Tragiczne wydarzenie, które
przyniosło morze krwi i ogrom cierpień, albowiem każda wojna jest z
gruntu zła i nikomu nie przynosi dobra.

Porażeni bezmiarem
nienawiści, żywionej wobec nich przez polską szlachtę, ziemiaństwo,
warstwy średnie oraz ogłupionych religijną propagandą chłopów i
robotników, radzieccy żołnierze po prostu musieli robić polskim
obszarnikom, ich rodzinom oraz wszystkim, których napotkali na swej
drodze to, co im robili.

Obłąkani żądzą męczeńskiej nobilitacji księża, biegający w kółko po polach bitew.

Prawdziwą hańbą tej wojny jest męczeńska śmierć z rąk Polaków ponad 20 tysięcy bezbronnych, radzieckich jeńców wojennych.

Wiązanki, składane ukradkiem na Grobie Nieznanego Żołnierza.

Tak, w telegraficznym skrócie mogą wyglądać medialne obchody Święta Wojska Polskiego za jakiś czas, jeśli oni wygrają.

Nie przypadkiem bowiem już po paru
latach swoich rządów zaczęli stawiać pomniki bolszewickim bandytom.
Pomniki, na których postawienie nie zdecydowali się nawet rządzący
Polską przez kilkadziesiąt lat komuniści.

Oczywiście o ile to święto będzie jeszcze w kalendarzu.

Bo zastąpienie go na przykład Świętem
Pojednania, podczas którego oddziały rosyjskie, niemieckie i polskie
będą wspólnie maszerowały po Placu Piłsudskiego, to całkiem nowoczesne
wyzwanie.

W tym scenariuszu obchody rocznicy
Powstania Warszawskiego będą już wyłącznie pretekstem do "narodowej
pokuty i rekolekcji" nad hańbą jego zbrodniczej klęski, odprawianych
przez świeckich i duchowych, medialnych szamanów.  

To są oczywiście wizje skrajne,
suflowane nam przez niektóre media być może po to, aby przygotować ich
pozycję do kolejnej odsłony spektaklu pod tytułem walka "Chamów" z
"Żydami" (wzystkich, którzy nie wiedzą, co te terminy znaczą, odsyłam do
lektury) jako jedynej, dostępnej Polakom wersji politycznej rywalizacji. 

Wówczas to skromne uroczystości, ale
jednak z udziałem urzędników państwowych, w których (jak obecnie) nie
będzie się wspominało z kim to Polacy w 1920 r. walczyli, będą
konfrontowane z medialnymi komentarzami, wskazującymi na w gruncie
rzeczy militarystyczny i nacjonalistyczny, "hańbiący" Polskę wymiar tego
święta. 

Zaprzyjaźnieni z władzą księża,
tak jak dzisiaj w programie 1 Polskiego Radia, podczas homilii "zapomną"
o dzisiejszym święcie. W zakamarkach medialnego świata pojawią się
wspominki, ukazujące wyłącznie horror męki i umierania podczas wojennych
bitew i zawieruchy. 

Zainteresowani dostaną porcję
kosmopolitycznej nowoczesności, walczącej z tym, czego się - choć w
gruncie rzeczy sami nie wiedzą czemu - brzydzą. Złaknieni będą
nasyceni substytutem patriotyzmu i narodowej dumy, który przełkną bez
oporów, nie będąc w stanie odróżnić go od autentyku.

A nam pozostaje modlitwa o kolejny "Cud
nad Wisłą" i wszelkie działania, jakie oprócz modłów, wówczas dla
zwycięstwa podjęto i jakie teraz podjąć należy.

Bowiem jeśli komuś się wydaje, że
historia nie potrafi zataczać kręgów, jak sęp krążący nad ofiarą, już
popełnił samobójstwo, choć jeszcze o tym nie wie.