Wykluczeni, czyli kto? To jedyna sensowna odpowiedź.
W związku z ostatnią nominacją w gabinecie Tuska rodzi się pytanie dla kogo został powołany nowy urząd, na czele którego ma zasiadać ambitny poseł z lewicy Arłukowicz.
Podczas konferencji prasowej powiedział Donald Tusk - Arłukowicz będzie odpowiadał za koordynację współpracy między rządem i administracją rządową, a osobami, które czują się wykluczone.
I teraz przechodzimy do sensu rozumienia osób wykluczonych według szefa rządu.
Ci co nie głosują na Platformę, to są ludzie według Tuska "myślący na nie" w odróżnieniu od "myślących pozytywnie", jak powiedział, zwolenników PO mimo wszystko. Więc ci zostali od razu zakwalifikowani do grupy odrzuconych i ich terminologia wykluczonych nie obejmuje.
Więc może ci dla których brakuje pieniędzy na leczenie chorób nowotworowych, lub równie groźnych, bo Arłukowicz to w końcu lekarz, choć chyba też nie, bo im bardziej od kosztownego rzecznika potrzebne właśnie owe pieniążki, które decyzją Tuska poszły na bliżej nieokreślone stanowisko powstałe w wyniku politycznej korupcji. Tak, nie bójmy się użyć tego słowa.O dodatkowych funduszach na służbę zdrowia szef rządu jakoś nie wspomina.
A może to powodzianie, których ta ekipa tak ochoczo odwiedzała w świetle jupiterów i kamer zaprzyjaźnionych stacji, a o których później całkowicie zapomniano. Przecież taki lewicowy polityk, jak nikt pochyli się nad ich losem. Ale im przecież także nie pocieszenia potrzeba, tylko raczej innej pomocy.
Więc szukajmy dalej. To w końcu polityk związany z SLD, spadkobierczynią PZPR, to może właśnie tych wykluczonych, byłych prominentnych działaczy, mieli na myśli razem z premierem.
Ale przecież oni ostatnio są nobilitowani, jak mało kto, Kiszczak wzór niewinności, Jaruzelskiego przyjmuje i słucha rad sam prezydent "prawie wszystkich Polaków" (poza tymi, którzy nie przepadają za PO), a z byłego sekretarza PZPR Nałęcza zrobił nawet osobistego doradcę, więc chyba to także nie oni.
Przez chwilę pomyślałem jeszcze o posłach PJN i Palikocie, ale przecież oni sami wykluczyli się na wlasne życzenie, uznając że tak bedzie lepiej, więc im rzecznik zdaje się niepotrzebny.
I w końcu chyba trafiłem kogo Tusk i Arłukowicz mieli na myśli mówiąc o wykluczonych.
Przecież to jasne, chodzi o Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, to za ich wykluczenie odpowiada bezpośrednio premier z niemałym udziałem właśnie posła Arłukowicza zasiadającego w komisji hazardowej.
Ale żeby zaraz stwarzać specjalną kosztowną agendę rządową dla tych dwóch osób?
Wystarczyło ich po prostu przywrócić do życia politycznego i członkostwa w Platformie. Społeczeństwo to zniesie, ten rząd nie jest w stanie niczym już wyborców zaskoczyć, no bo czy w obecnej sytuacji, gdy mamy rządy miłości, czy ktokolwiek z Państwa, poza dwoma wymienionymi, może czuć się wykluczony?
To byłaby zwykła niesprawiedliwość i niegodziwość wobec ogromu dobra jakie wyrządzili przez ostatnie prawie cztery lata rządzący Polską liberałowie.
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Czyli, wniosek jest prosty...
...skoro nie ma wykluczonych, tedy pierwszym zadaniem urzędu będzie takowych stworzyć.
Zapewnić warunki rozwoju, zapobiec dalszemu wykluczaniu (wesprzeć finansowo i umocować prawnie). Pomoże w tym obecnie przeprowadzany SPIS NARODOWY i okaże sie że wykluczonymi lub zagrożeni wykluczeniem są separatyści z RAŚ... tak dla przykładu bo jak znam życie to tych wykluczonych z ręką do kasy znajdzie się wielu.. a jednocześnie URZĄD przeprowadzi weryfikacje i wykluczy, tfu odrzuci, wnioski osób poszkodowanych chorych, lub przeciwnych rządom PO...itd.
Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG