Notatnik wyborczy. PIS czy Lis? Wybór należy do Ciebie.

avatar użytkownika tu.rybak
Tusk, po samobójczej próbie pod własną kancelaria zaapelował o niewykorzystywanie tragedii do rozgrywek politycznych i już następnego dnia udał się do szpitala odwiedzić rannego. To i tak lepiej niż wspierająca rząd gazeta, której publicysta nazwał próbę samobójstwa aktem terroru czy niektóre prorządowe media obarczające winą opozycję umieszczając w tytułach pisał listy do PIS...

Co się odwlecze to nie uciecze. Po śmiertelnym wypadku i zamieszkach w Zielonej Górze głos zabrał Tusk i wskazał winnego: Jestem przekonany, że jednym z powodów, dla którego tak często zdarza się - w poczuciu bezkarności - napadanie na policjantów, agresja, przemoc wobec policjantów na służbie (...), są także nieodpowiedzialne słowa niektórych polityków, którzy w ostatnich miesiącach i tygodniach zwykłych bandytów; tych, którzy napadają, biją, kopią i policjantów, i innych obywateli, nazywają czasami patriotami, czasami bojownikami o wolność słowa. I mamy dzisiaj m.in. tego efekty

Żeby wszystko było jasne to samo dzień później powtórzył rzecznik rządu Graś. Odkąd zabójstwo w Łodzi czy wielokrotny mord w Norwegii były łączone z PIS, nic nie powinno nas w tej materii dziwić. PIS winny jest wszystkiemu. Nie tylko w wymienionych wyżej sytuacjach tragicznych. Nawet jak gospodarka kuleje, to nie z winy rządzących nieudaczników, a nierządzącej opozycji...

Temu też poświęcone było spotkanie telewizyjne Lisa z Kaczyńskim. Lis jak mógł starał się zastąpić Tuska, ale sam już nie wiem co lepsze: oryginał czy kopia. Ja tam bym do telewizji na spotkanie z Lisem nie szedł - z pewnymi ludźmi się nie rozmawia - ale cóż, Kaczyński poszedł.

Lis pokazał wyraźnie na czym polega "dziennikarstwo rządowe" - od montażu materiału filmowego począwszy, przez brak przygotowania (złe dane liczbowe o zadłużeniu, nieznajomość własnego(!) haka o listach wyborczych), nieskrywanie złości (czy wręcz nienawiści), zupełny brak grzeczności (przerywanie, zmiany tematu), napominanie własnej publiczności w studio aż po zupełny brak merytorycznych pytań.

Dziennikarz powinien umieć pytać o rzeczy ważne. Lis dziennikarzem nie jest i spróbował zwykłej podwórkowej bijatyki. Bójka mu nie wyszła, natomiast chamstwo owszem.

O co pytał Lis? Próbował zrobić swoją wersję ostatniego spotu wyborczego PO, tego o ziejącej nienawiścią opozycji. Czym straszył (malejącą) widownię swojego programu Lis?

Macierewiczem. Pistoletem Kaczyńskiego. Złymi stosunkami z Niemcami. Brakiem umiejętności gospodarowania (bo nawet zasługi PIS były według Lisa zasługami SLD). Instrumentalnym wykorzystywaniem kobiet. I oczywiście bandytami stadionowymi.

I w ten sposób Lis stał się Tuskiem bis...

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Rybaku

ja też do Lisa bym nie poszła, cóż nie jesteśmy politykami na szczęście.

Za to z lisowego Tuska bis zrobił się TÓSKOBUS , no i bardzo dobrze :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. Gdybym była doradcą PR-owym

Jarosława Kaczyńskiego, to podpowiedziałabym nu, co musi mieć opanowane. I tak. Po przypomnieniu żartu z pistolecikiem powinien natychmiast ripostować: "Niech pan nie zapomni czasem o paleniu kukieł - to było w 1992 roku. (Może coś jeszcze z tej listy...) Ma Pan coś jeszcze na przeciwstawienie do dzisiejszej sytuacji Polski? Następnie zrobiłabym to, co dzisaj w "Aktualnościach Dnia" w Radio Maryja uczynił prowadzący ojciec redaktor (Waldemar?): otóż zapytał co by było gdyby powstał taki oto spot: Na początek wypowiedź R. Sikorskiego o dożynaiu watah, potem wypowiedź ówczesnego marszałka Sejmu o ślepym snajperze i jeszcze wypowiedzi Ryszarda C.
Oczyiście to schodowy reflks, ale od czego są PR-owi doradcy?

avatar użytkownika tu.rybak

3. W tej rozmowie

Kaczyński też zrobił kilka błędów. I zapewne zraził do siebie ileś osób. Z tym, że na jego usprawiedliwienie mogę dodać, że był w niesprzyjającym środowisku (rozmowa nie zakładała równości: Lis pyta i rządzi, Kaczyński odpowiada) - chociaż na własne życzenie.

Z kimś inteligentniejszym niż Lis mogłoby być trudniej.

Po co tam poszedł? Może żeby pokazać, że debat się nie boi, że nie tylko Ziobro z Pochanke, ale i on potrafi (wcześniej z Rymanowskim).

Rybak
avatar użytkownika guantanamera

4. Moim zdaniem

poszedł żeby pokazać, JAK wyglądają sesje nienawiści "na żywo" nazywane nie wiedzieć czemu debatami. I to akurat pokazał. Pokazał, że przeciw całej naszej sytuacji, przeciw straszliwej sprawie Smoleńskiej, przeciw sprawie Ryszarda C. , przeciw zamiataniu pod dywan afer, przeciw długowi publicznemu i nie wiadomo jeszcze czemu ONI mogą mu wyciągnąć.... co ? Żarcik z pistolecikiem sprzed 20 lat!!! Takie są proporcje.
Jednak można to było jeszcze bardziej wypunktować.
No, ale łatwo jest pisać, trudniej dyskutować w studio.

avatar użytkownika Tamka

5. Znamienne jest to,

iz o wczorajszej "debacie" dosc glosno jest w necie, za to w telewizorni cisza. T.

PS. I jeszcze scena rodzajowa:
przed klatka moja mama spotyka sasiadke (ma 76 lat, jest Bogobojna, wdowa,),
po przywitaniu sasiadka do mojej mamy:
-ogladala pani wczoraj program Lisa?
moja mama: -
tak, ogladalam (ja nie dalam rady calosci zobaczyc, ale moze to zrobie)
na co sasiadka: ale ten Lis to (cytuje) skurwysyn!

Nastepnie nastapila wymiana zdan nt. tego, na kogo glosuje moja mam i zeby na tych ludzi glosowac (zawsze agitujemy wsrod sasiadow). Sasiadka z kolezaka pojda i zaglosuja. Zachecajmy jak mozemy i podpowiadajmy wlasciwych kandydatow. T.

Ostatnio zmieniony przez Tamka o wt., 04/10/2011 - 21:50.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika tu.rybak

6. a w telewizorni cisza

bo mieli przygotowany program z ekspertami, ale musieli go zdjąć, bo okazał się byc nieaktualny:)

Rybak
avatar użytkownika Maryla

7. Rybaku

znów grillują Jarosława na "debatowanie" - Schetyna, Olejnik, Tusek , cała kampania znów ruszyła :)

A w sieci coraz więcej takich tekstów, kontra ściek z wyzwiskami lemingów "młodych demokratów"

Zielona Wyspa? -- wyborcy PO łykają bzdury jak pelikany

Dodo (gość) 04.10.11, 21:18:42

Oczywiście że będę głosował na PIS. A dlaczego? Bo są zwyczajnie uczciwi.

Przypomnijcie sobie spot PIS-u sprzed 4 lat, w którym było m.in to jak "kolesie" poklepywali się po plecach. Już wtedy o tym mówili. Ręka rękę myje, i to mamy teraz. Miro, Zbychu, Rychu, który z nich odpowiedział za aferę hazardową? Żaden.

Przypomnijcie sobie kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego z 2009 roku. Tusk publicznie obiecał inwestora katarskiego dla stoczni szczecińskiej i gdyńskiej. Po wyborach okazało się, że nie ma inwestora, a stocznie upadły.

Czteroletnie rządy Platformy Obywatelskiej doprowadziły finanse państwa do katastrofalnego stanu. Dług rośnie w zastraszającym tempie *** 1 mld co 3 dni ***, a premier z ministrem finansów nic sobie z tego nie robią, dalej zaciągając nowe pożyczki. Już w tym roku na obsługę długu publicznego zostanie wydane prawie 40 mld złotych. Długi Tuska będą spłacane przez co najmniej 30 lat.

Ale to przecież nie wszystko, bo niezależnie od zadłużenia z tytułu długu publicznego, Polacy są zadłużeni również "prywatnie". Prawie 85 proc. gospodarstw domowych nie ma żadnych oszczędności!

Kto inny w Polsce ma długi, a kto inny oszczędności. Oszczędności te gromadzi stosunkowo niewielki, bo około 15-procentowy odsetek gospodarstw domowych. Jest to sytuacja charakterystyczna dla środkowoamerykańskich tzw. republik bananowych, odznaczających się brakiem klasy średniej, która w normalnych państwach stanowi podstawę społeczeństwa.

Takiego wzrostu cen, i to wszystkich produktów oraz usług konsumpcyjnych, nie było od dziesięciu lat. Czteroletnie rządy (2007-2011) Platformy Obywatelskiej zapamiętamy jako erę drożyzny, czas pożerania naszych oszczędności, wzrostu świadczeń. Nie ma koniecznych dla gospodarki reform, jest drożyzna -- tak można zwięźle określić bilans rządów PO. Inflacja rośnie jak na drożdżach i nie oszczędza naszych oszczędności, także pensji, rent i emerytur. Dynamika wzrostu cen prześcignęła wzrost płac, co generuje w naszym kraju błyskawiczny wzrost ubóstwa, bo przecież ponad połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności i żyje z dnia na dzień.

Polskie obligacje, co do stabilności, których premier D. Tusk ma pewność, w rękach kapitału zagranicznego to już ok. 150 mld zł. Obligacje greckie też długo sprzedawały się jak ciepłe bułeczki, a obligacje włoskie i hiszpańskie były bardzo stabilne. Zapewniali o tym premierzy S. Berlusconi i J. Zapatero. Uspokajające propagandowe gesty z pewnością nie zrobią wrażenia na rynkach walutowych i finansowych. Nieubłaganie zbliża się dzień prawdy nie tylko dla europejskich finansów, ale również dla fundamentów „ zielonej wyspy”.

Plan konsolidacji finansów, którym tak szczyci się polski rząd będzie musiał być poddany generalnej weryfikacji w końcu września, bo zażąda tego Komisja Europejska. Prawdy więc o stanie naszych finansów publicznych dowiemy się już po wyborach. Dla wielu będzie to prawdziwy szok. Szykuje się prawdziwy krach na giełdzie, frank w okolicach 4 zł, benzyna po 6 zł i droga żywność.

Oddanie władzy po raz kolejny w ręce Tuska grozi całkowitą zapaścią finansów publicznych. Cztery lata to dostatecznie długi okres, by móc już dokonać oceny nie na podstawie słów, ale na podstawie owoców. Zwiększenie zadłużenia kraju o co najmniej 50 proc.to polityka oddawania Polski w ręce obcych banków. Skończy się tym, czym w Grecji, czyli utratą jakichkolwiek namiastek suwerenności kraju: TOTALNA WYPRZEDAŻ.

Wzmaga się panika na rynkach finansowych. -- Polska z 900 mld zł długu publicznego może przewrócić się z dnia na dzień -- ostrzega dr Kuźmiuk. Scenariusz jest zawsze podobny: masowa ucieczka krótkoterminowych inwestorów z rynku, gwałtowne załamanie kursu waluty, próba ratowania kursu poprzez uruchomienie elastycznej linii kredytowej z MFW, która pozwoli bezpiecznie wycofać się dużym inwestorom zagranicznym z polskich aktywów, a następnie - twarde dno, od którego Polska będzie musiała się odbić i potem przez wiele lat odrabiać straty, spłacając przy tym długi zagraniczne po kursie np. 6 zł za euro.

Dzisiejszy kryzys w Europie to przecież nic innego, jak bankructwo utopijnych założeń polityków, którzy wprowadzali wspólną walutę. Cel był prosty - wspólna waluta musi doprowadzić do rządu gospodarczego UE, bo inaczej motywowany politycznie pomysł integracji się zawali. No i dzisiaj się wszystko wali. Nasz rząd z kolei jeszcze kilkanaście miesięcy temu ogłaszał, że Polska wejdzie do strefy euro w 2012 roku. Miało to być panaceum na wszystkie niemal nasze bolączki. Dziś okazuje się, że tylko dlatego, że celu tego nie udało się zrealizować, nie popadliśmy w katastrofę gospodarczą.

Nawet przez tak dalekich od Prawa i Sprawiedliwości ekonomistów jak Leszek Balcerowicz działalność ministra Rostowskiego nazywana jest kreatywną księgowością. Stan zadłużenia naszego kraju też do końca wiadomy nie jest. Z całą pewnością długi są poukrywane w różnych miejscach, choćby w Krajowym Funduszu Drogowym.

Kiedy ludzie Rydzyka przestrzegali przed dziką prywatyzacją polskich banków (i nie tylko) to polskojęzyczne tuskomedia ich wyśmiały! Teraz śmieją się tylko niemieccy bankierzy.

Trzeba być naprawdę ŚLEPY, żeby nie widzieć, jak reżimowe media ciągle nam wciskają tę samą mafię PO-PSL-SLD.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tu.rybak

8. No tak, to sa fakty

ale są jeszcze wyborcy, w tym wyborcy PO. Tak jak się zastanawiałem (nie ja jeden) przy okazji poprzednich wyborów (jednych i drugich) skąd się biorą. Miałem wtedy teorię wdrukowania.

I myślę że jest prawdziwa. Takie audycje jak Ziobro vs. Pochanke czy Kaczyński vs. Lis pomagają odrzucić obraz mediów-matki. Co może skutkować zmniejszeniem się liczby zwolenników PO (część przejrzy na oczy).

Ale czy to wystarczy? Sam sobie przypominam, jak sądziłem przed wyborami prezydenckimi, że wygra Kaczyński. Wszystko mi sie układało. Ale ułozyło się nie mi, a układowi...

Rybak