Rocznica prezydentury, przerwanej we mgle (J.Wojciechowski)
1. Sześć lat temu Prezydent Lech Kaczyński złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym i objął najwyższy urząd w Rzeczypospolitej. W pierwszym swoim orędziu do narodu zapowiedział prowadzenie aktywnej i energicznej polityki zagranicznej. Mówił też, że państwo musi być przebudowane i oczyszczone. Potem Prezydent modlił się na mszy w warszawskiej katedrze, a wieczorem na Placu Piłsudskiego ucałował sztandar i przejął zwierzchnictwo nad armią.
Tak rozpoczęła się kadencja Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
2. Trudna to była kadencja. Tylko przez półtora roku miał na przeciw siebie parlament i rząd gotowy do współpracy, choć najpierw był to rząd mniejszościowy, a potem z większością niepewną i chwiejną.
W 2007 roku przyszedł nowy parlament, którego marszałek żartował - jaka wizyta taki zamach i premier, który mówił, ze prezydent nie jest mu potrzebny. Siłą rzeczy rola prezydenta w polityce krajowej musiała się wtedy sprowadzać głównie do wetowania złych ustaw, jak choćby tej o pseudoreformie służby zdrowia.
3. Polityka zagraniczna Lecha Kaczyńskiego byłą aktywna, energiczna i prawdziwie niezależna. Punktem kulminacyjnym była Gruzja, do której Prezydent pojechał w ogniu walk i choć w Polsce drwiono z jego wizyty, to Gruzini czczą go jako zbawcę ich niepodległości. To Kaczyński obudził wtedy świat i zablokował wjazd rosyjskich czołgów do Tbilisi.
Dziś Lech Kaczyński ma za to w Gruzji swoje ulice, place i pomniki. W Polsce ulicę na razie ma jedną, w Kielcach. Pewnie więcej niż ulic Kaczyńskiego będzie w Polsce alei Havla. Zasłużonych, oczywiście, że zasłużonych.
4. W najczarniejszych snach nikt by nie przewidział, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego zakończy się nagle nieopodal Katynia, w zamglonym smoleńskim lesie. I że z Pałacu Prezydenckiego wyjedzie w bieli i czerwieni na lawecie.
Nikt nie przewidział, choć pewnie po Gruzji przewidywać było trzeba...
5. Przyczyny nagłego końca rozpoczętej sześć lat temu kadencji Lecha Kaczyńskiego zostały ustalone w kwadrans - mgła, brzoza i piloci zawinili. Nie trzeba było badać wraku ani czarnych skrzynek. Potwierdziła to komisja Anodiny i raport Millera.
Gdzieś tam jeszcze wlecze się całkowicie już zapomniane śledztwo prokuratury.
I tylko ta mgła nad smoleńskim lasem wciąż gęstnieje...
.
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Pan Natenczas,
Szanowny Panie,
Szemranemu towarzystwu z Tuskiem dziadzią i Sikorskim, legalnie, prawomocnie wybrany przez Naród
Więc pozbyli się głowy państwa, tak jak barbarzyńcy.
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz