Zapewne pamiętają państwo Rejs Piwowskiego. Można na nim zobaczyć scenę, na której kaowiec (Tym) wali po tyłku jednego z pasażerów. Z początku zabawa ta miała pozory równości obydwu stron, jednak już po chwili okazało się kto tutaj rządzi i kto ma mocniejszą rękę. Ta słynna i dość komiczna scena oddawał w sposób symboliczny rzeczywiste relacje na linii władza i obywatel PRL
Kiedy dziś ogląda się konferencje MAK, zarówno tę pierwszą, jak i tzw odpowiedź na raport Millera, w każdym chyba narasta poczucie deja vu. Sprawa jest tutaj trochę bardziej skomplikowana niż osławione „dupniaki” z Rejsu, jednak lista podobieństw jest uderzająca. Pierwsza konferencja MAK miała na celu oczyszczenie Rosjan oraz upokorzenie Polski i ośmieszenie jej na arenie międzynarodowej. Wykorzystano wtedy uległa postawę Tuska wobec Moskwy, co wywołało pewną konsternację w obozie władzy i establishmencie III RP. Jakto – zdawał sie wołać rząd PO-PSL - przecież miało być inaczej, przecież nasza władza potrzebuje wsparcia z zagranicy, aby pokazać tępym Polaczkom, że jesteśmy ugodowi i „konstruktywni”. Rosjanie jednak postanowili w pełni wykorzystać sytuację, w której Polska sama siebie ustawiła na z góry przegranej pozycji.
Drugim etapem gry w „dupniaka” był raport Millera, który miał zgodzić się z wiekszością tez rosyjskich, jednocześnie jednak – w sposób bardzo nieśmiały i niezdarny – obciążał niskiej rangi rosyjskich funkcjonariuszy odpowiedzialnością za katastrofę. Raport ministra był w zasadzie próbą podjęcia negocjacji ze stroną rosyjską według zasady – my zrzucimy większość winy na nasze wojsko, a wy zgodzicie się, że piloci nie byli samobójcami, a Błasik był trzeźwy. Niestety, rząd Tuska przeliczył się po raz drugi, a kagiebowiec Putin wymierzył mu kolejnego siarczystego klapsa w tyłek. MAK podtrzymał wszystkie, nawet najbardziej absurdalne, zarzuty o naciskach na załogę dorzucając jeszcze do tego kilka wyjatkowo bezczelnych kłamstw. Mogliśmy się na przykład dowiedzieć, że lot miał charakter cywilny, a zapis rozmów kontrolerów na wieży po prostu nie istnieje. Okazało się również, że kontroler nigdy nie wprowadził pilotów w błąd (słynne: na kursie i ścieżce)!
Tak właśnie dzieje się kiedy chłopcy w krótkich spodenkach próbują prowadzić wielką politykę. Zwłaszcza kiedy ta polityka ma na celu osłabienie pozycji własnego kraju na arenie międzynarodowej i podporządkowanie się zewnętrznym ośrodkom władzy. Rosjanie tego typu sytuacje wykorzystują po mistrzowsku, bo po prostu posiadają długoletnie doświadczenia imperialne podparte bardzo sprawnym aparatem kłamstwa i propagandy.
Dlatego dziś wzajemne relacje Donalda Tuska i Władimira Putina wyglądają już tak żałośnie i groteskowo. Cóż, jak to mówią, sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
http://rewident.salon24.pl/329852,putin-znowu-zglanowal-tuska
napisz pierwszy komentarz