Ewangelia Judasza
O sensacyjnym odnalezieniu szeregu ewangelii gnostycznych między innymi ewangelii Judasza dowiedziałem się już w 2006 roku i wówczas napisałem na ten temat tekst.
Ponieważ w czasie tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia kanał National Geographic zajmował się intensywnie sprawami początków chrześcijaństwa – nadając również film o ewangelii Judasza – więc i ja uznałem za stosowne wrócić do sprawy.
Mówić o tym trzeba, bowiem dla wielu ludzi bardzo nęcąca jest wizja bezkarnego łajdactwa.
Rzecz w tym, że postać Judasza, z punktu widzenia dramaturgii wydarzeń prowadzących do Męki Pańskiej, wydaje się być zbędna. W przyczynowo-skutkowym łańcuchu zdarzeń zaczynającym się od pobytu Mistrza w Jerozolimie podczas święta namiotów Judasz nie ma swego wyraźnego miejsca.
Ten pobyt, o którym mówię miał miejsce pół roku przed ukrzyżowaniem w miesiącu tiszri.
Mniej więcej od tego czasu Jezus zaczyna mówić wprost – że jest Synem Bożym, a poza tym, o ile wcześniej wszelkie uzdrowienia i inne cuda były dokonywane niejako mimochodem, – wystarczyło dotknięcie ręki, czy nawet tylko szaty – to teraz przywrócenie wzroku ślepemu od urodzenia ma już – że tak powiem – spektakularny charakter. Podobnie jest ze wskrzeszeniem Łazarza. Przy okazji coraz częściej dowiadujemy się, że Jezus jest jasnowidzem. Będąc daleko, wie, że Łazarz umarł, wie, gdzie znajdą oślę, wie kto Go przyjmie na ostatnią wieczerzę. Ponadto czyta w ludzkich myślach i przewiduje przyszłość. W takiej właśnie sytuacji ujawniania swojej boskości odbywa Jezus triumfalny wjazd do Jerozolimy, który wskazuje na wielką już Jego popularność – ale jeszcze niektórzy pytają – kto to? A witają go tłumy. Potem daje się poznać jeszcze lepiej. Wg. Mateusza niemal natychmiast, opuściwszy grzbiet osiołka Jezus idzie do świątyni i wyrzuca stamtąd handlarzy, a przede wszystkim finansjerę Jerozolimy, bowiem wywracając im stoliki z pieniędzmi naraża lichwiarzy na poważne straty – powołując się przy tym na Pismo.
Potem przychodzi czas na intelektualistów (kapłanów). Przez co najmniej dwa dni On im wręcz urąga. Wyżej stawia celników i nierządnice, przyrównuje ich do grobów pobielanych z zewnątrz, ale pełnych plugastwa, w końcu przypomina, że ich przodkowie mordowali proroków i nazywa ich wprost – plemieniem żmijowym.
W ten sposób pali ostatnie mosty. Ten, który przez trzy lata naucza miłości bliźniego nagle zmienia się w sposób – na pierwszy rzut oka – niezrozumiały. Ale przecież musiał zjednoczyć przeciwko sobie autorytety, musiały pójść w ruch niemałe pieniądze. Inaczej tłum w pięć dni po niedzielnym triumfie nie krzyczałby przed pałacem Piłata – ukrzyżuj go, ukrzyżuj go.
W tej sytuacji, kiedy każdy wyrostek, żebrak, kupiec czy kapłan Go znał, Judasz był zupełnie zbędny. Można było wysłać każdego sługę, zbira czy zgoła szpiega, któryby śledził grupę Chrystusa, a gdyby nie trafił za nią na Górę Oliwną, Jezus prawdopodobnie sam by zszedł i oddał się w ręce siepaczy. Bo przecież naprawdę to zrobił.
W świetle tego co napisał święty Jan w swojej ewangelii pocałunek Judasza wydaje się być do niczego nie potrzebny.
Co pisze Jan:
„Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim co ma na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich <kogo szukacie?> Odpowiedzieli Mu <Jezusa z Nazaretu>. Rzekł do nich Jezus <ja jestem>. Również i Judasz, który go wydał stał między nimi.” O pocałunku u św Jana nie ma ani słowa. Za to jest we wszystkich pozostałych ewangeliach. Rzecz w tym, że poza Janem tylko Mateusz mógł być świadkiem tych zdarzeń.
Przyznając się do tego kim jest – zanim zdrajca wykonał jakikolwiek ruch – Chrystus wręcz pozbawia czyn Judasza większego znaczenia. Można oczywiście rozumować tak jak mogli myśleć kapłani. „Nawet jeśli wiemy, że nocuje na górze Oliwnej to jest z nim kilkunastu ludzi. Mogą go bronić, mogą się rozpierzchnąć w różne strony…a z pochodniami źle się goni. W ciemnościach – kto go rozpozna”.
W końcu już od kilku miesięcy chcieli go zabić i nie udawało im się go złapać. Judasz dawał większe prawdopodobieństwo pojmania.
Pytanie – skąd mogli wiedzieć, że Jezus i Apostołowie będą nocować na Górze Oliwnej?
Oczywiście mogli się dowiedzieć od Judasza, ale to wcale nie jest pewne. Biblia powiada nam, że noc z niedzieli na poniedziałek grupa Jezusa spędziła w Betanii, ale następne? – wiadomo tylko, że za murami miasta. Tu pomagają nam trochę ostatnie badania w Jerozolimie. Otóż u stóp Góry Oliwnej odkryto głęboką sadzawkę. Że jest głęboka okazało się dopiero po usunięciu z niej odwiecznych naleciałości. Naukowcy stwierdzili że musiała być czynna za czasów Jezusa i ogólnie służyła pielgrzymom do obmycia się przed wejściem do Świątyni ale również Chrystusowi jako sadzawka chrzcielna podczas jego pobytów w Jerozolimie. Następnie na stokach Góry Oliwnej odkryto grotę, która była niegdyś tłocznią oleju i wysnuto hipotezę, że w tej jaskini mieszkał Jezus z Apostołami. Nie potrafię powiedzieć na ile te wiadomości są prawdziwe, ale jeśli jest w nich choć ziarno prawdy, to grupę Jezusa mógł odszukać każdy, bowiem rzucała się w oczy nie tylko w świątyni.
Mówienie, że Judasz został niejako ubezwłasnowolniony przez Chrystusa, który załatwił z nim zdradę – jako konieczność dziejową, jest daleko idącym nieporozumieniem. Jest to bardzo wygodna teza dla zbrodniarzy. „Jeśli jestem złym człowiekiem to widocznie Panu Bogu było to do czegoś potrzebne”. Ponadto bardzo łatwo zrobić krok dalej. W tej sytuacji moglibyśmy uznać, że wszyscy byli aktorami w rękach Pana i wszystkie kolejne wydarzenia zostały wyreżyserowane przez Tego, który miał się poddać MĘCE. Gdyby wszystkim odebrał wolę i kazał odgrywać takie a nie inne role – zamiast Świętej Męki – mielibyśmy Kalwarię Zebrzydowską, gdzie po kilkugodzinnych uniesieniach wszyscy idą do domu, a ukrzyżowany najwyżej rozciera sobie obolałe mięśnie.
A jeżeli Judasz nie został ubezwłasnowolniony – tylko się poświęcił na prośbę Chrystusa? Zwolennicy tej tezy musieliby postawić wieczną mękę Judasza w piekle ponad kilkunastogodzinną mękę Zbawiciela – i obawiam się, że o to im chodzi, bo to całkowicie zmienia wyznawaną przez nas Wiarę. Ciekawa to by była sekta, gdzie Bóg namawia do występku, a zdrajca się poświęca i jest wzorem do naśladowania.
Można wymyślić jeszcze inny scenariusz. Byłaby to rozmowa jeszcze w Betanii między Mistrzem a uczniem: „powiesić się musisz, ale w piekle to posiedzisz dwa dni i zaraz cię wypuszczę”. „A mój wizerunek u potomnych?” „Na to już nie ma rady, do końca świata nawet najgorsi łajdacy będą o tobie myśleli z obrzydzeniem. No a teraz leć i zaprzedaj się. Do Jerozolimy masz kawał drogi.”. No i jak się państwu podoba taka groteska? – Mnie nie.
Wymyśliłem ją zanim zapoznałem się z opublikowanym przez Gazetę Wyborczą tekstem „ewangelii Judasza”. A oto jej fragmenty cytowane za podanym wyżej źródłem.
„Przewyższysz ich (apostołów) wszystkich.” I dalej: „Będziesz przeklęty przez pokolenia, ale przyjdziesz, żeby nad nimi panować” W końcu: „Wystąp przed wszystkich a opowiem ci o tajemnicach królestwa”.
Czy państwu to czegoś nie przypomina? „Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego bo mnie są poddane i mogę je odstąpić komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon wszystko będzie twoje.” Kto powiedział takie słowa? Szatan, proszę państwa – szatan, pokazując Jezusowi wszystkie królestwa świata i kusząc go na górze. Przecież to ta sama poetyka.
Nie wiem dlaczego Judasz tak postąpił jak postąpił, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że zrobił to z własnej woli miotany jakimiś swoimi wewnętrznymi piekielnymi emocjami. Chrystus po prostu czytał w jego myślach jak w księdze i to wystarczyło. Wymyślanie motywów zostawiam pisarzom o większej wyobraźni niż moja. (Mnie najbardziej odpowiada wersja Romana Brandstaettera). Zresztą o ile większość szczegółów męki Pańskiej jest wyraźnie przewidziana w Starym Testamencie – zwłaszcza w Psalmie 22 o tyle o Judaszu Pismo wyraża się bardzo enigmatycznie. W Psalmie 40 znajdujemy taki fragment „nawet ten przyjaciel, któremu ufałem, i który chleb mój jadł, podniósł na mnie piętę.” A bo to mało znamy takich?
Nic bardziej obciążającego Judasza w Starym Testamencie bibliści nie znaleźli– albo ja się nie doszukałem, – podczas gdy o oślęciu jest napisane expressis verbis w księdze Zachariasza: Oto król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Nawet płeć i wiek zwierzęcia się zgadza.
Nie podoba mi się również koncepcja Judasza jako żydowskiego terrorysty – sztyletnika. Gdyby był nim to nie sprowadzałby siepaczy na odludzie, tylko wskazałby Chrystusa w biały dzień w środku miasta, żeby wywołać powstanie, a choćby tylko rozruchy, których bali się wszyscy stojący po drugiej stronie.
Zresztą mało kto pamięta, że są co najmniej dwie wersje śmierci Judasza. Jedna – ogólnie znana, że opanowały go wyrzuty sumienia, oddał srebrniki i się powiesił. (Mateusz). Druga – że nie miał żadnych wyrzutów, za srebrniki kupił ziemię (Pole Garncarza) i dopiero spadłszy głową na dół z jakiejś skarpy pękł na pół i wyszły z niego wnętrzności. Tę wersję głosi św. Piotr w Dziejach Apostolskich, ale mało kto czyta Dzieje Apostolskie.
Przy takich rozbieżnościach nie od rzeczy jest przypomnieć literacką wersję Bułhakowa – że zamordowali go ludzie Piłata a srebrniki podrzucili kapłanom.
Judasz jest w Piśmie Świętym potrzebny. Ale nie dlatego, że musiał zdradzić. On przecież podczas Ostatniej Wieczerzy razem z innymi jest dopuszczony do pierwszej – naprawdę pierwszej komunii. I co? Po chwili wzruszeń wszyscy –z wyjątkiem Jana i może Mateusza – zawiedli. Większość wykazuje tylko swoją małość: Piotr się wypiera, reszta się rozbiega i ukrywa ze strachu. Judasz popełnia zbrodnię. Już wcześniej jest umówiony z kapłanami, a więc łączy się z Bogiem w grzechu. Jezus o tym wie i mówi mu – że wie. To nic nie pomaga. Judasz trwa w swoim postanowieniu. W końcu Jezus wygania go słowami „co chcesz czynić – czyń prędzej”. To „chcesz” ma w tym zdaniu jednoznaczną wymowę. W kilka godzin później Judasz wykonuje umówiony z kapłanami gest zdrady, chociaż Mistrz jest już w rękach siepaczy.
A my co robimy? Otrzymujemy taki dar jak Hostię, przez kilka minut wydajemy się sami sobie lepsi, a potem myślimy, że Msza się kończy i co będzie na obiad?. A po obiedzie wracamy po prostu do starych grzechów.
Do tego, żeby się stać lepszym nie wystarczy krótka chwila głębokiego przeżycia. O tym mówi cały Nowy Testament. Pan Bóg, który wybrał tych kilkunastu pierwszych potencjalnych świętych pomaga im jak może. Ale ani trzy lata nauczania, ani Ostatnia Wieczerza, ani zesłanie Ducha Świętego nie doprowadza do głębokiej przemiany. Najwięcej może zdziałał Paweł swoim przykładem. Ale i tak Piotr niemal do końca nie wytrzymuje swojej świętości. To nie Pan Sienkiewicz wymyślił ucieczkę z Rzymu. Wszak przed tą ucieczką ludzie Nerona zdążyli zamordować w strasznych męczarniach setki czy tysiące chrześcijan. A ich pasterz ucieka... – ale wraca. To bardzo ważna lekcja dla nas wszystkich. Upadki Piotra niosą nam, szeregowym wiernym jakąś nadzieję. Przypadek Judasza ostrzega nas, że jest jakaś granica Bożej cierpliwości. Że TAM jest Sąd a nie powszechne przebaczenie. Wszystkie zgromadzone w Księdze przykłady wskazują, jak głęboko się trzeba przepracować wewnętrznie, i ile czasu to wymaga, żeby w końcu stać się godnym miana człowieka. A Pan Bóg czeka. Ja to po trochu zaczynam rozumieć dopiero na starość.
Andrzej Wilczkowski
- Andrzej Wilczkowski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz