Rigg twierdzi, że większość zbadanych przez niego żołnierzy chciało się wykazać, udowodnić, że są godni miana – „Niemiec”, że ich żydowskość nie istnieje. Bo według stereotypu Żyd to przecież tchórz. A więc walczyli z niezwykłą zażartością, narażając się często dużo bardziej niż „Aryjczycy.”
 
 
Spośród dwóch lub trzech milionów tzw. Mischlinge w III Rzeszy, przynajmniej 150 tys. osób pochodzenia żydowskiego (a w tym – jak obliczono, conajmniej 6019 „pełnych Żydów” lecz na fałszywych, „aryjskich” papierach) walczyło w armii Hitlera.[1] Rigg zbadał dokładnie aż 1671 przypadków żołnierzy-Żydów i Mischlinge (a w tym 26 członków NSDAP). 163 z nich zginęło. 279 odznaczono za odwagę, z czego aż 15 Krzyżem Rycerskim. „Pół-Żyd” ppłk. Walter Hollaender na czele swego pułku ocalił korpus armijny Wehrmachtu od totalnej klęski pod Kurskiem w lipcu 1943 r. „Ćwieć-Żyd” admirał Bernhard Rogge był chyba jednym z najbardziej słynnych piratów III Rzeszy, chlubą Kriegsmarine. Pod koniec wojny pomógł on ocalić miliony niemieckich uciekinierów i uchodźców z państw bałtyckich, Prus i Pomorza. „Pół-Żyd” i kawaler Krzyża Rycerskiego generał Günther Sachs dowodził 12 dywizją artylerii przeciwlotniczej. „Ćwierć-Żyd” generał Hans-Heinrich Sixt von Armin dowodził 113 dywizją piechoty pod Stalingradem i również zasłużył sobie na Krzyż Rycerski.  „Pół-Żyd” generał Helmut Wilberg odznaczył się już podczas swojej służby jako szef operacji w sztabie Legionu Kondor w Hiszpanii (1936-1937). Tak jak wspomniany już „pół-Żyd” feldmarszałek Milch, gen. Wilberg położył wielkie zasługi w rozwój sił powietrznych Luftwaffe. Odwrotnie niż Milch, który „był fanatycznym i entuzjastycznym nazistą bezwzględnie ufającym Hitlerowi,” gen. Wilberg był przeciwnikiem systemu.      Wśród niższych stopniem „mieszańców” na przykład Hauptmann Siegfried Simsch  mający na koncie 95 strąceń,  był asem Luftwaffe. We wrześniu 1939 r. kanonier Dietmar Brücher odznaczył się pod Tomaszowem wyciągając rannych kolegów spod ostrzału. W sierpniu 1941 r. pod Humaniem, mjr. Robert Borchard na czele swej kompanii czołgów w beznadziejnej sytuacji powstrzymał sowiecki kontratak. Wyróżniono go Krzyżem Rycerskim. „Pół-Żyd” kpt. Karl Henle dosłużył się Żelaznego Krzyża za odwagę, zginął na polu bitwy. Henle to ciekawy przypadek. Był porucznikiem, gdy wprowadzono paragraf aryjski w wojsku. Dano mu możliwość pozostania w armii w stopniu szeregowego. Odmówił. W 1939 r. powołano go do wojska ponownie w stopniu oficerskim. W 1941 r. Hitler dał mu certyfikat „aryjskości.” Henle służył wiernie, bo wierzył, że ochrania swego ojca od deportacji. Inny oficer, kapitan Erich Rose był nie tylko patriotą niemieckim, ale również ostrym antykomunistą. Walczył przeciw czerwonym podczas rewolucji i wojny w Hiszpanii (1936-39). Służył potem jako łącznik między Wehrmachtem a frankistowską Błękitną Dywizją na froncie wschodnim. Hitler odmówił wydania certyfikatu „arianizacji” jako „75% Żydowi.” Rodziców kpt. Rose zagazowano w Auschwitz. Niedługo potem on sam zginął w walce z Sowietami. „Jestem świnią,” powiedział o sobie frontowym przyjaciołom, szarpany dylematem moralnym swego wkładu do walki za Hitlera.              Często więc byli to bohaterowie wbrew sobie. Służąc w wojsku, chcieli pomóc swoim żydowskim rodzinom. Jednocześnie, jak twierdzi autor pracy, wielu takich żołnierzy „czuło, że zdradza tych właśnie ludzi, których chcieli ochronić.” Walczyli przecież o zwycięstwo Hitlera. Wydaje się jednak, że takie uczucia przyszły dopiero stopniowo, wraz ze wzrostem świadomości o prześladowaniu Żydów, o holokauście, o okropieństwach wojny, o celach Hitlera. Z drugiej strony, aby skomplikować sprawę, wspólna walka spowodowała, że większość Mischlinge czuła potężne więzy koleżeństwa frontowego łączące ich z „Aryjczykami”. Co więcej, honor żołnierski powodował, że walczący czuli się związani przysięgą: „Składam przed Bogiem to święte przyrzeczenie, że będę bezwzględnie posłuszny Adolfowi Hitlerowi, Wodzowi Rzeszy Niemieckiej i Ludu, Naczelnemu Wodzowi Sił Zbrojnych, oraz, że jestem gotowy, jako dzielny żołnierz, stale ryzykować swe życie dla mej przysięgi.”               Chociaż Rigg skoncentrował się na wojsku, lotnictwie i marynarce wojennej, od czasu do czasu wspomina o niemieckich Żydach i Mischlinge w formacjach partyjnych SA, SS i policji. Generalnie, „pół-Żydów nie usunięto z rezerwowych oddziałów policji aż do października 1942 r.” Wbrew rozkazowi o czystce nieznana liczba Mischlinge pozostawała w szeregach SA do końca wojny. Niektórzy z nich zajmowali prominentne stanowiska, jak choćby Felix Bürkner w samej berlińskiej centrali organizacji.      Najbardziej kontrowersyjny jest udział osób pochodzenia żydowskiego w SS. Wspomniałem już Heinza Löwen, który skłamał, że jego matka była prostytutką, aby móc jako “Aryjczyk” służyć w Waffen-SS. Na lepszy pomysł wpadł “czysty Żyd” Karl-Heinz Löwy. Ten zmienił nazwisko na Werner Grenacher, udawał “Aryjczyka”. Został z poboru wcielony do 6 dywizji górskiej SS. Z wyboru i z aprobatą przełożonych w tej formacji znalazł się “ćwierć-Żyd” SS-Obersturmbannführer Peter Sommer, wcześniej oficer Wehrmachtu. Chyba najbardziej szokujący przykład Żyda, który ukrył się w SS to Elke Sirewiz, który jako SS-Obersturmführer Fritz Scherwitz został komendantem obozu koncentracyjnego na Łotwie.               Rigg zbadał też plotki oraz oskarżenia o żydowskie pochodzenie kilku prominentnych polityków i wojskowych III Rzeszy. Historyk krytycznie rozważył dostępne dowody na temat rzekomo żydowskiego pochodzenia takich nazistowskich notabli jak generał SS Reinhard Heydrich, czy sam Hitler. Rigg doszedł do wniosku, że – o ile nie wydobędziemy na światło dzienne nowych dokumentów – to nic nowego do debaty nie może on wnieść. Jednym słowem, nie możemy wykluczyć, że mieli oni żydowskich przodków, ale nie możemy też tego udowodnić. Jednak bez względu na stan faktyczny „Hitler obawiał się, że plotki o jego żydowskiej przeszłości mogły być prawdą… Być może, że ten kryzys samookreślenia spowodował, że Der Führer wydał tak wiele certyfikatów, które chroniły przed nazistowskimi prawami rasowymi.”[8]      Według speców rasowych z SS, feldmarszałek Erich von Meinstein miał na nazwisko von Lewinski i został zaadoptowany przez rodzinę Meinsteinów. Adiutant Meinsteina, Alexander Stahlberg, który sam jest pochodzenia żydowskiego, twierdził w 1994 r., że nazwisko feldmarszałka wywodzi się od hebrajskiego słowa „Levy” – lew. Nie jest to wcale pewne, bowiem jego teczka w kartotece SS została częściowo opróżniona, a inne papiery zniknęły. W każdym razie Meinstein był jednym z niewielu, którzy od początku aktywnie starali się pomagać Mischlinge.
 
Nie znam autora tej wypowiedzi podałem link, gdzie jest adres autora