ich nie przeprowadzał. Ograniczano się do przyklejania styropianu.
W 2011 r. opublikowano dwa artykuły o zdecydowanie alarmistycznym charakterze. Pierwszy to tekst w portalu Hot Money "Bloki z wielkiej płyty za kilkanaście lat się zawalą?" /TUTAJ/, a drugi to "Kiedy zawali się twój blok z wielkiej płyty?" z portalu Moje Miasto Zielona Góra /TUTAJ/. W pierwszym z nich czytamy:
"Według pesymistycznych prognoz za 10-15 lat zaczną kruszyć się pierwsze bloki z wielkiej płyty. W mediach pojawiają się opinie, że najstarsze tego typu budynki już się sypią, a polskie władze zdają sobie z tego sprawę, ale kompletnie nie wiedzą, co z tym problemem zrobić. Powód jest prosty. W domach z wielkiej płyty mieszka dziś około 12 milionów Polaków. Przy obecnym tempie budowy (nieco ponad 100 tys. mieszkań rocznie), zastąpienie wielkiej płyty nowymi lokalami zajęłoby 40 lat! Kilkanaście miesięcy temu internet obiegła wiadomość, że kruszą się pierwsze bloki z wielkiej płyty na warszawskich Jelonkach. Kulminacja tego zjawiska ma nastąpić w latach 2025-2030, wtedy ma zawalić się najwięcej tego typu budynków. Jeśli ten czarny scenariusz się sprawdzi, całe osiedla przestaną istnieć."
W drugim natomiast:
"20 lat to nie za wiele. W ciągu tych lat coś trzeba będzie z problemem zrobić. Niestety - nie za bardzo słyszymy co. Nikt nie wspomina o problemie, nikt nie informuje o tym, że w ogóle coś takiego jak termin użytkowania bloków istnieje... Czy jest to 90 lat, 110 lat czy 50 lat? Brak chyba kompleksowych badań i wypracowanej spójnej koncepcji. Na pewno jakość wykonania bloków z wielkiej płyty jest różna - niektóre zawalą się za lat 30, inne za 130. No ale skąd mamy wiedzieć, że mieszkamy akurat w bloku niechlujnie wykonanym? W bloku, z którego robotnicy pobudowali sobie kilka domków? W bloku, który ma pozaczepiane co drugie płyty? Pospawany jest byle jak? W bloku, który wykonany jest z kiepskiej jakości płyt, z których beton się obsypuje? Jak zwykle w naszym kraju - wszystko wyjaśni się z czasem pierwszych tragedii. Stanie się tematem ważnym, tak jak odśnieżanie dachów po tragedii w Katowicach kilka lat temu. Dopóki nie zawali się blok z wielkiej płyty, grzebiąc kilkaset ofiar, problem się pojawi na nowo. I tym razem stanie się głośny."
W drugim z cytowanych tekstów są też przykłady z terenu Zielonej Góry.
Nie jest jasne, czy należy się już bać, czy nie. Zaklejenie problemu styropianem raczej pogorszyło sytuację. Czy tych podejrzanych złączy nie można jakoś prześwietlić? W każdym razie przykład kładek nie nastraja optymistycznie.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Elig, doskonale że poruszyłaś ten temat. Te bloki zaczną
sie walić jak amen w pacierzu.
Nie uciekniemy.
Nie wyprowadzimy się, bo nie mamy za co i dokąd.
Czasem nie mamy siły.
Spółdzielnie mieszkaniowe /ich prezesi i prezeski/ powinny pomyśleć, żeby nie żerować na lokatorach w tak straszny sposób zagrożonych, ale nie, cwaniaki zakleili styropianem dziury i czekają ...mój blok "ocieplili" w zeszłym roku, pies z kulawą nogą nie zainteresował się, że w klatce schodowej są dziury, zwyczajnie dziury w ścianach, były na wylot. Podobno zapłaciliśmy za tą robotę 2 lub 3 razy drożej niż można było. Ja nie przeczę, że czasami "tanio" znaczy o wiele, wiele gorzej, więc nie neguję wysokości zapłaty, chcę tylko mieć jakąś lekką nawet pewność, że nie spocznę pod gruzami. Niestety.
Wyobrażasz sobie, jak te gruzowiska i zmniejszenie "populacji" doskonale wpłynie na samopoczucie pana premiera, który niedawno wypowiedział się był, że dla Polski największym szczęściem byłaby rodzina bezdzietna. Może miał na myśli te katastrofy?
Wypada modlić się, żeby kiedy runie było jak najmniej ludzi, ale i tak mixu lokatorsko-betonowego nie unikniemy.
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
2. @Joanna K.
Ja jednej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego opozycja nic o tym nie mówi? Rząd, wiadomo jaki jest, ale politycy opozycji mogliby się zatroszczyć o te miliony potencjalnych wyborców i nagłaśniać sprawę.
3. Elig, kochana albo tematyka ich przerosła albo ...głupi są
innego wyjścia nie widzę, no nie widzę.
Nawet nie śledzę, czym się ostatnio zajmują. Po wizycie w Budapeszcie doszłam do wniosku, że to my, ludzie ulicy i klubów powinniśmy prowadzić politykę zagraniczną a ze wszystkiego widać że i wewnętrzną.
A to gadające towarzystwo z tego okrągłego cyrku przegonić na cztery wiatry.
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
4. @Joanna K.
Też często tak myślę. Należy jednak pamiętać, że każda praca wydaje się łatwa, gdy się jej NIE wykonuje, tylko patrzy z boku.