prof. Świda-Ziemba: Kaczyński po wyborach zamknie Tuska

avatar użytkownika chinaski

Samorealizacja i partnerstwo - te dwie wartości, zdaniem panującego w  przestrzeni publicznej tzw. światopoglądu liberalnego ( ja go określam po prostu "lewactwem"), ma zapewniać młodzieży nowoczesna szkoła. W tym kierunku, kolejni ministrowie edukacji III RP (UDecy lub przefarbowani komuniści) reformowali polską szkołę, czego skrajnym efektem były coraz liczniejsze, ordynarniejsze patologie (vide : toruńska "budowlanka", szkoła w Rykach, głośna sprawa samobójstwa Ani z Gdańska, uczennicy gimnazjum). Nieprzypadkowo z resztą giertychowy program "zero tolerancji", mający na celu zastopować proces kompromitacji, utraty autorytetu "polskiej szkoły", wywołał tak liczne protesty. Protestowała wówczas przede wszystkim liczna klasa pedagogów (wyjątek stanowił właściwie tylko prof. Stanisław Nalaskowski, którego niezwykle cenię), a więc zasadniczych twórców/winnych upadku szkoły. Jedną z głównych przedstawicielek ów środowiska, środowiska - jak to ujął prof. Wolniewicz - "samozwańczych pedologów" - jest Hanna Maria Świda-Ziemba.

Jej chciałbym poświecić dzisiejszy tekst.  Pani Świda-Ziemba od lat opisuje zmiany zachodzące w światopoglądzie młodych ludzi. Jak mało kto, wie, co młodzi ludzie myślą, jak się zachowają w przyszłości, czego oczekują...

W listopadowym (2010 r.) wywiadzie dla "Wyborczej" wieszczyła:

"Życie dzisiejszej młodzież złożone jest z małych wyborów. Oni nie mogą się określać wobec świata, bo w ich doświadczeniu jest on anonimowy i nienaruszalny."

Gdy dziennikarka skonstatowała: "rewolucji z tego nie będzie"; pani profesor pospiesznie dodała:

"Gdyby PiS zwyciężył, to może by była. Ale tylko przeciwko władzy. Nie będzie rewolucji przeciwko światu."

Tak, gdyby nieopatrznie wybory parlamentarne wygrało PIS, młodzież mogłaby się zbuntować. Samoistnie (nieinspirowana przez nikogo) wyszłaby na ulice krzycząc: "Kaczora do wora, wór do jeziora"... Znów pluszowe kaczory zostałyby w zbiorowej ekstazie obrócone w strzępy... Młodzi ludzie, zdaniem Świdy-Ziemby, nie chcą być utożsamiani z "cierpiętniczą Polską", tą antyeuropejską, śmierdzącą, krzyczącą. Wszak takpani szanowna "pedolog" tuż po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich opisywała elektoraty obu najważniejszych kandydatów:

"Owe podziały towarzyskie wskazują, że w tych wyborach głosowały w istocie dwa rodzaje ludzi. Jeden – to osobowości autorytarne, pragnące silnego przywódcy, który poprowadzi i zniszczy wszystkich podłych kombinatorów. Drugi – to ludzie o osobowości demokratyczno-liberalnej. Im chodzi o tolerancję, spokój, o decentralizację władzy, bez silnej pozycji rządu."

Widzieliśmy tą słynną tolerancję i spokój na Krakowskim Przedmieściu mniej więcej miesiąc po tym, jak pani Świda-Ziemba napisała ww. słowa...

Po co wracam do tej skompromitowanej "pedolożki"? Otóż w ostatni weekend, pani Świda-Ziemba udzieliła kolejnego wywiadu swojej ukochanej "Gazecie", w którym definiuje cele zbliżającej się kampanii wyborczej. To z resztą element znanej narracji, tyle że nieco "podrasowanej". Boli jednak, iż takie brednie padają z ust wilnianki (rocznik 1930), kobiety o opozycyjnej karcie:

Świda-Ziemba: ...drużyna PiS-u, bo to zdyscyplinowany elektorat. SLD już tak zdyscyplinowanego elektoratu nie ma. A wyznawców Kaczyńskiego, jak wiadomo, jest 25-30 proc. A jeśli na PiS zagłosuje 40 proc., to jego rządy mogą powrócić - w dużo gorszym wariancie.

"Gazeta": Ze względu na posmoleńską bezkarność?

Świda-Ziemba: - Bezkarność, frustrację.

"Gazeta": Frustrację?!

Świda-Ziemba: - PiS przegrał wszystko - parlament, prezydenturę, samorząd. Pisowcy jawnie nie cenią demokracji. Nie podważa się w demokracji autorytetu prezydenta, nie mówi się, że rządzi przez przypadek.

Tamte rządy PiS-u, do 2007 r., to w porównaniu z tymi ewentualnymi nowymi kaszka z mleczkiem. Mam nadzieję, że Kaczyński ma dość rozsądku, żeby nie wypowiedzieć wojny Rosji.


"Gazeta": Bez przesady!

Świda-Ziemba: - Ale kto wie, czy nie wsadzą do więzienia Tuska za spowodowanie katastrofy i Sikorskiego za to, że śmiał zadzwonić do Jarosława Kaczyńskiego zawiadomić go o śmierci brata. 25-30 proc. przy słabej frekwencji może dać zwycięstwo.

Stara, doświadczona przez życie, wydawałoby się inteligentna kobieta, prawi z pełną świadomością (?) takie brednie na łamach dziennika o kilkusettysięcznym nakładzie. Bzdury! Straszenie - metoda tak chętnie stosowana przez komunistyczną propagandę, dziś znów jest w sposób perfidny używana do walki politycznej. Wtedy komunistyczną idyllę miał chęć burzyć zachodni burżuazyjny, kapitalistyczny imperializm; dziś ład i spokój zniszczy żądny zemsty Kaczor. Dzieci - te małe i te większe, bójcie się, bo zagrożenie jest blisko. Wzniećcie rewolucje, zacznijcie od babcinych dowodów, "rozbujajcie" facebook. Chcecie wolności: imprez, kolorowych parad, marihuany dostępnej w sklepie na rogu, czerwonych latarni? Zatrzymajcie pochód faszyzmu, on nie przejdzie. Wojna z Rosją, Sławek Nowak za Kratami, szkoły opanowane przez "czarnych" od "Rydza" i setki godzin nudnej historii wyprodukowanej przez oszołomów z kurtykowego IPN. Ta wizja przeraża, ta wizja opanowała umysł Dużego Kaczora. Jeśli nie ruszycie tyłków sprzed komputerów, nie wytrzeźwiejecie do 20 w niedzielę, poniedziałkowy poranek może przynieść kaca wybitnego....

Taki obraz kreuje już dziś "Wyborcza" i jej usłużni "naukowcy", z pedologami na czele. A do wyborów jeszcze pół roku. Co się będzie działo w wakacje i na jesieni, możemy sobie wyobrazić...choć nie, pani Świda-Ziemba dowodzi, że postęp intelektualnej degradacji  salonu -jeśli utrzyma się na obecnym poziomie -  osiągnie stan dla zdrowego człowieka nie do ogarnięcia...

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika michael

1. Bronisław Wildstein "SKĄD SIĘ BIORĄ RENEGACI"

http://www.rp.pl/artykul/594487_Wildstein--Skad-sie-biora-renegaci-.html
Bronisław Wildstein uważa, że renegaci są skutkiem głupoty i zacietrzewienia. Jestem innego zdania, uważam, że jest to praca ustawiczna ludzi z rozmysłem przejawiających złą wolę, ludzi działających w złej wierze. Jest to skutek świadomego działania ogromnej rzeszy ludzi, działających z własnej i nieprzymuszonej woli, jako agenci wpływu, wysokich urzędników państwowych formujących systemy wychowania i nauki szkolnej, są todziennikarze obsługujący przestrzeń relacji publicznych. Są to bardzo dobrze wyszkoleni i inteligentni ludzie, świadomie posługujący się kłamstwem, prowokacją, ludzie, którzy zachowują się jako zadaniowani oficerowie w dobrze zorganizowanej grze operacyjnej, skierowanej przeciwko polskiemu interesowi narodowemu.
Nigdy nie uwierzę, że redaktor Jan O. piszący książkę o tragedii smoleńskiej w zupełności inspirowaną przez stronę rosyjską nie wiedział, że kłamie. Nie jest taki głupi.
Jest całkiem niemała grupa wystarczająco przebiegłych dziennikarzy, na miarę Tomasza Lisa, Jacka Żakowskiego, Piotrów Najsztuba albo Stasińskiego, którzy nie mogą nie znać i nie rozumieć faktów. Ale jednak z podziwu godną zawziętością odcinają się od prawdy, Nie posądzam takich ludzi o zacietrzewienie, o którym pisze Bronisław Wildstein. Nie są tacy głupi.

Ostatnio zmieniony przez michael o wt., 17/05/2011 - 13:37.