KOMBATANT NAD KOMBATANTAMI
Echo24 Krzyszto..., wt., 27/09/2011 - 08:45
Dzisiaj w południe w Krakowie byłem na uroczystym otwarciu Muzeum Armii Krajowej im. Gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Uroczystość odbyła się w wigilię Dnia Polskiego Państwa Podziemnego.
O zgrozo! To zadośćuczynienie za opłaconą tysiącami ofiar bohaterską walkę o wolną Ojczyznę miało miejsce niespełna siedemdziesiąt lat po wojnie. Lecz cóż, puśćmy to po katolicku w niepamięć. Lepiej późno niż wcale.
Długo się zastanawiałem, jakimi słowy można by uhonorować i wyrazić wdzięczność dla tych wspaniałych ludzi i pięknych umysłów.
Pisałem, kreśliłem, poprawiałem, odkładałem zmięte kartki i próbowałem od nowa. Ale zawsze czegoś brakowało, wciąż było za mało.
Aż mi Pan Bóg podsunął refren przepięknej piosenki mało u nas znanego niemieckiego balladzisty Reinharda Mey’a, której tytuł brzmi po polsku „Błogosławieni są, ci Szaleni”.
Posłuchajcie, proszę.
Błogosławieni, ci Nadłamani,
Poplątani, w siebie wpełznięci,
Ci Odrzuceni, Przygnębieni, Przygarbieni.
Do ściany Przyciśnięci.
Błogosławieni, ci Szaleni.
Uroczystość była doniosła, muzeum imponujące, multum zaproszonych gości. Tylko jakoś nie udało mi się zauważyć nikogo z celebrytów.
Pisałem, kreśliłem, poprawiałem, odkładałem zmięte kartki i próbowałem od nowa. Ale zawsze czegoś brakowało, wciąż było za mało.
Aż mi Pan Bóg podsunął refren przepięknej piosenki mało u nas znanego niemieckiego balladzisty Reinharda Mey’a, której tytuł brzmi po polsku „Błogosławieni są, ci Szaleni”.
Posłuchajcie, proszę.
Błogosławieni, ci Nadłamani,
Poplątani, w siebie wpełznięci,
Ci Odrzuceni, Przygnębieni, Przygarbieni.
Do ściany Przyciśnięci.
Błogosławieni, ci Szaleni.
Uroczystość była doniosła, muzeum imponujące, multum zaproszonych gości. Tylko jakoś nie udało mi się zauważyć nikogo z celebrytów.
I znowu było jak zawsze w powojennej Polsce. Pierwsze rzędy zarezerwowane dla przedstawicieli władzy, a bohaterowie uroczystości tłoczyli się z tyłu, jeśli się zdołali załapać na miejsca siedzące.
Z przodu szpanowało odpicowane towarzystwo, z tyłu jak myszki pod miotłą siedzieli schludnie acz nad wyraz skromnie odziani akowcy, z biało czerwonymi opaskami na rękawach marynarek bynajmniej nie od Bossa.
Wśród gości honorowych był Prezydent Miasta, Wojewoda, kardynał, wszyscy konsulowie za wyjątkiem rosyjskiego i gros innych ważnych lokalnych notabli.
Ale nie byłbym sobą gdybym nie napisał, że w pierwszych rzędach siedzieli głównie ci, których w stanie wojennym nie było na strajkach i demonstracjach, bo w tym czasie kiedy inni bili się z ZOMO pod Arką w Nowej Hucie narażając życie, oni tworzyli na sępa bezideowe pryncypia Trzeciej Rzeczypospolitej.
Przyszli wszyscy kombatanci z wyjątkiem jednego. No zgadnijcie Państwo kogo? Pudło!... Pudło!... Pudło!... Oj, widzę, że nie zgadniecie, więc Wam powiem.
Zabrakło pieszczoszka salonu podwawelskiego Krakówka i mazowieckiej Warszawki, kombatanta nad kombatantami, niejakiego Władysława Bartoszewskiego, którego ktoś kiedyś dla żartu nazwał profesorem. Tak, tak, tego samego gagatka który protestujących pod Stocznią Polaków nazwał wyjącym bydłem. Tego samego toczącego pianę z nienawiści pariasa, który zagrzewał ministra Sikorskiego do dorzynania watah. Tego samego cynicznego satyra, który się zaśmiewał po pachy, jak minister Nowak mówił, że Platforma skopie ludziom tyłki.
Przysłał usprawiedliwienie, że musiał pojechać na jakiś wykład do Szwajcarii.
Bronicie go Państwo? Mówicie, że tak wiele przecierpiał, iż pewnie zmęczony.
Więc się Państwa pytam. A co? Inni nie cierpieli??? Ale o nich cisza. Czy widzieliście w mainstreamowych mediach nazwiska innych zasłużonych kombatantów AK??? Ależ skąd! Jak mowa o Armii Krajowej pada tylko i wyłącznie jedno nazwisko – „profesor” Władysław Bartoszewski. On spija śmietankę. On zjada konfitury. On patronuje fundacjom, wydaje książki, wygłasza wykłady, odcina kupony i zgarnia tantiemy.
Bo on już nie musi się szwendać po jakichś tam patriotycznych uroczystościach. To już teraz nie modne. On już występuje w całkiem innej roli. On teraz wspiera świetlistą Platformę, a ostatnio w TVN24 - o zgrozo! - naucza Polaków przyzwoitości w cyklicznym programie „Lekcje Bartoszewskiego”.
A reszta kombatantów AK?
Ci, co jeszcze żyją klepią upokarzającą biedę na głodowych emeryturach, a jedynym publicznym miejscem, gdzie ich można spotkać są sklepy „Biedronki”. Nie doczekali się godnego życia, gdyż się nie zabrali z czerwonymi, a po upadku komuny, jak od zarazy stronili od zawłaszczających Polskę różowych siewców nowego porządku. A jedno, co mają za to bohaterstwo to spokojny sen i świadomość, że każdego ranka przy goleniu mogą z czystym sumieniem przeglądnąć się w lustrze.
Niestety, super-kombatant Bartoszewski poszedł w inną stronę. A jeszcze do tego miał czelność wydać książkę pod tytułem „Jak być przyzwoitym”. Trzymajcie mnie bo za chwilę nie wytrzymam. Więc czekam, kiedy wreszcie akowcy mu tę książkę odeślą z dopiskiem, że nie zdołał sprostać jej szczytnemu tytułowi?
Takich mamy właśnie "profesorów". I już są pierwsze efekty. Nigdy nie zapomnę, jak w zeszłym roku, w czasie przerabiania w szkole „Kamieni na szaniec” zaproponowałem córce, by się pochwaliła na lekcji, że jej dziadek był zasłużonym akowcem, a córeczka odpowiedziała mi na to, cytuję dosłownie, „Tato! Chyba cię pogięło! Wszyscy by mnie wyśmiali! Nie miałabym w szkole życia!”.
Tak, tak! Dożyliśmy czasów kiedy polskości i patriotyzmu należy się wstydzić. I to jest właśnie owoc setek artykułów Gazety, która wypromowała obwoźnego prelegenta o nazwisku Bartoszewski.
Ale to jeszcze nie koniec obciachu.
Prowadzący uroczystość wodzirej, nie bez przyczyny używam tego nieeleganckiego określnika, nawet tę uświęconą dla Polaków uroczystość wykorzystał na potrzeby kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej.
W czasie prezentacji co ważniejszych gości nie omieszkał wymienić nazwiska kandydującego na senatora z ramienia Platformy Janusza Sepioła, nie wymieniwszy z premedytacją nazwiska siedzącej wśród zaproszonych gości, jego konkurentki popieranej przez PIS, pani doktor Zuzanny Kurtyki.
To już nie był nietakt. To było pospolite, podwórkowe prostactwo. Scyzoryk się otwiera w kieszeni. Nie będę już komentował wystąpienia, ni przypiął, ni wypiął, zdymisjonowanego Bogdana Klicha.
Jak widać dużo jeszcze mamy w Polsce do zrobienia.
W tym kontekście przejmująco jak nigdy zabrzmiały słowa Chóru Cecyliańskiego, który na koniec uroczystości zaintonował Hymn Polski Podziemnej.
Cały czas mam je w uszach:
Do broni! Jezus Maryja! Do broni!
Niedługo wybory. Macie Państwo szansę, myślę, że ostatnią, żeby przemeblować skundloną przez komunę Rzeczypospolitą.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Źródło oryginalne:
- Echo24 Krzysztof Pasierbiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
7 komentarzy
1. Pan Krzysztof Pasierbiewicz,
Szanowny Panie,
W Krakówku w którym rządzą komuniści,lewacy jest wielkim wydarzeniem, że prawdziwym polskim patriotom udało się zbudować i otworzyć
Muzeum Armii Krajowej imienia im. Gen. Emila Fieldorfa „Nila”
Cześć i chwała Krakowianom, prawdziwym Polakom
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Pan Krzysztof Pasierbiewicz,
Szanowny Panie
Władysław Bartoszewski w czasie II Wojny Światowej i Powstania Warszawskiego, był gońcem roznosił gazety z polecenia pani
Zofii de domo Kossak, primo voto Szczucka, secundo voto Zygmuntowa Kossak Szczucka Szatkowska.
Która stanęła na czele Frontu Odrodzenia Polski, tajnej organizacji katolickiej. Widząc tragiczną sytuacje ludności żydowskiej tworzy wraz z Wandą Krahelską-Filipowicz, Komitet Pomocy Społecznej dla Ludności Żydowskiej, pod konspiracyjną nazwą Konrada Żegoty; niedoszłego bohatera Adama Mickiewicza
Współredaguje pismo "Polska Żyje".
Gońcem w redakcji był Władysław Bartoszewski, człowiek w późniejszym okresie opluwający Polską Bohaterkę Powstania Warszawskiego.
Do dziś nie wiemy, kto go wypuścił z Auschwitz i za jakie zasługi po ośmiu miesiącach i paru dniach. Czy z innym więźniem, który przejdzie pod nazwiskiem Jócef Cyrankiewicz do historii, handlował dobrem odebranym Żydom w KL Auschwitz.
Notabene, Józef Cyrankiewicz i Władysław Bartoszewski, to Żydzi.
Oto dowód:
Wywiad Władzia dla Die Welt
„Jeśli ktoś się bał, to nie Niemców. Gdy niemiecki oficer widział mnie na ulicy i nie miał rozkazu aresztowania mnie, niczego nie musiałem się obawiać. Ale gdy sąsiad-Polak zauważył, iż kupiłem więcej chleba niż zwykle, wtedy musiałem się bać
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Pan Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
Szanowny Panie,
Serdecznie pozdrawiam i uchylam kapelusza,
Krzysztof Pasierbiewicz
4. Pan Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
Szanowny Panie,
Wszystko o czym Pan napisał jest mi znane. Ale dobrze, że Pan napisał bo może przeczytają ci, tórzy o prawdzie nie mają zielonego pojęcia.
Zostawmy tedy pana Bartoszewskiego.
Natomiast muszę Panu powiedzieć, że pamiętam z dzieciństwa jak moja śp. Mama opowiadała pasjami o Rotmistrzu Kossak Szczuckim. Mama miała panieńskie nazwisko Zofia Nagrabianka. Kochała do nieprzytomności konie. Jeżdziła sportowo w którymś Pułku Ułanów, niestety już nikt z rodziny nie żyje i nie mam skąd czerpać bardziej szczegółowych informacji. Być może ktoś z Pańskiej rodziny znał moją mamę. Piszę o niej w mojej ostatniej powieści pt. "Magia namiętności", krórą właśnie wydały ARCANA - patrz - http://www.portal.arcana.pl/Wielka-milosc-w-powiesci-krzysztofa-pasierbi....
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
5. A Irena Sendlerowa, o której Bartoszewski konsekwentnie milczał?
Zofia Kossak Szczucka, Irena Sendlerowa. Wspaniałe, bohaterskie kobiety, które nadały Żegocie sens. Kobiety przemilczane, starannie zapominane i wzgardzone, kobiety które naprawdę pomagały Żydom, ratowały ich Życie. Irena Sendlerowa uratowała dponad dwa i pół tysiąca żydowskich dzieci. Pracowała z poświęceniem jako szefowa wydziału dziecięcego "Żegoty" od 1942 roku.
Musiał odkryć jej istnienie amerykański nauczyciel szkolny, zachwycony życiem w słoiku, "Life in a Jar". A cześć i chwała odebrana Zofii Kossak Szczuckiej, a także Irenie Sendlerowej została w całości i na długie lata przywłaszczona przez Władysława Bartoszewskiego.
To jest wręcz haniebne.
michael
6. @Michaelu
W tvn24 straszny dziadunio o Irenie Sendler ani słowa nie powiedział,zaś wazeliniara czarna wdowa Pochanke wmawiała nam, że Zofia Kossak Szczucka był an posyłki u Bartoszewskiego.
Łaskawie przyznał, że poniewaz była to osoba starszawa, w wieku matki, to jej z litości nie mógł odmówic wspólpracy.
Ciekawa jestem, czy za zycia tego obłudnika da się ujawnic prawdę o nim, czy bedziemy musieli czekac, aż pójdzie do piekła?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Pan Krzysztof Pasierbiewicz,
Szanowny Panie,
Bardzo mi przykro, ale nic nie znalazłem o Pana Mamie. W Krakowie mieszka Ojciec Czuma. On tymi sprawami się interesuję.
Kiedyś okazjonalnie pomagałem Ojcu Czumie w opracowaniach I Kadrowej i Siódemki Beliny.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz