Ale ja właściwie chciałem o czymś innym.

Obserwuję niepokojące zjawisko, o którym przypomniały mi lamenty związane z przejęciem tygodnika "Uwarzam Rze" oraz "Rzeczpospolitej" przez biznesmena rodem z KPN, a interesem w Salonie.

Substytucję wolności i demokracji, która idzie krok w krok z tych wolności i demokracji demontażem.

Coraz więcej z nas zaczyna się cieszyć z jakiegoś "odważnego" artykułu - np. "Fachowiec, ale nie z PO" w "Polityce", smucić bo krytycznego - jak mówią - dziennikarza z dziennika telewizyjnego usunięto i gwałtownie protestować przeciwko zamknięciu "Po Prostu".

To się, Szanowne Panie i Panowie, nazywa zniewalanie umysłu. W końcu Miłosz dobrze wiedział jak to się robi i jak to działa.

Przy czym, zamiast prymitywnego wtłaczania jedynej wizji świata z czasów młodości Miłosza, mamy do czynienia z niekończącą się serią podmian, zastępujących rzeczywistość galerią wydmuszek. "Wolności", "demokracji", "dobrobytu", "europejskości", "tolerancji", "praworządności", "prawicy", itd, itd.

Radośnie kolorowych i świecących, między którymi przemykają się ciemne, pokraczne postacie przyszłych pensjonariuszy zakładów zamkniętych.

I nie pocieszajmy się, że to jest spektakl wyłącznie dla lemingów, bo my widzimy role w tym przedstawieniu na odwrót.

Istnieje bowiem zestaw kolorowych baloników ze smrodliwą zawartością przygotowywanych wyłącznie dla nas.

Nie musimy w niego bezgranicznie wierzyć. Wystarczy, że zaczniemy mu - na początek choćby odrobinę - ufać, a na końcu uznamy go za jedyny, na jaki nas stać i o jaki możemy zabiegać.

Bo staniemy się ludźmi rozsądnymi, którzy wiedzą, że nie należy odrzucać aksamitnej pałki zamiast metalowej, 15 minut rzucania zgniłymi jajkami w portret Wodza po 8 godzinach Seansu Nienawiści i śmiechu z Dupy Maryni, który koi znękaną psyche.

No i co w tym złego, ktoś powie? W wielu wypadkach to może być jedyny sposób, żeby przetrwać.

Jasne, tylko kto nam powie, w jakich? Czy to przypadkiem nie będą ci sami, którzy ten spektakl dla nas szykują?

A oni - i tego jednego zawsze możemy być pewni - nigdy nie będą owych wydmuszek tworzyli po to. żebyśmy to my, ze swoją tak dla nich groźną wizją świata mogli przetrwać. Chyba że przywołamy obraz dobrego hodowcy i pasterza stada baranów.

Będą tak postępowali wyłącznie po to, żeby przetrwać mogli sami.

I dopóki tak czynią, jest to dowodem, że swojego przetrwania nie są pewni.

Jest to jedyny, pozytywny dla nas sygnał, jaki z aktywności rozmaitych "antyrządowych", "prawicowych", "opozycyjnych", przez władze "tolerowanych" czy "zwalczanych" wydmuszek płynie.

Co nam pozostaje?

Pamiętać, że rządzący którzy mają poparcie prawie całego establishmentu i co najmniej dwóch znaczących krajów, mogą bez większego trudu - przez jakiś okres - zlecać opozycyjność osobom lub grupom całkowicie od siebie zależnym.

Szukającym, na przykład, "trzeciej drogi", "rozbicia zabetonowanego układu politycznego", "wpuszczenia do polityki młodych" i tak dalej, i tym podobne. W końcu, jak w rozmowie telewizyjnej palnął niedawno jeden z najbardziej błyskotliwych inaczej apologetów tej władzy - Maliszewski - "może PO uda się przekonać Polaków, że opozycja to spory między frakcjami wewnątrz tej partii".

I zdawać sobie sprawę, że jeśli nawet ja nie dam się im na pewno przekręcić, a po prostu lubię ich, bo na przykład fajnie piszą, moja tolerancja może im pozwolić na przekręcenie innych.

Bo bezmiar tolerancji zawsze się kończy podobnie. Zezwolisz na Tęczową Paradę, to w końcu tak zmienią prawo, że za kiepskie wyniki w nauce specjalna komisja odbierze ci dzieci, i da je do wychowania parze homoseksualistów po studiach.

 

http://karlin.salon24.pl/320548,niemiecka-prezydencja