Obrona matoła i wykład Grzegorza Brauna

   Wczoraj /03.06/ o godz 17:00 przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich w Warszawie miała miejsce niezwykle zabawna impreza.  Zauważyła ją nawet PAP zamieszczając dość obszerne sprawozdanie  /

/.  Było ono raczej rzetelne, poza, być może, ostatnimi zdaniami, w którym opisywano jakieś utarczki z rowerzystami.  Ja przynajmniej niczego takiego nie widziałam.

  Zorganizowali ją  Ludwik Dorn i znany satyryk Andrzej Rosiewicz, a inspiracją było ukaranie kibiców Jagiellonii Białystok 500-złotowymi mandatami za słowa "Donald matole".  Dorn i Rosiewicz staneli więc  w obronie "matoła".  Zaczęło się od tego, że przy chodniku dokładnie na przeciw KPRM zaparkowała platforma na której tylnej ścianie widniał rysunek Koziołka Matołka z komiksu Walentynowicza.  Na platformie występowali Dorn i Rosiewicz, zwracający się do siebie per "Panie Marszałku" i "Panie Refrenisto".  Dorn miał też lalkę przedstawiającą Koziołka Matołka, a Rosiewicz czapkę Stańczyka. Była też żywa kózka. Przed występem rozdano publiczności /w liczbie ok. 100 osób/ okragłe plastikowe plakietki z wizerunkiem Donalda Tuska w koszulce piłkarskiej reprezentacji Polski oraz napisem "obronimy "matoła"".

  Na początku Rosiewicz wykonał pieśn "Obronimy matoła" na melodię Ody do Radości.  A później wszyscy obecni odśpiewali "Guantanamerę" ze słowami "Donald matole, twoj rząd obalą kibole" oraz pieśń to wesoła - obronimy matoła".  Następnie Dorn odczytał fragmenty "Psychiatrii klinicznej" Bilikiewicza, traktujace o ograniczeniu umysłowym, a doskonale pasujące do ogólnej opinii o postępowaniu premiera Tuska i "salonu".  Było też "Oratorium za 500 złotych" mówiące m.in. o "słońcu Peru" na melodię "Kiedy ranne wstają zorze", oraz pieśń "Hej, hej, hej, matoły omijajcie lasy, góry, doły..".  Wszystko to trwało ok. 40 minut i zakończyło się tryumfalnym stwierdzeniem "Obroniliśmy matoła !!!" i zapowiedzią dalszych działań tego typu.

  Trzeba powiedzieć, że impreza ta bardzo mi się podobała, gdyż spełniła ona wysuwany przeze mnie postulat szukania nowych, prawicowych form wyrazu /ostatnio pisałam o tym /TUTAJ/ /.  Koło namiotu Solidarnych2010 o godz 19:00 odbył się wykład reżysera Grzegorza Brauna.  Przyszło nań dwukrotnie więcej osób niż na opisywany przeze mnie uprzednio wykład profesora Jana Żaryna.  Było ok 70-80 osób.  Organizatorzy konkurencyjnej afrykańskiej imprezy na skwerze Hoovera starali się zagłuszyć nasz wykład, ale im się nie udało.

  Wystąpienie Grzegorza Brauna było mocno kontrowersyjne.  O ile wszyscy raczej zgadzali się z jego diagnozami sytuacji w Polsce i roli agentur w rządzeniu naszym krajem, to jego recepty na poprawę tego stanu rzeczy były dość oryginalne.  Twierdził on mianowicie, że Polska powinna stać się monarchią a on sam chciałby być "wiernym poddanym", a nie "obywatelem".  Nic też dziwnego, że dyskusja była burzliwa.  Moderowali ją pani Ewa Stankiewicz i jeszcze  jeden pan, którego nazwiska nie zapamietała.  Koniec nastąpiło 21:00.wraz z poczatkiem Apelu Jasnogórskiego.