ŚWIADEK „W KORONIE”
Jedna z głównych trosk posłów Platformy w trakcie prac tzw. komisji naciskowej dotyczyła niedopuszczenia do przesłuchania Ryszarda Krauzego. Chociaż nazwisko biznesmena początkowo znajdowało się na liście świadków, to kolejne miesiące przyniosły radykalną zmianę stanowiska PO i ujawniły histeryczny sprzeciw przed wezwaniem świadka.
Działania jakie podejmowano, by uniknąć jego przesłuchania przybierały niekiedy groteskową formę.
Od 2009 roku koronnym argumentem szefa komisji Andrzeja Czumy, stało się orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28.11.2008 r. Poseł PO na podstawie werdyktu, który zapadł w sprawie wniosku PiS-u o stwierdzenie niekonstytucyjności uchwały o powołaniu komisji śledczej, wysnuł własny wniosek i autorytarnie stwierdził, jakoby Trybunał zakazał komisji przesłuchiwania Krauzego.
O wartości tego argumentu przesądzili sami eksperci prawni komisji, którzy na pytanie posła Mularczyka : „czy w wyroku TK wprost jest mowa o panu Ryszardzie Krauze i czy Komisja może a priori wykluczyć świadka, który występuje w aktach sprawy, z przesłuchania, twierdząc, że ten świadek i tak nic nie wniesie do naszej sprawy i że nie przybliży nas do wyjaśnienia tutaj prawdy”, udzielili zdecydowanej odpowiedzi przeczącej. Ekspert prawny komisji Magdalena Bielowicka stwierdziła: „Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ani nie nakazuje, ani nie zakazuje przesłuchania jakiegokolwiek świadka. To, czy świadek zostanie przesłuchany przez Komisję, czy jest przydatny, czy ma wiedzę, [...] to tylko zależy wyłącznie od Komisji. Czyli to Komisja decyduje o tym, jakiego świadka wzywa bądź jakiego świadka nie wzywa.”
Tej treści stanowisko zajęło trzech spośród czterech ekspertów. Mimo wyraźnej wykładni, Andrzej Czuma stanowczo sprzeciwiał się wezwaniu świadka, zaś poddany pod głosowanie wniosek posłów PiS-u został natychmiast odrzucony głosami PO i SLD. Do dziś w rządowych mediach Czuma powtarza swój psedoprawny „argument z orzeczenia TK”.
Do wykreślenia biznesmena z listy świadków doszło w przeddzień wezwania przed komisję Zbigniewa Ziobro. Posłowie PiS stwierdzili wówczas, że Platforma chroni Krauzego przed przesłuchaniem i zapowiedzieli ponowne zgłoszenie wniosku. Uczynił to poseł Arkadiusz Mularczyk w trakcie posiedzenia komisji w dniu 24.09.2010. Mularczyk podkreślał, że „istotne jest wyjaśnienie, jakie relacje łączyły pana Ryszarda Krauze z panem Andrzejem Lepperem, czego dotyczyły spotkania z panem Kaczmarkiem na 40. piętrze w hotelu Marriott. Nie za bardzo rozumiem, dlaczego państwo tych okoliczności nie chcecie poznać i nie chcecie, ażeby opinia publiczna w Polsce również poznała tą stronę sprawy tzw. afery gruntowej i afery przeciekowej. Więc mówię, nieprzesłuchanie tego świadka naraża prace naszej Komisji na nieważność”.
Po odrzuceniu również tego wniosku, Arkadiusz Mularczyk podczas konferencji prasowej w Sejmie stwierdził, że "komisja staje się po prostu farsą", a Platforma "chce pokazać wyłącznie jedną stronę medalu".
Po raz kolejny, nazwisko biznesmena powróciło w dniu 26 lipca br. za sprawą Zbigniewa Ziobry. Wezwany tego dnia przed komisję były minister sprawiedliwości oświadczył bowiem, że chce złożyć wniosek o przesłuchanie Ryszarda Krauze i od rozpatrzenia tego wniosku uzależnia swoje dalsze wyjaśnienia. W uzasadnieniu Ziobro stwierdził:„Pan Ryszard Krauze z całą pewnością posiada bardzo obszerną wiedzę na temat ewentualnych nacisków, nieprawidłowości działania również tutaj siedzącego prokuratora generalnego. Wiem o tym, choćby z jego wywiadów, jakich udzielał. Tak, że jest osobą bardzo dobrze poinformowaną, miał kontakt z wieloma świadkami, którzy tu byli przesłuchiwani, czy też osobami pełniącymi kluczowe funkcje publiczne w naszym państwie. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od Ryszarda Krauze, jego spotkania z Januszem Kaczmarkiem. Ta zagadka 40. piętra Hotelu Marriott do dziś nie została rozwiązana. Ale z całą pewnością Ryszard Krauze był osobą od początku zaangażowaną w całą sprawę, co więcej, prokuratura uznała go za osobę centralną całej sprawy, ponieważ stawiała mu zarzuty składania fałszywych zeznań i mataczenia w sprawie.”
Ziobro przywołał następnie wypowiedzi biznesmena z wywiadu, jakiego udzielił tygodnikowi „Newsweek”. Krauze twierdził w nim, jakoby wydarzenia związane z jego osobą miały „bardzo negatywny wpływ na jego wiarygodność i notowania spółek, kryzys giełdowy.” Polityk PiS-u trafnie więc zauważył, że Krauze „może tutaj świadczyć o konsekwencjach tych ewentualnych nacisków i nadużyć, które miały rzekomo mieć miejsce w okresie mojego funkcjonowania w prokuraturze. Podaje tu nawet dokładne liczby, które robią wrażenie, 5 mld, o które kapitał zmniejszył się do 1,5 mld. Więc jednym słowem, pan Ryszard Krauze jest osobą, jak sam mówi, pokrzywdzoną, centralnie zaangażowaną w całą sprawę, posiada ogromną wiedzę, z racji tych swoich kontaktów z wszystkimi tutaj przesłuchiwanymi niemal osobami. [...]osoba, która odgrywa tak istotną rolę w całym tym przedsięwzięciu rzekomych nadużyć, których miałem się dopuszczać, wydaje mi się osobą centralną, z którą chętnie też bym się skonfrontował, jeśli Komisja uznałaby to za rzecz oczywiście ważną dla poznania prawdy”.
W reakcji na wniosek Ziobry, Andrzej Czuma ponownie powołał się na zużyty „argument z Trybunału”, a gdy Ziobro zaoponował przeciwko takiej nadinterpretacji, usłyszał w odpowiedzi: „To, że pan Krauze w wywiadach mówi, że naciska lub nie naciska, lub jego naciskano, to chciałbym się podzielić z panem posłem moją refleksją z zeszłego tygodnia, kiedy gościłem w biurze poselskim osobnika, który ma bezpośrednie kontakty z panem Jezusem i mówił, że on ma bezpośrednio…, wie, co dla Polski jest ważne i nieważne. Objawienia pana Ryszarda Krauzego naprawdę nie interesują absolutnie komisji i jego wynurzenia, czy ktoś naciskał na niego, albo on naciskał, albo próbowano naciskać, kompletnie nas nie interesują panie pośle”.
Sam Mrożek nie wymyśliłby bardziej niedorzecznej sytuacji, w której „obwiniony” wnioskuje o przesłuchanie przeciwnika mającego potwierdzić jego winy, zaś „oskarżyciel” sprzeciwia się temu, uznając a priori ewentualne zeznania świadka za „objawienia”.
Tuż po wyjściu z obrad komisji Ziobro zorganizował konferencje prasową, na której stwierdził, że „liderzy Platformy Obywatelskiej obawiają się z jakichś powodów wezwania Ryszarda Krauzego. Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, nie wiem dlaczego, obawiają się, by pan Ryszard Krauze stanął przed tą komisją.[...] Nie może być tak, że są święte krowy, równi i równiejsi. Całą sprawa zaczęła się od wind, którymi poruszał się Ryszard Krauze i Janusz Kaczmarek. Pan Krauze, to nie ulega wątpliwości, jest postacią kluczową w tej sprawie, w wątku związanych z przeciekiem oraz przekroczeniem uprawnień.” Nawiązując do niedawnego przesłuchania Roberta Murdocha, Ziobro podkreślił, że „w Polsce miliarder może mieć poczucie, że stoi ponad prawem i zasady go nie wiążą”. Padło zatem pytanie: „pytam premiera i marszałka Sejmu, dlaczego?
Choć jest to pytanie najwyższej wagi, nie uzyskamy na nie odpowiedzi. Kilka dni później, komisja naciskowa nagle zakończyła prace, a sprawę przesłuchania Ryszarda Krauzego przykryła teza zawarta w projekcie stanowiska komisji, iż „nie ma podstaw do stwierdzenia, aby w latach 2005- 2007 istniał mechanizm, który umożliwiałby funkcjonariuszom publicznym zajmujących kierownicze stanowiska państwowe nielegalne wywieranie wpływów na prokuratorów, funkcjonariuszy policji i służb specjalnych".
Tak sformułowany wniosek końcowy, musiał zostać odebrany pozytywnie przez opozycję. Tym samym, zablokowano możliwość zadawania kłopotliwych pytań i dalsze drążenie tematu świadka. Rządowe media natychmiast zadbały, by nawet ta ewidentna kompromitacja została przemilczana, a przy wydatnym udziale opozycji wręcz przekuta w sukces. Spektakl, jaki grupa rządząca odegrała z zakończeniem prac komisji naciskowej zasługuje zatem na miano wzorcowego aktu propagandy i manipulacji. Propagandy, ponieważ dzięki brzmieniu konkluzji raportu, Andrzej Czuma został obdarzony mianem „człowieka przyzwoitego”, a Platforma zyskała wizerunek partii, którą stać na obiektywną ocenę politycznego rywala. Manipulacji, bowiem zamykając prace komisji Platforma działała przede wszystkim we własnym interesie i ta prawda została ukryta przed społeczeństwem. Celem tego zabiegu było uniknięcie uciążliwej sytuacji związanej z osobą świadka, którego przez trzy lata nie chciano wezwać ani przesłuchać. Kończąc farsę komisji naciskowej, politycy PO najwyraźniej uciekli od pytań dotyczących powiązań z kluczową postacią afery gruntowej i przeciekowej.
Tekst opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”.
- Aleksander Ścios - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Panie Aleksandrze
"wycie nad Czumą" po wygłoszeniu mowy końcowej było dymem nad pracami tej komisji. Prawie cztery lata przepychanek, zarzutów, masę pracy żurnalistów, którzy chcieli zrobić z Ziobry przestepcę, a na koniec kuriozalne postępowanie w Rzeszowskiej prokuraturze.
A tu sie okazuje, że p.Krauze wg p.Czumy ma "objawienia".
„To, że pan Krauze w wywiadach mówi, że naciska lub nie naciska, lub jego naciskano, to chciałbym się podzielić z panem posłem moją refleksją z zeszłego tygodnia, kiedy gościłem w biurze poselskim osobnika, który ma bezpośrednie kontakty z panem Jezusem i mówił, że on ma bezpośrednio…, wie, co dla Polski jest ważne i nieważne. Objawienia pana Ryszarda Krauzego naprawdę nie interesują absolutnie komisji i jego wynurzenia, czy ktoś naciskał na niego, albo on naciskał, albo próbowano naciskać, kompletnie nas nie interesują panie pośle”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Ciekawe, czy odcisk Krauzego
Ciekawe, czy odcisk Krauzego pochodzi ze służb wojskowych czy cywilnych?
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'