65. rocznica śmierci gen. Leopolda Okulickiego "Niedźwiadek" ostatniego Komendanta AK

avatar użytkownika Maryla

24 grudnia 1946 r. w moskiewskim więzieniu w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł gen. Leopold Okulicki – uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, kampanii 1939 r. i Powstania Warszawskiego, ostatni Komendant Główny AK, skazany w tzw. procesie szesnastu.

 

Okoliczności śmierci gen. Okulickiego pozostają do dziś niejasne. Władze sowieckie utrzymywały, że zgon Okulickiego nastąpił w wyniku paraliżu i ataku serca.

Obrona Generała Okulickiego:
 Nie możecie nam dowieść, że nie walczyliśmy z Niemcami (...) Najlepsi patrioci i demokraci brali udział w tej walce (...) Oskarżenia o współpracę z Niemcami to (...) pozbawienie honoru, to (...) oskarżenie narodu polskiego o to, że brał udział w podziemnej walce.

W wigilię Bożego Narodzenia 1946 r. Adam Bień, inny skazaniec w „procesie szesnastu”, widział jak funkcjonariusze NKWD wyprowadzali Okulickiego z celi – możliwe, że na egzekucję. „Zazwyczaj skazańca brało pod ręce dwóch strażników, a trzeci zabijał go strzałem pistoletowym w tył głowy (...). Śmierć Okulickiego przypadła na okres akcji masowej likwidacji więźniów politycznych w ZSRR” - pisali Janusz Kurtyka i Jacek Pawłowicz („Generał Leopold Okulicki 1898-1946”).


Leopold Okulicki urodził się 12 listopada 1898 r. w Bratucicach koło Bochni.

W 1913 r. wstąpił do Związku Strzeleckiego, a dwa lata później do 3. Pułku Piechoty Legionów. Walczył m.in. w bitwie pod Kostiuchnówką (4-7 lipca 1916 r.).

Po kryzysie przysięgowym w lipcu 1917 r. został wcielony do armii austriackiej, z której uciekł w 1918 r. Został członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). 31 października 1918 r. brał udział w rozbrajaniu żołnierzy austriackich stacjonujących w Krakowie.

W listopadzie 1918 r. wstąpił do Wojska Polskiego. Po wybuchu polsko-ukraińskich walk o Lwów wałczył w składzie 4. Pułku Piechoty Legionów w okolicach Przemyśla oraz przełamywał ukraińską blokadę wokół Lwowa.

Od maja 1919 r. brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Uczestniczył w walkach m.in. w rejonie Wołkowyska, pod Lidą i Mołodecznem oraz w bitwie nad rzeką Berezyną. Był kilkakrotnie ranny. Za odwagę na froncie został odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych.

Major
Leopold Okulicki na zdjęciu w stopniu majora

W latach 20. i 30. XX w. Okulicki poświęcił się pracy sztabowej. Od 1935 r. był członkiem Sztabu Głównego Wojska Polskiego, gdzie m.in. opracowywał plany wojny z ZSRS i Niemcami.

We wrześniu 1939 r. Okulicki pełnił obowiązki delegata Sztabu Naczelnego Wodza przy dowództwie obrony Warszawy. Nie tylko organizował zbrojny opór przeciw wojskom niemieckim, ale również brał bezpośredni udział w walkach o stolicę, za co został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari.

Po kapitulacji Warszawy (27 września 1939 r.) wstąpił do konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski, którą przemianowano później na Związek Walki Zbrojnej. Okulicki sprawował funkcję komendanta łódzkiego okręgu ZWZ, następnie – będąc komendantem ZWZ we Lwowie - organizował konspirację na terenach okupowanych przez ZSRS.

O ówczesnej działalności Okulickiego w ten sposób pisali Kurtyka i Pawłowicz: „Zadania, jakie postawiono przed Okulickim, sprowadzały się do stworzenia aparatu dowodzenia na całym terenie okupacji i rozbudowania go na poziomie okręgów, rozszerzenia, a właściwie stworzenia, sieci wywiadu, zorganizowania systemu łączności radiowej i kurierskiej z Warszawą”.

W nocy z 21 na 22 stycznia 1941 r. Okulicki został aresztowany przez NKWD. Przeszedł kilkumiesięczne, wyczerpujące śledztwo; NKWD bezskutecznie proponowało mu współpracę.

W sierpniu 1941 r., na mocy amnestii po podpisaniu układu Sikorski-Majski, Okulicki opuścił więzienie i wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych organizowanych w ZSRS. Od marca 1942 r. dowodził 7. Dywizją Piechoty, którą sformowano w Uzbekistanie. W sierpniu 1942 r. ewakuował się z ZSRS do Persji.

W lipcu 1943 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie pracował w londyńskim Sztabie Naczelnego Wodza. W czasie pobytu na Wyspach Brytyjskich organizował polską konspirację; wziął udział w przeszkoleniu spadochronowym dla cichociemnych przygotowującym do przerzutu do Polski.

Okulicki został zrzucony do Polski w ramach operacji „Weller 29”, którą przeprowadzono w nocy z 21 na 22 maja 1944 r. Po przedostaniu się do okupowanej Warszawy rozpoczął działalność w strukturach Komendy Głównej AK. Był zwolennikiem objęcia Warszawy planem „Burza” i autorem planu odbicia stolicy z rąk niemieckich przed nadejściem wojsk sowieckich.

Podczas Powstania Warszawskiego, we wrześniu 1944 r. Okulicki objął obowiązki szefa sztabu KG AK. 1 października 1944 r., dzień przed kapitulacją powstania, nowy Naczelny Wódz gen. Tadeusz Bór-Komorowski mianował Okulickiego komendantem głównym AK.

Po klęsce powstania Okulicki trafił do obozu w Pruszkowie, skąd udało mu się przedostać w okolice Częstochowy i rozpocząć pracę nad rekonstrukcją struktur akowskich.

19 stycznia 1945 r. Okulicki wydał rozkaz o demobilizacji AK. „Polityka prowadzona przez Okulickiego (...) miała na celu uchronienie jak największej liczby żołnierzy AK przed przyszłymi represjami NKWD i zachowanie szkieletu organizacyjnego pod nową okupację” – pisali Kurtyka i Pawłowicz („Generał Leopold Okulicki 1898-1946”).

27 marca 1945 r. został podstępnie aresztowany przez NKWD w Pruszkowie, do którego przybył na pertraktacje z przedstawicielem dowództwa 1 Frontu Białoruskiego - gen. płk. Iwanowem (ps. Iwana Sierowa, szefa kontrwywiadu wojskowego SMIERSz). Wraz z Okulickim Sowieci aresztowali 15 innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego.

Zatrzymanych działaczy polskiego podziemia niepodległościowego przewieziono do moskiewskiego więzienia, a następnie, 21 czerwca 1945 r., osądzono w pokazowym procesie – tzw. procesie szesnastu - przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR.

Gen. Okulicki został skazany na 10 lat więzienia; zmarł półtora roku po procesie, 24 grudnia 1946 r., na Łubiance w Moskwie.

Został odznaczony:
Orderem Orła Białego
Orderem Virtuti Militari IV i V klasy
Krzyżem Niepodległości
Czterokrotnie Krzyżem Walecznych
Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami
Nadanym pośmiertnie Legion of Merit

 

 

http://www.okulicki.ipn.gov.pl/ - 

Oddany do Państwa dyspozycji portal internetowy został przygotowany w oparciu o materiały zebrane do albumu „Generał Leopold Okulicki 1898-1946”, wydanego w wydawnictwie Instytutu Pamięci Narodowej w 2010 r. Autorami publikacji są tragicznie zmarły prezes IPN Janusz Kurtyka i historyk z warszawskiego oddziału IPN Jacek Pawłowicz. Pomysł stworzenia publikacji dokumentującej dorobek

Janusz Kurtyka i Jacek Pawłowicz podczas konferencji poświęconej rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu, Parlament Europejski 3 marca 2009 r

i działalność ostatniego komendanta Armii Krajowej zrodził się w 2009 r. podczas konferencji w Parlamencie Europejskim poświęconej innemu bohaterowi Polski Walczącej – rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu. Wtedy to prezes Janusz Kurtyka zaproponował przygotowanie albumu, którego naturalną konsekwencją miała być witryna internetowa poświęcona generałowi Leopoldowi Okulickiemu.

Wojskowe Powązki w Warszawie


Symboliczna mogiła, Wojskowe Powązki kwatera A 26, grób przy pomniku "Gloria Victis" w Warszawie
http://leopoldokulickilegungenkomendant.blogspot.com/
 
 
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Wieczna cześć i chwała zamordowanym Bohaterom ale niezwyciężonym w walce o wolną i niepodległa Polskę.

Cześć Ich Pamięci

Wyrazy ubolewania

Ostatnio zmieniony przez Michał St. de Z... o ndz., 25/12/2011 - 17:50.

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

2. Szanowny Panie Michale

Bohaterom wieczna cześć i chwała. PAMIĘTAMY !

Zdrajcom na pohybel !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Generał Leopold Okulicki

Generał Leopold Okulicki "Niedźwiadek"

Wielki samotny

Anna Zechenter



Nigdy pewnie nie poznamy prawdy o ostatnich
tygodniach generała Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka", ostatniego
komendanta Armii Krajowej. Po moskiewskim procesie przywódców Polski
Podziemnej w czerwcu 1945 r. żył w więzieniu z dziesięcioletnim wyrokiem
jeszcze przez półtora roku. Pozostały fragmenty listu, który zamierzał
wysłać do Stalina - litery kreślone z widocznym wysiłkiem: "Postawa
narodu polskiego w ciągu przeszło pięcioletniej nieprzerwanej walki z
Niemcami była wspaniała...". Stalówka drze papier, atrament zalewa
słowa. "Największym dorobkiem walki konspiracyjnej są ludzie ideowo
zaprawieni do walki o wolność...". List pisany słabnącą ręką jest
świadectwem woli walki do końca - jak to leżało w jego naturze.

Pozostał po nim protokół sekcji, o którym jeszcze długo - a może nigdy -
nie będziemy mogli powiedzieć, czy jest prawdziwy; świstek z odręczną
notatką z grudnia 1946 roku: "Zwłoki więźnia Okulickiego można spalić w
krematorium na zasadach ogólnych".

Walkę z nim stoczy sąd krzywoprzysiężny

Generał Leopold Okulicki został 18 czerwca 1945 r. wprowadzony pod
eskortą NKWD na salę sądową w Moskwie. Kiedy usiadł na ławie
oskarżonych, znalazł się w gronie piętnastu mężczyzn, ubranych jak i on,
w cywilne garnitury, przygotowane przez Sowietów specjalnie na tę
okazję. Dostrzegł znajome, choć wymęczone i zmienione twarze. Siedzieli
rozdzieleni przez enkawudzistów - jakby z tej sali mogli jeszcze
zagrozić potędze ZSRS. Wszyscy oni tworzyli władze Polski Podziemnej i z
tej właśnie racji Sowieci chcieli, a nawet musieli się ich pozbyć.
Mieli wobec Polski plany, w których nie było miejsca dla ludzi
pozbawionych złudzeń co do celu moskiewskiej polityki.
Oskarżonych
zwieziono na ten proces z Łubianki - głównego więzienia NKWD/KGB, gdzie
przez prawie trzy miesiące od porwania z Polski przez NKWD przeżywali
udrękę osamotnienia oraz niekończące się przesłuchania. W marcu 1945 r.
ściągnięto ich podstępem na spotkanie dowództwem Armii Czerwonej.
Zamiast obiecanych rozmów czekało ich aresztowanie i błyskawiczna
wywózka do Moskwy. "Tym razem po raz pierwszy w dziejach sowieckiej
"sprawiedliwości" na ławie oskarżonych zasiedli nie sowieccy obywatele,
lecz obywatele państwa i żołnierze narodu, który pierwszy wypowiedział
wojnę hitleryzmowi" - pisał 19 czerwca 1945 r. londyński "Dziennik
Polski i Dziennik Żołnierza Polskiego", organ Rządu RP na Uchodźstwie.

W akcie oskarżenia zarzucono Polakom, że "uprawiali sabotaż i terror
przeciwko Czerwonej Armii, posiadali nielegalne radiostacje oraz
szerzyli propagandę antysowiecką".
Generała Okulickiego oskarżono
dodatkowo o szpiegostwo. On jeden spośród porwanych miał za sobą długie i
dramatyczne doświadczenia z Sowietami.

Wezwany do boju bez chwały...

Był w grupie czterech oficerów przeprowadzonych potajemnie przez
kuriera z końcem października 1940 r. na obszar sowieckiej okupacji,
gdzie Związek Walki Zbrojnej - poprzednik Armii Krajowej - poszedł w
rozsypkę po serii poważnych wpadek.
Pułkownik Okulicki miał
odbudować struktury dowodzenia i zorganizować system łączności radiowej
oraz kurierskiej z Warszawą w Białostockiem i Lwowskiem. Trzeba było
stworzyć sieć wywiadu, opierając się na ludziach sprawdzonych. Wyruszyli
na wschód we czworo: Okulicki "Mrówka" z Bronisławą Wysłouchową
"Birutą" oraz dwóch oficerów z radiostacją. Przez linię
Ribbentrop-Mołotow prowadził niejaki Zymon "Waldy". Przed granicą obu
okupacji rozdzielili się: Okulicki i "Biruta" poszli przez Rawę Ruską,
oficerowie z "Waldym" inną trasą. Ci ostatni nigdy do Lwowa nie dotarli,
bowiem Zymon był prowokatorem NKWD. Tymczasem Okulicki założył dzięki
pomocy "Biruty" swoją placówkę we Lwowie. Był ostrożny, bo świadom, że
porusza się po grząskim gruncie. Na miejscu zorientował się natychmiast,
jak głęboko inwigilacja sowiecka sięgała w lwowskie struktury
podziemne. Za sprawą "Waldego" NKWD znało od początku jego prawdziwe
nazwisko, funkcję i zamiary. W styczniu 1941 r. Okulicki zdecydował się
wysłać do Warszawy pierwszych łączników, w tym "Birutę". Na lwowskim
dworcu zjawił się "Waldy", by "osobiście nadzorować przerzut". Kurierzy
nie zdążyli nawet wyjechać z miasta - zostali aresztowani już na dworcu.
Potem przyszła kolej na Okulickiego.
Znalazł się w okrytym ponurą
sławą więzieniu Brygidki, w dawnym klasztorze. Podczas pięciu miesięcy
śledztwa zorientował się, że infiltracja sięga samej Komendy Głównej
ZWZ. Przesłuchiwał go Iwan Sierow - ten sam, który nadzorował deportacje
setek tysięcy Polaków do łagrów w latach 1940-1941, ponosił
odpowiedzialność za zbrodnię katyńską wiosną 1940 r., a pięć lat później
miał uprowadzić władze Polski Podziemnej z Okulickim do Moskwy.

...i do męczeństwa

Ostatecznie pogrążył Okulickiego raport, który miała przy sobie
"Biruta". Po odszyfrowaniu go NKWD zyskało dowód, że działalność
Okulickiego wymierzona była w Sowiety, a nie - jak twierdził, broniąc
się - przeciw Niemcom. Wówczas przeniesiono go do więzienia Lefortowo w
Moskwie. Dręczony ponad miesiąc przesłuchaniami, pozbawiony snu,
zamykany w celi z ostrym światłem niszczącym wzrok, nie wydał nikogo. Z
wyczerpania zaczął chorować na serce. Sformułowano wobec niego akt
oskarżenia, który zawiódłby go zapewne pod mur. Do procesu nie doszło,
bowiem III Rzesza uderzyła w czerwcu 1941 r. na Sowiety, zajmując w
błyskawicznym tempie obszary opuszczane przez uciekających w panice
krasnoarmiejców.
Okulickiego uratowała lipcowa umowa Sikorski -
Majski, przewidująca utworzenie w ZSRS polskiej armii. Dziesiątki
tysięcy więźniów - żołnierzy okazały się Stalinowi w tej dramatycznej
chwili potrzebne. Łubiankę opuścił wówczas gen. Władysław Anders,
któremu rząd w Londynie wyznaczył zadanie twórcy Polskich Sił Zbrojnych w
ZSRS. Leopold Okulicki z oskarżonego stał się szefem sztabu Andersa.
Armia zaczęła się formować we wrześniu 1941 r. w wyznaczonych przez
władze ZSRS miejscowościach na południu Rosji pod Orenburgiem i w
okolicach Saratowa. Trudno było Okulickiemu wypełniać swoje zadanie -
Sowieci nie chcieli opuszczać budynków przeznaczonych dla polskiego
sztabu, utrudniali wypełnianie ustaleń dokonywanych między Andersem a
Stalinem.

Dawnych Polaków duma i szlachetność

Był prawą ręką dowódcy. W grudniu 1941 r. znalazł się w składzie
delegacji pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego, która rozmawiała na
Kremlu z dowództwem sowieckim na temat dramatycznej sytuacji formowanej
armii polskiej. Lekceważenie przyjętych wtedy ustaleń przez władze
sowieckie, głównie drastyczne zmniejszenie racji żywnościowych dla
głodujących ludzi, były tematem rozmów marcowych 1942 r. Andersa i
Okulickiego z Mołotowem oraz Stalinem na Kremlu. Sowiecki przywódca nie
był skłonny do ustępstw. Zdążył już zorientować się, że Armia Andersa
nie będzie wobec niego tak lojalna, jak spodziewał się w gorących
letnich miesiącach 1941 roku. Jego zamiarem było fizyczne i psychiczne
wyniszczenie polskich żołnierzy.
Sytuacja Okulickiego była trudna.
Człowiek uparty i nieznoszący obłudy, nienadający się żadną miarą do
uprawiania "dyplomacji" z Sowietami, popadał w konflikty z "łącznikami" -
de facto nadzorcami enkawudowskimi. Nie mógł znieść zwłaszcza obecności
pułkownika NKWD Kondratiuka, który niedawno torturował Wysłouchową i
prowadził śledztwo przeciwko niemu samemu. Sowieci z kolei okazywali mu
otwartą niechęć, a nawet wrogość ze względu na lwowski okres jego
działalności. W takich warunkach gen. Anders zdecydował się - ze
względów czysto taktycznych i za zgodą Okulickiego - przesunąć go w
marcu 1942 r. na stanowisko dowódcy 7. Dywizji Piechoty formującej się w
Kermine w Uzbekistanie. O swoim podwładnym pisał w samych
superlatywach: "Płk dypl. Okulicki współpracował ze mą jako Szef Sztabu
od pierwszych dni organizacji naszej armii w ZSRR. W tych najcięższych
chwilach, kiedy siedem miesięcy współpracy można śmiało policzyć za
siedem lat, płk dypl. wykazał tyle niespożytej energii i hartu ducha.
(...) Cieszę się niezmiernie, że dziękując mu za wielką pomoc wykazaną
naszej sprawie, mogę wyrazić całkowitą pewność i wiarę, że taki żołnierz
nie zawiedzie nigdy na żadnym stanowisku w pracy dla Polski". Kiedy w
kwietniu 1943 r. Niemcy ogłosili wiadomość o odkryciu grobów polskich
oficerów w Katyniu, pułkownik był wstrząśnięty - przecież sam dopytywał
się Stalina o losy zaginionych, a w odpowiedzi usłyszał, że
generalissimus nic o całej sprawie nie wie. Może dlatego Okulicki zaczął
starać się o szybki powrót do kraju i konspiracji, choć wiedział, że
przyjdzie mu ją kontynuować pod nieuchronnie nadciągającą sowiecką
okupacją. Zrezygnował wówczas z propozycji objęcia dowództwa doborowej
3. Dywizji Strzelców Karpackich. Wybrał drogę stromą i ciężką - wiodącą
jednak wprost do kraju.
Kiedy Anders walczył o każdą porcję żywności
dla żołnierzy, kobiet i dzieci, w Londynie po śmierci premiera
Sikorskiego w katastrofie na Gibraltarze, nad głowami wygnańców
odprawiała się wielka polityka: kandydatem na stanowisko po Sikorskim
był gen. Kazimierz Sosnkowski, zwalczany m.in. przez ludowca Stanisława
Mikołajczyka. Okulicki wyjechał w lipcu 1943 r. wraz z grupą wysłanników
Andersa do Londynu, by poprzeć gen. Sosnkowskiego, który zajął po
śmierci Sikorskiego stanowisko Naczelnego Wodza. Przybyli za późno:
Mikołajczyk właśnie został zaprzysiężony jako premier.

Krwią polewać ziemię

Okulicki doczekał powrotu do kraju dopiero w maju 1944 r., kilka
miesięcy przed Powstaniem Warszawskim. Został zrzucony ze spadochronem
już w stopniu generała, a następnie przewieziony do Warszawy.

Naczelny Wódz miał wobec niego specjalne oczekiwania: chciał mianowicie,
by Okulicki powstrzymał wybuch Powstania Warszawskiego. Sosnkowski
zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że "sojusznik naszych sojuszników"
nie jest naszym sojusznikiem, zaś Okulicki miał w jego planach odegrać
główną rolę w budowie podziemia na terenach przyszłej okupacji
sowieckiej. Było to zadanie trudne, ale Okulickiego zawsze wyznaczano do
takich zadań - najcięższych, obarczonych wielkim ryzykiem i mających
nikłe szanse powodzenia. Sosnkowski rekomendował komendantowi głównemu
Armii Krajowej Tadeuszowi Komorowskiemu "Borowi" swego wysłannika: "Miał
on otrzymać dowództwo dywizji (...) obecnie walczącej we Włoszech. Z
przykładną i zasługującą na szacunek godnością zrzekł się tej
perspektywy, aby przyjąć moją propozycję udania się do kraju, którą
uczyniłem, wiedząc, jak dalece Kraj odczuwa brak starszych wiekiem,
doświadczonych i wykształconych oficerów". "Bór" mianował go zastępcą
szefa sztabu KG AK.
Okulicki przybył wprawdzie z instrukcjami od
Sosnkowskiego, ale obraz sytuacji w kraju sprawił, że zajął stanowisko
inne, niż tego w Londynie oczekiwano. Pułkownik Adam Sanojca, szef
Oddziału Organizacyjnego KG AK, wspominał po wojnie: "Rozmawialiśmy
właściwie przez całą noc. Okulicki zaczął wykładać tezę gen.
Sosnkowskiego. Wyjaśnił mi, że powinniśmy zaprzestać walki z Niemcami w
celu zaoszczędzenia naszych sił do walki z Rosją. W tym punkcie zwrotnym
wojny - mówi, przekazując mi instrukcję Sosnowskiego - naszym jedynym
obowiązkiem jest chronić masę biologiczną narodu polskiego. Po długim
lojalnym przedstawieniu mi tej tezy wyłożył mi swój punkt widzenia,
który był diametralnie różny. Według niego, powinniśmy się bić z
Niemcami tak, by pozostać w walce do końca".
Okulicki chciał walczyć
z Niemcami, ale za głównego wroga uważał ZSRS. Walka przeciw Niemcom
dawać miała nam prawo moralne do upominania się po wojnie o swoje.
Gdybyśmy się wycofali, nie mielibyśmy nic do powiedzenia - tak
rozumował. Trafnie, jak mało kto, odczytywał sowieckie intencje. Jego
kalkulacja była prosta: tylko fakt dokonany, zdobycie Warszawy, może
zmusić Sowiety do ustępstw i traktowania Polski jak partnera. Wiedział
już wówczas, jak Sowieci potraktowali wileńską AK - sądził, że ten sam
los spotka większość żołnierzy Polski Podziemnej. Trzeba było więc
działać, a nie czekać na zajęcie kraju przez NKWD i krwawe represje.

Przed samym powstaniem przyjął nowy pseudonim "Niedźwiadek" - ten, pod
którym przeszedł do historii. Został wyznaczony na komendanta AK w
przypadku aresztowania "Bora" przez NKWD w zdobytej, jak przewidywano,
przez Polaków Warszawie. Kiedy powstanie się załamało i zapadła decyzja o
kapitulacji stolicy, Okulicki - wówczas już następca "Bora" - wyszedł 3
października z ludnością cywilną, a potem wydostał się z piekła obozu w
Pruszkowie.

A placem boju będzie dół kryjomy

Znalazł dla siebie kryjówkę w Częstochowie, skąd prowadził - zdawałoby
się - skazaną na niepowodzenie rekonstrukcję Komendy Głównej AK. Działał
w powszechnej atmosferze klęski, chaosu, beznadziei. Wiązał w całość
rozproszoną i rozbitą Armię Krajową, nakazywał nie atakować Niemców bez
potrzeby - chyba że w obronie ludności cywilnej.
Wykładał swoje
racje prezydentowi Władysławowi Raczkiewiczowi, pisząc z początkiem
grudnia: "Jedyną i najsilniejszą zaporę wobec zagrożeń sowieckich w
stosunku do Polski stanowi jej pozycja w obozie sprzymierzonych zdobyta
dzięki roli, jaką ona odegrała w walce z Niemcami i wierności, z jaką
wywiązuje się ze swych zobowiązań sojuszniczych. W tę właśnie pozycję
moralną, jaką zdobyliśmy w świecie, uderzyła propaganda sowiecka,
starając się zaszczepić w opinii anglosaskiej wątpliwość co do
szczerości naszego stanowiska wobec Niemców, oskarżając Polski Ruch
Podziemny o bierność, sabotowanie walki lub wprost otwartą współpracę z
nieprzyjacielem".
Sam żył na granicy nędzy. Rozpaczliwe położenie go
nie złamało - był człowiekiem stworzonym do działania w takich
sytuacjach. Te cechy charakteru, które utrudniały mu stosunki z innymi,
okazały się w krytycznej sytuacji zbawienne. Był jednym z nielicznych,
którzy mogli sprostać ogólnemu zamętowi. Czynił wszystko, by zapanować
nad sytuacją - skomplikowaną, nieczytelną nawet dla niego. Bo czy
ktokolwiek - poza NKWD - mógł być wówczas dobrze poinformowany? Okulicki
wyznaczył sobie zadania i parł do przodu ze swoją koncepcją działania
na przetrwanie i ratowanie niedobitków. Rozpoczął szeroką akcję
zabezpieczania rodzin żołnierzy poległych, wziętych do niewoli lub
uwięzionych. Jego polecenia miały na celu uchronienie jak największej
liczby ludzi z AK, dlatego zabraniał im ujawniania się przed Sowietami.
Uważał, że Londyn nie ma pojęcia ani o rzeczywistych rozmiarach represji
sowieckich, ani o sytuacji w kraju.

Syn poległ w walkach pod Ankoną

Jego pozycja w polskim Londynie była słaba. Premier Mikołajczyk miał mu
za złe, że o Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego założonym przez
Sowietów z polskich komunistów mówił "zdrajcy". Skąd miał Mikołajczyk
wiedzieć, do czego zdolni są bolszewicy? Był chłopskim politykiem z
Poznańskiego, zasłużonym w Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919. Jego
wrogiem byli zawsze Niemcy, a sowieckie zagrożenie miał poznać dopiero
po latach, kiedy w 1947 r. musiał uciekać z komunistycznej Polski w
bagażach brytyjskiego konsula.
W listopadzie 1944 r. premierem
został - na szczęście dla Okulickiego - Tomasz Arciszewski. Wreszcie 21
grudnia prezydent Raczkiewicz mianował go komendantem głównym AK na
obszar obu okupacji. Kiedy położenie Okulickiego stało się na tyle
stabilne, na ile było to wówczas możliwe, spadł nań cios - najcięższy
chyba w życiu. 22 grudnia dostał wiadomość o śmierci jedynego syna,
Zbyszka. Chłopak walczył w 2. Korpusie pod dowództwem Andersa pod
Ankoną. "Mimo silnego ognia artyleryjskiego podchorąży Okulicki 8
sierpnia 1944 r. wysłany jako obserwator wysunięty, wykrył gniazdo broni
maszynowej i chciał je ogniem artylerii obezwładnić. Został ciężko
ranny" - zanotowano w jego karcie ewidencyjnej. Zmarł tego samego dnia w
szpitalu polowym. Ojciec widział go ostatni raz we wrześniu 1939 roku.
"Miał dwadzieścia lat. Nikogo w życiu tak nie kochałem, jak jego" -
powiedział emisariuszowi, którego właśnie odprawiał do Londynu. Nie miał
czasu na własny ból, kiedy tysiące chłopców takich jak Zbyszek ginęło
po lasach od niemieckich i sowieckich kul.

Wyzwanie przyśle mu szpieg nieznajomy

W styczniu 1945 r., kiedy ruszyła sowiecka ofensywa, generał wydał
rozkaz, który miał ochronić żołnierzy AK przed represjami. "W
przekonaniu, że (...) zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by
Wam ułatwić dalszą pracę, zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi
Armii Krajowej".
Równocześnie kazał pozostawić w terenie sieć sztabów i struktur, zachować łączność i magazynować broń. Na przyszłość...

Nadeszły wreszcie dramatyczne wydarzenia marca 1945 r.: "zaproszenie"
od dowódcy Armii Czerwonej na rozmowy; warunek, by uczestniczył w nich
Okulicki i wreszcie podjęta - wbrew zdrowemu rozsądkowi - decyzja
Delegata Rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego o spotkaniu z
Sowietami w Pruszkowie. Krótko przedtem Okulicki depeszował do gen.
Andersa w Londynie: "Represje i aresztowania żołnierzy AK trwają bez
przerwy. Konieczna jest interwencja Anglosasów. Do tego czasu
aresztowano ponad 40 tysięcy. Ich los niewiadomy. Armia Czerwona i
władze sowieckie grabią, co się da. Zachowują się jak w zdobytym wrogim
kraju. Jedynym władcą jest NKWD".
Po drodze do Pruszkowa generał
spóźnił się na kolejkę, potem zepsuł mu się samochód. Uparł się, jak
zwykle, i dojechał rowerem, wypełniając polecenie Jankowskiego.

***

Czy Leopold Okulicki zmarł na serce w więzieniu na Łubiance kwadrans po
pierwszej w południe w wigilię 1946 r. - jak utrzymywali Sowieci? Czy
został rozstrzelany przez NKWD - jak twierdzili współwięźniowie?
Odpowiedź na to pytanie może kiedyś nadejdzie, nie zmieni ona jednak tej
prawdy, że życie swoje oddał Niepodległej.
Swoją postawą podczas
procesu szesnastu obnażył prawdziwe, nadal urzeczywistniane zamiary
Rosji wobec Polski. Prasa emigracyjna w Londynie pisała wówczas to, co i
dzisiaj trzeba powtórzyć: "Moskwa czyni wszelkie wysiłki, ażeby wykazać
narodowi polskiemu, że nie może liczyć na pomoc nikogo i nie może się
odwołać do żadnego trybunału".


Autorka jest pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie.




http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120616&typ=my&id=my07.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl