Tylko koni, tylko koni żal...

avatar użytkownika jwp

Każdy z nas to mały wszechświat, a w nim miliony gwiazd, planet i kosmiczny pył. Gdy jedne gasną, inne rozbłyskują mocnym światłem. Każda cząstka naszego wszechświata jest równie ważna, bez choćby jednej staje się on inny.

Człowieka przez całe życie kształtuje jego rodzina, bliscy i znajomi, otoczenie, środowisko i nauczyciele. Nie ma już "przedwojennych nauczycieli", a i nie tylko z tego powodu kondycja edukacji słabnie. Rodziny porozrzucane po Polsce i Świecie mają coraz mniej okazji i czasu na spotkania. Otaczają nas deweloperskie potworki bez podwórek i zieleni. Domy kultury podlegają wymuszonemu procesowi komercjalizacji. O poziomie mediów, zarówno papierowych, radia, telewizji i elektronicznych szkoda gadać. Nie dość, że nie ma już prawie czasopism dla dzieci i młodzieży na przyzwoitym poziomie, to na dodatek właściciele tychże mediów za ich pomocą hodują kolejne pokolenia niewolników. Ludzi, którzy za garść strawy i chłam medialny pracują w pocie czoła, by zaspokoić chciwe i nienasycone jednostki i ich pupili, pseudo artystów.

Wszystko wskazuje na to, iż zaoranie Pól Tradycji, Wiary i Kultury służy uprawie ich namiastek z dodatkiem środków halucynogennych. Dodatkowo ośmiesza się podstawowe wartości, a nawet wmawia nam się, iż są przeżytkiem, cofaniem się do XIX wielu, średniowiecza, wręcz do epoki kamienia łupanego. Jakiekolwiek postawy patriotyczne, narodowe, wiara i tradycja są łączone z nacjonalizmem, faszyzmem. Polane sosem rasizmu i homofobii mają nam stanąć w gardle. Pozostaje tylko lewacki postęp, spreparowane przez ukrytych w cieniu filozofów idee, które prowadzą do nikąd. Do zatracenia.

Kierunki rozwoju nauki, przemysłu i rolnictwa połączone z wszechobecnymi procesami globalizacji pozbawiają nas wielu ważnych cząstek naszego wszechświata, choćby poprzez wypieranie z naszej świadomości fundamentu człowieczeństwa. Mało tego, wyrwano nam z rąk ważne narzędzia wychowania dzieci i młodzieży. Choćby takie jak kształtowanie ich przez wielopokoleniowe rodziny, babcie i dziadków.

W szkołach trwa rozwiązywanie kolejnych testów kompetencyjnych, a lepienie z polskiej gliny młodych obywateli leży odłogiem. Znikają z naszego życia osoby, przyroda i sytuacje, które nas budowały od dzieciństwa. Nasze morale, postawy, czy choćby kindersztubę i zwykle, codzienne zachowania, czy też bardzo ważne obyczaje i przekaz z nich płynący. Stajemy się bardziej naczyniem na wlewane nam treści, niż ukształtowanym i świadomym obywatelem. Ktoś kto chował się po trosze na wsi i w mieście poradzi sobie w trudnej sytuacji. Czy będzie to gęsty las, czy też betonowa dżungla, jest praktykiem. Coraz więcej dzieci jest pozbawionych tej możliwości, z wielu powodów. Biegli w wysyłaniu SMS-ów i przechodzący kolejne etapy krwawych strzelanek komputerowych, w sytuacji gdy zabraknie zasięgu lub zasilania nowoczesnych gadżetów, okażą się bezradni. Nie wystarczy twitter i wypasiony laptop, by odmienić ten świat. Musi jeszcze być to coś.

Czy w mieście, czy to na wsi. Na co dzień i od święta oraz w wakacje trwała praca nad młodymi sercami i duszami. Nie tylko w przekazie werbalnym skryte były nauki i wartości. Zarówno te podstawowe, jak i z górnej półki. W drobnych uczynkach, małych obowiązkach, uczestnictwu w życiu rodzinnym i pomocy w gospodarstwie domowym. Istniał podział obowiązków, z uwzględnieniem pozycji w rodzinie, płci wieku. Gdy młodszy brat pomagał mamie ubierać choinkę, a siostra piec ciasta, starszy trzepała dywany i hulał na froterce. Nikt nie chciał ucierać masy w makutrze, ale każdy chciał drewnianą pałkę oblizać ze słodkości. Ojciec, jeżeli tylko nie przesadził na Wigilii w pracy brał udział w przygotowaniach do świąt. Takie sytuacje nie były wyjątkowe, od święta. Były śmieci do wyrzucenia, ktoś musiał podlać kwiatki, a kto inny przynieść świeże bułeczki. Obowiązkowy wspólny niedzielny obiad, który utrwalał więzi rodzinne.

Szczególną rolę w kształtowaniu pro-rodzinnych i pro-społecznych postaw młodych ludzi odgrywały krótkie wizyty u rodziny na wsi oraz dłuższe w okresie świąt i wakacji. To co w mieście byłoby męczącym obowiązkiem, na wsi stawało się atrakcją. Gdyż nie było przymusu, a ciekawość dodawała sił, które były często niezbędne, by podołać trudowi pracy na roli i w gospodarstwie. Ponadto nierzadko efekt tej pracy był widoczny od zaraz i wymierny w poczęstunku lub symbolicznym wynagrodzeniu. Udowadnialiśmy też, często nieporadnie, iż miastowi nie mają obu rąk lewych.

Trudno było odmówić dziadkowi, gdy rzekł - Smyku, idź do sadu i nazbieraj owoców na kompot. A potem wystrugam Ci procę. Gdy babcia szła karmić kurki, krzyczałem - Ja z Tobą. Orka w polu, sianokosy, stawianie stodoły czy zbiór i nabijanie tytoniu na tyczki byłą okazją do wspólnej pracy, zabawy i smacznego posiłku u gospodarza. Pierwsze powożenie wozem pełnym siana to wielka chwila dla młodego mieszczucha. Połączenie odpowiedzialności i dumy. Wejście w świat dorosłych, jego wady i zalety. Trudno zapomnieć pierwszy własnoręcznie wykonany łuk, fujarkę czy bat. A tym batem nikt konia nie katował. Prężył się za cholewą, by od czasu do czasy zaciąć nim powietrze, sztuką było strzelanie z bata.

Akceptacja przez kuzynów ze wsi. Udział we wspólnocie, przy radosnych, a czasem smutnych okazjach. Niedzielne msze i miejsce przy organach. Wiejskie zabawy, wesela, chrzciny i pogrzeby. Kolędnicy i odwiedziny w domach sąsiadów w trakcie spaceru z dziadkiem, czy też wyprawy z babcią do pracy w polu. Gra w piłkę na placu przy torach kolejowych, liczenie wagonów i gra w obieraca przy wypasie krów. Oczy zatopione w błękitny niebie, z przeżuwanym źdźbłem trawy na legowisku z polnych kwiatów. Wyprawy na grzyby, kąpiele w gliniance i harce na sianie.

Poranne obowiązki, dojenie krów i świeże mleko. Sianko dla konika i wyczesanie jego grzywy. Karma dla kaczek i trawa dla krówek, uwaga na młodego byczka. Wizyta u króliczków. Wspólne śniadanie i wyprawa do sąsiedniej wsi wizytową wersją furmanki. Te i wiele innych, a także ludowe porzekadła wygłaszane przy różnych okazjach, przyśpiewki oraz niesłychana mądrość ludu w sprawach codziennych. Płynęła z nich nauka o prawidłach życia, szacunku dla bliźnich, zwierząt i przyrody. Istniał system i gradacja wartości ukształtowane przez wieki, niezbędne dla istnienia wspólnoty na każdym poziomie, od lokalnej do Narodu. Szacunek, tak ważny w relacjach międzyludzkich był czymś tak naturalnym, że jego nauka nie była potrzebna. Nikt nie prowadził nauki o rodzinie i społeczeństwie ni nauki etyki. Wartości wyssane z mlekiem matki i wpojone nam przez rodziców i dziadków w codziennym trudzie, budowały naszą tożsamość i kształtowały kręgosłup moralny.

Każdy dzień, każda godzina miała swoje znaczenie, przypisane czynności i obrządki. W obejściu, polu, domu i w kościele. Bardzo ważne dla dojrzewania i włączania się w życie społeczne inicjacje, na różnych poziomach i różnego znaczenia. Które to miały miejsce w trakcie tychże tradycyjnych obrządków, jak i poprzez kolejne etapy wtajemniczenia zawodowego. Rytuał nie kojarzył się z krwawymi horrorami, był istotną częścią życia wspólnoty. Bowiem jego niezmienność i powtarzalność powodowała utrwalanie i ciągłe przekazywanie wartości, zasad i innych treści. Wszystkie cząstki ziemi i ludzi były przesiąknięte polskością. Wchłanialiśmy je z każdym oddechem. Nikt nie musiał używać wytartych frazesów by nas nauczyć szacunku lub wpoić nam podstawowe wartości. Nauka odbywała się przez praktykę. Dzieci lubią podglądać i naśladować dorosłych. I o ile trudno było w mieście na co dzień uczestniczyć w pracy rodziców, to na wsi było to oczywiste. Nie zawsze była to zabawa, a i pot pociekł. Nigdzie nie nauczyłem się tyle co w czasie pobytu na wsi. Wzbogaciłem się nie tylko w sferze duchowej, ale i zdobyłem wiedzę praktyczną, mężniało się tam i doroślało nie tracąc dzieciństwa.

Mimo, iż pozornie każdy dzień następnemu podobny, to życie w zgodzie z przyrodą, jej cyklami i prawami nigdy nie było nudne. Pełne kolorów, smaków i nieoczekiwanych sytuacji. Gdzie indziej można było ujrzeć młode kocięta, cielaczki, czy różowe warchlaki. Źrebaka hasającego po pastwisku. Czy nie ma lepszej nauki niż opieka nad młodszym rodzeństwem oraz żywym inwentarzem. Dobry gospodarz dba o swoich żywicieli i rolę. Karmi i dogląda, orze, sieje i zbiera. A wszystkiemu towarzyszy niezwykła mądrość życiowa, tam jak nigdzie indziej każde przysłowie i porzekadło, każda mądrość ludu ma swoje korzenie i sprawdza się w praktyce. Jako wskazówka, a czasem przestroga. Wiedziano też przed kim klękać, komu czapkować, a komu splunąć pod nogi lub dać w pysk. Nie było bowiem specjalistów i poprawności, były natomiast często niepisane, ale z dziada pradziada przekazywane zwyczaje, prawa i kodeksy.

Wieś ma wiele twarzy i tyleż historii, posiada jednak spójne oblicze. Jest nim Polskość bez zbędnego patosu, w codziennym trudzie, który jest jak modlitwa. Czasem przybiera paradną postać i nie ma w tym nic złego. Przy okazji Dożynek, w okresie świąt. Są Orkiestry Strażackie, które często fałszowały na pogrzebach, ale  żadna inna nie potrafiła tak rzewnie zagrać. Strojne panny i młodzieńcy, rewia mody w kościele i na odpustach. I na pokaz i z szacunku dla okoliczności. Chwila gdy gospodyni i gospodarz z gromadką dzieci mogli być dumni ze swojej pracy i przywdziać "regionalne barwy", czy biedni, czy bogaci. Często ludzie z miasta nie rozumiejąc złożoności tradycji i kultury szydzili ze wsi i jej mieszkańców. Szybko zapominali o swoich korzeniach by choć otrzeć się o salony. No cóż, nie każdego cechuje zdrowy rozsądek i rozumność. Bo nie ma nic piękniejszego, powodu do dumy, niż nasze korzenie, przeszłość pisana potem, łzami i krwią naszych przodków.

Wieś to też dwory i ich mieszkańcy. To kolejny ważny temat. Wart osobnej dyskusji. Momentami trudnej i bolesnej. Winniśmy sprawiedliwie przywołać wszystko co dobre i złe się wydarzyło w naszej historii. Historii Polski, której to nie byłoby bez świata, który przywołuję. Ze względu na jego ważkość, nie chcę go spłycić kilkoma zdaniami, to o wiele za mało by choć w części poruszyć to co najistotniejsze.

Nie twierdzę, iż świat, który wspominam był wolny od drobnych przewin, przestępstw, czy też zbrodni. Tego nie udała się nigdy do końca wyplenić. Każdy wiedział co go czeka za dobry uczynek, a co za zły. Szacunek lub wykluczenie ze wspólnoty. Sąsiedzi gdy zaszła potrzeba spieszyli z pomocą, a kiedy indziej bawili się wspólnie przy nierzadko ubogim, ale z serca zastawionym stole. Nieodłącznie towarzyszyła temu muzyka, rozmowy, często zakrapiane. Z większym lub mniejszym umiarem. Wszakże nie jesteśmy aniołami, choć bywamy.

Dla niektórych, gdy nie znali tego świata od podszewki, jawił się jako dziwny, śmieszny, zacofany, a nawet straszny. To obraz fałszywy i niesprawiedliwy. Trudy z jakim zmagano się i na wsi i mieście, w każdej polskiej rodzinie, która nie kupowała w sklepach za żółtymi firankami i nie sprzedawały Ojczyzny i bliskich za talony na malucha lub wczasy w Bułgarii, te trudy hartowały serca i budowały więzi. Bez nich i tego systemu wartości nie jest w stanie przetrwać ni rodzina, ni wieś choć jedna, ani też społeczeństwo. Poprzez przetrwanie rozumiem przekazanie tychże kolejnym pokoleniom. Oczywiście wyjazd na wczasy w Bułgarii nie świadczył zawsze o współpracy z SB lub członkostwie w partii, są pewnym symbolem.

Był też inny sposób przetrwania. Czynny udział w dziele partii, donosicielstwo, koniunkturalizm i cwaniactwo. Bo czym innym jest spryt, dane od Boga i Rodziny talenty, a czym innym cwaniactwo. Nieakceptowane w żadnej zdrowej społeczności, jak i kapuś, czy sługus. Taka "Gnida Dworska". Tacy ludzie byli odrzucani, zdrową, alergiczną reakcją. Dzisiaj niestety panują inne wzorce. Zabrano poczciwym świnkom koryto, by gromadzić przy nim swoich, by płacić za lojalność, ślepe posłuszeństwo i gorliwą służbę. Przepychają się przy nim ludzie z pierwszych stron gazet, nasi sąsiedzi. Prości ludzie i nierzadko profesorowie oraz celebryci. Pełno tam gotowych na każde zawołanie ekspertów od objaśniania istoty wszechrzeczy.

A koryto powoli zaczyna dnem świecić i co będzie gdy mądrzejsi z napchanymi na zapas ryjami zostawią samopas swoją wierną trzódkę ? Ano zacznie szukać nowego Pana. A z tym może być problem. Któż przy zdrowych zmysłach przygarnie takie typki. Moskwa i Berlin mają ich pod dostatkiem, a do normalnego społeczeństwa powrót będzie trudny, a w zasadzie niemożliwy. Bo pomimo, iż wielu z nich podobnie jak my odebrało niejedną lekcję, to jak widać inne wnioski z nich wyciągnęli. Zbytni egoizm, konformizm i pęd do konsumpcji bez granic potrafi nas zaprowadzić tam gdzie nie będzie tego wszystkiego.

Bo nie tylko pięknych koni żal, żal Świata, który odchodzi w zapomnienie.

A wraz z nim tracimy zbyt wiele tego co nas buduje.

Bo ten Świat Zaginiony dawał nam to co najważniejsze.

Tożsamość i Polskiego Ducha.

To tylko garstka moich wspomnień i przemyśleń o tym co ważne, co nas kształtuje i czyni z nas ludzi z krwi i kości. Ludzie niepozbawionych emocji, jednakże kierującym się w życiu nie tylko Bożym Dekalogiem. Mam zatem prośbę, jeżeli możecie i chcecie dopiszcie to co pominąłem lub mi umknęło. Bo tylko ratując Zaginione Światy możemy myśleć o Odrodzeniu Polski, bez lęku o jej i naszych dzieci przyszłość.

Dom, który mam

Czas strumieniem wartkim płynie
I odmienia twarze snów
Nieodmienne jest do dziś jedynie
Co przed nami było tu

Wesołość ptasich gniazd
Od snu ciepły las
I świerszcza śpiew zaklęty
W krzew znajomy
Idący polem dzień
I świt, kiedy cień
Odejście nocy kryje
W mgieł zasłony
Bezdroża szumnych traw
Niezmienność wśród malw
Gdy barwą kryją ściany pobielane
W powietrzu czystym dzwon
I bzu biały szron
To dom rodzinny
To mój dom

Czas od dawien dawna plącze
Pajęczyny naszych dróg
Choć niejedna droga nam się skończy
Po nas znowu będzie tu

Wesołość ptasich gniazd
Od snu ciepły las
I świerszcza śpiew zaklęty
W krzew znajomy
Idący polem dzień
I świt, kiedy cień
Odejście nocy kryje
W mgieł zasłony
Bezdroża szumnych traw
Niezmienność wśród malw
Gdy barwą kryją ściany pobielane
W powietrzu czystym dzwon
I bzu biały szron
To dom rodzinny
To mój dom

Bezdroża szumnych traw...
(M.Sewen - J.Zalewski)

A teraz z innej beczki.

5 komentarzy

avatar użytkownika gość z drogi

1. JWP,cudny tekst,muzyka TEZ

ale ja za TETMAJERA serdecznie dziękuję
DOM
i nasze wspomnienia,nasze korzenie
Miniony dawno CZAS,gdy Najbliżsi uczyli na POLSKI
TEN OBRAZ zatrzymany w CZASIe i w naszych sercach,nigdy nie zginie
teraz
nam przyszło pełnić wartę u Drzwi naszego DOMU,dzisiaj my musimy przekazać
wartosci
kiedyś wypalone w naszych umysłach i sercach przez Pokolenie,ktore odeszło,albo odchodzi,Przed nami
CZAS kolejnego egzaminu dojrzałości, naszej dojrzałosci
i musimy go zdać na piątkę,bo jak im spojrzymy w oczy gdy przyjdzie CZAS spotkania z nimi
serdecznie pozdrawiam
i

gość z drogi

avatar użytkownika jwp

2. Gość z Drogi

Witaj,
zdamy ten egzamin. Nie wiem kiedy, będę trwał, walczył i doczekamy.

Choćby i czwórka.

Mój nauczyciel zwykł mawiać - Na piątkę Pan Bóg, na czwórkę ja, a Wy sobie zasłużcie na dostateczny.

Serdecznie Pozdrawiam

JWP

avatar użytkownika gość z drogi

3. JWP :) i ja miałam takowego

ale od matematyki
a my z pokorą przyjmowaliśmy jego oceny,dawno już nie żyje,ale często ciepło o NIM myślę,
chociaż maturalny egzamin z matmy
do dziś nawiedza mnie w koszmarnych snach,a zdanie go, było Jego osobistym wyczynem :)
Pisząc te słowa
uświadomiłam sobie pewien znany element naszej psychiki
CI, którzy są wymagający,nie głaszczący po główce,lecz konsekwentnie prowadzący do Celu,
nigdy nie są kochani,ale szacunek
jakim sie otaczają pozostaje do końca ich i naszych dni
mam na myśli LIDERA naszej opcji
Człowiek
konsekwentnie prowadzący nas do Celu,czytelnie artykułujący zadania
i nie prawiący andronów o tym jak nas miłuje,/a w między czasie zaciska pętlę na
naszej szyi/
i tak doszłam do Prezesa i Tuska,ktoremu Polskość jest Nienormalnością
JWP
nawet na Trójkę,ale musimy zdać nasz kolejny EGZAMIN
Miłujacy naród TUSK,już łypie złym okiem a gazowa hanka szykuje się do starcia
w imie" DOBRA Naszego"
Dlatego Kochajmy nasze DOMY,nasze zwyczaje,nasze Babcie,Dziadkow,nie wspomne o Rodzicach
Kochajmy
byśmy nie usłyszeli kiedyś,że nienawidzę Polski,jej nedzy,jej rocznic i całego tego ciemnego bagażu który ciągnie za sobą,
bo tak mowią ludzie wychowani na ULICY,
nie mający kochających ,aczkolwiek często surowych Rodziców Dziadków,Rodziny
Nikt ich nie uczył Polskiego Pacierza,gdy byli Dziećmi
nie powtarzali świętych dzisiaj juz słow
"Kto Ty jesteś
Polak mały
Jaki znak twój
Orzeł biały
Czem TWA Ziemia
Mą Ojczyzną
CZY ja KOCHASZ?

my i nasi nieobecni kochali JĄ szczerze
i nam to zostawili w genach
TAK mocno kochali, że zostawiali Rodziny,by JĄ ratować,gdy była w potrzebie,
za co wraży wróg strzelał im w tył głowy, a inny palił Nimi
w piecach Niemieckich Obozów
zaproponowałeś kącik wspomnień o tradycji,o tych którzy ścierką nie raz gonili nas za łasuchowanie,po czym rankiem
budził nas ich śpiew,"kiedy ranne wstają zorze,...."
Kto pamięta te śpiewane godzinki,wie jak robi się ciepło na sercu,gdy przypominamy
sobie
tamte ranki,ten poranny pacierz na klęczkach,chociaż zimno dawało się we znaki
i głos Babci
z szacunkiem Dziecko ,powoli i z szacunkiem, a nie klepanie jak leci...
JWP
odzyskamy Naszą Polskę
bo taki nasz LOS i Przeznaczenie,BO to nam w testamencie zostawili
NASI BLISCY,którzy z niebieskiej Chmurki
wciąż surowym okiem patrzą na nas i oceniają,choćby na Trójkę:)
serdecznie pozdrawiam
i liczę,ze
13 12 11
kolejny RAZ podpiszemy LISTĘ OBECNOŚCI
w obronie Tożsamości ,tak jak JĄ podpisywaliśmy 13 Grudnia,gdy oprawcy
towarzyszy jenerałow łomem wyważali drzwi POLSKIEGO DOMU
TUSK nienawidzący POLSKOSCI i nazywajacy ją Nienormalnoscią
podobnie jak jaruzel musi wiedziec,ze POLSKI nie oddamy nigdy
nawet jesli znowu nas GAZEM poczęstują w obronie własnych
biznesików i geszeftów
Polska się budzi
Msze za Ojczyznę skupiaja nas jak 30 lat temu
pozdr sed

Ostatnio zmieniony przez gość z drogi o czw., 08/12/2011 - 10:15.

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

4. JWP DOM i Tetmajer

Ten zapomniany dzisiaj troszkę malarz,nie tylko malował nasze tęsknoty pędzlem ale i słowem
mój od zawsze ukochany wiersz,chociaz malenkim jego fragmentem postaram się odpowiedziec
na nasze rozmyślania

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

5. Kazimierz Przerwa/Tetmajer Na Anioł Pański

"/.../ szare dymy wolno się wloką
nad ciemne dach, kryte słomą
wloką sie ,snują gdzieś daleko
zawisną chwilę nie ruchomo
i giną w pustym gdzieś przestworzu.../.../"

pozdr

gość z drogi