Jak to w federacji ładnie, przekonuje w odzyskanej Rzepie protegowany Sikorskiego Bartosz Jałowiecki
Tekst zaczyna się jak wystąpienie I Sekretarza KC PZPR :
"Jako Polacy mamy wybór: czy podążać drogą pogłębienia integracji z zachodnią Europą, aby na wieki zapewnić pokój i dobrobyt naszym obywatelom, czy pozostać krajem, który wciąż się miota pomiędzy Wschodem a Zachodem".
"Zdaniem krytyków ministra Sikorskiego federalizacja Unii miałaby nam odebrać suwerenność. Jednocześnie ci sami ludzie argumentują, że dzięki coraz dalej idącej integracji wzrasta siła takich państw, jak Francja i Niemcy. No to jak to w końcu jest? Czy Niemcy i Francja są czy nie są suwerenne? Czy integracja Unii doprowadza do zmniejszenia roli państw narodowych czy do ich zwiększenia? Bo jeżeli dzięki integracji europejskiej Niemcy są teraz tak silni jak nigdy dotąd, to chyba integracja działała na ich korzyść? A czy Niemcy byliby tacy silni, gdyby byli poza Unią? Szczerze wątpię."
A skoro dzięki Unii Niemcy wyrosły na taką potęgę, to dlaczego Polska miałaby być gorsza?
I dalej leci tanią propagandą, a najlepsze jest to :
Nawet nieczęsto przychylny Polsce "New York Times" wspomniał ostatnio, że jeśli tak dalej pójdzie, to oś Paryż – Berlin może w Unii zostać zastąpiona przez oś Paryż – Berlin – Warszawa.
Żeby zrozumieć, skąd ten propagandowy tekst, trzeba zapoznać się z panem ambasadorem z łaski Radosława Sikorskiego. Typowa kariera III RP czyli PRL-bis.
Nie lada gratka dla kolegi Radka - Stanislas Balcerac
Ten wyfrakowany mlody zdolny (z medalem) stojacy obok Wielkiego Ksiecia Luksemburga to Bartosz Jałowiecki, kolega i podopieczny Radka. Namaszczony ostatnio na Ambasadora RP w Luksemburgu. Jak robic kariere w III RP ? Odpowiedz ponizej.
Po korporacji profesora Gieremka nadszedl czas Korporacji Radka.
uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, gdzie studiował ...
Królewskiej Wysokości Wielkiego Księcia Henri listy ...
Działalność Pana Bartosza Jałowieckiego wykonywana poza ...
fundacji byli Jacek Turczyński i Bartosz Jałowiecki. W tym ...
Bartosz Jałowiecki zastąpił Turczyńskiego w kwietniu 2000 r. Nie zasiedział się w fotelu prezesa. Specjalna komisja powołana przez wicepremiera Janusza Steinhoffa obarczyła Jałowieckiego odpowiedzialnością za transakcje bankowe z niemiecką fundacją. Strata strony polskiej to 54 mln zł.
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Polska na wstecznym
Polska na wstecznym biegu
Jacek Wegner
pisarz, publicysta
W poprzedniej kadencji Sejmu nasz premier, słynący z
antypaństwowych i antynarodowych bon motów, poszczycił się nie lada
osiągnięciem - że obywatele Rzeczypospolitej Polskiej mają ciepłą wodę w
kranach. Niedługo potem przyznał w napadzie euforii, że Polska jest w
budowie, zatem ze swym gabinetem dopiero buduje, tworzy, konstruuje,
składa, sklepia, kleci, grodzi Polskę. Ta budowa mu się jednak rozłazi,
jakby premier pracował z włączonym wstecznym biegiem: już nie ma
dziedziny, gdzie by coś nie zgrzytało. Ostatnio nawet z Unią Europejską
wyszło kulawo, nie wiadomo bowiem, czy minister spraw zagranicznych
poigrał sobie w Berlinie z naszą suwerennością.
Ambicje i zachłanność
władzy nasz premier ma tak wielkie, jak - nie przymierzając -
prawdziwi, historyczni twórcy Polski. Dzieje powinny więc na trwałe
zapisać jego imię. To wszelako zależy, czy zostawi po sobie potomka tak
znamienitego jak syn Mieszka, który umocniłby znaczenie Polski w Unii
Europejskiej, dokończyłby wreszcie budowy, wyłączył bieg wsteczny i
rozpoczął rozbudowę.
Nie musi to być wcale dziedzic z krwi i kości,
najważniejsze, żeby był duchowym spadkobiercą wielkiego budowniczego.
Może Radosław Sikorski? Dla Niemców zwiastun dobrej nadziei. Nie włada
jeszcze krajem samodzielnie, dopiero uczy się budownictwa, a przecież
niełatwo stworzyć państwo demokratyczne, które nie musi się liczyć z
wolą obywateli.
Najpierw Sikorski - nawiasem mówiąc, razem z
ówczesnym marszałkiem Sejmu, dziś prezydentem, i wspólnie z Donaldem,
swym duchowym ojcem, jakby Blumem z "Ulissesa" Joyce´a, mistrzem
budownictwa - dorzynał watahę. Dorżnął. A z niedobitkami żaden kłopot:
ustawiczne ich publiczne opluwanie przy pomocy dzielnych wojów z "Gazety
Wyborczej" et consortes, nielękających się żadnej insynuacji, kłamstwa,
kalumnii, obłudy sprawia, że co najmniej połowa populacji, na której
dokonuje się eksperymentów budowlanych, popiera owe przedsięwzięcia.
Ale,
jak wiadomo, dojrzewanie świadomości obywatelskiej uzależnione jest od
liczby stresów, jakie da się znieść. Dyskomfort życia w państwie dopiero
budowanym nie przekracza jeszcze tzw. punktu krytycznego. Aczkolwiek
zbliża się do niego szybko...
Obywatele III RP mają szczególną,
zgoła obsesyjną wrażliwość niepodległościową. Chociaż czasami nie bardzo
wiedzą, na czym owa suwerenność ma polegać. I nie dziwota. Przez 45
lat, do roku 1989, była skorelowana z ustrojem politycznym. Pamiętamy
wyznanie Wojciecha Jaruzelskiego, "herosa" Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej, który wprowadziwszy stan wojenny, studził gorące głowy swych
rodaków, niepoprawnych miatieżników, że będzie "bronić socjalizmu jak
niepodległości".
A jednak nie - socjalizm jest źber alles.
Oczywiście inny, nie sowiecki, nie polskoludowy, a europejski. Z Niemiec
mieniących się prekursorami Unii Europejskiej i jej głównym zwornikiem
przyjeżdżają do budującej się Polski gromady socjalistów (już nie
narodowych...), by rozprawiać się z "faszystami polskimi". Minister
spraw zagranicznych III RP pojechał więc do Berlina i zaproponował
Europie dominację, na razie gospodarczą, Niemiec.
Tysiąc dwanaście
lat temu nie Chrobry przybył do cesarza niemieckiego, a cesarz Otton
III, mandatariusz papiestwa, które jednoczyło Europę Zachodnią,
przyjechał do Gniezna, by zaproponować młodemu władcy Polski w
rozbudowie współpracę we wskrzeszeniu Cesarstwa Rzymskiego. Piastowski
książę otrzymał od cesarza, alias papiestwa, symbole swej przyszłej
władzy królewskiej.
Teraz są inne czasy, nie są potrzebni żadni
pośrednicy ani żadne symbole. Wystarczyło słowne, płynną angielszczyzną i
okraszone mimiką aktorską, wyartykułowanie chęci poparcia wielkiej
polityki wielkich Niemiec z silną armią młodych pretorianów
socjalistycznych (już nie narodowych...), którzy mogą w każdej chwili
przyjechać do każdego kraju unijnego - i nie tylko - uczyć moresu
wszelkich aberrantów prawicowych, wykazywać, że socjalizm jest
ważniejszy od odrębności narodowo-państwowej. Przecież niepodległe
narody i państwa wytwarzają w konsekwencji swej niepodległości
patriotyzm. Czyli toksynę dzielącą i konfliktującą Europę zjednoczoną
pod batutą Niemiec. Precz więc z flagami, hymnami narodowymi, orłami.
Jeśli już, to jeden orzeł czarny i jedna flaga z 27 (na razie...)
gwiazdkami. Środowisko młodych polskich lewaków, dla których punktem
odniesienia jest "Krytyka Polityczna", już wyraża tę nową aksjologię in
statu nascendi, publikując w internecie piosenkę ze słowami "dymać
orła".
Bo jedynie socjalizm integruje Unię Europejską. Płynie
szeroką strugą, jak ciepła woda z kranów, do Polski budowanej przez
Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego, orędownika niemieckich interesów
gospodarczych w Europie i apologety potęgi ekonomicznej Niemiec. W
takiej konstelacji budowa Polski zostanie szybko zakończona, a Orzeł
Biały wyrzucony na śmietnik. I nareszcie będzie dobrze w Europie bez
toksyn patriotycznych i faszyzmu, a najlepiej nam, Polakom, w dopiero
budowanej Polsce, mknącej wstecz dziejów na tylnym biegu, jak pociągi
dużych prędkości, które nieprędko w Polsce zobaczymy, bo nie ma dla nich
torów. Będą w nowym rządzie, gdy gwałtownie rozpocznie się rozbudowa.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111220&typ=my&id=my07.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl