O okrakach.

avatar użytkownika UPARTY

Ostatnio najważniejszym zjawiskiem społecznym jest chyba okractwo polityczne, bo to oni, okraki, są pierwszą przeszkodą na drodze do uporządkowania naszego państwa. To są ci ludzie, którzy nie chcą na zjeździe SDP wyboru nikogo z realnych kandydatów, bo im żaden nie odpowiada, to są ci ludzie, którzy deklarując dobre intencje wobec PiS'u jednocześnie pokazują wyłącznie jego wady i to w dodatku przejaskrawione. Czyli jak to widać np. SDP, albo porządek w stowarzyszeniu będzie taki jakiego oni chcą, albo nie będzie żadnych władz. Albo Pis będzie taki jak oni tego oczekują albo pozwolą PO zniszczyć kraj. Ale czego oni chcą?

Podejrzewam, że ich motywacja jest bardzo niska. Są wśród nich i tacy, co moim zdaniem, dowartościowują się tym, że np. taki Czabański mimo, że jest znany to i tak bez nich nic nie znaczy, nic nie może. Mogą potem okraki w rozmowie z kimś znajomym powiedzieć: „No wyobraź sobie, że taki Czabański , czy ktoś tam chciał zostać prezesem, ale się ze mną nie dogadał! Oczywiście więc nic z tego, bo on ludzi nie szanuje! Nie tylko ja to widzę”. Rozmówca ma z tego wyciągnąć wniosek, że choć tego nie widać to jednak rozmawia z naprawdę ważną postacią, postacią tak ważną, że nawet na co dzień nie musi tego pokazywać.

Moim zaś zdaniem można z takiego zachowania wyciągnąć wniosek, że osoba taka ma pełną świadomość swego nie uczestnictwa w życiu społecznym i tego, że ono toczy się gdzieś obok niej a ona może być, co najwyżej, jego obserwatorem, co bardzo ją boli. Taka pozycja społeczna na marginesie życia rzadko oznacza wolność, lub cokolwiek pozytywnego, bo najczęściej oznacza samotność społeczną i poczucie bezsilności. Oznacza to, że osoba taka nie będąc nikomu potrzebna, sama nie widzi żadnego uzasadnienia by możni tego świata chcieli się z takim samotnikiem czymkolwiek dzielić a aktywni o czymkolwiek rozmawiać. Są to więc najczęściej ludzie nie tylko mający świadomość swej znikomości, to jeszcze cierpiący na bolesny niedostatek. Niedostatek bolesny, który nie pozwala korzystać z potencjalnej wolności człowieka samotnego.

Żadna miarą nie twierdzę, że każdy człowiek, który żyje w zwykłym niedostatku powszechnym zalicza się do w tej kategorii. Wielu jest takich, dla których niedostatek wcale nie oznacza żadnego cierpienia, a co najwyżej utrudnienie i wtedy nie ogranicza on ich wolności a czasem nawet przeciwnie, ci ludzie są bardziej wolni od zamożniejszych. Niedostatek zwykły jest w końcu pojęciem względnym, zależnym od tego jak określimy życie dostanie, oraz od tego jaką rangę przypisujemy przedmiotom.
Ale ludzie samotni społecznie najczęściej mają z tego właśnie powodu kłopoty z zaspokojeniem swoich potrzeb materialnych, a ponieważ mało kto jest samotnikiem z wyboru, więc można podejrzewać, że ich braki materialne nie są spowodowane świadomym wyborem drogi życia a są dla nich dopustem. Dla nich taka marginalna pozycja społeczna nie jest więc najczęściej niczym dobrym, wręcz przeciwnie najczęściej jest wielkim ciężarem a każdy, nawet drobny niedostatek jest niedostatkiem bolesnym.

Ludzie ci nie chcą więc, by żadna duża grupa nie osiągnęła samodzielności przez to, że zajmie „przestrzeń publiczną”, bo wtedy wszyscy tą grupę stanowiący mają silne poczucie swej istotności. Nasz problem polega na tym, że nie przekona się takich ludzi , że można chcieć zająć przestrzeń publiczna pro publico bono, by nie była ona podporządkowana żadnym interesom prywatnym, bo ci ludzie uważają takie deklaracje za kłamstwo. Dla nich bowiem sam fakt bycia potrzebnym społecznie jest już olbrzymią premią, jest spełnieniem ich marzeń. Oczywiście, fakt wejścia w dużą grupę społeczną najczęściej otwiera również możliwości zarobkowe a posiadanie takich możliwości jest przez nich utożsamiane z posiadaniem potencjalnych dochodów. Dla wielu z nich, osoba nie realizująca istniejących ich zadaniem możliwości jest gorsza niż chciwiec, który chowa swój majątek przed sąsiadami. Oni ich zdaniem nie tyle powstrzymują się od zawłaszczania nienależnego im mienia, ile chowają je dla siebie jeszcze przed tym zanim je sobie wezmą. Ich zadaniem ci inni są tak pewni swego, że nie muszą nawet się po pieniądze schylić jak tylko je zobaczą. Mają świadomość, ze będzie można to zrobić, gdy będzie taka potrzeba.

To jest jeden z powodów, dla których im PO gorzej rządzi tym ma lepsze wyniki sondażowe. PO jest dowodem na to, że nawet osoba, która nic nie potrafi, nic nie umie też może być kimś, może się dorobić, i pieniędzy, i stanowiska, i statusu społecznego. Im bardziej jest niepotrzebna z punktu widzenia interesu publicznego, czyli im bardziej szkodzi, tym bardziej jest swoja. W Pisie boją się tego okropnego, charakterystycznego dla nas oceniania ludzi po efektach działania. Oni wiedzą, że żadnych nigdy mieć nie będą.

Z tym że, większość tych całkiem wyalienowanych popiera PO z autentycznego musu. Stąd największe poparcie dla tej partii w blokowiskach wielkich miast, wśród ludzi nie związanych z nikim, nawet z sąsiadami tak bardzo, że często nawet z widzenia ich nie znających. Oni muszą popierać PO! Człowiek wyalienowany musi bowiem przede wszystkim troszczyć się o siebie, o swój bieżący interes. Nie może troszczyć się o żaden interes wspólny, bo nie uczestnicząc w żadnej wspólnocie każdy wysiłek, nawet tylko emocjonalny, na jej rzecz jest, z jego punktu widzenia marnotrawstwem. Jest jakby przekazaniem cząstki siebie ludziom tę wspólnotę tworzącym bez żadnego ekwiwalentu bo on nie może oczekiwać żadnej solidarności ze sobą, bo we wspólnocie nie uczestniczy! Jeśli w dodatku cierpi taka osoba na niedostatek bolesny, to każdy kto go namawia świadczenia na rzecz jakiejkolwiek wspólnoty jest jego wrogiem, chce go pozbawić, albo dorobku, albo czasu na przyjemności nawet tak błahe jak oglądanie serialu czy spokojne wypicie piwa.

To chyba jest jedna z przyczyn powodzenia PO na Ziemiach Zachodnich. Z punktu widzenia przesiedleńców na Ziemie Zachodnie ( mieszkańcy blokowisk też są w pewien sposób przesiedleńcami!) każdy wysiłek poniesiony przez ich protoplastów na rzecz Państwa Polskiego na jego kresach był marnotrawstwem. A jeśli nawet nie został zmarnowany to przypadł innym! Dla tych ludzi Tusk troszczący się tylko o siebie, wykorzystujący struktury państwa dla swoje korzyści jest idolem- choć na szczęście nie dla wszystkich. Ci, którzy maja choćby cień jakieś tożsamości narodowej, czy państwowej bardzo niechętnie go popierają.

Przed wielu laty oglądałem w TV film wspomnieniowy o Lechu Bądkowskim – pisarzu maryniście z Trójmiasta. Wśród osób go wspominających był również i Tusk. Powiedział on coś co mocno zapadło mi w pamięć. Otóż powiedział on, że dopiero w wieku 17 lat, gdy poznał Bądkowskiego, dowiedział się, że sądząc po nazwisku jest Kaszubą, po polsku Kaszubem!
Z dalszej części wypowiedzi wynikało, że do tego czasu D.Tusk uważał się, jak bohaterowie Konopielki, za „tutejszego”! Do tego czasu, do 17-tego roku życia, jego „wspólnotowość” to grono znajomych i przyjaciół. Taka wspólnota, to „coś” co jest oderwane od miejsca i czasu, to „coś” nastawione na bieżące zaspokajanie potrzeb, na wykorzystywanie dla własnego interesu otaczającej rzeczywistości. Od takiej wspólnoty można dojść do państwa i narodu ale jest to bardzo długa droga, nie na jedno, nawet nie na kilka pokoleń. Pamiętajmy, że swój do swego ciągnie.

My zaś chcemy, by również oni po pierwsze zaakceptowali fakt obecności obok nich takich, co działają pro publico bono, co jeszcze nie jest takie trudne- bo ich widzą. Drugie, czego oczekujemy, jest o wiele trudniejsze My chcemy by ci ludzie, w większości cierpiący na niedostatek bolesny, uwierzyli co co działają pro publico bono nie pominą nikogo przy podziale dorobku. Chcemy tego, mimo że jest to całkowicie sprzeczne z ich doświadczeniem.

I trzecie czego chcemy to, by zrozumieli, że mimo doświadczeń historycznych warto żyć w perspektywie dobra wielu pokoleń, że to przynosi nawet doraźne korzyści. Można to wyjaśnić logicznie i wręcz wyliczyć, co będzie stosunkowo łatwe, gdy przekona się ludzi do dwóch pierwszych spraw. Ich postawę można łatwo pokazać na przykładzie. Gdy przed laty z niejakiego Milicjanta Dziewulskiego robiono celebrytę III RP pytano się go jak to się stało, że on z porządnej rodziny zdecydował się wstąpić do Milicji. Odpowiedział on bardzo charakterystycznie: „Bo było to w jego doraźnym interesie. Oczywiście w interesie długofalowym powinien on sprzeciwiać się ustrojowi ale jego rodzina miała przed II wojną światową sklep z porcelaną. Przyszła wojna, w dom trafiła bomba i z całego majątku został jedna niestłuczona filiżanka. Tak to jest jak człowiek troszczy się o odległa przyszłość i w niej upatruje zysku”. Zważmy, że jest to połowa normy moralnej mówiącej o tym, że mamy nie gromadzić skarbów na ziemi, gdzie latają mole, grasują złodzieje a wiele rzeczy się utlenia zmieniając się w rdzę. Tak więc wystarczy tę wypowiedź uzupełnić by można było się z nią zgodzić. To najłatwiej i można by zacząć to robić od razu. Dlatego Pis jak mówi, to głównie o gospodarce ale ludzie o tym nie wiedzą, dlatego niewiele to daje.

Nie możemy przekonać ludzi do siebie, bo ci co są między nami a nimi nam to uniemożliwiają. Jak długo jesteśmy osobno ci ludzie nie mają wrażenia całkowitego wyalienowania, bo są między silnymi strukturami. Jak te struktury zaczęły by się kłócić bezpośrednio ze sobą, związały by się ze sobą choćby konfliktem to ci ludzie wypadli by z życia społecznego na stałe. Mówiąc obrazowo jak długo zapaśnicy stoją pod przeciwległymi ścianami sali gimnastycznej pośrodku jest dużo miejsca, gdy jednak rozpoczną bezpośrednią walkę między nimi nie będzie już miejsca dla nikogo.

To jest przyczyna, że życie medialne sprowadza się do absurdalnych inwektyw a nie do dyskusji, czy to ideologicznej, czy ekonomicznej, czy geopolitycznej. To okraki z jednej strony protestują przeciwko obrzucaniu Pisu inwektywami, ale je powtarzają szczegółowo omawiając, z drugiej nie tylko podkreślają nawet niewypowiedziane przez Pis zarzuty wobec PO ale wręcz w jego imieniu je podnoszą. Przecież większość ludzi jest przekonana iż Macierewicz i Kaczyński są przekonani o zamachu w Smoleńsku mimo, że zarówno jeden jak i drugi wyraźnie mówili o tym, że nie znają przyczyn katastrofy i chcą je poznać. Przecież gdyby byli przekonani o zamachu to zachowywali by się zupełnie inaczej. Tego już nasze okraki nie mówią, bo nie jest to w ich interesie. Takich przykładów można podać by wiele. Dlaczego, ani Zaręba, ani Ziemkiewicz nie dyskutują z programem gospodarczym Pis a komentują jego wypowiedzi o Smoleńsku? Gdyby mówili o programie gospodarczym o skutkach nie wdrożenia go w życie tworzyli by pole konfrontacji, rozkładali by matę przywołanym powyżej na przykład zapaśnikom . W sumie to okraki szczują nas nawzajem na siebie ale nie dopuszczają do zwarcia. Przecież nikt nie będzie się kłócił o inwektywy. Inwektywy skutkują obrazą a nie sporem. Przecież ja bym nawet nie widział co mówi Gazeta Wyborcza na jakiś temat gdyby okraki mi uprzejmie tego nie donosiły. Nie pamiętam kiedy ostatni raz przeczytałem GW ale to było na początku lat 90-tych. Od tego czasu, gdyby nie okraki Michnik by przez 20 lat dla mnie milczał.

To okraki będąc biblijnym trzecim językiem niszczą nam kraj. Jak PO słabnie to ją wzmacniają, jak my rośniemy w siłę to nas osłabiają. A to że państwo na tym cierpi- co ich to obchodzi.

Wszędzie to widać. W blogowisku Circ z jednej strony broni jak lwica przed Pisakami bp. Wielgusa i twierdzi, że jego przeszłość(?) agenturalna to nic, że uważanie jej za wadę to dowód na pisackie szaleństwo, a z drugiej pomstuje na KUL'owskich ubeków, że ci zwalczają Radio Maryja. Jak pięknie huśta nastrojami – prawda. Z jednej strony mówi, że tylko moralność w stosunkach społecznych rozwiąże nasze problemy, z drugiej mówi, że Pis jest partią najbliższą standardom moralnym (na prawdę to napisała!) a w konkluzji odmawia mu swego poparcia przydając tym samym znaczenia partiom mniej od Pisu moralnym! Znowu huśtawka.

O ile nie znam, jak mi się wydaje okraków z SDP i nic o nich nie wiem, to o Circ wiem, że jest osobą, i inteligentna, i wykształconą i wrażliwą. Musi więc wiedzieć co robi.

Innym przykładem jest Sgosia. Też mądra kobieta, kiedyś myśląca logicznie. Wrażliwa społecznie, a później odchodząca od rozumu. Przy czym u Sgosi to odejście od rozumu poprzedziło dramatyczne wołanie o ulgę w ciężarze świata. Wydaje się, że nie była w stanie udźwignąć tego, co zrozumiała. Później doszło u niej do zamknięcia się w czysto religijnych rozważaniach a jeszcze później znikną krzyż z awatara a na jego miejsce pojawił się gołąbek wypisujący na niebie jej nick jedną tylko kreską różniący się do białej flagi. Nie zmienia to faktu, że też zaczęła „szukać równowagi” w całkowicie podzielonym społeczeństwie, czyli chce ten podział utrzymać!
Oczywiście Kataryna, Ziemkiewicz, Zaremba robią to na co dzień. Raz poprą jednych raz przyznają rację drugim i dzięki temu czytają ich, i jedni, i drudzy. Gdyby wszyscy zdawali sobie sprawę, ze obecny bałagan mamy również dzięki Ziemkiewiczowi, który podobno przyznał się gdzieś publicznie, że głosował na PO, to czy jego książki w ogóle by się sprzedawały. Przecież w Polsce czytają tylko pisaki!
Co możemy zrobić.
Ostatnio podobno w Polityce, jak mi to doniosły okraki, (Polityki nie kupiłem od czasów Solidarności, czyli ze 30 lat) zauważono iż PO musi wymyślić jakąś inną formę antypisizmu, bo z tą co teraz jest stosowana, to Pis dał sobie radę. Jeśli ich dobrze zrozumiałem, to kłamią. Bo to nie Pis jako partia apolityczna, która ma zwalczać Tusk i spółka zaczął dawać sobie radę z ich propagandą, tylko formacja pisaków rozmontowała przekaz propagandowy i został z niego tylko szmelc.
Jeżeli teraz „dokładnie omówimy” kwestie okraków, to Oni nawet nie będą mieli narzędzia, którym będą mogli wprowadzić nową „linię” w życie. Wbrew pozorom telewizja się do tego nie nadaje. Początek linii propagandowej musi być być pisany, bo są to dłuższe wywody i musi być w interakcji z drugą stroną. Jeśli druga strona nie reaguje na nową „linię”, to jest to dowodem na jej nieskuteczność. Jeżeli więc odetniemy się od okraków uprzejmie nam donoszących co oni mówią , to oni nie będą mieli jak huśtać nastrojami, stracą zdolność do uprawiania polityki!
Proces ten oczywiście już się zaczął. Następuje podział blogerów, w SDP dwie frakcje zaczęły szukać porozumienia w sprawie zmiany statutu, spada czytelnictwo gazet (poza Gazetą Polską) , spada wydajność ekonomiczna TVN'u, czyli ludzie są coraz mniej wrażliwi na treści przekazywane przez tą stację, w tym i na reklamy. Takich przykładów jest dużo. Myślę, że warto się nad tym zastanowić i może się uda jakoś te procesy przyspieszyć.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. dwie kanapy i jedna winda-kto wazniejszy

Albo Pis będzie taki jak oni tego oczekują albo pozwolą PO zniszczyć kraj. Ale czego oni chcą?

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ten-blok-jest-silny-licze-ze-kowal-i-pjn-...

"Ten blok tworzący się wokół UPR i PR jest bardzo silny i liczę, ze Kowal z PJN przyłączą się do tego niego - mówił w TOK FM lider Unii Polityki Realnej, Bartosz Jóźwiak.

O wspólnym starcie z innymi ugrupowaniami mówił też nowy szef PJN Paweł Kowal. - U nas są dla was miejsca - przekonywał w niedzielę na pomorskiej konwencji partii."

"Na co liczą połączone siły UPR i PR, a być może też i PJN, w wyborach? - Myślę, że będzie 6-7 procent, a nawet i więcej w ramach jednoczenia się prawicy - powiedział Jóźwiak."

zapomniał, że jako koalicja MUSZĄ mieć 8 % żeby wejść do sejmu?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl