Niechęć do historii własnego kraju II
Cztery dni temu w dniu Trzeciego Maja napisałam notkę "Niechęć do historii własnego kraju", w której omówilam niechęć władz Polski do uczczenia świąt narodowych związanych z dziejami naszego kraju. Dziś postanowiłam podejść do tematu historii bardziej ogólnie i powiedzieć kilka słów o naszym stosunku do niej.
Przede wszystkim wydaje mi się, iż pokutuje powszechne przekonanie, że dzieje Polski to głównie pasmo nieszczęść i klęsk, a Polacy to wieczne ofiary losu, cierpiące za grzechy całego świata. Łagodnie mówiąc, są to wierutne brednie. Zróbmy króciutki przegląd naszych dziejów. Pierwsza historyczna wzmianka o Polsce pochodzi z kroniki Widukinda i zrobiono ją w roku 963. Mówi ona o księciu Mieszku I, twórcy państwa polskiego, który przy pomocy drużyny zaciężnych Wikingów rozszerzyl panowanie swojej wielkopolsko-kujawskiej dynastii na cały kraj. Jego największym osiagnięciem był chrzest Polski w 966 r. Od czasu powstania tej wzmianki upłynęło 1048 lat. Pierwsze 175 lat to było panowanie królów z dynastii Piastów. Polska w tym czasie rozwijała się zupełnie normalnie i można ten okres uznać za pomyślny.
Gorzej było z czasem rozbicia dzielnicowego trwajacego 176 lat od śmierci Krzywoustego do roku 1314, kiedy to Władysław Łokietek znów zjednoczył Wielkopolskę, Małopolskę i Kujawy. W tym czasie Polska straciła Śląsk i mieliśmy m. in wielki najazd Mongołów w 1241 r. Niewątpliwie można to uznać za niekorzystny dla naszego kraju okres. Potem jednak sprawy zaczęły iść lepiej, panowanie Kazimierza Wielkiego jest do dzisiaj dobrze wspominane, a w roku 1386 zawarto unię polsko-litewską i powstała Rzeczypospolita Obojga Narodów. Przetrwała ona 331 lat, aż do Sejmu Niemego w 1717 , aż do Sejmu Niemego, na którym zatwierdzono traktaty faktycznie pozbawiające ją suwerenności. Przez trzy stulecia XV, XVI i XVII była jednak wręcz potęgą.
Po roku 1717 nastąpiło 201 lat klęsk i nieszczęść, włącznie z rozbiorami. Trwały one do 1918, po czym mieliśmy całkiem pomyślne dwudziestolecie miedzywojenne. Okropne straty ponieśliśmy w drugiej wojnie światowej, po której Polska stała się protektoratem sowieckim, rządzonym przez komunistów. Ten ponury czas trwał 50 lat. Dwudziestolecie 1989-2009 można jednak uznać za okres pomyślny, pomimo wszystkich wad III RP. Dobrowolnie wstąpiliśmy do NATO oraz UE, zmniejszył się nieco dystans dzielący nas od Zachodu oraz wzrosła długość życia obywateli i ich zamożność. Dopiero zeszły rok, 2010, był ponury i tragiczny. Co będzie dalej - nie wiadomo.
Tak więc na 1048 lat naszych dziejów, 427 lat przypada na czasy dla Polski zdecydowanie niekorzystne, a 621 na raczej pomyślne. Nie ma więc co tak płakać nad naszą historią. W dziejach wszystkich narodów są okresy lepsze i gorsze. Rzymianie mieli ogromne imperium przez ponad 500 lat, a potem znikli z powierzchni Ziemi. Nie narzekajmy więc.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Uzupełnienie notki
Ciekawym przykładem są też Mongołowie, którzy w czasach Czyngiz Chana i Kubiłaja władali ziemiami od Moskwy do Pekinu, a za Tamerlana podbili Azję Środkowa oraz Indie. Teraz mają niewielkie stepowe państwo obejmujace połowę dawnej Mongolii t. zw Mongolię Zewnęrzną /Wewnetrzna jest teraz częścią Chin/. Nie płaczą oni jednak nad swoim losem, lecz sławią jak mogą pamięć wielkiego wodza Czyngiz Chana.
2. Wyraźnie istnieje też
niechęć to wszelkich przejawów optymizmu. Notki mówiące, ze nie wszystko jest smętne i czarne są zdecydowanie mniej popularne niż te katastroficzne.
3. dziękuję
za precyzyjne obliczenie :)
dodam jeszcze: 1)nie napadaliśmy w celach rabunkowych na inne narody ani nie "poszerzaliśmy przestrzeni życiowej" kosztem innych państw, 2)nie przeprowadziliśmy nigdy eksterminacji kogokolwiek 3)dawaliśmy schronienie i azyl wielokrotnie w ciągu wieków innych narodowościom 4)wyruszaliśmy z odsieczą na wiele bitew i wojen mimo, że często później zapominano nawet choćby wspomnieć nas, jako współautorów zwycięstw
Katolicka Księgarnia Internetowa
powieść "Apologia pro vita sua" bł.J.H.Newman
4. Nie ma więc co tak płakać nad naszą historią.
Jeżeli chodzi o historię z okresu Piastów i Jagiellonów to rzeczywiście nie ma co płakać.
Czy ktoś taką tezę neguje?
A przegląd rzeczywiście króciutki i siłą rzeczy mocno pobieżny.
5. @amarietta
Dziękuję za miły dodatek do mojej notki.
6. @barbarawitkowska
Niby nie neguje, ale na codzień skupiamy się na nieszczęściach i o miłych rzeczach zapominamy.
7. No tak
Milej byłoby, gdyby te piastowsko-jagiellońskie czasy były niedawno, a te porozbiorowe w średniowieczu....
Może wszystkie postkolonialne kraje, które wolności nie wywalczyły, ale maja ją na skutek tajnych układów z poprzednią wladzą tak mają jak my, ale najgorszą rzeczą są powiązania z dawnymi centralami. Chcę przez to powiedzieć, że nie widzę niezależnych służb, jawnych i tajnych, które chciałyby silnego państwa. Weźmy taki Izrael -- oni mogą coś zaplanować, co ich zdaniem jest dobre dla Izraela wojskowo i gospodarczo, choć żrą się jak nasi. A u nas różne Ałganowy i masa chętnych do donoszenia i psucia naszych racji, bo albo oni coś wiedzą, co nie w smak komuś, albo lepiej niż ruscy/niemieccy czy insi niż przeciwnicy polityczni. Wiele korzystniejszych decyzji można by podjąć. Poza tym np. kontrolować niektóre systemy komputerowe, zawsze to nam wychodziło (Enigma), ale przy mafii, słuzbach postubeckich i proobcych to beznadziejne.
8. @amica
To prawda. Tak niestety jest.