Pan premier Donald Tusk ma pomysła. Chodzi o to by porządził sobie dłużej niż może. Dłużej o kilka tygodni, albowiem, jak powszechnie wiadomo, w odróżnieniu od realnych osiągnięć, "stylu" i "standardów" nigdy za wiele.
W drugiej połowie 2011 r. Polska przejmie prezydencję w Unii Europejskiej. Okres ten przypada na koniec kadencji parlamentu i rządu Platformy Stylowej. W związku z powyższym, premier Donald Tusk wpadł na pomysł, by w trakcie tej trwającej kilka miesięcy prezydencji nie oddawać władzy i cieszyć się przez chwilę władcą nie tylko Platformy, nie tylko polskich wykształciuchów ale i całej Europy. Szkopuł w tym, że nasza Konstytucja ma na ten temat nieco inne zdanie i twardo stoi na stanowisku iż polska władza ma charakter kadencyjny, nie przewidując od tej zasady żadnych wyjątków.
Abstrahując od faktu, że jeden z najważniejszych urzędników Rzeczpospolitej nie doczytał Konstytucji, która umocowuje go do rządzenia krajem, należy zastanowić się, na czym premier Tusk chciałby legitymować swoją władzę przez te kilka tygodni, jeśli nie na Ustawie Zasadniczej?
Mniej więcej od połowy XVIII wieku, tj. od publikacji dzieła pt. "O duchu praw", autorstwa niejakiego Charles'a Louis'a de Secondat barona de la Brède et de Montesquieu, funkcjonuje zasada trójpodziału władzy, którą stanowią: władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. W ostatnich latach zaczęto jednak do owego trójpodziału doliczać czwarty człon tj. media. Czwarta władza po ostatnich wyborach została zgodnie nazwana przez publicystów obu stron barykady władzą pierwszą, tj. przewyższającą trzy pozostałe opisane przez Charles'a Louis'a... no nieważne.
Idąc po tej monteskiuszowej nitce do donaldowego kłębka dochodzimy do wniosku, że premier Donald swoją władzę opiera przede wszystkim na mediach, a nie na Konstytucji, którą lekceważy, czego przykład mieliśmy dziś. Cóż mu zrobi Konstytucja, jeśli, dajmy na to, utrzyma klakę medialną w ITI, któremu podarował dopiero co pół miliarda złotych? Czy do odejścia wezwie go Gazeta Wyborcza, której zapewnił lustracyjny spokój? Czy Ustawa Zasadnicza jest w stanie zrównoważyć działania czwartej władzy?
Dzięki mediom mamy na przykład posła Palikota, dla którego Konstytucja specjalnego miejsca nie przewidziała. Mimo to poseł Palikot bryluje w mediach w sposób szczególny, pokazuje (swój?) świński ryj, wyzywa prezydenta od "trupów na wrotkach" i pijaków a także kieruje pracami Komisji Przyjazne Cham... znaczy Państwo. Dzięki mediom istnieje także marszałek Komorowski, którego wczoraj szalenie rozbawiły strzały z broni maszynowej oddane w kierunku głowy jego państwa, a dziś nie zrażony echem własnych słów, goszcząc u pani Moniki Olejnik, ze swadą opowiadał, że w Gruzji "prezydent udawał żołnierza", po tym jak pani - nomen omen - M.O. z sarkazmem na ustach oświadczyła, że pan prezydent "cieszył się" z zamachu i tuż po nim "zadzwonił do brata i mamusi". Generalnie rzecz ujmując, dzięki mediom mamy przysłowiowe już "dorzynanie watah" w ramach komisji Przyjazne Chamstwo. Konstytucja oczywiście jest tutaj bezradna, co pokazuje przewagę czwartej władzy nad wszelkimi innymi.
Czy ten nieustający spektakl to nie wystarczająca podstawa, by choć odrobinę przedłużyć władzę państwową premiera Donalda? I czy medialna gwarancja nie jest dla pana premiera wystarczającą legitymacją, pozwalającą rzucić w kąt Konstytucję?
http://menda.salon24.pl/103831,index.html
napisz pierwszy komentarz