Co by się stało…
10 września miałem zaszczyt być zaproszonym razem z Andrzejem Melakiem na kolejną, siedemnastą miesięcznicę tragedii nad Smoleńskiem, tym razem do Opola. Uroczystość rozpoczęła się Mszą Św. w Katedrze Opolskiej, poczym w kilkusetosobowej grupie przeszliśmy pod Pomnik Żołnierzy Wyklętych, gdzie miała się odbyć dalsza część uroczystości. Po okolicznościowych przemówieniach Andrzeja Melaka, posła Sławomira Kłosowskiego i mojego, zaczęło się składanie wieńców i zapalanie zniczy. Taki był program uroczystości.
Niestety, coś, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej w trakcie opolskich uroczystości, tym razem nastąpiło.
Nagle ni stąd, ni zowąd do prowadzącego uroczystości Patryka Jakiego podbiegło paru osiłków i wyprowadziło go do stojącego w pobliżu samochodu. Zrobiło się wielkie zamieszanie, wszyscy zaczęli biec za Patrykiem, przewrócone znicze zapłonęły wspólnym, biało-czerwonym ogniem. Ludzie zaczęli krzyczeć, wszyscy pobiegli w stronę w którą uprowadzono Patryka. Okazało się, że samochodów było więcej; w międzyczasie ktoś podbiegł do tablicy ze zdjęciem Pary Prezydenckiej i ją skopał. Tak było.
Gdy na to patrzyłem, momentalnie stanęły mi przed oczami sytuacje które pamiętam z lat osiemdziesiątych, kiedy to osobnicy w przykrótkich jasnych trenczach, przewiązanych paskiem, po to żeby ukryć schowaną za pazuchą pałkę, podbiegali i starali się wyciągnąć z tłumu kogoś, kogo sobie wcześniej upatrzyli. Ale oni byli jacyś tacy kurduplowaci, niezorganizowani, te pałki ciągle zza pazuchy im wypadały, a gdy ruszaliśmy na nich, to szybko uciekali do tych swoich kremowych fiatów 125p i na wstecznym biegu spieprzali. Tak było, naprawdę tak było. A jak jest?
Jest gorzej. Do Patryka podbiegło paru łysych, dobrze zbudowanych drabów, wypisz, wymaluj ochroniarzy agencji towarzyskiej. Nie legitymując się wsadzili młodego, zaskoczonego całą sytuacją człowieka do prywatnego samochodu i chcieli odjechać. Jednak zaplanowana prowokacja nie udała się: ludzie otoczyli samochód, zaczęli domagać się uwolnienia Patryka, śpiewali pieśni patriotyczne, w każdej chwili mogło dojść do rękoczynów. Łysi panowie w kapturach na głowie z minuty na minutę tracili pewność siebie, zaczęli się z całej sytuacji wycofywać. Wprawdzie nie uciekali na wstecznym biegu, gubiąc po drodze pałki, jednak przed zdecydowaną reakcją ludzi - zrejterowali.
Dlaczego tę historię opowiadam? Ponieważ jest ważna, opisuje dzisiejsze nastroje Polaków, opisuje działania służb, nie wiadomo komu służących, przez kogo wykorzystywanych, dla jakich skrytych celów wysyłanych na takie akcje. Opowiadam tę historię dlatego, żeby Państwu uzmysłowić potęgę niezależnych mediów.
Wróćmy jeszcze raz w środek całej opowieści, zróbmy tak jak robi to mój ulubieniec Quentin Tarantino w swoich filmach, opowiedzmy to jeszcze raz.
Co by się stało, gdyby Andrzej Melak nie stanął przed zakapturzonym, łysym, podobno policjantem i nie zaczął dzwonić do Radia Maryja, na bieżąco relacjonując to, co się dzieje? Co by się stało, gdybym nie filmował całej prowokacji, która w parę minut później ukazała się na portalu niezalezna.pl.?
Co by się stało, gdybyśmy nie mieli tych niezależnych mediów?
Odpowiedź jest jedna: nikt by się nie dowiedział o prowokacji w Opolu, a Patryk Jaki siedziałby do dzisiaj w areszcie do czasu wyjaśnienia sprawy.
Przychodźmy jak najliczniej na akcje organizowane przez środowiska patriotyczne, niepodległościowe. Zabierajmy ze sobą aparaty fotograficzne, kamery, dyktafony, telefony komórkowe wyposażone w funkcję rejestracji obrazu i dźwięku. Zapisujmy wszystkie wydarzenia. Pamiętajmy o słowach poety, przed którymi ONI drżą: „Spisane będą czyny i rozmowy”.
Ryszard Kapuściński
- Ryszard Kapuściński - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @Ryszard Kapuściński
No, żesz...!
- tylko takie słowa cisną się na usta; ONI "macają" na ile moga sobie pozwolić - toż ta "akcja" dokładnie według tego samego scenariusza, co ze "Staruchem", akurat w czasie patriotycznej uroczystości!!
Pora sie zbroić....
Selka