Żydokomuna prawnie chroniona? To co będzie z tym nowym europejskim świętem 23 sierpnia?
Prokuratura Generalna Litwy odrzuca oskarżenia, jakoby litewski wymiar sprawiedliwości ścigał Żydów, którzy współpracowali z NKWD
- Prokuratura Generalna odżegnuje się od takich informacji, rozpowszechnianych w przestrzeni publicznej i od tego, że Litwa dąży jakoby do ekstradycji Josefa Melameda, prezesa izraelskiego Stowarzyszenia Żydów z Litwy, byłego więźnia kowieńskiego getta - powiedziała agencji BNS rzeczniczka prasowa Prokuratury Generalnej, Ruta Dirsiene.
Informacja o ściganiu na Litwie Żydów, którzy współpracowali w czasie wojny z radziecką bezpieką i byli w radzieckiej partyzantce, ukazała się w izraelskich mediach.
W reakcji tę informację, izraelski instytut Yad Vashem wycofał zaproszenie dla ministra kultury Litwy Arunasa Gelunasa i ambasadora Dariusa Degutisa na konferencję, poświęconą zagładzie Żydów na Litwie, która ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Yad Vashem podjął tę decyzję, gdy Josef Melamed - jeden z tych, którzy przeżyli getto w Kownie - zagroził zbojkotowaniem konferencji.
Litewska Prokuratura Generalna tłumaczy, że na Litwie prowadzone jest jedynie dochodzenie ws. ogłoszonej na stronie internetowej izraelskiego Stowarzyszenia Żydów z Litwy (lithuanianjews.org.il) listy osób podejrzanych o współudział w mordowaniu Żydów w czasie wojny.
Według Prokuratury Generalnej, Litwa zwróciła się do odpowiednich instytucji w Izraelu "o pomoc prawną, z prośbą o przesłuchanie świadków, szefów Stowarzyszenia Żydów z Litwy i inne osoby, które posiadają informację na temat możliwego udziału obywateli Litwy w mordowaniu Żydów".
Według litewskich urzędników, na izraelskiej liście bez uzasadnienia znalazły się nazwiska litewskich partyzantów walczących z radzieckim reżimem. Prokuratura, chcąc oczyścić znieważone imię zmarłych, rozpoczęła dochodzenie.
Na poniedziałek planowane jest m.in. spotkanie Gelunasa z przewodniczącym zarządu Yad Vashem, Awnerem Szalewem.
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Żydokomuna W czerwcu 1967
Żydokomuna
W czerwcu 1967 roku na Bliskim Wschodzie wybuchła wojna sześciodniowa, w
następstwie której wspierane przez Związek Sowiecki państwa arabskie:
Egipt i Syria zostały w spektakularny sposób rozgromione przez Izrael
wspomagany przez Stany Zjednoczone. W rezultacie Moskwa w podległych
sobie krajach socjalistycznych przeprowadziła kurację przeczyszczającą,
której celem było wyeliminowanie spośród komunistycznej nomenklatury
funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego. Na etapie poprzednim bowiem, to
znaczy – za Stalina – Moskwa bardzo Żydów faworyzowała w nie
pozbawionym podstaw przekonaniu, że nikt lepiej od nich nie utrzyma w
ryzach narodów tubylczych, tradycyjnie uważanych przez Żydów za mniej
wartościowe. Mądrość kolejnego etapu nakazywała Żydów się pozbyć, z
czego wielu z nich skwapliwie skorzystało, po pierwsze dlatego, że na
etapie poprzednim unurzali sobie ręce we krwi przedstawicieli narodów
mniej wartościowych aż po łokcie i przezorność nakazywała jak
najszybciej oddalić się od miejsca zbrodni. Inni, którzy wprawdzie
zbrodni się nie dopuścili, ale na różne sposoby z komunistycznego reżimu
korzystali, teraz skwapliwie wykorzystali okazję, by wydobyć się z
cudnego raju na Zachód, gdzie w dodatku mogli zaprezentować się
tamtejszym naiwniakom w charakterze ofiar komuny i z tego tytułu znowu
spijać śmietankę. Właśnie dlatego w obronie Władysława Gomułki,
krytykowanego przez zachodnie socjaldemokracje za „antysemicką czystkę”, stanęła Golda Meir wyjaśniając, że Gomułka tylko umożliwił Żydom wyjazd na Zachód.
Naturalnie nie wszyscy wyjechali, na przykład Antoni Słonimski, który w
związku z tym doświadczył na własnej skórze tak zwanego „totschweigen”,
czyli zamilczania. W roczniku Związku Literatów Polskich redaktorzy
pominęli go jako przewodniczącego ZLP, w związku z czym można było
odnieść wrażenie, że w latach 1956-1958 nikt nie był przewodniczącym
Związku Literatów. Prof. Tadeusz Kotarbiński wysłał wówczas do Antoniego
Słonimskiego list, w którym napisał, że „nieistnienie jest atrybutem zaszczytnym, przysługującym także Bogu i sprawiedliwości”.
Warto o tym pamiętać również i dzisiaj, kiedy natykamy się na coraz
więcej rzeczy nieistniejących, na przykład – Wojskowe Służby
Informacyjne, izraelska broń jądrowa, czy wreszcie – żydokomuna.
Pan prof. Paweł Śpiewak, piastujący stanowisko dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego twierdzi, że żydokomuna jest „ antysemickim mitem” , który żywi się „wyolbrzymionymi faktami”. I tak dobrze, że wprawdzie „wyolbrzymionymi”, niemniej jednak „faktami”, bo inni żydowscy autorzy nie tylko zaprzeczają istnieniu jakichkolwiek „faktów”, a w dodatku każdego, kto próbuje o nich przypominać, piętnują nieubłaganym palcem za „antysemityzm”. Nazywa się to „polityką historyczną”,
co jest elegancką nazwą fałszowania historii dla potrzeb propagandy,
która oczywiście służy jakimś celom politycznym – w tym przypadku –
doprowadzeniu mniej wartościowych narodów europejskich do stanu
bezbronności, by następnie poddać je bezlitosnej eksploatacji w
charakterze tak zwanego „nawozu historii”. Dlatego właśnie środowiska żydowskie, zwłaszcza aktywnie realizujące „politykę historyczną”, stawiają znak równości między „antysemityzmem”
i spostrzegawczością. Jest to całkowicie zrozumiałe; jeśli mniej
wartościowe narody europejskie będą powstrzymywały się przed ogłaszaniem
rozmaitych spostrzeżeń i unikały wzajemnego dzielenia się nimi,
perspektywa doprowadzenia ich do stanu bezbronności wydaje się jeszcze
bardziej realna.
Tymczasem, wbrew opinii pana prof. Pawła Śpiewaka, istnienie żydokomuny
wydaje się nie tylko bezspornym faktem, ale nawet – faktem niepokojącym.
Jak bowiem można zlokalizować żydokomunę? Mamy oto dwa kręgi: jeden
krąg, to Żydzi, a drugi – to komuniści. Niektórzy Żydzi są komunistami,
podobnie jak niektórzy komuniści są Żydami. Zatem obydwa kręgi częściowo
na siebie zachodzą i ta przestrzeń, to właśnie żydokomuna. I oto na
naszych oczach żydokomuna od kilku lat nie tylko ostentacyjnie
manifestuje swoje istnienie, ale również – ambicje polityczne i program.
Właśnie ten program nie pozostawia wątpliwości, z czym mamy do
czynienia – że mianowicie mamy do czynienia z żydokomuną.
Oto 7 listopada ulicami Warszawy przeszła niebyt co prawda liczna
demonstracja - ale wiadomo, że omnia principia parva sunt, co się
wykłada, że wszystkie początki są skromne – skierowana przeciwko „faszyzmowi” i „ksenofobii”.
Trasa pochodu nie była przypadkowa: od Umschlagplatz, do pomnika
Bohaterów Getta, co wskazuje na zainspirowanie organizatorów żydowskim
punktem widzenia na historię Polski. Wśród organizatorów dominowały tak
zwane „organizacje pozarządowe”, to znaczy – formalnie „pozarządowe”,
ale faktycznie poprzysysane do rozmaitych finansowych kurków:
rządowych, samorządowych, unijnych, a nawet ONZ-owskich. Koordynuje ich
poczynania Helsińska Fundacja praw Człowieka, finansowana z kolei przez
żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa, którego węgierski
premier Wiktor Orban publicznie podejrzewa o organizowanie finansowania
masowego przemytu tak zwanych „uchodźców” do Europy – nad
całością czuwają pierwszorzędni fachowcy z Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych, co to samego jeszcze znali Stalina i wiedzą kiedy i na
kogo można takich hunwejbinów poszczuć. No a hunwejbini, skoro biorą
pieniądze, no to jasne, że muszą jakoś się wykazywać, bo w przeciwnym
razie nie będzie za co wypić i zakąsić z panienkami. Patronat medialny
nad całością trzyma od lat żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana
redaktora Adama Michnika, „Żyda Roku 1990”. Sądząc z fotografii,
na których część uczestników demonstracji miała pozasłaniane twarze,
maszerowali ludzie młodzi, sprawiający wrażenie pozostających na
utrzymaniu rodziców. W tej sytuacji ich deklaracje, że „nie boją się uchodźców”, mają mizerny ciężar gatunkowy, bo najwyraźniej liczą na to, że tych „uchodźców” będzie utrzymywał kto inny.
Nawiasem mówiąc, to naiwniacy na granicy głupoty – o czym świadczy przyznanie przez Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” nagrody „Antyfaszysty Roku”
2003 Simonowi Molowi z Kamerunu. Pan Mol był chory na AIDS, a jeszcze z
Kamerunu zapamiętał, że im częściej i intensywniej będzie spółkował z
panienkami, tym większa pewność wyleczenia. Terapia ta wymagała licznego
udziału panienek, ale okazało się, że nie ma z tym problemu, bo w
środowiskach postępowych pan Mol zastosował prosty patent – że
spółkowanie z nim jest dowodem przezwyciężenia rasistowskich
stereotypów. Podobno skuteczność zastawki była stuprocentowa.
Jak się wydaje, polityczną ekspozyturą tej subkultury jest partia Razem
pana Zandberga, głosząca program jeśli nie wprost komunistyczny, to w
każdym razie – komunizujący. Nie można wykluczyć, że RAZWIEDUPR, z łaski
którego zainstalowany został w Polsce model kapitalizmu
kompradorskiego, ponownie stawia na uwodzenie komunizmem młodzieży,
którą gwoli ciągnięcia większych zysków z okupacji naszego
nieszczęśliwego kraju, pozbawił perspektyw.
Stanisław Michalkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl