Realiści kontra insurekcjoniści

avatar użytkownika Jan Kalemba

Z zainteresowaniem obserwuję spór realistów  pod wodzą Łukasza Warzechy z insurekcjonistami  reprezentowanymi przez Rafała Ziemkiewicza. W latach 80. nazywało się jednych ugodowcami,  a drugich radykałami.  Pan Łukasz woli określenia sprzed Powstania Styczniowego – biali  i czerwoni.

Moim skromnym zdaniem realizm polegający na ogłoszeniu wszem i wobec – „Odrzucamy czynny opór i ogłaszamy stałą gotowość do ugody” – jest samobójstwem politycznym. To tak, jakbyśmy oświadczyli – „Możecie z nami zrobić co wam się żywnie podoba!”...

W dziejach Europy wielokrotnie wieszczono osiągnięcie przez ludzkość szczytu możliwości moralnych i intelektualnych, co miało oznaczać, że ustaje gonitwa za egoistycznymi interesami narodowymi. Żeby nie sięgać daleko w przeszłość, np. po zawarciu Świętego Przymierza polityka – tak wewnętrzna jak i zagraniczna – miała się kierować wyłącznie zasadami chrześcijańskimi, a po hekatombie I wojny światowej miał już na zawsze zapanować pacyfizm i humanitaryzm itd. itp.

Historia nie zakończyła swojego biegu, a człowiek psychicznie jest taki sam jak przed setkami, ba tysiącami lat. Milenium to przecież do ok. 40 pokoleń, a dla ewolucji to jest po prostu tyle co nic. Od ludzi sprzed tysięcy lat odróżnia nas tylko cienka skorupka konwenansu kulturowego, która odpada przy wstrząsach dziejowych...

Historia nie przestała biec nawet teraz gdy tyle mówi się w Europie o integracji i „solidarności w dziele zrównoważonego rozwoju”. Po co Niemcy dogadują się z Rosją ponad innymi państwami Unii Europejskiej? Czy nie dla osiągnięcia partykularnych interesów narodowych kosztem m. in. Polski?...

Niemcy byli i są trudnym rywalem Polski. Jednego im wszak nie można odmówić – to jest ludek niezmiernie pragmatyczny i potrafiący liczyć. Gdy jakieś przedsięwzięcie przynosi im więcej szkody niż pożytku, na ogół wycofują się z niego.

Gdy nie brakowało nam woli i charakteru potrafiliśmy wymusić na Niemcach poszanowanie naszych fundamentalnych interesów i to w warunkach skrajnie niesprzyjających, bo podczas okupacji w czasie II wojny światowej. Niech zaświadczą o tym choćby te oto dwa przykłady:

                                                                   I.
W ramach Generalnego Planu Wschodniego Niemcy zamierzali wysiedlić całą ludność polską z 696 miejscowości powiatów biłgorajskiego, hrubieszowskiego, tomaszowskiego i zamojskiego. Na miejsce po usuniętych Polakach planowano osiedlić 60 tys. kolonistów niemieckich. Władze Polskiego Państwa Podziemnego postanowiły zbrojnie przeciwstawić się tym zamierzeniom. Gdy Niemcy rozpoczęli akcję w końcu listopada 1942 r., już 10 grudnia Oddział Specjalny Batalionów Chłopskich spalił w drodze odwetu pierwszą wieś zasiedloną Niemcami. Pomiędzy 20 a 25 grudnia żołnierze BCh spalili 10 takich wsi, a Niemców stawiających zbrojny opór zabito. W styczniu 1943 r. do akcji odwetowych przystąpiły oddziały Armii Krajowej. Walki objęły rozległy teren Zamojszczyzny, żołnierze Polski Walczącej stoczyli wiele regularnych bitew, w których bili wroga. Okupant musiał zrezygnować z akcji kolonizacyjnej i udało mu się osiedlić niewiele ponad 10 tys. Niemców...

                                                                    II.
Funkcję dowódcy SS i policji w „dystrykcie warszawskim” objął 25 listopada 1943 r. niejaki Franz Kutschera, który szybko zyskał sobie miano „kata Warszawy” przez wyjątkowo krwawy terror. Nakazał zwiększenie liczby łapanek oraz wprowadził zbiorowe (do kilkudziesięciu osób na raz) egzekucje uliczne poprzez rozstrzeliwanie lub wieszanie na balkonach. Sąd Polski Podziemnej skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonał 1 lutego 1944 r. odział Kedywu KG Armii Krajowej o kryptonimie Agat.  Kutscherę zastrzelono jak psa na warszawskiej ulicy. Po tym Niemcy złagodzili znacznie terror, a od ulicznych egzekucji odstąpili całkowicie.

Oczywiści w tej chwili mamy zupełnie inne czasy, ale te dwa przytoczone przykłady niech nam przypominają, że o swoje interesy można zabiegać – i to z powodzeniem – nawet w skrajnie niekorzystnych okolicznościach.

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @Jan Kalemba

"Gdy nie brakowało nam woli i charakteru potrafiliśmy wymusić na Niemcach poszanowanie naszych fundamentalnych interesów i to w warunkach skrajnie niesprzyjających, bo podczas okupacji w czasie II wojny światowej."

ależ my wcale sie nie opieramy, jak tanie dziwki "nasi" rządzący sami podtykają Niemcom kolejne obszary. 'weźcie nas, weźcie" to hasło przewodnie rządów Tuska i Sikorskiego przy usłużnej pomocy strasznego dziadunia Bartoszewskiego, łasego na kolejne laurki i wazoniki.
Kłótnie publicystów niewiele wnoszą do rozwiązania problemu. Tym musi zając sie oddolnie Naród, jak się wreszcie oddolnie zorganizuje i MOCNO zaprotestuje.

Porównanie z okupacją przez III Rzeszę jest trafione, jeżeli dodamy, że dotyczy to okresu
współ okupacji niemiecko-sowieckiej. To oddaje ducha, bo metody oczywiście zweryfikowane przez cza. Teraz nie potrzeba czołgów i nalotów.

Pozdrawiam

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

2. Pani Marylo

Naród naśladuje elity lub to co za elity uchodzi.

Pozdrowienia

Jan Kalemba
avatar użytkownika Maryla

3. @Jan Kalemba

11 listopad 2011 roku pokazał, że Naród sam oddolnie potrafi sie organizować.

I tego sie trzymam. I mam nadzieje, że nikt z uważających sie za elity nie będzie w stanie tego popsuć. A najmniej publicyści.

Pozdrawiam serdcznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl