Czy wybory w Rosji mają jakiekolwiek znaczenie?
Gdy patrzymy na polskie media i prawicowe blogowiska, możemy odnieść wrażenie, iż nic to głosowanie nie znaczy. A jednak... To prawda, że obserwatorzy OBWE mówią o licznych "nieprawidłowościach", czyli po naszemu - fałszerstwach. Faktem jest, iż do Dumy wejdą te same cztery partie, co w poprzedniej kadencji. Przedwczoraj napisałam notkę "Strukturalna kontrola Putina nad Rosją" /TUTAJ/, w której omówiłam artykuły z "The New Times" (Nowoje Wremia) opisujące, jak ludzie Putina /głównie ci z KGB/ obsadzili kluczowe stanowiska w Rosji tworząc "korporację Rosja". Redakcja "Forum" opatrzyła przedruk jednego z tych tekstów podtytułem: ""Piramidy władzy w Rosji nic nie ruszy. A już na pewno nie głosy Rosjan, którzy pójdą na wybory 4 grudnia.".
Mimo wszystko sądzę, że wyniki tych wyborów są istotne i powinny stanowić dzwonek alarmowy zarówno dla Putina i jego partii, jak i dla Polski. Oficjalne, prawdopodobnie mocno naciągane wyniki z 95,7% obwodów wskazują, że partia Putina - Jedna Rosja uzyskała 49,54% głosów, co da jej ok. 238 mandatów z 450. Jest to wprawdzie większość, ale już nie konstytucyjna. W wyborach 2007 roku Jedna Rosja otrzymała 64,3% głosów i 315 mandatów, co dawało jej możliwość zmiany konstytucji. Ocenia się, że partia Putina utraciła w ciągu 4 lat aż ok. 12 milionów wyborców / w 2011 r. frekwencja wyniosła 60,2%, co oznacza , że głosowało ok.66 milionów osób/.
Gdy jedni tracą, to zyskują drudzy i to właśnie jest najbardziej niepokojące. Najwięcej bowiem zyskali komuniści. Uzyskali oni ok.19,16% głosów i będą mieli 92 mandaty . W 2011 było to 11,57% głosów i 57mandatów. Oznacza to wzrost odpowiednio o ponad 65% i ponad 61%. Nacjonalistyczna LDPR badzie miała o 40% mandatów więcej /56/, a socjalistyczna Sprawiedliwa Rosja o ponad 68% /64/. Ta ostatnia zmniejszyła więc dystans dzielący ją od komunistów, ale wciąż jest od nich dużo słabsza.
Widać więc, że Rosjanie są w coraz większym stopniu rozczarowani partią Putina i zapewne także nim samym. Wydają się więc wątpliwe różne przewidywania, głoszące, że "era Putina'"potrwa do 2024 r. Może się ona skończyć znacznie prędzej, choć prawdopodobnie jeszcze nie w przyszłym roku. Jednak zniechęceni do Putina Rosjanie nie zwracają się wcale ku Zachodowi. Wciąż rosną wpływy komunistów. Nie przypominają oni wcale naszego liberalnego, postkomunistycznego SLD. To wyznawcy kultu Stalina, marzący o powrocie jego epoki i jego rządów terroru. Rośnie też popularność rosyjskich nacjonalistów. Polska powinna być wiec przygotowana na to, że po Putinie może się pojawić ktoś znacznie od niego gorszy.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz