♦ „Nie chcemy komuny!” (6) P.W.Jakubiak

avatar użytkownika wielka-solidarnosc.pl

Strona 6.

 

Solidarność w 1981 roku

.
Walka o korzenie
Na terenie całego kraju Solidarność rozwijała się żywiołowo i zalewała coraz to większe i ważniejsze obszary życia społecznego. Reżim bronił się rękami i nogami. Stawiał opór w każdej najdrobniejszej sprawie. Naród chciał na przykład zbudować pomnik Powstania Warszawskiego. Wydawało się, że teraz już będzie można, że reżim, o ile nie pomoże, to przynajmniej nie będzie przeszkadzał. Tymczasem reżim nie zezwolił na proponowaną nazwę. Godził się tylko na nazwę „Pomnik Powstańców Warszawskich”. Kłócił się o jedno słowo z uporem… widocznie dobrze uzasadnionym. Sowieci wiedzieli, że na początku było Słowo. Wiedzieli, że jedno słowo może zabić, a nawet rozwalić w proch ich imperium (takim słowem był potem list zjazdu Solidarności do narodów Europy wschodniej) .
Przez zastąpienie słowa „powstanie” słowem „powstańcy” komuna chciałaby wyrazić myśl, że Powstanie było z gruntu złe, niepotrzebne i zbrodnicze. Natomiast powstańców przedstawiono by jako ofiary nie tylko niemieckiego faszyzmu (co było bardzo wskazane), ale i rządu polskiego, który był rzekomo sanacyjny (niestety, nie był) i antynarodowy (jeżeli rzeczywiście działał wbrew woli narodu, to na pewno nie w tym wypadku). Na to z kolei nie mogli się zgodzić powstańcy i my – ich spadkobiercy.
Jan Tukałło powiedział wtedy, że bez Piłsudskiego i Legionów nie byłoby Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego, a bez AK i Powstania nie byłoby Solidarności. Ta myśl wydała mi się bardzo trafna: byliśmy jednym z ogniw ciągłej historii narodu. To dawało nam dumę i siłę, której reżim mógł przeciwstawić tylko siłę obcą i swoje własne interesy materialne – żałosne sprawy zdrajców narodu.

Karta pocztowa ze Zjazdu NSZZ Solidarność Gdańsk 26.09.1981.

.
Jak rozbić Solidarność?
Wzorem Targowicy, od samego początku, od strajków sierpniowych 1980 r., sprzedawczycy planowali wojnę przeciwko Polakom w sojuszu z Rosją. 24 sierpnia 1980 roku powstał tzw. „partyjno-rządowy sztab kierowniczy”. W celu wymanewrowania społeczeństwa zgodził się on taktycznie na podpisanie mało precyzyjnej „umowy społecznej”, aby po wygaszeniu pożaru strajkowego, czym miał się zająć Wałęsa, przejść, w korzystniejszych dla siebie warunkach, do kontrofensywy, której finałem miał być stan wojenny. Wojsko, a mianowicie sztab generalny, rozpoczęło przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego już od 22 października 1980 roku, a więc jeszcze przed rejestracją Solidarności. W listopadzie plan był gotowy, jednak na posiedzeniu KOK (tzw. „Komitet Obrony Kraju”) postanowiono zawiesić jego wprowadzenie w życie, ponieważ reżim nie był absolutnie przygotowany do jego skutecznego przeprowadzenia.
.
Sowieci zaplątani w Afganistanie nie bardzo palili się do nowej inwazji, chociaż już pod koniec 1980 roku zgromadzili trzy dodatkowe armie w składzie 15 dywizji na granicach Polski. Pod pozorem ćwiczeń „Sojuz 80” mieli je wprowadzić do Polski razem z jedną armią czechosłowacką i jedną dywizją niemiecką. Gotowość wyznaczyli na 8 grudnia 1980 r. Jednak zdecydowana postawa USA powstrzymała na razie ich zapędy. 3 grudnia prezydent Carter przysłał Breżniewowi poważne ostrzeżenie. Równocześnie reżim warszawski zapewniał, że sam potrafi uspokoić społeczeństwo. Plan tego uspokojenia chciał przedstawić Breżniewowi na szczycie państw Układu Warszawskiego w Moskwie 5 grudnia. Wobec ostrzeżenia amerykańskiego nie było to już niezbędnie konieczne. Jaruzelski odetchnął, gdyż zdawał sobie sprawę, że nie będzie gotowy do akcji przed lutym 1981 roku.
.
3 marca Jaruzelski poleciał do Moskwy, aby zameldować Breżniewowi o gotowości do wprowadzenia stanu wojennego, który miał mieć teraz kryptonim „Operacja Wiosna”. Na liście do aresztowania miał już 6000 nazwisk. W rzeczywistości nie był jednak pewien, czy operacja zakończy się sukcesem. Zwlekał z jej rozpoczęciem, tłumacząc Breżniewowi, że układ sił jest na razie niekorzystny dla reżimu. Zniecierpliwiona Rosja zaczęła własne przygotowania. Wysłała do Polski 18 generałów i setki oficerów, którzy mieli sprawdzić stan przygotowania wojska polskiego do ćwiczeń „Sojuz 81”. Tym razem miały one polegać na rozbiciu Solidarności.
.
Coś wisiało w powietrzu
Tymczasem opracowywał plany rozbicia Solidarności własnymi siłami. Ubecja przygotowała listę osób przeznaczonych do aresztowania. Do lutego miała już ponad 4000 nazwisk. Kiedy próby opanowania i rozbicia Solidarności od wewnątrz spaliły na panewce, reżim zaczął doskonalić plany wprowadzenia stanu wyjątkowego i przygotowywać grunt. Zaczął od „rozbrojenia” narodu. Chodziło o nędzne namiastki broni, jakie znajdowały się poza resortem spraw wewnętrznych i wojskiem: broń myśliwską i sportową. Już w styczniu 1981 roku Chmielewski nakazał mi zdanie zamków od karabinków do „komendy miejskiej MO” . Zażądałem polecenia na piśmie. Niezbyt bystry Chmielewski napisał je:
.
„Sandomierz, 27.01.1981 r.
Ob. Piotr Jakubiak
Nauczyciel przysposobienia obronnego
Na podstawie telefonicznego polecenia st.inspektora d/s obronnych, mjra Bisa nakazuję protokolarne przekazanie posiadanych zamków do karabinków sportowych Komendzie Miejskiej MO w Sandomierzu.”
.
Odwiozłem zamki osobiście swoim samochodem. Wkrótce potem musiałem odwozić na „komendę” amunicję. 6 lutego wezwano mnie przez dyżurną do telefonu w sekretariacie szkoły. Tym razem Bis rozmawiał ze mną osobiście i nie mogło być nawet mowy o poleceniach na piśmie. Rozkaz był do wykonania, nie do dyskusji, co Bis ostro mi przypomniał. Nie byłbym sobą, gdybym części amunicji nie zabezpieczył na wszelki wypadek. Część oddałem na przechowanie zaufanej osobie, część ukryłem głęboko w piwnicy bloku. Spakowałem resztę w ilości 3944 sztuk i odwiozłem.
28 marca Bis wydał mi ostatnie polecenie w sprawie rozbrojenia: zdać natychmiast karabiny. Spakowałem wszystkie 14 karabinków i zawiozłem na ulicę Mickiewicza, do „komendy”. Na tym zakończyło się wiosenne przygotowanie do stanu wojennego. Wewnętrzne rozgrywki w łonie reżimu i poważne przeszkody na arenie międzynarodowej nie pozwoliły komunistom na natychmiastową wojnę przeciwko Solidarności. Mieliśmy jeszcze kilka miesięcy pozornego spokoju. W rzeczywistości reżim dalej prowadził intensywne przygotowania do opanowania Polski.

 

Koperta ze Zjazdu NSZZ Solidarność Gdańsk 26.09.1981.

.
Kiedy w październiku 1981 r. wprowadzono rządy komisarzy wojskowych, widziałem już, że stan wyjątkowy szybko się zbliża. Zdążyłem jeszcze przewieźć moje plecaki, menażki i manierki wojskowe z magazynu p.o. do mojego biura, które było dosłownie na sąsiedniej ulicy. Wiedziałem o tworzeniu się niezależnych drużyn harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego i chciałem im pomóc chociażby przez przekazanie podstawowego sprzętu. Po kilku dniach harcerze zgłosili się po odbiór.
.
Ruch, czy związek?
Trzeba podkreślić, że robotę w Solidarności widziałem nie jako pracę „związkową”, ale jako działanie antykomunistyczne, „sianie ziarna pod przyszły zbiór”. W naszym czasie oznaczało to przede wszystkim propagandę antykomunistyczną, która mogła się przejawiać we wszystkim. Od sposobu zachowania się, ubierania, mówienia, aż po drukowanie i rozpowszechnianie prac historycznych i współczesnych analiz gospodarczych i politycznych. Chcielibyśmy zrozumieć istotę komunizmu. I wytłumaczyć ją ludziom. Nie było to łatwe. Nawet najświatlejsi ludzie w Polsce nie mogli sobie dać z tym rady. Czasem obserwowałem ich zmagania z „istotą” i nigdy nie dawały one zadowalającego rezultatu. Niektórzy wyrażali też pragnienie ustanowienia jakiejś przeciwwagi dla komunizmu. I to również było bardzo trudne.
Taki Kisielewski chciałby mieć ideologię kapitalizmu. Takowej nie może być, bo kapitalizmu jako odpowiednika komunizmu po prostu nie ma. Jest to tylko element komunistycznej propagandy, znak na oznaczenie wszystkiego, co nie jest komunizmem. Może więc oznaczać cały materialny świat. Trudno mu dorobić ideologię. Cały nasz świat po prostu istnieje. To jest właśnie materialna rzeczywistość.
Słowo kapitalizm występowało też w dawnych bibliach komunizmu jako jeden z czterech „systemów ekonomicznych” i równocześnie „etapów rozwoju ludzkości”, ale to był oczywisty bełkot nowomowy jak cała zawartość ich koranu i nie mogliśmy się dać wciągnąć w ten sposób myślenia, zepchnąć na ich płaszczyznę. Osobiście lubiłem trzymać się konkretów polskiej historii. Przypominać czasy zwycięstw, czasy dobrobytu i wielkości Polski. To wszystko, co skończyło się w 1939 roku. Odpowiadała mi myśl, że kiedy znów będzie wolna Polska, Jej Sejm zajmie się uporządkowaniem wszystkich spraw, z ekonomią włącznie.

 

Koperta ze Zjazdu NSZZ Solidarność Gdańsk 1981

.
W strukturach krajowych
Zawsze chodziłem w swoim zielonym anoraku, z mapnikiem przez piersi, w dżinsach i turystycznych butach, co, pozornie stanowiąc strój turystyczny, niejako roboczy, równocześnie sprawiało wrażenie militarne, prawie rewolucyjne. Wszyscy mężczyźni ze strony przeciwnej, szczególnie ich „przywódcy”, przychodzili przecież na zebrania w garniturach i krawatach. W Związku nikt nie nosił krawata, z wyjątkiem Jurczyka ze Szczecina. Miałem nadzieję, że swoim ubiorem wyrażam jakąś tajemniczą siłę i równocześnie pogardę dla przeciwnika.
Jako reprezentant nauczycieli z naszego regionu musiałem jechać do Gdańska na obrady Krajowej Sekcji Branżowej Oświaty i Wychowania, kiedy takowe sekcje branżowe powstały. Z jednej strony organizacja sekcji branżowych kłóciła się z ideą Solidarności, rozbijając Związek na grupy interesów, z drugiej strony można było uznać przydatność takich sekcji, ponieważ mogły one odciążyć przepracowane nawałem spraw zarządy regionów.
Osobiście miałem pewne nadzieje na reformę szkolnictwa i wiązałem je z naradą w Gdańsku. Chciałbym zlikwidować język rosyjski w szkołach, znacznie zmniejszyć liczbę godzin matematyki i fizyki, a także innych przedmiotów, języka polskiego nie wyłączając. Niestety, zawiodłem się na nauczycielach. Nawet jako działacze Solidarności pozostali oni ograniczonymi belframi. Zamiast odciążenia uczniów proponowali w Gdańsku dodatkowe ich obciążenie, dodając niezliczone tematy, każdy ze swojego przedmiotu. Zwyciężyli reformatorzy w rodzaju pani Radziwiłł, która wzbogaciła program nauczania języka polskiego setkami bardzo ważnych dzieł religijnych. Nie wiadomo tylko, czy dzieci będą się z tego tak bardzo cieszyły, skoro tyle dodano, a w zamian niewiele usunięto. Język rosyjski do tej pory pozostaje w polskich szkołach, zmora młodzieży od 200 lat i plama na honorze narodu, która może być zlikwidowana jednym podpisem ministra.
Jedyną korzyścią z udziału w krajówce oświaty było nabycie książki Mieczysława Zułowskiego Wojna z Rosją o niepodległość 1918 – 1920 wydanej przez Społeczny Instytut Pamięci Narodowej imienia Józefa Piłsudskiego.
.
W regionie
Moja praca jako przewodniczącego KZ, członka Zarządu Regionu Ziemia Sandomierska, członka sekcji branżowej oświaty i wychowania Komisji Krajowej w Gdańsku, jednym słowem działacza Solidarności, wymagała czasami publicznego zabierania głosu na różnego rodzaju zebraniach. Nigdy do tej pory tego nie robiłem. Teraz, poczynając od sławnego zebrania organizacyjnego na Rynku w Sandomierzu, musiałem przemawiać do ludzi. Zwykle do naszych członków, ale czasem też do przeciwników i ludzi niezdecydowanych. To wymagało specjalnych zdolności, rozpoznania rodzaju słuchaczy, dostosowania stylu i języka do ich potrzeb i poziomu. Wydawało mi się, że nie mam takich zdolności, ale pocieszałem się tym, że prawie nikt z organizatorów Solidarności ich nie miał.
Radziłem sobie, jak mogłem. Kiedy zabierałem głos, mówiłem krótko i do rzeczy. Reżim nazywałem reżimem, prasę reżimową nazywałem prasą reżimową. Robiło to wielkie wrażenie na ludziach, którzy nigdy publicznie takich słów nie słyszeli.
Solidarność widziałem nie jako „związek zawodowy” (bo i w istocie nim nie była), ale jako bazę do organizowania wszystkich antykomunistycznych sił narodu – od harcerzy poprzez Pax, po Kościół i weteranów AK. Wielką potencjalną część takiej antyreżimowej koalicji stanowili chłopi. Miałem szczęście, że na terenie Ziemi Sandomierskiej działał znany od lat wiejski opozycjonista – Jan Kozłowski, założyciel Solidarności Wiejskiej.

 

Z Pawłem na Zamojszczyźnie

.
Wśród rolników
Poznałem Jana w Stalowej i byłem dumny z tej znajomości. On również mnie szanował, chociaż w porównaniu z nim nie byłem nikim. W Sandomierzu pomagał mu Sławek Kukuła. Kozłowski nie miał nigdy zbyt wielu sprawnych pomocników, toteż czasami prosił mnie o zastąpienie go w organizacji jakiegoś zebrania, bo sam wszędzie nie mógł dotrzeć w tym samym czasie.
I tak w jego zastępstwie pojechałem pewnego dnia do Baćkowic, by wziąć udział w zebraniu organizacyjnym Solidarności Wiejskiej. Miejscowy inicjator przedstawił mnie dość licznie zebranej sali jako przedstawiciela MKZ, a więc nieomal wszechmocnego reprezentanta nowych czasów. Wstałem, wytłumaczyłem cele Solidarności Wiejskiej i sposób zorganizowania koła. Robiło się to w ten sam sposób, jak w Solidarności ogólnej: na wyłożonej liście zebrani składali podpisy i stanowiło to zbiorową deklarację przystąpienia do Związku, akt założycielski, który był następnie rejestrowany w MKZ.
Przemówienie zakończyłem śpiewem „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”, bo wiedziałem, że ludzie powinni znać melodię z kościoła. Nie chciałem jednak propagować wersji antyniemieckiej, toteż użyłem tekst legionowy ze słowami „Nie będzie Moskal pluł nam w twarz, nie będzie nas tumanił.” . Ludzie wstali, podchwycili pierwsze słowa i … zamilkli, gdyż nikt nie znał tekstu. Dośpiewałem do końca sam. Inicjator zebrania pomagał mi jak umiał, mrucząc niewyraźnie.
Mogłem wybrać Mazurka Dąbrowskiego, ale wydawał się nieco zszargany częstym użyciem przez komunistów. „Boże, coś Polskę” śpiewny był tylko w kościołach i w sytuacjach naprawdę granicznych, do których zebranie założycielskie nie należało. Hymn Solidarności nie był w tym czasie powszechnie znany. Warto tu chyba dodać notatkę dla przyszłych historyków i filologów. Kozłowski wiedział, że jestem polonistą i dał mi oryginał rękopisu Hymnu napisany przez Narbutta na kartce papieru z zeszytu. Wyjeżdżając do Kanady w roku 1985 zdeponowałem ten rękopis w ambasadzie kanadyjskiej w Warszawie, skąd zapewne trafił do UB i powinien obecnie znajdować się w mojej teczce w IPN.
Wielu nauczycieli, podobnie jak przedstawiciele innych zawodów, nie rozumiało zasady Solidarności, że jesteśmy jednym antyreżimowym Związkiem i ten cel – walkę z reżimem – zawsze musimy stawiać na pierwszym miejscu, przed partykularnymi interesami grup zawodowych. Starałem się wykorzystać każdy moment, żeby to ludziom uprzytomnić. Nasi członkowie ciągle byli pod wpływem reżimowej propagandy, bo Tygodnik Solidarność nie był dostosowany do potrzeb i poziomu przeciętnego czytelnika, a biuletyny zakładowe i regionalne miały bardzo mały nakład. Nie mogły dotrzeć do wszystkich. Propaganda reżimowa starała się stworzyć wrażenie, że Solidarność po rejestracji w sądzie jest już organizacją legalną w przeciwieństwie do Solidarności Wiejskiej, którą przedstawiano jako nielegalną. To wprowadzało zamieszanie w umysłach ludzi. Musiałem więc podkreślić naszą jedność z Solidarnością Wiejską.
23 października 1981 roku, w dniu rozpoczęcia regionalnego strajku powszechnego, odbyło się walne zebranie Organizacji Zakładowej Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność Rejonu Sandomierz. Na to zebranie przygotowałem, odczytałem i zaproponowałem do przyjęcia i uchwalenia przez jawne głosowanie następującą uchwałę w formie listu do Regionalnego Komitetu Strajkowego NSZZ Solidarność Ziemia Sandomierska w Stalowej Woli:
.
Pracownicy oświaty w sprawie NSZZR Solidarność Wiejska
Pracownicy oświaty i wychowania rejonu Sandomierz zgromadzeni na walnym zebraniu dnia 23.10.81 r. wyrażają protest przeciwko niezrozumiałej decyzji RKS o niedopuszczeniu Komitetu Strajkowego NSZZR Solidarność Wiejska Regionu Tarnobrzesko-Sandomierskiego do rozmów z komisją rządową.
Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Solidarność Wiejska jest jedynym autentycznym związkiem zawodowym rolników w naszym regionie. Natomiast tak zwany „Komitet Założycielski NSZZ RI Solidarność” powołany został z inspiracji PAX i władz państwowych.
Rozbijacka działalność tego „Komitetu” pana Włodarczyka dała już oczekiwany przez władze wojewódzkie rezultat w postaci dezorientacji wielu członków naszego Związku i wspomnianej decyzji o niedopuszczeniu Solidarności Wiejskiej do rozmów.
Walka o wyżywienie społeczeństwa jest przegrana, jeżeli producenci żywności nie staną po naszej stronie. Ogromny wysiłek strajkujących załóg pójdzie na marne.
W imię SOLIDARNOSCI narodu wzywamy do poparcia walki naszych braci i ojców – rolników – o należne im prawa obywatelskie.
Wzywamy załogi wszystkich zakładów pracy do poparcia żądania rejestracji NSZZR Solidarność Wiejska, wysuniętego przez Regionalny Komitet Strajkowy w grupie tematycznej „Praworządność”.
Od decyzji Solidarności Wiejskiej w sprawach żywności zależy nasz los.
Ponadto żądamy opublikowania w Biuletynie Strajkowym oświadczenia w sprawie pana Janusza Kotulskiego, z którym to oświadczeniem polemizuje oświadczenie RKS z dnia 21.10., nie podając do powszechnej wiadomości jego treści. Jest to znana metoda propagandy rządowej.
Solidarność nie oddziela walki o chleb od walki o prawdę i sprawiedliwość.
Walne Zebranie Organizacji Zakładowej Oświaty i Wychowania
NSZZ Solidarność Rejonu Sandomierz

Za zgodność podpisał Piotr Jakubiak
.
Chodziło o to, że Solidarność Wiejska Jana Kozłowskiego była autentyczną niezależną (czyli antykomunistyczną) organizacją, budowaną przez niego od podstaw, już kilka lat przed strajkami letnimi 1980 roku. Reżim próbował ograniczyć jej wpływy na wsi poprzez tworzenie własnych „związków” rolniczych pod kontrolą tajnych współpracowników ubecji, jak wspomniany w tekście uchwały Włodarczyk. Kozłowski z pomocą dawnych znajomych z KORu i świadomych sprawy działaczy Solidarności ogólnej dążył uporczywie do rejestracji Solidarności Wiejskiej, co dałoby jej taką samą pozycję, jaką nasz Związek miał już od 31 sierpnia 1980 roku. Fakt rejestracji zmieniłby też ogólną sytuację polityczną w Polsce: istniałyby już dwie legalne antyrządowe organizacje. Walka Solidarności Wiejskiej została uwieńczona sukcesem. Niecały miesiąc przed wprowadzeniem stanu wojennego, 18 listopada 1981 Sąd Wojewódzki w Warszawie zarejestrował NSZZR Solidarność Wiejska o zasięgu ogólnokrajowym. Trzecią dużą organizacją, która ciągle pozostawała nielegalną, była Konfederacja Polski Niepodległej. Do jej legalizacji reżim nie mógł już dopuścić. Byłoby to ostatnie źdźbło słomy, które by przeważyło szalę – i komuna upadłaby dziesięć lat wcześniej, niż to sobie zaplanowała w Moskwie.

 

Jacek Kossak, członek Konfederacji Tarnobrzeskiej, doradca Solidarności w Sandomierzu

.
Z Kościołem
Do powszechnej Solidarności narodu przeciwko komunizmowi próbowaliśmy wciągnąć także księży. Ich rola polegała na uświadamianiu ludzi w czasie kazań. Niestety, niewielu się do tego nadawało, a większość po prostu nie chciała tego robić. Ogólnie rzecz biorąc, Solidarność o wiele więcej zrobiła dla Kościoła, niż Kościół dla Solidarności.
Zaraz po zorganizowaniu naszej komisji poszliśmy z Włodkiem do księdza Niewadziego z parafii św. Józefa, aby nawiązać z nim współpracę. Był to ksiądz jak najbardziej przychylny Solidarności. Po wprowadzeniu stanu wojennego awansował nawet na naszego oficjalnego opiekuna. Drugim księdzem, który podzielał nasze ideały, był ksiądz Firmanty z parafii św. Pawła. Trzeci, i zapewne najbardziej znany, to ksiądz Gwóźdź od św. Ducha, który wygłaszał najodważniejsze i najlepsze kazania. Ten ksiądz przyczynił się tak bardzo do kształtowania świadomości mieszkańców Sandomierza, że wkrótce został przez biskupa usunięty na wiejską parafię.
.
Piotr Wiesław Jakubiak

,

cdn.

 

Strona na której publikujemy wspomnienia

Zapowiedź publikacji

.

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Panie Piotrze

"ksiądz Gwóźdź od św. Ducha, który wygłaszał najodważniejsze i najlepsze kazania. Ten ksiądz przyczynił się tak bardzo do kształtowania świadomości mieszkańców Sandomierza, że wkrótce został przez biskupa usunięty na wiejską parafię."

Ks. Małkowski do dzisiaj jest zesłanym . Bez odroczenia wyroku, bez amnestii.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Hope Forever

2. Piszesz - 'bez AK i Powstania nie byłoby Solidarności'

Dodaj prosze Zolnierzy Wykletych - walczyli z ta sama zaraza sowiecka!

avatar użytkownika PiotrJakubiak

3. Niezłomni żołnierze

Tak, już ktoś wcześniej zwrócił mi na to uwagę. Chętnie dodaję wszystkich Zołnierzy Niezłomnych wyklętych w naszej historii, wszystkich Zamordowanych i Zapomnianych.
W tym odcinku cytowałem Jana Tukałłę, który mówił te słowa w roku 1981. Sam był jednym z tych Niezłomnych, może więc ze skromności ich nie dodał. Ale w ogóle chodzi tylko o przykłady mówiące o nieprzerwanej ciągłości historii, w której wszystko jest powiązane. Moglibyśmy na pewno sięgać bardzo daleko w przeszłość, żeby podać inne przykłady ludzi, czynów, wydarzeń, które kształtowały naszą świadomość.

Piotr Wiesław Jakubiak