Propaganda nienawiści wsparta poczuciem bezkarności nie szuka swojego celu.

Ona działa jak magnes, przyciągający wszystko co najgorsze.

Jeśli trafi na psychopatów, dochodzi do mordu, jak rok temu w Łodzi.

Jeśli usłyszą jej bębny ludzie
prymitywni, prostaccy, mali, zaczynają szukać słabszych, bezbronnych na
których mogliby odreagować swój strach przed spojrzeniem w lustro.

Wtedy mamy wyzwiska, opluwanie i przypalanie papierosem modlących się, starszych ludzi. 

A jeśli tych słabszych znaleźć nie potrafią, mszczą się na przedmiotach.

Mogło być szkło, może być kamień.

Dzisiaj w Polsce sklepy nie należą już do tych, których trzeba i wolno nienawidzieć.

"W
Ostródzie zniszczono tablice upamiętniające Lecha Kaczyńskiego i ofiary
katastrofy smoleńskiej oraz oficera zabitego w Katyniu."

Jak widać, wilkołakom III RP Smoleńsk z Katyniem myli się już bez najmniejszego zażenowania.

Instynkt?

Bo to raczej nie są "nieznani sprawcy",
którzy w latach 80-tych regularnie niszczyli Krzyż Katyński na Cmentarzu
Powązkowskim. Dziś ci sprawcy są na tyle pewni siebie, że wręcz chcą
być znani. No i będą, zapisani, sfotografowani, a ich popisy choćby na
Krakowskim Przedmieściu z pewnością nie pójdą w zapomnienie.

Tablice pamiątkowe niszczą wyraziciele
najgłębszych pragnień ludu peowskiego, tak często przecież
manifestowanych na rozmaitych fejsbukach, twiterach, czy forach
internetowych. Kto wie, czy nie dygocący nocą z podniecenia i dumy, że
ich na to stać, gdy inni tylko gadają i gadają.

Dwie i pół godziny później:

"Tablica
smoleńska upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej w Chrzanowie
została zniszczona - pisze lokalny portal przelom.pl."

Sądząc po tempie dewastacji i fakcie, że kampania wyborcza sprzyja inicjatywom oddolnym, można się spodziewać, że to nie koniec.

A jak tablic zabraknie?