Bunt, zmęczenie i balanga Prof. Grzegorz Kucharczyk
Za kilkanaście dni Polska obejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej. Przed nami sześć miesięcy wytężonych wysiłków propagandowych - rządu i "zaprzyjaźnionych" z nim mediów - by przedstawić to wydarzenie jako kolejny sukces mądrej, dalekowzrocznej, proeuropejskiej polityki zagranicznej, której "nie musimy się wstydzić". Czy rzeczywiście? Po kompromitującym komiksie poświęconym Chopinowi przyszedł czas na Jakuba Wojewódzkiego jako jedną z artystycznych twarzy polskiej prezydencji. W swoim czasie "zabawiał się" on wsadzaniem polskiej flagi do psiego łajna, drwił z osób niepełnosprawnych, za życia i po śmierci ubliżał śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Może tym razem uda mu się wreszcie, jak sam to określił: "zdemolować polskie świętowanie patriotyzmu".
Objęcie przewodnictwa przez dany kraj odbywa się "z automatu". 1 lipca przypada akurat nasza kolej. Jeżeli przewodnictwo sprawuje kraj, który nie należy do właściwych kreatorów europejskiej polityki (Niemcy, Francja, Wielka Brytania), to jego rola sprowadza się do ogłaszania decyzji, które w istocie rzeczy były uzgadniane w Berlinie, Paryżu czy Londynie. Natomiast dla partii rządzącej w Polsce przewodnictwo będzie znakomitą okazją do propagandowego "przykrycia" takich kłopotliwych dla niej wydarzeń, jak katastrofalny stan budżetu państwa czy klapa z budową autostrad oraz stadionów na Euro 2012.
Cel: "zdemolować polski patriotyzm"
Rząd już obecnie dokłada starań, by zadbać o należyty wizerunek polskiego przewodnictwa. W tym celu zaplanowano szereg tzw. imprez towarzyszących, które mają nadać "estetyczny wymiar" temu politycznemu wydarzeniu. Pamiętając o dotychczasowych osiągnięciach ekipy rządowej w tej dziedzinie - dość wspomnieć skandaliczny komiks o Chopinie promowany i sponsorowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy żenujący spektakl w Gdańsku z okazji trzydziestolecia "Solidarności" - można już się obawiać. Obawy są tym realniejsze, że - jak poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego [podkr. G.K.] - jedną z artystycznych twarzy polskiej prezydencji będzie Jakub Wojewódzki. Razem z Krzysztofem Materną (od niedawna stałym felietonistą "Wprost") dostał misję - bynajmniej nie charytatywną - zorganizowania w stolicy koncertu "Tu Warszawa", który ma być wydarzeniem otwierającym polskie przewodnictwo w UE.
Stojący na straży polskiej kultury i dziedzictwa narodowego minister Bogdan Zdrojewski delegował do tego człowieka, który w swoim czasie "zabawiał się" wsadzaniem polskiej flagi do psiego łajna, drwił z osób niepełnosprawnych, za życia i po śmierci ubliżał śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Ostatnio zaś deklaruje: "pier... religię". I to chyba są wystarczające kwalifikacje z punktu widzenia dzisiejszej władzy, która - o czym wiemy z gdańskiego parteitagu - "przed księdzem kłaniać się nie będzie". Tym bardziej że w swoich ostatnich wypowiedziach Wojewódzki deklaruje, że "ma sympatie platformerskie" i trzeba się z nim zgodzić, gdy w tym samym wywiadzie dorzuca, że "nigdy tego nie ukrywał".
Plan imprezy artystycznej inaugurującej polskie przewodnictwo już mniej więcej znamy dzięki wynurzeniom samego Wojewódzkiego. Koncert "Tu Warszawa" będzie "narodową balangą". Powierzone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zadanie traktuje on jak okazję, by zrobić to, co "od dawna chciał", czyli "zdemolować polskie świętowanie patriotyzmu". Szkoda więc, że początek przewodnictwa przypada 1 lipca, bo gdyby miesiąc później, to główny organizator z pewnością pomyślałby o stosownym "przykryciu" obchodów kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, i tak przecież "zawłaszczonego przez PiS".
Jaki pan, taki sługa
Problem z polityką historyczną prowadzoną przez obecny rząd nie polega na tym, że jej nie uprawia. To byłby jeszcze mały kłopot. Problem polega na tym, że ją robi w stylu wspomnianego komiksu o Chopinie czy oddając promowanie wizerunku Polski w ręce człowieka, który wyznaje, że "nie godzi się na egzaltacje polskością", a obchody polskich świąt narodowych określa jako okazje, "podczas których spoceni faceci opowiadają o swoich bliznach, szablach i dziadkach powstańcach".
Homoseksualna parada równości, bluźniercze "happeningi" Dominika Tarasa, teraz zaś zbliżająca się "narodowa balanga" Jakuba Wojewódzkiego - oto nowa twarz Warszawy, przemawiającej dzięki rządom PO bez "języka nienawiści, nietolerancji i agresji". Stygmatyzacji przeciwników politycznych - zasób stosowanego do tego celu słownictwa jest bardzo bogaty: od faszyzmu po pedofilię - towarzyszy promowanie zwyczajnej obsceny i szydzenia z patriotyzmu.
Zestawmy dwie wypowiedzi. Pierwsza: "Jestem zmęczony historią tego kraju, tym, że kiedy pada hasło "naród", trzeba stawać na baczność, a słowo "patriotyzm" ma militarno-cierpiętniczo-cmentarne konotacje". Druga: "Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać". Autorem pierwszej - w ostatnim wywiadzie dla "Newsweeka" - jest Jakub Wojewódzki, drugiej - opublikowanej w "Znaku" w 1987 roku - Donald Tusk.
Jeżeli więc buntować się, to na "wielkiej narodowej balandze", podczas której wszyscy zmęczeni patriotyzmem, Smoleńskiem, Polską wreszcie będą mogli to wszystko we właściwy sposób - i w kupie - odreagować.
Autor jest kierownikiem Pracowni Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, autorem m.in. książek: "Czerwone karty Kościoła", "Pierwszy holocaust XX wieku", "Kielnią i cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870-1914".
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110616&typ=my&id=my03.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz