Dlaczego sieroty z MON pozwalają się bezkarnie okładać?
Nie ma to nic wspólnego z oficerskim honorem, wojsko od dawna przestało być ostoją wzorcowych zachowań,
nie jest związane też z hierarchiczną zależnością służbową, bo wielokrotnie byliśmy świadkami "buntu" niezadowolonych z wojskowego drylu, który promuje niezdrowe zasady.
Cóż więc się stało, że potulnie, jak baranki woskowi przyjmują razy spadające na nich ze strony przebiegłych, broniących swojej skóry, polityków?
Jedyne wytłumaczenie to to, że będący do niedawna szefem MON psychiatra stosował środki farmakologiczne i psychologiczne, aby z tej chlubnej w przeszłości formacji uczynić bezwolną masę.
Wytypowani wojskowi jelenie bez słowa sprzeciwu pozwalają obrzucić się błotem, podczas gdy ewidentnie winnemu za Smoleńsk i wszytko co wydarzyło się przedtem w związku z wojenkami o samolot, ministrowi Arabskiemu, włos z głowy nie spadł i jest on dalej najbardziej zaufanym człowiekiem premiera.
Nie wierzę, że w wojsku nie ma wiedzy o patologiach występujących przy korzystaniu z samolotów przez VIP-ów, o dziwnej "naprawie" TU154 przez rosyjskich specjalistów tuż przed lotem do Smoleńska, a dziwnym trafem ta wiedza nie przedostaje się do opinii społecznej. Nie wygląda to na jakikolwiek związek z zachowaniem tajemnicy służbowej.
Co jest więc przyczyną, ogromny paraliżujący strach, czy nieudolność?
Dowiedzieliśmy się właśnie, że dwóch panów X z rozwiązanego (najprawdopodobniej dla zatarcia śladów nieudolnej, czy wręcz kryminogennej działalności organów rządowych) 36 Spec-pułku, do niedawna chluby i perełki naszego lotnictwa, dostało zarzuty karne.
Pierwszy trzy dni wcześniej był członkiem załogi, która wiozła do Smoleńska na uroczystości katyńskie premiera Donalda Tuska, drugi to ówczesny dowódca pułku.
Niewłaściwe wyznaczenie załogi na lot 10 kwietnia 2010 - taki zarzut usłyszeli oficerowie.
A przecież tajemnicą poliszynela jest, że załoga, która miała lecieć 10 kwietnia w ostatniej chwili całkowicie niezrozumiałą i niewytłumaczalną decyzją strony rządowej została w ostatniej chwili przydzielona do lotu Tuska, a ta która miała lecieć z premierem stała się załogą tego feralnego lotu.
O którą więc załogę chodzi w zarzutach?
Czy oficer, który miał lecieć z Kaczyńskim 10 kwietnia, a został przesunięty na trzy dni wcześniej jest tak wdzięczny za "uratowanie życia", że postanowił dobrowolnie zostać kozłem ofiarnym?
http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/zarzuty-dla-oficera-ktory-lecial-z-tuskiem-do-smolenska,1684442
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz