Mojsiewicz chwali Wasilewską. O Ziemiach Odzyskanych

avatar użytkownika elig

  Zwykle czytam z uwagą notki Marka Mojsiewicza, gdyż często pisze on rzeczy mądre. Wczoraj jednak zaskoczył mnie. Gdy czytałam jego tekst "Odzyskanie Ziem Zachodnich zasługą polskiego wywiadu?" /TUTAJ/ poczułam się tak, jakbym cofnęła się w czasy Władysława Gomułki. Podobny ton jak ówczesnej propagandzie. Zaczyna tak: "Polska posiada w tej chwili najlepszą z geopolitycznego punktu widzenia sytuację w swoich dziejach . Posiada największe w dziejach etniczne terytorium. Druga Wojna Światowa i jej terytorialne skutki była wielkim zwycięstwem Polski. Niemcy , nasz największy obok Rosji wróg po raz drugi utracił ogromna część terytorium na rzecz Polski. Żywioł niemiecki , ,który włączając w to Austro Węgry był imperialny został straszliwie zredukowany w wyniku pierwszej , a potem Drugiej Wojny światowej. Polska etniczna przesunęła swoje granice daleko na Zachód , na swoje historyczne granice z XI wieku".

  W następnym akapicie ubolewa: "Ogromny , historyczny , jak już mówiłem geopolityczny sukces jakim były dla Polski zmiany terytorialne jest całkowicie przemilczany . Z pewnością związane jest to z tym, że nie było to osiągnięte w wyniku wysiłków dyplomatycznych, podboju militarnego, ale wynikiem kaprysu dyktatora , który jednym pociągnięciem pióra zmienił granice Polski.". Potem jest jeszcze ciekawiej: "Tutaj przytoczę słowa Wasilewskiej , która jak efekty jej działalności wskazują mogła być kretem polskiego wywiadu . Osobą , która zrobiła jedna jedyną rzecz jako kret w swoim życiu . Przekonała Stalina do przesunięcia granic i dzięki uzyskaniu ogromnych terytoriów na Zachodzie do rozwiązania problemów granicznych z Ukrainą i Białorusią". I wreszcie: "Musimy wrócić do obchodów końca drugiej wojny światowej i jej geopolitycznych owoców jako do historycznego , wielkiego zwycięstwa polskiej myśli politycznej".

  Tyle Mojsiewicz. Cóż można o tym powiedzieć? Zacznijmy od Wandy Wasilewskiej. Informacje o ważnej roli, jaką odgrywała, pochodzą wyłącznie z jej przechwałek. W Wikipedii możemy znaleźć następujące świadectwo: "Honoru Wandy Wasilewskiej w Polsce broni(ło) małżeństwo Eleonory i Bronisława Syzdków, podkreślając, że Wasilewska i tak nie miała większego wpływu na politykę Stalina wobec Polski (Dżugaszwili mógł uczynić z Polski 17. republikę nawet bez Wasilewskiej)". Nic nie wskazuje na to by była ona agentka polskiego wywiadu. Również Maciej Korkuć w obszernym artykule "Wszechmocna Wanda Lwowna" / PlusMinus, weekendowy dodatek do Rzeczpospolitej, 17-18.12/ nie pisze nic o Ziemiach Zachodnich, ograniczając się do stwierdzenia, iż: "Przez następne miesiące Wasilewska wciąż była u boku Stalina na pierwszej linii politycznego frontu. Takiego dojścia do moskiewskiego władcy nie miał nikt z Polaków".

  Decyzja o przyznaniu Polsce Ziem Zachodnich NIE była żadnym "kaprysem dyktatora". To był wynik przemyślanej politycznej kalkulacji. Najlepiej opisał to Lech Jęczmyk w tekście "Polska geopolityka", będącym częścią książki "Dlaczego toniemy, czyli jeszcze nowsze średniowiecze":

 "Polski myśliciel polityczny Władysław Studnicki sformułował w latach trzydziestych ubiegłego wieku prostą zasadę: jeżeli Polska ma Kresy Wschodnie, to musi iść z Zachodem, jeżeli ma Kresy Zachodnie, to musi trzymać ze Wschodem (...) Stalin doskonale rozumiał tę oczywistą zasadę i dlatego, zabrawszy Polsce Kresy Wschodnie, forsował przydzielenie jej ziem zachodnich. Żeby ją na zawsze związać ze Wschodem.".

  Jest jeszcze jeden istotny powód, dla którego zmiany terytorialne są obecnie raczej przemilczane. Jest nim cywilizacyjny regres na Ziemiach Odzyskanych. Jeśli porównamy ich obecny stan, z tym, co znajdowało się tam przed 1939 rokiem, to musimy dojść do smutnych wniosków. Wiadomo, zniszczenia wojenne, grabież i dewastacja przez Sowietów oraz polskich komunistów, wieczna tymczasowość i t.p. Niemniej od zakończenia wojny minęło ponad 66 lat, a od końca PRL 22 lata. Doprawdy nie ma się czym chwalić. Trzy i pół roku temu bloger Ras Fufu napisał na ten temat świetny tekst pod prowokacyjnym tytułem: "Polska zniszczyła Ziemie Odzyskane jak małpa zegarek" /TUTAJ/. Niestety jest on nadal w pełni aktualny.

4 komentarze

avatar użytkownika Henryk Krzyżanowski

1. Polska zniszczyła?

Nie Polska a socjalizm. Który w III RP ma się dobrze, o czym swiadczy (świadome?) zaniedbanie uregulowania spraw własnościowych na tych terenach.
Tu jest więcej o tym:
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/palac_i_(magistracka)_rudera_30272

Ostatnio zmieniony przez Henryk Krzyżanowski o ndz., 18/12/2011 - 23:47.
avatar użytkownika elig

2. @Henryk Krzyżanowski

Nie zgadzam się. Ten socjalizm jest w Polsce i robią go Polacy, a nie jacyś Marsjanie. Wszyscy widza Ruderlandię i nie protestują.
Działający link do Pana notki:

 /TUTAJ/ 
Ostatnio zmieniony przez elig o pon., 19/12/2011 - 00:05.
avatar użytkownika Henryk Krzyżanowski

3. @elig

Jednak większą część winy składam na socyalizm. Podobną Ruderlandię widuje się w DDR - choć naturalnie tam forsa z Zachodu zrobiła swoje.
W 1946 nie zniszczona przez wojnę Jelenia Góra miała się całkiem dobrze (rozkwitała prywatna inicjatywa a prywatny szaber juz był powstrzymany). Ale potem była "bitwa o handel" i klops. Doszło nawet do dewastacji i rozbierania zabytkowych kamienic na Rynku.
Gdybyśmy w jeszcze w 1989 odeszli od etatystycznego kolektywizmu, dziś miasteczka takie jak Drawno wyglądałyby inaczej. Ale zamiast uwłaszczenia była komunalizacja mienia i państwowy socyalizm zastąpiono komunalnym.
Odejście od socjalizmu wymagałoby zerwania ciągłości z PRL-em zadekretowanej, jak widzimy teraz, przy Okrągłym Stole. Ale to już inna kwestia...

avatar użytkownika Henryk Krzyżanowski

4. Hilary Minc się kłania

Dla młodszych czytelników dodam: chodzi mi oczywiście o bitwę o handel, którą wytoczył Polakom Hilary Minc - stalinowski komisarz gospodarki i handlu. Do końca 1946, mimo trwającego terroru politycznego, drobna przedsiębiorczość rozwijała się w Polsce względnie swobodnie. W połowie 1947 komuchy powiedziały 'dość' i w krótkim czasie zniszczono większość prywatnej inicjatywy.
Gdyby kraj był wolny, ba, gdyby komuchy przyjęły wówczas cos na kształt modelu z końca 1989 (oczywiście to czysta abstrakcja) Ziemie Zachodnie byłyby dziś krainą mlekiem i miodem płynącą.
Mówiąc o czymś tak hipotetycznym jak charakter narodowy, powiedziałbym, że Polacy z 1946 roku świetnie nadawali się do prywatnej przedsiębiorczości i wyjątkowo źle do socjalismusa. Teraz, po dwu generacjach wychowanych w PRL-u, wygląda to niestety inaczej. Dlatego, tym energiczniej trzeba walczyć z eurosocem, który próbują narzucić władze.