Serwisy prasowe obiegła wczoraj informacja o rezygnacji chińskiego koncernu Covec z budowy newralgicznego odcinka autostrady A2 na odcinku Stryków-Konotopa. Oznacza to, że nie będzie autostradowego połączenia Warszawy z systemem dróg europejskich przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej w 2012 roku. Rezygnacja chińskiego wykonawcy nastąpiła dzień po tym, jak premier Tusk z marsową miną wygrażał nieuczciwym kontrahentom, którzy chcą rzekomo wyłudzić jakieś dodatkowe fundusze od polskiego państwa.

Afera na budowie autostrady A2 jest kolejnym blamażem rządu PO. Tym razem jednak bardzo dotkliwym, gdyż budowa dróg i autostrad miała być tym, co odróżnia „prorozwojową” koalicję od „wpatrzonego w przeszłość” PiS. Co więcej główny wykonawca potraktował Polskę jak kraj Trzeciego Świata. Tego typu „zejście” z placu budowy nie byłoby możliwe w Niemczech czy Francji, gdyż spowodowałoby wykluczenie chińskiej firmy z kolejnych przetargów oraz sporą aferę na szczeblu międzynarodowym. Chińczycy jednak wiedzą – obserwując sprawnosć rządu Tuska i jego siłę przebicia – że mogą spokojnie zostawić Polaków z łopatą wbitą w ziemię i szkieletami wiaduktów straszącymi w środku lasu pod Bolimowem. Włos im z tego tytułu z głowy nie spadnie.
Oczywiście PR-owskie potrząsanie szabelką przez Tuska wygląda w tej sytuacji żałośnie. Podobnie jak opowieści o mitycznych karach finansowych, których – znając system prawny III RP – nie uda się wyegzekwować. W całej sprawie jednak dziwi całkowita bierność opozycji, która niepotrzebnie koncentruje się na powiązaniach Platformy z mafią narkotykową (dopóki PO ma władzę nie można będzie tej sprawy wyjaśnić), zamiast uderzyć w czuły punkt „fachowców w drogich garniturach”. Partia Kaczyńskiego najwyraźniej nie rozwinęlą jeszcze skrzydeł w tej kampanii wyborczej.
Drugą, ważniejszą i propagandowo dużo nośniejszą kwestią, jest poważny problem około 700 tysięcy polskich kredytobiorców, których zobowiązania nominowane są we frankach szwajcarskich. Aktualnie kurs franka przekroczył już znacznie barierę 3 złotych, co spędza sen z powiek wielu posiadaczom mieszkań i domów kupionych na kredyt w okresie boomu lat 2007-2008. Rząd Donalda Tuska nie robi w tej sprawie nic. W tym samym czasie na Węgrzech ustalono maksymalny sztywny kurs franka, po którym można przeliczać raty kredytów hipotecznych. Wynosi on 180 forintów, co odpowiada 2,66 zł za franka. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak istotne dla każdego kredytobiorcy jest usunięcie znacznej części ryzyka związanego ze spłatą raty.
Jest jasne, że Tusk nie odważy się pójść w ślady Victora Orbana, gdyż istnienie jego formacji politycznej jest uzależnione między innymi od dobrej woli lobby bankowego. Jednak milczenie Prawa i Sprawiedliwości w tej sprawie jest po prostu zupełnie niezrozumiałe. Można powiedzieć, że piłka została wystawiona, wystarczy tylko wbić ją w parkiet po stronie przeciwnika. PiS podnosząc kwestię sztywnego kursu franka natychmiast zyskuje poparcie części przedstawicieli klasy średniej. Co więcej, ma szansę na odebranie wyborców PO, gdyż osoby zaciągające kredyty hipoteczne to najczęściej „młodzi i wykształceni z wielkich miast”, którzy stanowią trzon elektoratu Platformy.
Można zrozumieć to, że Jarosław Kaczyński nie liczy na zwycięstwo w najbliższych wyborach i chce zagrać o „pełną stawkę” w 2015 roku. Niemniej jednak tak istotne zaniedbania w kampanii wyborczej mogą zemścić się na jego partii. Wyborcy oczekują konkretów i decyzji, które ułatwią im życie. Jeśli opozycja ma zostać uznana za poważną alternatywę dla rządu PO-PSL, musi odpowiedzieć na te oczekiwania elektoratu. Jeśli tego nie zrobi, poniesie sromotną porażkę.
 
http://www.pb.pl/a/2011/06/03/Chinczycy_chca_zrezygnowac_z_budowy_A2
http://rewident.salon24.pl/312682,dwa-powazne-bledy-pisu