Argumenty roszczeniowe
tu.rybak, wt., 07/06/2011 - 12:35
Walka Tuska w kampanii wyborczej o głosy wyznawców postępu zaowocowała deklaracją premiera, że społeczeństwo dojrzeje do związków partnerskich po wyborach. Czy jakoś tak.
Jeżeli chodzi o związki partnerskie, ja jestem gotowy do dyskusji w tej kwestii. Nie chciałbym, żeby ona była taką "wrzutką wyborczą" ze strony niektórych. Chyba nie będzie piekła, jeżeli damy sobie kilka miesięcy czasu, aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować. [PAP, dziennik.pl, 2 VI 2011 r.]
Tusk jest cwany. Wcale nie powiedział, że będzie forsował związki unijne (unia płci). On tylko złożył wyborczą propozycję: jeśli na mnie zagłosujecie, to po wyborach wrócimy do debaty. Czy czegoś tam.
Przed poprzednimi wyborami marketing szeptany zapewnił głosy więźniów. Dali się nabrać na domniemaną amnestię. Przykładów jest więcej. Zabieg nie jest więc nowy.
Ponadto wrzutka o związkach partnerskich zastępuje dyskusje o sprawach doraźnych.
Zdając sobie z powyższego sprawę nie powinienem zabierać głosu i nie dołączać do chóru nabranych. Jedyne co mnie usprawiedliwia, to zwrócenie uwagi na pewien fałszywy sposób argumentacji.
Nie będę rozważał argumentów moralnych czy państwowych. Wszystko już zostało powiedziane. Nawet przez koncesjonowanych konserwatystów PO (Gowin).
Wśród fałszywych przesłanek "za" projektem są następujące: dziedziczenie, prawa podatkowe, prawa spadkowe, prawa do wizyt w szpitalach, prawa do najmu, prawa do świadczeń itp. Ponieważ autorzy wniosku w dużej hipokryzji uważają, że dotyczy to par głównie normalnych (w odróżnieniu od jednopłciowych), które z jakichś względów nie chcą lub nie mogą zawrzeć ślubu (nawet nie chodzi o małżeństwo, a o urzędowe zawarcie ślubu). Związki partnerskie miały by im pomóc.
I to jest właśnie nieprawda.
Pierwszy powód fałszu: ustawa proponuje prawa dla wybranych i to bez zobowiązań i jako niesprawiedliwa nie powinna być w ogóle rozważana.
Drugi, argument roszczeniowy, jest trudniejszy do zauważenia.
Otóż jeśli ktoś decyduje się na związek "na kocią łapę" bo nie chce mieć urzędowych potwierdzeń, to nie skorzysta z nowej ustawy. Z definicji. Jeśli zaś ktoś nie może, to oznacza, że ponosi konsekwencje innych uwarunkowań, zamierzonych bądź nie. A to oznacza, że nowy wybór, choć być może niewygodny pod pewnymi względami, jest akceptowany. Obie sytuacje są zamierzone i są konsekwencją wyborów lub zdarzeń.
Podobna sytuacja miała ostatnio miejsce przy dyskusji (równie fałszywej) o in vitro. Abstrahując od argumentów moralnych, państwowych czy światopoglądowych pojawił się również argument roszczeniowy. Otóż są pary, które nie moga mieć dzieci, a "bardzo by chciały". To jest ten sam argument użyty w innej dyskusji.
A mnie nie stać, a chciałbym mieć ferrari. Argument roszczeniowy mógłby też uzsadanić wydawanie praw jazdy niewidomym. Dlaczego nie, skoro bardzo by chcieli? Albo dać bierne prawo wyborcze skazanym. Przykłady jawnie absurdalne są widoczne, a ukryte - z jakichś powodów nie.
Podsumowując: życie polega na konsekwencjach wyborów lub zdarzeń. Zwolennicy argumentów roszczeniowych twierdzą przeciwnie obiecując utopię.
I o tym to było.
PS.
Ze swojej strony, dla smaku, przywołam króciutki cytat:
Zaraz po zdobyciu władzy bolszewicy znieśli śluby kościelne. Konkubinat miał taką samą prawną wartość jak ślub. Rozwód stał się farsą, udzielano go automatycznie i natychmiast; wystarczyło, że jedna ze stron okazała taką wolę bez konieczności tłumaczenia czegokolwiek. Bolszewickie „prawo” nie znało kategorii nieślubnych dzieci. Aborcja była dostępna dla wszystkich bez żadnych ograniczeń. Homoseksualizm przestał być zboczeniem karanym prawnie. (...) Kampania edukacji seksualnej miała skupić się na antykoncepcji, higienie oraz zapobieganiu chorobom wenerycznym. [M.J.Chodakiewicz, recenzja pracy "Sexual Revolution in Bolshevik Russia", Glaukopis 5-6, 2006; więcej przykładów tamże]
A "Manifest komunistyczny" musiał tłumaczyć się z amoralności jednocześnie propagując walkę z moralnością mieszczańską (burżuazyjną). Da się. Dialektyka na tym właśnie polega, że białe może być czarne. Czy jakieś tam.
Jeżeli chodzi o związki partnerskie, ja jestem gotowy do dyskusji w tej kwestii. Nie chciałbym, żeby ona była taką "wrzutką wyborczą" ze strony niektórych. Chyba nie będzie piekła, jeżeli damy sobie kilka miesięcy czasu, aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować. [PAP, dziennik.pl, 2 VI 2011 r.]
Tusk jest cwany. Wcale nie powiedział, że będzie forsował związki unijne (unia płci). On tylko złożył wyborczą propozycję: jeśli na mnie zagłosujecie, to po wyborach wrócimy do debaty. Czy czegoś tam.
Przed poprzednimi wyborami marketing szeptany zapewnił głosy więźniów. Dali się nabrać na domniemaną amnestię. Przykładów jest więcej. Zabieg nie jest więc nowy.
Ponadto wrzutka o związkach partnerskich zastępuje dyskusje o sprawach doraźnych.
Zdając sobie z powyższego sprawę nie powinienem zabierać głosu i nie dołączać do chóru nabranych. Jedyne co mnie usprawiedliwia, to zwrócenie uwagi na pewien fałszywy sposób argumentacji.
Nie będę rozważał argumentów moralnych czy państwowych. Wszystko już zostało powiedziane. Nawet przez koncesjonowanych konserwatystów PO (Gowin).
Wśród fałszywych przesłanek "za" projektem są następujące: dziedziczenie, prawa podatkowe, prawa spadkowe, prawa do wizyt w szpitalach, prawa do najmu, prawa do świadczeń itp. Ponieważ autorzy wniosku w dużej hipokryzji uważają, że dotyczy to par głównie normalnych (w odróżnieniu od jednopłciowych), które z jakichś względów nie chcą lub nie mogą zawrzeć ślubu (nawet nie chodzi o małżeństwo, a o urzędowe zawarcie ślubu). Związki partnerskie miały by im pomóc.
I to jest właśnie nieprawda.
Pierwszy powód fałszu: ustawa proponuje prawa dla wybranych i to bez zobowiązań i jako niesprawiedliwa nie powinna być w ogóle rozważana.
Drugi, argument roszczeniowy, jest trudniejszy do zauważenia.
Otóż jeśli ktoś decyduje się na związek "na kocią łapę" bo nie chce mieć urzędowych potwierdzeń, to nie skorzysta z nowej ustawy. Z definicji. Jeśli zaś ktoś nie może, to oznacza, że ponosi konsekwencje innych uwarunkowań, zamierzonych bądź nie. A to oznacza, że nowy wybór, choć być może niewygodny pod pewnymi względami, jest akceptowany. Obie sytuacje są zamierzone i są konsekwencją wyborów lub zdarzeń.
Podobna sytuacja miała ostatnio miejsce przy dyskusji (równie fałszywej) o in vitro. Abstrahując od argumentów moralnych, państwowych czy światopoglądowych pojawił się również argument roszczeniowy. Otóż są pary, które nie moga mieć dzieci, a "bardzo by chciały". To jest ten sam argument użyty w innej dyskusji.
A mnie nie stać, a chciałbym mieć ferrari. Argument roszczeniowy mógłby też uzsadanić wydawanie praw jazdy niewidomym. Dlaczego nie, skoro bardzo by chcieli? Albo dać bierne prawo wyborcze skazanym. Przykłady jawnie absurdalne są widoczne, a ukryte - z jakichś powodów nie.
Podsumowując: życie polega na konsekwencjach wyborów lub zdarzeń. Zwolennicy argumentów roszczeniowych twierdzą przeciwnie obiecując utopię.
I o tym to było.
PS.
Ze swojej strony, dla smaku, przywołam króciutki cytat:
Zaraz po zdobyciu władzy bolszewicy znieśli śluby kościelne. Konkubinat miał taką samą prawną wartość jak ślub. Rozwód stał się farsą, udzielano go automatycznie i natychmiast; wystarczyło, że jedna ze stron okazała taką wolę bez konieczności tłumaczenia czegokolwiek. Bolszewickie „prawo” nie znało kategorii nieślubnych dzieci. Aborcja była dostępna dla wszystkich bez żadnych ograniczeń. Homoseksualizm przestał być zboczeniem karanym prawnie. (...) Kampania edukacji seksualnej miała skupić się na antykoncepcji, higienie oraz zapobieganiu chorobom wenerycznym. [M.J.Chodakiewicz, recenzja pracy "Sexual Revolution in Bolshevik Russia", Glaukopis 5-6, 2006; więcej przykładów tamże]
A "Manifest komunistyczny" musiał tłumaczyć się z amoralności jednocześnie propagując walkę z moralnością mieszczańską (burżuazyjną). Da się. Dialektyka na tym właśnie polega, że białe może być czarne. Czy jakieś tam.
- tu.rybak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

1 komentarz
1. Rybaku
Tusk restauruje dawna Unie Wolności w nieco zmodyfikowanej formie , czyli POLiD.
Dlatego nie dziwi nic w nowym (?)programie chłopaków z UW i SKL.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl