Po 11 Listopada: kilka refleksji o naturze niepodległości.
Piotr Francisze..., pon., 14/11/2011 - 12:47
Polska milcząca w końcu obudzi się i zaprzestanie wsłuchiwać w medialny rezonans mowy nienawiści celebrytów i władzy omotanej wsteczną i zacofaną ideologią lewackiego oświecenia. Zrozumie, że to bełkot lub/i złowroga dla naszego rozwoju propaganda.
Milczenie w modlitwie i pracy złoci ducha światłem mądrości. Mowa jest dobra, gdy wyplata srebrne nitki pokoju i współtworzenia z różnicy przekonań i poglądów. Do czynu lepiej się nie zabierać bez przytomności i świadomości planu, w którym dla każdego jest miejsce. Każdemu pozwalamy współtworzyć świat dopiero wówczas, gdy przyjmujemy za monetę dla wymiany dóbr i talentów sprawiedliwe prawo i chcemy go przestrzegać.
Nie pojechałem w tym roku do Warszawy, by dołączyć do Marszu Niepodległości. Z niepokojem obserwowałem przygotowania działaczy Porozumienia 11 Listopada do konfrontacji i wojny z obozem narodowym. Zastanawiałem się, jak bardzo musi być chora wyobraźnia dyktatorów relatywizmu lewackiego, żeby wymyślić, że polski patriota to faszysta i wróg kolorowej Rzeczpospolitej. Całkiem niezrozumiała stała się dla mnie ta abberacja i alienacja wyznawców tolerancji, którzy niepostrzeżenie dla siebie zbliżyli się do przepaści terroryzmu. Zrozumiałem, że na prowincji jest Polska, która godnie świętuje ducha Niepodległości. Polska dojrzała i mająca wielki potencjał zdrowego wzrostu. Tak.
W Rzeszowie 11 Listopada 2011 roku, w ustalonym dla obchodów święta miejscu, były tłumy dla niepodległości, które godnie spotkały się i - w milczeniu lub prostych rozmowach o Polsce, w gronie rodziny i pośród znajomych - zaznaczyły, że są patriotami. Bez rozgłosu, bez zwracania na siebie uwagi. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby w czasach pokoju wyrywać z ulic bruk, zapraszać na pomoc dla blokady Marszu Niepodległości anarchistycznych bojówkarzy z Niemiec, knuć plan internacjonalistycznego uderzenia w narodową pamięć. Policja była zupełnie zbędna - nikt nie atakował polskich rodzin, bo nie dotarła jeszcze na prowincję moda, żeby katolików i patriotów wyzywać od faszystów, stygmatyzować pieczęcią dla bydła.
Oby nigdy nie dotarła. Oby w takim Ciemnogrodzie, jak w tym Roku Pańskim Rzeszów, za rok budziła się do świętowania Dnia Niepodległości Polski Warszawa.
Rozmawiałem ze znajomymi, przejrzałem relacje medialne - podobnie jak w Rzeszowie świętowano w innych miastach w Polsce. Dlaczego nie w Warszawie?
Rzeszów, taki splot okazji dziejowych w zaborze austriackim wykorzystali miejscowi patrioci z pokolenia naszych pradziadków, był niepodległy już przed 11 Listopada 1918 roku, lecz cierpliwie czekał na ukonstytuowanie się władzy polskiej w Warszawie. Dziś również poczekamy aż Warszawa zmądrzeje i zrozumie, że Niepodległość wymaga wzniesienia się ponad podziały ideologiczne - jednej mowy, która patriotyzm czyni wspólną wartością całego narodu.
Warszawa stała się poligonem dla lewackich bojówek, również dla niedojrzałych ekstremistów z innych obozowisk ideologicznych, zniewolonych bezsilnym gniewem wykluczenia lub/i przemocą. Warszawa stała się ofiarą pychy władzy, która nie potrafiła zdecydować, po której ma stanąć stronie. I dla kogo jest - dla Polski, czy międzynarodowej ofensywy tęczowych mutacji patogenu cywilizacji śmierci - ukonstytuowana.
Niepodległość to nie podleganie niewoli - w wymiarze indywidualnym i wspólnotowym. Niepodległość to wiara, że wolność powstaje jak uwertura życia na pięciolini świętych wartości. Tych wartości jest więcej niż tylko Bóg - Honor - Ojczyzna, lecz nie mogą być negacją tych trzech. Bóg jest jeden. Honor pozwala obronić prawdę i godność przed przemocą i zdziczeniem obyczajów. A Ojczyzna ma wielką przyszłość, gdy zrozumiemy, że tylko umiłowanie własnej narodowej Ojczyzny wiedzie ku drodze, gdzie cała ziemia będzie naszą Ojczyzną i - że nijak nie da się odwrócić naturalnego porządku wzrastania - od tego co małe ku temu co większe - w historii ludzkości.
Wolność jako monumentalna symfonia dziejów, pisana przez nas tu i teraz, uobecnia się tylko w przestrzeni prawdy. A ta prawda otwiera w każdym z nas wiele różnych okien i perspektyw do wspólnej rzeczywistości, ale jednocześnie jest dość prosta w kontekście historii narodu: jeśli chcemy by istniała niepodległa Polska, mamy obowiązek pielęgnować patriotyzm we wspólnej przestrzeni publicznej - w kulturze, w polityce, w praktycznych wymiarach codziennej aktywności, które budują naszą pomyślność gospodarczą i życiową. Mądrzy ludzie, nawet, gdy różnią się i spierają, nie oddalają się od jedności ufundowanej na pokorze serca i szacunku dla drugiego człowieka. Tak dzieje się, gdy duch ma zakotwiczenie w transcendencji, w rzeczywistości duchowej, która jest jedna dla nas wszystkich i z którą świadomie komunikuje się mistyk i poeta, a praktycznie również każdy człowiek pokornego serca, w takich chwilach, gdy dotyka go poczucie boskiej obecności lub choćby boskich znaków w życiu.
Życie rozciąga się w nas i na nas wszystkich, póki żyjemy - i... jest współzależne. Horyzontalnie tworzymy wspólnotę osób tu i teraz obecną - a i, jeśli ma ona rosnąć, potrzebuje uwagi dla tego, co wspólne i dobre. Wertykalnie pielgrzymujemy w naszym Kosmosie od tego świata do następnego. Nie tylko w historii - od przeszłosci w przyszłość, od pamięci po nadzieję, że pozostanie po nas ślad dobra, lecz przede wszystkim w ukrytym porządku wieczności - od wiary do miłości.
Miłość coś tworzyć a nie coś niszczyć chce. Miłość obejmuje wiele wymiarów i horyzontów - zawsze przekracza ten ukształtowany na wiedzy i ignorancji świat. Bóg nam dał naszych przodków, żeby oni w nas przeżyli również tu na ziemi. Bóg dał nas naszym dzieciom, żeby one zainspirowane naszym przykładem opowiedziały i poświadczyły, tu na ziemi, jak najbarwniejszą hagadę i poznały dotyk miłości. Dziedziczymy po naszych przodkach i jesteśmy dziedzicami dla nadchodzących pokoleń. W kronikach życia Królestwa Niebieskiego zapisują się przede wszystkim słowa tych dusz, które dotknęły miłości. Taka jest teologia daru.
Idźmy naszą polską drogą, bo innej nie mamy. Pracujmy na rzecz Rzeczpospolitej z całych sił i według takiego pomysłu, że Polska silna i budowana na wartościach cywilizacji życia, Polska wierna nauczaniu Jana Pawła II, wniesie do Europy powiew nadziei i ducha innowacyjności. Niech w kolejnych latach Święto Niepodległości służy wzmocnieniu i gruntowaniu naszej tożsamości narodowej. Ani to wstyd ani uchybienie, że chcemy żyć zgodnie z duchem naszej tradycji, kultury i religi, a i nic nie mamy przeciw temu, żeby inne narody tak samo żyły. Świat oparty na zrozumieniu zasady, że różnorodność, która jest siłą witalności biosfery, wnosi również moc i przestrzeń dla miłości do noosfery całej ziemi, do światowej kultury i polityki, trzeba odzyskać dla świadomości obywatelskiej Polaków i innych narodów świata.
Wiele ścieżek i doświadczeń indywidualnych i narodowych prowadzi do wejścia na wspólną drogę ludzkości. Nikogo nie wolno zniewalać dla przyspieszenia nadejścia utopi nowego porządku świata. Ta metodologia koncentracji władzy i kapitału w rękach samozwańczej oligarchii, która uzurpuje sobie, że ma prawo i godność do tworzenia rządu światowego, doprowadzi do kolejnej wojny lub, w najlepszym razie, do zniewolenia większości przez mniejszość. Ten paradygmat prymatu pychy światowego establishmentu nad narodami doprowadzi do degeneracji człowieczeństwa i wyrwania korzenia korzeni świadomości - prawdy w jej bogactwie form i przejawień, z naszego wspólnego świata. Prawda na poziomach biologicznych, społecznych i kulturowych rozwija się poprzez rożnicowanie form i dopuszczalnych przez Boga wyborów ścieżek do samorealizacji, by koniec końców - wyniknęła z tego głębsza jedność. Dyktaturze relatywizmu trzeba przeciwstawić holograficzne perspektywy aksjologii opartej na cywilizacji miłości, która ma wielką tolerancję dla zasady: raduję się, to dobrze, że jesteś inny i niepowtarzalny, gdyż dzięki temu nasze my ma szansę współtworzyć nową synergiczną jakość w obrębie wspólnoty naszego narodu, a w rezultacie - dodać coś istotnego również dla światowej cywilizacji i kultury.
Nie ma wolności poza prawdą i nie ma prawdy w zdegerenowanych formach różnych mutacji ideologii cywilizacji śmierci. Prawda człowieczeństwa wyrasta z głębszej rzeczywistości, którą dla cywilizacji współczesnej najpełniej symbolizuje Chrystus razem z całą pełnią drogi i pełnią człowieczeństwa. Gdy ktoś podważa ten fundament ludzkiego przeznaczenia, wyznaczony dla naszej ery przez nauczanie i osobę Jezusa Chrystusa, to jakby kopał dla siebie grób wprost w otchłani piekła. Gorzej, gdy chce w tym grobie zakopać Bogu ducha winne ofiary własnej choroby umysłowej i zacietrzewienia ideologicznego.
Milczenie w modlitwie i pracy złoci ducha światłem mądrości. Mowa jest dobra, gdy wyplata srebrne nitki pokoju i współtworzenia z różnicy przekonań i poglądów. Do czynu lepiej się nie zabierać bez przytomności i świadomości planu, w którym dla każdego jest miejsce. Każdemu pozwalamy współtworzyć świat dopiero wówczas, gdy przyjmujemy za monetę dla wymiany dóbr i talentów sprawiedliwe prawo i chcemy go przestrzegać.
Nie pojechałem w tym roku do Warszawy, by dołączyć do Marszu Niepodległości. Z niepokojem obserwowałem przygotowania działaczy Porozumienia 11 Listopada do konfrontacji i wojny z obozem narodowym. Zastanawiałem się, jak bardzo musi być chora wyobraźnia dyktatorów relatywizmu lewackiego, żeby wymyślić, że polski patriota to faszysta i wróg kolorowej Rzeczpospolitej. Całkiem niezrozumiała stała się dla mnie ta abberacja i alienacja wyznawców tolerancji, którzy niepostrzeżenie dla siebie zbliżyli się do przepaści terroryzmu. Zrozumiałem, że na prowincji jest Polska, która godnie świętuje ducha Niepodległości. Polska dojrzała i mająca wielki potencjał zdrowego wzrostu. Tak.
W Rzeszowie 11 Listopada 2011 roku, w ustalonym dla obchodów święta miejscu, były tłumy dla niepodległości, które godnie spotkały się i - w milczeniu lub prostych rozmowach o Polsce, w gronie rodziny i pośród znajomych - zaznaczyły, że są patriotami. Bez rozgłosu, bez zwracania na siebie uwagi. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby w czasach pokoju wyrywać z ulic bruk, zapraszać na pomoc dla blokady Marszu Niepodległości anarchistycznych bojówkarzy z Niemiec, knuć plan internacjonalistycznego uderzenia w narodową pamięć. Policja była zupełnie zbędna - nikt nie atakował polskich rodzin, bo nie dotarła jeszcze na prowincję moda, żeby katolików i patriotów wyzywać od faszystów, stygmatyzować pieczęcią dla bydła.
Oby nigdy nie dotarła. Oby w takim Ciemnogrodzie, jak w tym Roku Pańskim Rzeszów, za rok budziła się do świętowania Dnia Niepodległości Polski Warszawa.
Rozmawiałem ze znajomymi, przejrzałem relacje medialne - podobnie jak w Rzeszowie świętowano w innych miastach w Polsce. Dlaczego nie w Warszawie?
Rzeszów, taki splot okazji dziejowych w zaborze austriackim wykorzystali miejscowi patrioci z pokolenia naszych pradziadków, był niepodległy już przed 11 Listopada 1918 roku, lecz cierpliwie czekał na ukonstytuowanie się władzy polskiej w Warszawie. Dziś również poczekamy aż Warszawa zmądrzeje i zrozumie, że Niepodległość wymaga wzniesienia się ponad podziały ideologiczne - jednej mowy, która patriotyzm czyni wspólną wartością całego narodu.
Warszawa stała się poligonem dla lewackich bojówek, również dla niedojrzałych ekstremistów z innych obozowisk ideologicznych, zniewolonych bezsilnym gniewem wykluczenia lub/i przemocą. Warszawa stała się ofiarą pychy władzy, która nie potrafiła zdecydować, po której ma stanąć stronie. I dla kogo jest - dla Polski, czy międzynarodowej ofensywy tęczowych mutacji patogenu cywilizacji śmierci - ukonstytuowana.
Niepodległość to nie podleganie niewoli - w wymiarze indywidualnym i wspólnotowym. Niepodległość to wiara, że wolność powstaje jak uwertura życia na pięciolini świętych wartości. Tych wartości jest więcej niż tylko Bóg - Honor - Ojczyzna, lecz nie mogą być negacją tych trzech. Bóg jest jeden. Honor pozwala obronić prawdę i godność przed przemocą i zdziczeniem obyczajów. A Ojczyzna ma wielką przyszłość, gdy zrozumiemy, że tylko umiłowanie własnej narodowej Ojczyzny wiedzie ku drodze, gdzie cała ziemia będzie naszą Ojczyzną i - że nijak nie da się odwrócić naturalnego porządku wzrastania - od tego co małe ku temu co większe - w historii ludzkości.
Wolność jako monumentalna symfonia dziejów, pisana przez nas tu i teraz, uobecnia się tylko w przestrzeni prawdy. A ta prawda otwiera w każdym z nas wiele różnych okien i perspektyw do wspólnej rzeczywistości, ale jednocześnie jest dość prosta w kontekście historii narodu: jeśli chcemy by istniała niepodległa Polska, mamy obowiązek pielęgnować patriotyzm we wspólnej przestrzeni publicznej - w kulturze, w polityce, w praktycznych wymiarach codziennej aktywności, które budują naszą pomyślność gospodarczą i życiową. Mądrzy ludzie, nawet, gdy różnią się i spierają, nie oddalają się od jedności ufundowanej na pokorze serca i szacunku dla drugiego człowieka. Tak dzieje się, gdy duch ma zakotwiczenie w transcendencji, w rzeczywistości duchowej, która jest jedna dla nas wszystkich i z którą świadomie komunikuje się mistyk i poeta, a praktycznie również każdy człowiek pokornego serca, w takich chwilach, gdy dotyka go poczucie boskiej obecności lub choćby boskich znaków w życiu.
Życie rozciąga się w nas i na nas wszystkich, póki żyjemy - i... jest współzależne. Horyzontalnie tworzymy wspólnotę osób tu i teraz obecną - a i, jeśli ma ona rosnąć, potrzebuje uwagi dla tego, co wspólne i dobre. Wertykalnie pielgrzymujemy w naszym Kosmosie od tego świata do następnego. Nie tylko w historii - od przeszłosci w przyszłość, od pamięci po nadzieję, że pozostanie po nas ślad dobra, lecz przede wszystkim w ukrytym porządku wieczności - od wiary do miłości.
Miłość coś tworzyć a nie coś niszczyć chce. Miłość obejmuje wiele wymiarów i horyzontów - zawsze przekracza ten ukształtowany na wiedzy i ignorancji świat. Bóg nam dał naszych przodków, żeby oni w nas przeżyli również tu na ziemi. Bóg dał nas naszym dzieciom, żeby one zainspirowane naszym przykładem opowiedziały i poświadczyły, tu na ziemi, jak najbarwniejszą hagadę i poznały dotyk miłości. Dziedziczymy po naszych przodkach i jesteśmy dziedzicami dla nadchodzących pokoleń. W kronikach życia Królestwa Niebieskiego zapisują się przede wszystkim słowa tych dusz, które dotknęły miłości. Taka jest teologia daru.
Idźmy naszą polską drogą, bo innej nie mamy. Pracujmy na rzecz Rzeczpospolitej z całych sił i według takiego pomysłu, że Polska silna i budowana na wartościach cywilizacji życia, Polska wierna nauczaniu Jana Pawła II, wniesie do Europy powiew nadziei i ducha innowacyjności. Niech w kolejnych latach Święto Niepodległości służy wzmocnieniu i gruntowaniu naszej tożsamości narodowej. Ani to wstyd ani uchybienie, że chcemy żyć zgodnie z duchem naszej tradycji, kultury i religi, a i nic nie mamy przeciw temu, żeby inne narody tak samo żyły. Świat oparty na zrozumieniu zasady, że różnorodność, która jest siłą witalności biosfery, wnosi również moc i przestrzeń dla miłości do noosfery całej ziemi, do światowej kultury i polityki, trzeba odzyskać dla świadomości obywatelskiej Polaków i innych narodów świata.
Wiele ścieżek i doświadczeń indywidualnych i narodowych prowadzi do wejścia na wspólną drogę ludzkości. Nikogo nie wolno zniewalać dla przyspieszenia nadejścia utopi nowego porządku świata. Ta metodologia koncentracji władzy i kapitału w rękach samozwańczej oligarchii, która uzurpuje sobie, że ma prawo i godność do tworzenia rządu światowego, doprowadzi do kolejnej wojny lub, w najlepszym razie, do zniewolenia większości przez mniejszość. Ten paradygmat prymatu pychy światowego establishmentu nad narodami doprowadzi do degeneracji człowieczeństwa i wyrwania korzenia korzeni świadomości - prawdy w jej bogactwie form i przejawień, z naszego wspólnego świata. Prawda na poziomach biologicznych, społecznych i kulturowych rozwija się poprzez rożnicowanie form i dopuszczalnych przez Boga wyborów ścieżek do samorealizacji, by koniec końców - wyniknęła z tego głębsza jedność. Dyktaturze relatywizmu trzeba przeciwstawić holograficzne perspektywy aksjologii opartej na cywilizacji miłości, która ma wielką tolerancję dla zasady: raduję się, to dobrze, że jesteś inny i niepowtarzalny, gdyż dzięki temu nasze my ma szansę współtworzyć nową synergiczną jakość w obrębie wspólnoty naszego narodu, a w rezultacie - dodać coś istotnego również dla światowej cywilizacji i kultury.
Nie ma wolności poza prawdą i nie ma prawdy w zdegerenowanych formach różnych mutacji ideologii cywilizacji śmierci. Prawda człowieczeństwa wyrasta z głębszej rzeczywistości, którą dla cywilizacji współczesnej najpełniej symbolizuje Chrystus razem z całą pełnią drogi i pełnią człowieczeństwa. Gdy ktoś podważa ten fundament ludzkiego przeznaczenia, wyznaczony dla naszej ery przez nauczanie i osobę Jezusa Chrystusa, to jakby kopał dla siebie grób wprost w otchłani piekła. Gorzej, gdy chce w tym grobie zakopać Bogu ducha winne ofiary własnej choroby umysłowej i zacietrzewienia ideologicznego.
- Piotr Franciszek Świder - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Panie Piotrze
droga do pełnej wolności musi mieć trwałe fundamenty. Na samym buncie rodzącym nienawiść nie da sie oprzeć. Na dzisiaj więcej niż te 50%, które nie poszły na wybory, podlega manipulacji propagandy sączon ej przez media. Propagandy nienawiści.
Nienawiść rodzi strach i bunt. Nie miłość . Długa droga przed nami, ale już ruszyliśmy. Najwazniejsze, że obudzili sie z letargu Pasterze.
Co naprawdę się stało, że taki przekaz burdy poszedł z Warszawy, aby przykryć ten przeszło 25 tyś Marsz, dowiemy sie składając strzepy informacji. Każdy z opisujących widział tylko to, co sie działo w jego najblizszym otoczeniu. Zebranie tego i analiza, ale prawdziwa analiza, a nie stronnicza.
MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI - HISTORIA PRAWDZIWA - trailer
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @ P. Piotr Franciszek
"Mądrzy ludzie, nawet, gdy różnią się i spierają, nie oddalają się od jedności ufundowanej na pokorze serca i szacunku dla drugiego człowieka. Tak dzieje się, gdy duch ma zakotwiczenie w transcendencji, w rzeczywistości duchowej, która jest jedna dla nas wszystkich i z którą świadomie komunikuje się mistyk i poeta, a praktycznie również każdy człowiek pokornego serca, w takich chwilach, gdy dotyka go poczucie boskiej obecności lub choćby boskich znaków w życiu."
Gdy tak się dzieje nagle wszystko zaczyna się samo układać. Tworzymy symfonię i stajemy się jej głosami. Spotykamy ludzi, których powinniśmy spotkać, a ci których nie pownniśmy mijają się z nami o sekundy. Wzywani przez Boga idziemy tam, gdzie jesteśmy naprawdę potrzebni. Albo gdzieś nie jedziemy... Mówimy to, co jest naprawdę konieczne - jak niezwykle potrzebne było Pana przesłanie z Rzeszowa.
"Idźmy naszą polską drogą." Ona jest dobra i piękna...
3. A ja przesyłam film z refleksyjną muzyka Rincewindxa:
Pozdrawiam
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. @Piotr Franciszek...
Witam.
Piękny, bardzo cenny Wpis...
Dziękuję...
***
Serdecznie Pozdrawiam.
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
5. Panie Piotrze już niedługo
następny 11 Listopada anno Domini 2013
serdeczne pozdrowienia
gość z drogi