Fiki Miki a Ossendowski
F. A. Ossendowski, człowiek instytucja, badacz, pisarz, podróżnik, działacz, pewnie i wywiadowca, moim czytelnikom będzie znany głównie z książki o Leninie. W ubeckim PRLu skazany na zapis i zapomnienie, odżył tak jak i Mackiewicz w drugim obiegu a później oficjalnie. Jego książki podróżnicze nadal cieszą się popularnością, śmiem twierdzić, że nawet bardziej niż gnioty wydawane przez pseudodziennikarzy.
Nie wiem czy kojarzycie książeczki (w zasadzie komiksy) Makuszyńskiego z Koziołkiem Matołkiem i małpką Fiki- Miki. Autor wraz z M. Walentynowiczem zadrwili sobie z cenzury niejako do przodu. Książeczki pierwotnie wydawane w latach 30.tych XX wieku były wznawiane i wydawane kilkakrotnie- moja wersja- wydanie VI, pochodzi z 1988 roku (w przygodach Koziołka Matołka dopisywano np. wydanie VI po 1944). W notkach podaje się rok 1964 jako łączne wznowienie przygód małpki choć "copyright" w moich egzemplarzach wydania z 1988 pokazuje 1958 rok... Co to ma wspólnego z polityką? W drugim tomie zatytułowanym: 'Fiki-Miki dalsze dzieje, kto to czyta, ten się śmieje', na stronie 6 mamy taki pasek:
Cenzor mocno zaspał Ciekawe ile osób dzięki takiej reklamie poznało książki Ossendowskiego?
- Unicorn - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
16 komentarzy
1. Unicorn
za chwilę Fiki Miki wejdzie na listę prohibitów.
Cenzorzy z Mysiej 2 przeoczyli, ale cenzorzy tuskowi zajęli się wszystkim, co negatywnie kojarzyło się z tuskowym objazdem wyborczym.
Paprykarze sa już w CBA, Fiki Miki za konszachty z Koziołkiem Matołkiem pójdzie na przemiał :)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. na dodatek ewidentnie
rasistowska pozycja. Musi trafić na indeks. Euroindeks.
3. Pan Unicorn,
Szanowny Panie,
F. A. Ossendowski to mój ulubiony pisarz okresu młodości. "Lenina" kupiłem w księgarni Świętego Wojciecha w Poznaniu, Lata siedemdziesiąte.
Ossendowski był ścigany przez komunizm , gdyż podawał prawdę o pochodzeniu Lenina i pieniądząch jakie dostawał od niemieckich i amerykańskich żydów na sfinansowanie rewolucji bolszewickiej.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
4. A nadto to pan Ossendowski podał pierwszy, że statystyka
pierwszych komisarzy naczelnych oraz administracji sowieckiej w l.1917-18 ukształtowała się nastepująco:
448 Żydów, 30 Rosjan, 34 Łótyszów, 22 Ormian, 12 Niemców, 3 Finów, 2 Polaków, 1 Czech, 2 Gruzinów, 1 Węgier,
"Wiemy, że Żydzi dopomogli Leninowi swemi pieniędzmi, lecz wiemy też, że zamachy na Lenina, Trockiego, Urickiego, Wołodarskiego i Joffego były zorganizowane i wykonane przez Żydów."
Miła nacyja, nieprawdaż?
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
5. Pani Joanna K,
Szanowna Pani,
Ma Pani rację, do Lenina strzelała ślepa Żydówka Fanny Kapłan. Została rozstrzelana bez sądu.
W Polsce tez byli żydzi o nazwisku Kapłan,
Trocki był zięciem prezesa, właściciela żydowskiego banku, który finansował rewolucję. Został zamordowany przez meksykanina Rio Hernándeza.
córka bankiera Olofa Aschberga z "Nya Bank" w Sztokholmie , wyszła za Trockiego !
Pozdrawiam
Oto ciekawostki o których napisze za jakiśs czas:
Firma "Amsinck" związana była z finansowaniem działalności niemieckich socjalistów oraz rewolucjonisty Trockiego-Bronsteina, który w czasie swego pobytu w 1917 roku w USA zajmował wraz z żoną wspaniały apartament z telefonem i lodówką (wtedy niezwykłą rzadkością) i jeździł po mieście limuzyną z własnym szoferem
Aschberg jak i Rubenstein współpracowali z innym bankierem posiadającym swój prywatny bank w Kijowie - Abrahamem Giwatowco (Giwotowskim ?) , który był kuzynem Lwa Trockiego-Bronsteina i zięciem Kamieniewa-Rosenfelda
Do chwili wybuchu rewolucji Aschberg reprezentował finanse carskiego rządu, potem jednak nagle zmienił front i zaopiekował się finansami bolszewickimi.
Później Aschberg kierował także RusKomBankiem, czyli pierwszym sowieckim bankiem, który został założony w 1922 roku
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
6. A ponadto
ruskie szukały skarbu, tajemnicę ukrycia którego podobno miał posiąść Ossendowski.
7. ciekawie pisze o Ferdynandzie Antonim Ossendowskim
pan Witold St. Michałowski "Testament barona Ungerna"
"na szczególną uwagę zasługuje rola Ferdynanda A.Ossendowskiego w ungernowskiej epopei.
Polski pisarz pełnił odpowiedzialną funkcję w kontrwywiadzie białej armii Kołczaka"
rewelacyjna jest jego książka "PRZEZ KRAJ LUDZI ,ZWIERZAT I BOGÓW"
pozdrawiam
gość z drogi
8. Proszę nie manipulować
"Przybyliśmy, aby prosić błagalnie, żebyś oddalił od siebie rodaków naszych, obranych
na komisarzy ludowych!
Powarjowaliście?! krzyknął Lenin. Trockij, Zinowjew, Kamieniew, Radek, toż to
najlepsi, najenergiczniejsi towarzysze, to ci, którzy zakładają podwaliny życia nowej ludzkości!
Historja będzie mówiła o nich, zapisując ich imiona obok Marksa, Lassala!
Wodzi! odparł uroczyście rabintłumacz, objaśniwszy cadykom po hebrajsku słowa
Lenina. Wodzu! Ty wiesz, że warunki życia żydów w Rosji uczyniły z nich rewolucjonistów;
prześladowania zmusiły nas do dania wykształcenia naszym synom, aby dodać im się
do walki. Od ponurych czasów niewoli egipskiej i babilońskiej jesteśmy internacjonalistami
i nacjonalistami jednocześnie. Możemy żyć i pracować wszędzie, lecz nigdy nie wychodzimy
poza granice gminy. Ona ul, my rój pszczół! Rozumiemy, że w Rosji tylko żydzi mogli
dostarczyć organizatorów i przewódców rewolucji. Przyklaskiwaliśmy i błogosławiliśmy ich
do chwili obalenia imperjum okrutnych Romanowych i doprowadzenia narodu do dnia konstytuanty.
W tym momencie rola żydów miała być skończona; stawali się szeregowymi obywatelami
republiki rosyjskiej.
Znowu konstytuanta? wyrwało się Leninowi pytanie. Jakiś przeklęty dzień, w którym
wszyscy zaprzątają sobie głowy tą sprawą!
Konstytuanta to najwyższy wyraz odruchów duszy, serca i mądrości narodu! podnosz
ąc palec, szepnął rabin. Nie wierzycie tysiącu wybrańców, zgromadźcie na szerokich błoniach
dwa miljony rosyjskich obywateli i zapytajcie o ich wolę! Gorze wam, jeśli trzydziestu
ludzi kierować zechce miljonami! Istnieje u narodów semickich przysłowie, głoszące: jeżeli
nawet umiesz najwspanialej jeździć konno, nie waż się wsiąść na pysk swego wierzchowca!
Lenin milczał, zamieniony w słuch.
Rabin mówił dalej:
Rada duchowna posiada ścisłe wiadomości, że komisarze, wśród których jest dużo naszych
rodaków, knują zamach na konstytuantę, a niektórzy z nich, jak Wołodarskij, czyli
Mojżesz Goldstein, Guzman i Mojżesz Radomyślskij, ukrywający się pod przybranym nazwiskiem
Urickij, stali się katami, mordują bez sądu, w sposób najokrutniejszy wrogów nieuznanej
tymczasem rady komisarzy ludowych. My na to zezwolić nie możemy!
A cóż to wam szkodzi, że żydzi wytępią tych, którzy urządzali pogromy, lub tych, którzy
z czasem mogliby je powtórzyć? spytał Lenin, podnosząc ramiona.
Rabin po hebrajski tłumaczył jego słowa. Cadyki kiwali głowami i patrzyli okrągłemi, ptasiemi
oczami. Najstarszy z nich cichym, ledwie dosłyszalnym głosem przemówił.
Rabin skłonił się z uszanowaniem i powtórzył słowa jego po rosyjsku.
Mądry, sędziwy cadyk rzekł: Biada nam, biada! Albowiem nierozumne czyny i nieprawości
naszych rodaków spowodują klęskę, o jakiej nie czytamy w kronikach narodu żydowskiego. "
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=27&t=993
9. ..a w taki sposób podjęto decyzję o zamachu na Lenina
Sędziowie i wierni prawu Mojżeszowemu! Poleciliście mi zbadać, zgłębić sprawę
ważną. Uczyniłem to. Rzucam oskarżenie na głowę ukrywających się pod obcemi nazwiskami,
złośliwych synów Izraela. Stwierdziłem, że nieprawości czynią i we krwi chadzają. Zbrodnia
to przed Panem, bo izraelska krew przelana została przez nich! Zbrodnia to przed ludem
naszym! Rosjanie i inne narody, widząc żydów śród morderców nielitościwych, nienawiścią
pałać przeciwko nam zaczynają. Poleje się krew narodu wybranego, zginą winowajcy i niewinni
mężowie, niewiasty, dziatki! Ze słowami opamiętania zwróciliśmy się do synów złośliwych,
w nieprawości trwających, lecz oni tyłem się odwrócili ku Panu. Nie nachylili uszu
ku prośbom i radom kapłanów jego. Serca ich pozostały zimne na proroctwo Izajaszowe, głosz
ące: Ziemia wasza ogołocona, miasta wasze ogniem popalone, krainę waszą przed wami
cudzoziemcy pożerają i spustoszeje, jako w zburzeniu nieprzyjcielskiem. Oskarżam przeto
nieprawych wielkiem oskarżeniem, podług Miszny i Tosefty, zgodnie z tekstem Makkot, albowiem
zetrze złośniki i grzeszniki społem, a którzy Pana opuścili, będą wyniszczeni.
Oskarżam i żądam śmierci dla nich, jako że prawo dał nam Mojżesz: Kto uderzy człowieka,
a ten zamrze, ma być śmiercią karany!
Znowu podnieśli rabini cadyka sędziwego, a ten ręką potrząsnął i rzekł poważnym głosem:
Powtarzam za Ezechielem słowa Jehowy: Przetoż i Ja będę czynił w zapalczywości: nie
sfolguje oko moje, ani się zmiłuje, a gdy będą wołać do uszu moich głosem wielkim nie
wysłuchania ich!
Amen! wyrzekli rabini i cadyki, pochylając głowy.
Amen! westchnął tłum.
5 Proroctwo Izajaszowe, I. 4.
05
Sługa synagogalny umieścił na stole urnę. Wszyscy obecni stłoczyli się dokoła. Rabin
oskarżyciel czytał nazwiska, a drążcy, wiekowy cadyk wyjmował z urny kartki.
Cisza zaległa salę.
Rabin wykrzykiwał:
Salomon Szur!
Cadyk odpowiadał:
Biała kartka.
Mojżesz Rozenbuch!
Biała...
Trwało to długo. Ogłaszano coraz to inne nazwiska, a po nich odzywał się słaby głos starca:
Biała...
Nareszcie, gdy rabin odczytał:
Dora Frumkin...
Cadyk podniósł nad głową kartkę i rzekł uroczyście:
Czarna!...
Prawie do północy odbywało się głosowanie. Czarne kartki wykonawców wyroku śmierci
padły na Dorę Frumkin, Kanegissera, Fanię Kapłan, Jankiela Kulmana, Mojżesza Estera i pięciu
innych członków gmin żydowskich, które dostarczyły synhedrjonowi nazwisk ochotników,
gotowych zgładzić zbrodniarzy, ściągających na cały naród izraelski nienawiść i zemstę
świata chrześcijańskiego.
Sala powoli opustoszała. Tylko cadyki, kiwając głowami, długo pozostawali w niej, szeptali
coś do siebie i wzdychali.
Tej nocy w tajemnicy zapadł wyrok.
Nikt o nim nie wiedział, bo gmina, jak rój pszczół, umiała działać społem, milczeć i ukrywać
zamiary swoje.
jednocześnie w innem też miejscu była postanowiona śmierć znienawidzonych komisarzy
ludowych, srożących się coraz bardziej
10. Słowo się rzekło, fragment z
Słowo się rzekło, fragment z Lenina:
"Obławy trwały bez przerwy. Wyłapywano wszędzie bezdomne dziewczęta, dzieci prawie, utrzymujące się z nierządu. Znajdywano je w biurach milicji. która handlowała niemi, w koszarach, w barakach robotniczych, nawet w więzieniach. Na chłopaków polowano po śmietnikach, po suterynach zburzonych domów, po cmentarzach, gdzie się ukrywali przed mrozem i pościgiem. W rzadko uczęszczanych miejscach kładziono przynętę- trupy koni, psów, worek zgniłych ziemniaków i urządzano zasadzki, jak na dzikie zwierzęta. Chorych na nosaciznę i trąd wyprowadzano za miasto, kazano kopać rowy i rozstrzeliwano. Z nimi razem ginęli chorzy na szkorbut i syfilis. Państwo proletarjatu nie miało ani pożywienia dla nich, ani lekarstw, ani szpitali. Rowy kopali dla siebie sami, a wapna i chlorku tymczasem nie brakowało. Resztę wtłoczono do wagonów towarowych, zaplombowano i wysłano na odżywienie się do różnych, bardziej zasobnych miast.
Moskwa została oczyszczona od tłumów bezdomnych dzieci, które, jak psy zgłodzone, włóczyły się po ulicach i wyły, skamłały pod oknami jadłodajni, cukierni, urzędów i wspanialych restauracyj, gdzie ucztowali cudzoziemscy socjaliści, komisarze i zagraniczni chciwi kupcy.
Angielscy i francuscy towarzysze z zachwytem przyglądali się jedynemu placowi i trzem czystym ulicom stolicy, odrestaurowanym domom na Twerskoj i Kuznieckim Moście, ogołoconym sklepom, o wystawach przepełnionych zagranicznemi towarami, wspaniałemu Kremlowi i dekoracyjnym fabrykom, pokazywanym naiwnym gościom przez wygadanych komisarzy. Nie mogli ochłonąć ze zdumienia, słuchając w rzęsiście oświetlonym Wielkim Teatrze opery z genjalnym Szalapinym, śpiewającym tytułową partję, lub we wspaniałych restauracjach zajadając kawior, nigdy niewidziane ryby, jarząbki i popijając je szampanem.
(...)W mroku leżały nieruchome ciała. Okrywały się wzajemnie. Tuliły się do siebie, oplątane nogami i ramionami, wciskały głowy pod łachmany, podkurczały kolana pod brody, palce wtykały do ust...Nikt nie ruszał się, nikt nic nie mówił, nie wzdychał, nie żalił się, nie płakał i nie jęczał.
(...) Pasażerowie czerwonego wagonu pozostali sztywni, skostniali, milczący.
- Zamarzli?...- szepnął kolejarz z soplami na wąsach.
- Zamarzli...- powtórzyli inni i ze strachem żegnac się zaczęli szepcąc: - Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie!
W tej chwili w białej sali Kremla podniósł się socjalista francuski, i wznosząc nad głową puchar z szampanem, zawołał dźwięcznym, podniesionym głosem:
- Niech żyje dyktatura proletarjatu! Niech żyją towarzysz Lenin i jego dzielni współpracownicy! Są oni apostołami nowej sprawiedliwości i promiennego szczęścia ludzkości całej. Niech żyje Rada komisarzy ludowych!..."
Za: F. A. Ossendowski, Lenin, Poznań 1930 [Gdańsk 1990- reprint], s. 433- 435.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
11. Ciekawe ile osób dzięki takiej reklamie poznało książki Ossendow
Niewiele. W nowej rzeczywistości skazano go na zapomnienie i umieszczenie na liście pisarzy zakazanych. W latach 1945/50 wszystkie jego dzieła zostały błyskawicznie wycofane ze szkół i bibliotek w całym PRL-u i … zniszczone. Przyczynił się do tego, między innymi Antoni Słonimski, znakomity poeta i publicysta, ale i komunistyczny karierowicz.
12. To koresponduje z tak
To koresponduje z tak nagłaśnianą w każdym etapie PRLu "Akcją Makulatura." Piasecki, Mackiewicz i nawet Ossendowski wrócili ale wielu zostało zapomnianych bardzo skutecznie. I nie wrócili po 1990...Naszą rolą jest ich przypomnienie.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
13. @
Na drugim obrazku peerelowski inker się pomylił. Miedzy brodą a przednimi nogami powinien byc zielony kolor.
14. Antoni Ferdynand Ossendowski
http://savagesaints.blogspot.com/2008/04/af-ossendowski-1876-1945.html#
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Powolny powrót z otchłani
Powolny powrót z otchłani zapomnienia
138 lat temu urodził się Ferdynand Ossendowski – pisarz, podróżnik, naukowiec i antykomunista
Tablica upamiętniająca Ferdynanda Ossendowskiego jako „pisarza, podróżnika, antykomunistę” Zdjęcie: Arch/
Nasz Dziennik
Powolny powrót z otchłani zapomnienia
138 lat temu, 27 maja 1876 r., urodził się Ferdynand
Ossendowski – pisarz, podróżnik, naukowiec i zdeklarowany antykomunista.
W latach międzywojennych sprzedano łącznie ok. 80 mln jego książek
porównywanych z powieściami Karola Maya i Rudyarda Kiplinga. Książki
Ossendowskiego zostały przetłumaczone na 20 języków, zaś pod względem
międzynarodowych nakładów ustępował on jedynie Henrykowi Sienkiewiczowi.
Jednak książki Ossendowskiego to nie tylko poczytne opisy podróży i
przygód w egzotycznych krajach. W czasie rewolucji pisarz przebywał w
Rosji i jako pierwszy spisał świadectwo ukazujące światu bezwzględność,
okrucieństwo i skalę zbrodni popełnianych przez bolszewików.
Demaskatorska biografia wodza rewolucji prezentująca kulisy jego
poczynań spowodowała, że Ossendowski jako „osobisty wróg towarzysza
Lenina” znalazł się na listach osób poszukiwanych przez czekistów, a
następnie NKWD. Dość powiedzieć, że po wkroczeniu do Polski Sowieci
rozkopali jego grób, żeby upewnić się, czy przypadkiem jego śmierć nie
została sfingowana. W PRL wszystkie publikacje Ossendowskiego znalazły
się na liście książek podlegających „niezwłocznemu wycofaniu z
bibliotek”. Komunistom zależało na tym, żeby jego nazwisko i dorobek
całkowicie wyrugować ze świadomości Polaków.
Można by się spodziewać, że w wolnej Polsce nastąpi wielki powrót
Ossendowskiego i że wreszcie zajmie on należne mu miejsce w świadomości
rodaków oraz na listach lektur szkolnych. Niestety, cienie komunizmu
nadal snują się nad naszym krajem. Młodzież nie zna dzieł
Ossendowskiego, zaś komuniści zajadle, na ile tylko mogą, fałszują
niewygodną prawdę. 3 stycznia 2005 r., w 60. rocznicę śmierci pisarza,
na warszawskiej Ochocie miała się pojawić tablica upamiętniająca
„pisarza, podróżnika, antykomunistę”. Jednak wspólnota mieszkaniowa
zdominowana przez beneficjentów komunistycznego reżimu uniemożliwiła jej
odsłonięcie tego dnia, a następnie ocenzurowała jej treść. Ku oburzeniu
inicjatorów przedsięwzięcia oraz twórcy tablicy – Ryszarda Kozłowskiego
zaangażowani ideowo mieszkańcy kamienicy wymusili usunięcie słowa
„antykomunista”. Przy ulicy Grójeckiej 27 nadal wisi ocenzurowana wersja
tablicy.
GAW
Ossendowski – pisarz wyklęty
Żaden z polskich pisarzy międzywojnia
nie był tak znienawidzony przez ZSRS jak Ossendowski – pisze Magdalena
Merta w cyklu CO WARTO CZYTAĆ
Zdjęcie: arch/
-
Ossendowski – pisarz wyklęty
Żaden z polskich pisarzy międzywojnia nie był tak
znienawidzony przez Związek Sowiecki jak Antoni Ferdynand Ossendowski.
Sowieci posunęli się nawet do rozkopania grobu pisarza, który zmarł 3
stycznia 1945 r. w podwarszawskim Żółwinie, ledwo na dwa tygodnie przed
wkroczeniem Armii Czerwonej do lewobrzeżnej Warszawy, by upewnić się, że
znienawidzony za wydanie w 1930 r. „Lenina” literat istotnie nie żyje.
Za najwybitniejsze dzieło pisarza krytycy zgodnie uznają „Przez kraj
ludzi, zwierząt i bogów”, czasem tytułowane też „Zwierzęta, ludzie,
bogowie”, bo książka ukazała się pierwotnie w języku angielskim, a
dopiero potem po polsku, i różnie zapisywano jej tytuł. Stanowi ona
nieomal reportażowy opis brawurowej ucieczki autora z ogarniętej
bolszewicką rewolucją Rosji, przez Mandżurię do Japonii. Jego przeżycia,
przygody i sposoby wychodzenia z opresji sprawiły, że często nazywa się
go polskim Indiana Jonesem lub polskim Lawrance’em.
Konterfekt zbrodniarza
Ale prócz książek najwybitniejszych bywają też książki najważniejsze i
takową dla Ossendowskiego pozostaje, moim zdaniem, „Lenin” – boleśnie i
dogłębnie prawdziwy literacki portret wodza bolszewickiej rewolucji.
Uznawany przez komunistów za obrazoburczy, kalający największą
komunistyczną świętość paszkwil, utwór ten po dziś dzień stanowi jedno z
najcenniejszych źródeł wiedzy o psychopatycznym wodzu – zbrodniarzu i
potwornościach, jakie niósł ze sobą bolszewizm.
Wynika to stąd, że fabularyzowana powieściowo biografia Włodzimierza
(Ossendowski tłumaczył na polski imiona bohaterów!) Iljicza jest przede
wszystkim prawdziwa, napisana z rzetelną dbałością o realia i bogata
faktograficznie.
Ossendowski znał i rozumiał Wschód, zarówno ten daleki, azjatycki,
jak i ten najbliższy, czyli Rosję. Mechanizmy i przebieg rewolucji
oglądał z bliska – nie musiał więc wyobrażać sobie jej barbarzyństwa: on
je po prostu widział. I nie tylko widział, lecz potrafił także
zsyntezować w znakomity literacko i przerażający autentyzmem opisów
tekst. Wiele z tej obfitującej w konkret logicznej narracji zawdzięczamy
zapewne umiejętności przyjmowania przez autora postawy naukowej.
Ossendowski był bowiem także wybitnym chemikiem, absolwentem wydziału
matematyczno-przyrodniczego uniwersytetu w Petersburgu oraz paryskiej
Sorbony, autorem licznych prac naukowych, m.in. na temat flory Pacyfiku,
produkcji jodyny czy przemysłu węglowego, a także wykładowcą wyższych
uczelni, np. politechniki w Omsku oraz mieszczących się w Warszawie
Polskiej Wolnej Wszechnicy, Wyż- szej Szkoły Handlowej, Szkoły Sztabu
Generalnego, Wyższej Szkoły Dziennikarskiej, a także Szkoły Nauk
Politycznych.
Tak jak w książce „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” przemierzamy z
narratorem wody Jeniseju, mongolskie stepy i otaczające Urgię (czyli
dzisiejszy Ułan Bator) góry, tak w „Leninie” prowadzi nas Ossendowski
przez obszary skrajnej nędzy, zbrodni, przemocy i krzywdy fundowanej
Rosjanom przez bolszewicką władzę. Podążamy za nim w ponury świat
bezdomnych dzieci, gnieżdżących się na śmietnikach, żyjących z rabunku,
kradzieży, i prostytucji, głodujących, chorujących na trąd, nosaciznę,
syfilis i szkorbut. Ich liczba sięgała w Związku Sowieckim w latach
dwudziestych ubiegłego wieku siedmiu milionów, z których zaledwie 80
tysięcy otoczono – skądinąd nieporadną i mocno niewystarczającą – opieką
państwa. Te, które chorowały, po prostu rozstrzeliwano, zmuszając
wcześniej do samodzielnego wykopania sobie rowów na zbiorowe mogiły.
Zemsta za „Lenina”
Ukazując nam najciemniejsze strony sowieckiej rzeczywistości,
zestawia ją Ossendowski jednocześnie z głupotą i naiwnością ludzi
Zachodu nabierających się na spreparowaną specjalnie na ich użytek
mistyfikację i niemające związku z prawdą propagandowe hasła. „Angielscy
i francuscy towarzysze z zachwytem przyglądali się jedynemu placowi i
trzem czystym ulicom stolicy, odrestaurowanym domom na Twerskiej i
Moście Kuźnieckim, ogołoconym sklepom o wystawach, przepełnionych
zagranicznymi towarami, wspaniałemu Kremlowi i dekoracyjnym fabrykom,
pokazywanym naiwnym gościom przez wygadanych komisarzy. Nie mogli
ochłonąć ze zdumienia (…) we wspaniałych restauracjach zajadając kawior,
nigdy niewidziane ryby, jarząbki i popijając szampanem”.
Książki Ossendowskiego tłumaczono na wiele języków, Zachód zaczytywał
się nimi, ale rewelacje na temat sowieckiej rzeczywistości przyjmowano z
niedowierzaniem – podobnie jak dwadzieścia lat później nie od razu dano
wiarę doniesieniom Jana Karskiego o niemieckich obozach zagłady.
Ossendowski ubolewał, że to, co w jego powieści miało charakter nieomal
reportażu, przyjmowano na Zachodzie jako wymysły Polaka, który
tradycyjnie, z racji swojej narodowości, musi być niechętny Rosji.
Zemstą za ów rzetelny rozrachunek z bolszewizmem było całkowite
wykluczenie w PRL pisarza z obiegu czytelniczego. Jego książek nie tylko
nie wznawiano, ale nawet te wydane w okresie międzywojennym przymusowo
wycofano z bibliotek. Ofiarą cenzorskich zabiegów padły wszystkie utwory
autora „Lenina” – także te całkowicie wolne od politycznych treści.
Cenzura przeoczyła wszakże jedno miejsce, w którym nazwisko
Ossendowskiego przetrwało: była nim obrazkowa książeczka Kornela
Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza „Awantury i wybryki małej małpki
Fiki-Miki”. W niej to tytułowa bohaterka i jej czarnoskóry towarzysz
Goga-Goga, wędrując przez Afrykę, natykają się na przysypanego piaskiem
podczas pustynnej burzy białego podróżnika, którym okazuje się być
właśnie profesor Ossendowski.
Podobnie jak Jan Kucharzewski, autor wielotomowego dzieła o Rosji pt.
„Od białego do czerwonego caratu”, także Ossendowski miał świadomość
niezmienności mentalnej kondycji rosyjskiego narodu i uznawania przez
każdego kolejnego tamtejszego dyktatora – wszystko jedno, czy nazwiemy
go carem, pierwszym sekretarzem, czy prezydentem – zbrodni i terroru za
uprawniony środek osiągania politycznych celów. I to właśnie ta oparta
na szerokim doświadczeniu świadomość sprawia, że o ile pozostałe utwory
pisarza czytać warto ku szlachetnej rozrywce, o tyle „Lenin” winien stać
się lekturą obowiązkową każdego myślącego Polaka.
Wychowawca Kolumbów
Książki Ossendowskiego w oficjalnym obiegu wychynęły z literackiego
niebytu dopiero po 1989r. (wcześniej zdarzały się jedynie bezdebitowe
samizdaty). Nie oznacza to jednak przywrócenia pisarzowi należnego mu
miejsca w panteonie polskich twórców. Ten wielki Polak, który w
międzywojniu z własnych środków ufundował na warszawskich Powązkach
pomnik Orląt Lwowskich (monument ten niestety nie przetrwał do naszych
czasów), nie ma nawet w Warszawie ulicy swojego imienia! – bodaj jedynym
w Polsce tego typu jego upamiętnieniem pozostaje skwer w podwarszawskim
Milanówku. Ów wielki pisarz, który podobnie jak inni twórcy jego
pokolenia, wychował swoimi dziełami pokolenie Kolumbów, doczekał się w
2005 r. – z trudem wywalczonej z lokatorami budynku –tablicy na murze
domu, w którym przed i w czasie wojny mieszkał. Dom ten stoi na Ochocie,
w dzielnicy, na terenie której – wbrew nazwie –położony jest też park
Pole Mokotowskie. W parku tym zaaranżowano przed paru laty ścieżkę
edukacyjną… Ryszarda Kapuścińskiego. To także polski podróżnik i pisarz,
tyle że o mniejszym od Ossendowskiego dorobku i – w przeciwieństwie do
autora „Lenina” – haniebnie zaangażowany w komunizm.
Może stało się tak dlatego, że ci, co nieśli w sobie wpojone lekturą
książek Ossendowskiego wartości, polegli w Powstaniu Warszawskim lub
innych walkach Polskiego Państwa Podziemnego albo zginęli męczeńską
śmiercią w katowniach NKWD i UB. Śmiercią, której sam pisarz uniknął
jedynie za sprawą wcześniejszego zgonu.
Magdalena Merta
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. 70 lat temu w Milanówku zmarł Ferdynand Ossendowski
Był drugim – po Henryku Sienkiewiczu – najbardziej znanym
polskim pisarzem w historii, co potwierdzają 142 przekłady jego książek
na języki obce. Gdy komuniści objęli w Polsce władzę, wycofali pozycje
Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego z bibliotek. NKWD rozkopało też jego
grób, by sprawdzić, czy osobisty wróg towarzysza Lenina na pewno nie
żyje.
Francuski krytyk Pirfeu w piśmie „L’Intransigeant” oceniał: „Jeżeli
Ossendowski przeżył lub widział to wszystko, co opisuje, należy mu się
nagroda wszystkich towarzystw geograficznych, jeżeli zaś utwory są
dziełem wyobraźni, powinno mu się przyznać Nagrodę Nobla”.
Daniel Bieniek z „Dziennika Zachodniego” opisał w 1996 r. wydarzenia,
które rozegrały się w Milanówku w 1945 r., krótko po śmierci pisarza:
„Brutalne łomotanie wyrwało grabarza ze snu. Otworzył drzwi i z
przerażeniem zobaczył stojących za progiem oficerów i żołnierzy NKWD.
Kazali mu zabrać narzędzia i jechać z nimi”.
Pojechali w nocy na cmentarz. Tam enkawudyści zaprowadzili grabarza do
niedawno usypanego grobu. – Kop! – padł rozkaz. Mężczyzna z trudem
odwalał kilofem skute mrozem grudy ziemi. Odkryto wieko trumny. Po
chwili przyprowadzony został miejscowy dentysta w piżamie. Jeden z
żołnierzy bagnetem podważył szczękę trupa, by lekarz mógł zbadać
uzębienie. – Tak, to on – odparł po chwili lekarz drżącym głosem. – To
na pewno Antoni Ossendowski.
Jeśli NKWD chciało śmierci Ossendowskiego z powodu jego popularnej na
całym świecie książki o Leninie, mogło czuć się usatysfakcjonowane.
Jeżeli liczyło, że torturami wyciągnie z niego wiedzę o złocie, za które
sfinansowana miała być wojna z bolszewikami, musiało być zawiedzione.
Życiorys Ossendowskiego, w którym prawda miesza się z legendą, jest
opowieścią na tyle niesamowitą, że oszałamia każdego, kto chce się
podjąć jego opisania.
„Niech Ci Allah da długi żywot słonia”
W przedwojennych szopkach noworocznych pisarz-podróżnik pojawiał się obok czołowych polityków. W jednej z nich przechwalał się:
Mówiłem nad Nilem
Z gorylo-krokodylem,
W Tybecie królik połknął mnie,
Karmiłem piersią lwice dwie.
„Wspaniały Antoni, jeszcze wspanialszy Ferdynandzie, wielki podróżniku,
ojcze krokodylów, władco tygrysów, mistrzu dżungli, rozkazodawco słoni!
Niech Ci Allah da długi żywot słonia, a termity niech Ci nigdy nie
zjedzą spodni!” – tak rozpoczynał się żartobliwy list Kornela
Makuszyńskiego do kolegi pisarza.
Ossendowskiego wymieniano wówczas wśród pięciu najbardziej poczytnych
pisarzy świata. Londyński „Times” zestawiał jego książki z utworami
Kiplinga, Conrada i Londona. Bernard Shaw pisał, że Ossendowski
wprowadził do literatury nowy powiew, łącząc wspaniałą fantazję pisarską
z głęboką wiedzą, poczuciem artystycznej miary i humanitarnym duchem
Zachodu.
Gdy chodzi o przekłady na języki obce, Ossendowski zajmuje wśród
polskich pisarzy drugie miejsce w historii – po Sienkiewiczu. Jego
książki przełożono 142 razy na 19 języków. Żaden ze współczesnych
polskich pisarzy nie zbliżył się nawet do tego wyniku.
Pierwszy uderzył w legendę Lenina
Dlaczego tak nienawidzili go komuniści? Spośród około 130 jego książek
najbardziej znienawidzili powieść biograficzną o Leninie. „Lenin
pozostawił po sobie chaos, zburzone tamy i rozpętane zwierzę ludzkie –
wstrętnego bękarta pierwotniaka i ssącego potwora o olbrzymim brzuchu i
drobnej główce bez śladów mózgu” – pisał Ossendowski.
Z przedwojennych wydawnictw o wodzu rewolucji największe na świecie
powodzenie miały dwie: autorstwa włoskiego dziennikarza Curzia
Malapartego oraz właśnie „Lenin” Ossendowskiego. Jego książka podawała
fakty, które różniły się od tego, co myślała o Rosji duża część
zachodnich elit. „Szeroko i szczerze, bez lukru i niezdrowej fascynacji,
właściwej wielu europejskim liberałom, przedstawiała piekło rosyjskiej
rewolucji i wojny domowej. Ossendowski miał tę przewagę nad innymi, że
czasy te przeżył w Rosji” – pisał prof. Paweł Wieczorkiewicz.
Biograf pisarza Witold Michałowski stwierdzał z kolei w książce
„Tajemnica Ossendowskiego” (korzystam z niej często przy pisaniu
niniejszego tekstu), że Ossendowski „był jednym z pierwszych, którzy
ośmielili się uderzyć w mit, w symbol, w legendę, w bożyszcze, w idola
milionów ogłupiałych z głodu i nędzy biedaków”.
Uczeń napisał, że mieszka w pałacu
Antoni Ferdynand Ossendowski urodził się 27 maja 1876 r. na kresach
dawnej Rzeczpospolitej, w Lucynie nad Dźwiną, koło Witebska. Był synem
lekarza Marcina Ossendowskiego i Wiktorii z Bortkiewiczów. Jego rodzina
często przeprowadzała się – do guberni pskowskiej, potem do Kamieńca
Podolskiego. Tam zaczął uczęszczać do gimnazjum. Ukończył je w
Petersburgu. W tym czasie niespodziewanie zmarł jego ojciec. Rodzinę
utrzymywała teraz matka – udzielając lekcji muzyki. Zaczął jej pomagać,
dając korepetycje.
Pierwszy raz zademonstrował swój talent w tworzeniu literackiej fikcji,
pisząc wypracowanie na temat swego domu rodzinnego. Opisał pewien pałac
w Konstantynopolu. Dostał ocenę celującą, ale równocześnie pozbawiono
go prawa do bezpłatnej nauki. Skoro mieszka w pałacu…
Przywrócono je dopiero po awanturze, jaką w szkole urządziła jego
matka, która wyjaśniła, w jakich warunkach naprawdę żyją. Dyrektor
spuentował: syn z pewnością zostanie pisarzem.
Studiował chemię na Uniwersytecie Petersburskim. Po jego ukończeniu
został asystentem znanego przyrodnika prof. Szczepana Zalewskiego.
Uczestniczył w wyprawach naukowych, m.in. na Kaukaz, nad Dniestr i
Jenisej oraz w okolice jeziora Bajkał. Latem dorabiał jako… pisarz
okrętowy. Dzięki temu zwiedził Indie, Chiny i Japonię. Po wyprawie do
Indii napisze powieść „Chmury nad Gangesem”.
Kara śmierci za protest przeciwko carowi
Z powodu udziału w zamieszkach studenckich w 1899 r. musiał opuścić
Rosję. Wyjechał do Paryża, gdzie kontynuował studia na Sorbonie. Po
powrocie do Rosji znalazł pracę w Instytucie Technologicznym w Tomsku.
Po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej został zmobilizowany i wysłany na
Daleki Wschód, a to w celu zbadania dla potrzeb armii tamtejszych
surowców. Znalazł się w chińskim Harbinie, w którym mieszkało wielu
polskich inżynierów robotników i budujących Kolej Wschodniochińską.
Został tam aresztowany za zorganizowanie protestu przeciwko zbrodniom
carskiej Rosji dokonywanym w Polsce. Skazany został na karę śmierci,
ostatecznie zamienioną na więzienie. Po uwolnieniu w 1905 r. Ossendowski
został przewodniczącym Rewolucyjnego Komitetu Naczelnego w Mandżurii,
który składał się w połowie z Polaków.
Kiedy potem jego członkom wytoczono proces, Ossendowski powiedział do
sędziów, że gdyby jego komitet nie zdyscyplinował buntowników, to skład
sędziowski skończyłby na latarniach. W efekcie „prezydent” rewolucyjnego
rządu dostał tylko półtora roku więzienia. Dzięki wsparciu wpływowych
Polaków karę skrócono.
W 1911 r. Ossendowski wydał książkę „W Ludskoj Pyli”, zawierającą opis
jego więziennych przeżyć. Zyskała ona pozytywną recenzję Lwa Tołstoja,
natomiast naraziła autora na prześladowania ze strony policji i cenzury.
Był publicystą wielu rosyjskich gazet. Gdy w 1909 r. zaczął wychodzić w
języku polskim „Dziennik Petersburski”, został jego współpracownikiem, a
potem redaktorem.
Fałszerz dokumentów Sissona
Po wybuchu I wojny światowej Ossendowski wydawał powieści na temat
działalności niemieckich szpiegów w Rosji. Dlatego wolał nie czekać na
postępy rewolucji. W 1918 r. opuścił zrewoltowany Petersburg i wyjechał
do Omska. W czasie wojny współpracował z dowództwem „białych”. Admirał
Aleksander Kołczak w listopadzie 1918 r. dokonał przewrotu i ogłosił się
wielkorządcą Wszechrosji. Omsk stał się jej tymczasową stolicą.
Ossendowski pisze, że Kołczak zaprosił go do rządu jako podsekretarza
stanu.
Sprawa niemieckich szpiegów, do których mieli należeć Lenin i inni
liderzy bolszewików, stała się w tym czasie głośna, także na świecie –
po tym, jak teczkę dokumentów dotyczących współpracy miał kupić w Rosji
amerykański kapitan wywiadu Edgar Sisson.
Dokumenty były dziełem fałszerzy. Zawierały listę nazwisk niemieckich
agentów. Sissonowi przekazał ją kolega redakcyjny Ossendowskiego.
Podejrzani bronili się, oskarżając o ich sfabrykowanie… Ossendowskiego.
Kilkadziesiąt lat później potwierdziły to badania George’a Kennana,
amerykańskiego dyplomaty.
Po przegranej Kołczak został rozstrzelany, a jego współpracowników aresztowano. Nie było wśród nich Ossendowskiego.
Ucieczka przez tajgę
Pisarz postanowił uciec przez tajgę do Urianchaju, która to próba dla
zwykłego śmiertelnika oznaczało pewną śmierć. Badaniem tych terenów
Ossendowski zajmował się jako student. Teraz schroniły się tu niedobitki
„białych”. Przedarł się do Mongolii. Wśród tych, którzy również
przedostali się na mongolski step, był bałtycki baron Roman Maksymilian
von Ungern-Sternberg. „Niesubordynowany, gwałtowny, ulegający napadom
pijackiego szału” – tak charakteryzuje go Michałowski.
W Mongolii baron postanowił zaprowadzić swoje porządki. Został buddystą
i ożenił się z mandżurską księżniczką. Rządy Ungerna były okrutne, co u
Mongołów wzbudzało zabobonny lęk. Ungern głosił plan zjednoczenia ludów
wielkiego stepu i podbicia przez nie „skomunizowanej, przeżartej
bolszewicką zarazą Europy”.
W wydanej pół wieku później „Historii Mongolskiej Rewolucji” nazwisko
Ossendowskiego pojawia się raz. Określony jest słowem „awanturnik”.
Rosyjski komunista Burdukow tak charakteryzował rolę Ossendowskiego w
Mongolii: „Zatwardziały przeciwnik Rosji Radzieckiej. Urabiając
otoczenie, prowadził perfidną grę (…) Zgrupował wokół siebie polskich
bieżeńców i aktyw rosyjskich białobandytów”.
Ungern został rozstrzelany przez wrogów, ale Ossendowski wyszedł cało z
kolejnej awantury. Legenda mówiła o wielkich skarbach zagrabionych w
buddyjskich klasztorach, jakie przed śmiercią ukrył Ungern. Miały one
sfinansować wojnę przeciwko bolszewikom. Wiedzę o miejscu ich ukrycia
przypisywano Ossendowskiemu.
Przeciwko Czerwonej Pentagramie
Z Mongolii pisarz pojechał do Chin i Japonii. W Tokio ukazywało się
polskie pismo „Echo Dalekiego Wschodu”. Michałowski odnalazł w nim
podpisany przez Ossendowskiego „ściskający serce apel o ratowanie
istnień tysięcy polskich dzieci ginących bez opieki” na Syberii.
W japońskim hotelu Ossendowski spotkał amerykańskiego dziennikarza
Lewisa Stantona Palena. Ten, zafascynowany opowieścią Polaka, zaoferował
mu pomoc w wydaniu książki. Ossendowski pojechał do Ameryki. Książka
„Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” stała się jednym z największych
bestsellerów tamtych czasów, przetłumaczonym na 17 języków. Na przełomie
1921 i 1922 r. ukazała się w Nowym Jorku, w 1922 r. w Londynie, a w
1923 r. w Warszawie.
W 1922 r. Ossendowski wrócił do Polski. Wynajął pokój przy Alejach
Jerozolimskich 47. Opracowywał dla MSZ dokument „Polityczny stan
Sowieckiej Rosji”. Pracował też nad broszurą „Organizacja bolszewickiej
propagandy Czerwonej Pentagramy”.
Jego sukcesy wywołały zazdrość konkurentów. Szwedzki podróżnik Sven
Hedin oraz Georges Montandon, autor entuzjastycznej książki o początkach
władzy sowieckiej, zarzucili mu mijanie się z prawdą. Ale renomowane
pisma geograficzne broniły Ossendowskiego.
Rosja – koślawe naśladownictwo Europy i ponura spuścizna Azji
Z kolejnych podróży do Afryki przesyłał relacje do europejskiej prasy.
Afrykańskie tomy Ossendowskiego przetłumaczone zostały na wiele języków.
Potem podróżował po Bliskim Wschodzie – Syrii, Mezopotamii i
Palestynie.
W 1930 r. ukazał się jego „Lenin”. Ossendowski pisał o Rosji, którą
znał od dziecka. „Ciemni, ponurzy, mściwi, strupami, kołtunami i wszami
okryci, ciągle głodni i oczekujący ni to »czerwonego« Chrystusa, ni to
Antychrysta” – opisywał stan rosyjskich mas po wiekach zamordyzmu.
Jednocześnie w Rosji widział „pierwiastki mongolskie i innych
najeźdźców azjatyckich”, dla których krwawa łaźnia była najwyższą
rozkoszą. Ta mieszanka powodowała, że Rosjanie marzyli o „carze
ziemskim, czerwonym”, który miał łupić „bogaczy i sąsiadów innej
narodowości i wiary”, być „Chrystusem druzgocącym czaszki ludzi
myślących inaczej”.
Lenin, mający mongolskie korzenie, wygrał, bo był „zbiorowym typem
psychiki rosyjskiej”. Gdy namawiano Ossendowskiego do odczytów na
Zachodzie na ten temat, odpowiadał: „Nikt mnie nie zrozumie”. Pisał, iż
Lenin doskonale wyczuł, że nie musi bać się Europy, bo „zatraciła ona
poczucie etyki”.
Karol May w Puszczy Białowieskiej
W latach 30. Ossendowski zaczął pisać o atrakcjach własnej ojczyzny i
okolic – Huculszczyźnie, Podolu i Podkarpaciu. Scenariusz „filmu
egzotycznego” zamówiła u niego wytwórnia Eugeniusza Bodo.
Podbijał serca dzieci i młodzieży przygodowymi książkami. Ich
bohaterowie podobni są do postaci z powieści Karola Maya – mężni,
uczciwi, odważni, szlachetni, kochający wolność i przyrodę. Jak pisze
Michałowski, to ci najmłodsi Czytelnicy nie pozwolili, by o nim
zapomniano w PRL: „Gdy książki Ossendowskiego były skazane na banicję,
właśnie oni, ludzie już dorośli, zachowali go najdłużej w pamięci”.
Podczas hitlerowskiej okupacji zaangażował się w konspirację. W 1943 r.
wstąpił do Stronnictwa Narodowego. Współpracował z Departamentem
Oświaty podziemnej Delegatury Rządu na Kraj. Niemcy przeprowadzali w
jego domu rewizje.
Przepowiednia pewnego mnicha buddyjskiego wypowiedziana niegdyś w
Mongolii zapowiadała rychłą śmierć von Ungerna-Sternberga,
Ossendowskiemu obiecała zaś długie życie do czasu, aż baron o niego się
upomni. Na krótko przed śmiercią 69-letniego Ossendowskiego miał
odwiedzić niemiecki oficer o nazwisku… Ungern-Sternberg.
O śmierci, tak jak o życiu Ossendowskiego, krążyły niesamowite plotki.
Zmarł 3 stycznia 1945 r. Pochowany został na cmentarzu w Milanówku,
gdzie odkopało go NKWD. Czy chodziło tylko o książkę o Leninie? A może
także o jego rzekomą wiedzę o skarbie Ungern-Sternberga? W każdym razie w
PRL jego książki wycofano z bibliotek, a jego nazwisko znikło z
encyklopedii.
Ocenzurowana pamięć o Ossendowskim
Po 1989 r. przywracanie Ossendowskiego Polsce szło opornie. Gdy w 2008
r. pisałem o nim pierwszy raz w „Nowym Państwie”, w księgarniach były
tylko pojedyncze jego książki. Dziś w internetowej wyszukiwarce Empiku
odnajdujemy aż 48 jego pozycji. Stał się na nowo poczytnym autorem, choć
w mediach słychać o nim rzadko.
Do sytuacji symbolicznie pokazującej, czym jest III RP, doszło w 2006
r. Radni warszawskiej Ochoty zaproponowali, by przy ul. Grójeckiej 27,
gdzie mieszkał Ossendowski, umieszczona została tablica „W tym domu w
latach II wojny światowej mieszkał Antoni Ferdynand Ossendowski, pisarz,
podróżnik, antykomunista”.
Przeciwstawiła się temu wspólnota mieszkaniowa. Lokatorzy tłumaczyli,
że słowa takie jak „antykomunista” dzielą i nie powinny być umieszczane w
publicznych miejscach. Jak twierdził Michałowski, mogło się to wiązać z
faktem, że „na starej Ochocie, po wojnie, mieszkania dostawali ludzie
związani z narzuconą władzą”.
Na tablicy, która wisi tam obecnie, miejsce, w którym rzeźbiarz umieścił słowo „antykomunista”, pozostaje puste.
Piotr Lisiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl