Stefan Bratkowski na tropie faszystów
Stefana Bratkowskiego przestałem czytać już dawno, dawno temu i nie powiem żeby było mi z tym jakoś źle i bardzo jego tekstów brakowało. Jednak nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że nadejdzie taki historyczny dzień, że to on, Stefan Bratkowski będzie czytał mnie i nic to, że najprawdopodobniej jedynie same tytuły.
W Wielki Piątek, chyba niepotrzebnie, powodowany jakimś masochistycznym impulsem przełączyłem kanał telewizora na TVN24 gdzie właśnie gościem programu „Piaskiem po oczach” był mój dzisiejszy bohater. Mowa była o jakimś głośnym jego tekście, a wszystko kręciło się wokół narodzin w Polsce za sprawą Jarosława Kaczyńskiego, faszyzmu w swej nieco zmienione jak przystało na XXI wiek wersji.
O czym tam jeszcze było? Ano przede wszystkim o nawoływaniu do buntu, rozruchów, przemocy, a przykładami i dowodami na to narastające i niebezpieczne zjawisko miały być „pisowskie marsze” z pochodniami, „marsz na Rzym Mussoliniego” z 10 kwietnia, „faszystowskie” hasło „Polsko obudź się”oraz teksty z Warszawskiej Gazety; „Rewolucja w końcu nadejdzie”Krzysztofa Osiejuka oraz mój, „Polacy już czas”,zamieszczony również na blogmedia24.
Przyznam szczerze, że takiego odlotu i pożegnania się z rozumem dawno nie byłem świadkiem i zaczynam na prawdę się martwić o stan umysłu Stefana Bratkowskiego. Ponadto dowiedziałem się, że wydawca Warszawskiej Gazety, Pan Piotr Bachurski nie wydaje jej za własne pieniądze (w domyśle za pisowskie).
Bratkowski: Chciałbym zapytać za czyje pieniądze to wychodzi, bo przecież nie za pieniądze pana Bachurskiego?
Taki zaś tekst jak mój to zapewne czyjaś inspiracja w celu obalenia ustroju:
Bratkowski: Jeżeli gazeta pisowska ta gazeta warszawska wybija „Polacy już czas”….
Piasecki: To znaczy pan konstruuje… jest gazeta, która pisze „Polacy już czas”, jest manifestacja i z tego ma być zamach stanu…
Bratkowski. … Dowozi się ludzi i rzuca się po coś to hasło „Polacy już czas”
O tekście „Rewolucja w końcu nadejdzie”napisanym i podpisanym jak się należy przez Krzysztofa Osiejuka, Bratkowski w bezczelny sposób kłamie:
„A ta zapowiedź, że „Rewolucja w końcu nadejdzie” i będzie straszna to, co to jest? Zwłaszcza, że to jest niepodpisane, więc to jest niemal jak manifest partyjny”.
Mamy, więc rodzący się w głowie Bratkowskiego faszyzm wzmocniony zwykłym z premedytacją wypowiedzianym przez niego kłamstwem.
Rad nie rad sięgnąłem po ów źródłowy tekst Bratkowskiego zamieszczony na stronie internetowej SDP i po raz drugi zbaraniałem. W zasadzie cała rozmowa u Piaseckiego, jak i wypisywane przez autora bzdury pełne podłych manipulacji i insynuacji streszcza ten krótki fragment:
„Jeśli wódz drugiej siły w kraju bez żenady odwołuje się do idei Carla Schmitta, nauczyciela hitlerowców, jeśli podnosi hasło „Polsko, obudź się”, dosłownie wzorując się na haśle Hitlera „Deutschland, erwache”, Niemcy, obudźcie się, jeśli wzorem hitlerowców organizuje fackelzugi, marsze z pochodniami – to czy te analogie mogą nie budzić niepokoju? Ten wódz przewodzi partii zorganizowanej na sposób stricte faszystowski, z pełnią władzy, skupioną tylko w jednym ręku. Czy można tego nie zauważać? I z dziwną jakoś dokładnością przestrzega on zasady Goebbelsa – powoływać się i korzystać z demokracji, dopóki się nie zdobędzie władzy; nie przypadkiem podczas lat jego władzy nigdy nie padły z jego ust słowa takie jak „społeczeństwo obywatelskie” czy „samorząd”. Władzę wedle tego wodza należy centralizować – dokładnie tak, jak chciał i robił to wódz NSDAP.”
Zapewniam Stefana Bratkowskiego, a w zasadzie on o tym doskonale wie, że trudno jest znaleźć taki kraj, w którym jakiś polityk, zanana osoba publiczna czy dziennikarz nie bije, co jakiś czas na trwogę wołając do swoich rodaków „Irlandio, obudź się”, „Obudź się Hiszpanio”, „Włosi wstańcie z kolan” czy jak ostatnio uczynił to Arcybiskup Yorku dr John Sentamu, „Obudź się, chrześcijańska Anglio!”.
Ile trzeba złej woli, a może wręcz niechęci czy nienawiści by na tej podstawie przypisywać Kaczyńskiemu wzorowanie się na Hitlerze czy bezpośrednie odwoływanie się do idei Carla Schmitta?
Nawet prowadzący program próbował tłumaczyć swojemu gościowi, że marsze z pochodniami organizowała również PO wznosząc „podobne” i jak się wyraził „nieciekawe hasła”, a za jej panowania również ludzie trafiają do więzień i aresztów, na co Stefan Bratkowski jak przystało na „autorytet” i wybitnego intelektualistę miał jedną odpowiedź : „Przykro mi, jeżeli pan nie rozróżnia między Tuskiem, a Kaczyńskim to rzeczywiście nasza rozmowa będzie trudna”.
Oto przygwożdżający argument godny mędrca. Pisowskie: „Tusk pod sąd”, „Smoleńsk chcemy prawdy” to hasła faszystowskie zaś „Giertych do wora, wór do jeziora”czy wezwania do zastrzelenia Kaczyńskiego i jego wypatroszenia, nigdy tropiciela faszyzmu specjalnie nie zaniepokoiły.
Czy to, czego tak bardzo obawia się Bratkowski to, aby na pewno faszyzm?
Jeżeli opozycja krytykująca i atakująca rządzących destabilizuje państwo i przybliża nas do faszyzmu. to, czym żywiła się panie Bratkowski opozycja w latach 2005-2007 pod wodzą PO i Donalda Tuska?
Przypomnę teraz mojemu nieoczekiwanemu fanowi, że to zaraz po ustąpieniu „kaczystowskiej junty” rząd miłości Donalda Tuska strzelał z broni gładkolufowej do protestujących „mrówek”, czyli tych bezrobotnych, którzy żyli z przenoszenia przez granicę kilku paczek papierosów dziennie.
To ów rząd próbował cenzurować prace magisterskie na Jagiellonce i traktował demonstrantów pieprzowym żelem miłości. To za czasów tej ekipy wzrosła ilość podsłuchów, dziennikarze trafiają do aresztu, są podsłuchiwani, podcinają sobie żyły lub trafiają pobici do szpitala. To nie faszyści z PiS-u fałszowali wybory w Wałbrzychu i dosypywali dodatkowe karty do urn w Brukseli czy spotykali się z szemranymi typami na cmentarzu by przychylić im biznesowego nieba.
To za czasów tego właśnie Tuska, którego broń Boże nie wolno porównywać z „faszystą” Kaczyńskim, doszło do politycznego mordu w Łodzi, którego dopuścił się pod wpływem wszechobecnego języka nienawiści i podobnego szczucia, były kapuś komunistycznej milicji i niedawny członek Platformy Obywatelskiej, Ryszard C. z Częstochowy.
Gdzie był wtedy tak zatroskany o losy Polski honorowy prezes SDP? Gdzie jego przestrogi i apele o opamiętanie?
Cóż jego obchodzą krzywdy jakiś reakcyjnych karłów? Według Bratkowskiego faszyzm jest wtedy, kiedy ktokolwiek odważy się podnieść rękę na jego jak wyznał przyjaciół i sól tej ziemi, czyli neurochirurgów i kardiochirurgów.
„A nie zauważył pan tych aktów przemocy? Moich przyjaciół neurochirurgów i kardiochirurgów wyprowadzano w kajdankach… Jeżeli najbardziej szanowanych ludzi a takimi są kardiochirurdzy i neurochirurdzy można zakuć w kajdanki i wyprowadzić to, jeżeli to nie są akty przemocy…”
Jak to jest panie Bratkowski? Przecież to faszyści odwoływali się do przemocy i nienawiści, a u nas stali się prześladowanymi i zaszczutymi ofiarami? Polscy „faszyści” bronią krzyża, a zdrowa społeczna tkanka gasi moczem znicze palące się pod nim?
Czy panu chodzi o Polskę czy może o zagrożenie dla establishmentu III RP i każdy, kto staje w obronie jego pozycji ustalonych przy okrągłym stole jest automatycznie główną pałą na wymyślanych przez salonowców „faszystów”?
Czy ma istnieć kasta nietykalny w III RP? Czy na pewnym poziomie nie można już traktować kacyków III RP tak jak zwykłą gawiedź i pospolity plebs?
Od jakiego stanowiska czy układów ma zależeć to, że łapówkara staje się nagle „uwiedzioną”. Jak trzeba wysoko zajść, aby dostąpić zaszczytu by mecenas Pociej „z własnych” środków wysupłał na kaucję? Kogo trzeba leczyć kardiologicznie i neurochirurgicznie by móc uniknąć kary za sprzeniewierzenie się przysiędze Hipokratesa? Do jakiej partii trzeba należeć by ukręcono bezczelnie łeb aferze korupcyjnej z udziałem ministrów i prominentnych posłów?
Trwanie autora w rogatkach Warszawki przez dziesięciolecia, powoduje taki umysłowy odlot, że zwykli ludzie na ulicach w autobusach i tramwajach, do których i ja się zaliczam, jeżeli nie myślą tak jak Bratkowski i spółka urastają do rangi opłacanych przez tajemnicze siły wywrotowców. „Demokracja jest dla nas i tych, co się z nami zgadzają”,zdaje się mówić nieugięty tropiciel faszystów naśladując komunistę Jasińskiego z serialu „Dom”
W dobrej wierze, że gość Konrada Piaseckiego mówił szczerze o tym, że liczy na rzeczową krytykę i polemikę i nie domaga się likwidacji opozycji, a jedynie na początek zajęcie się przez prokuraturę niektórymi hasłami, apelami i autorami Warszawskiej Gazetyi jej wydawcą, udowodnię, że tak jak Stefan Bratkowski, potrafię tego samego noża, który powinien służyć do krojenia chleba użyć do podrzynania gardeł politycznym przeciwnikom.
Aby uzmysłowić wszystkim podłość i poziom manipulacji dokonany przez Stefana Bratkowskiego spróbuję w ten sam sposób jak on lecz wydaje mi się bardziej przekonywująco wykazać, że salon III RP i Gazeta Wyborcza wraz z głównym bohaterem mojego artykułu, stosują goebbelsowskie metody rodem z III Rzeszy i nawołują do nienawiści zupełnie jak organ prasowy nazistów, „Stürmer”.
***
Swego czasu Donald Tusk zaapelował o jedność w obronie przed tymi, którzy chcą zniszczyć nasze państwo. Polacy według Tuska wybaczą jemu i Platformie Obywatelskiej wszystko prócz powrotu PiS-u do władzy.
Od niemal sześciu lat trwa w Polsce zakrojona na wielką skalę bezprecedensowa akcja dzielenia Polaków oparta na budzeniu lęków, nienawiści i pogardy. Niewątpliwie Donald Tusk przejdzie do historii, jako twarz tego przedsięwzięcia skonstruowanego jednak nie przez niego, lecz przez establishment, który stał się beneficjentem okrągłego stołu. Są to te same środowiska, które bez skrupułów w obronie swoich pozycji w III RP są zdolne do każdej podłości i niegodziwości, czego doświadczyliśmy już w czerwcu 1992 roku podczas tak zwanej „nocnej zmiany”.
Paradoksem i złowrogim chichotem historii jest to, że to właśnie środowisko establishmentu III RP zastosowało propagandowe metody, które z powodzeniem stosowano w faszystowskiej Trzeciej Rzeszy przeciwko Żydom.
Dzisiejszą propagandę płynącą z tego środowiska, czego najlepszym dowodem są ostatnie występy Stefana Bratkowskiego, cechuje podobna charakterystyczna ambiwalencja występująca w latach 30-tych w nazistowskim "Stürmerze". Z jednej strony PiS przedstawiany jest, jako groźna dla Polski potęga, z drugiej zaś strony jego elektorat to cherlawi, plugawi „podludzie”.
Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy służą „autorytetom” do wywoływania strachu zastępując "żądnych władzy" bogatych żydowskich bankierów i przedsiębiorców, zaś elektorat Prawa i Sprawiedliwości ma budzić wstręt i pogardę, jako siedlisko wszy i tyfusu.
Dużo po 10 kwietnia mówiło się o sposobie przedstawiania w mediach Lecha Kaczyńskiego do momentu katastrofy. Każdy, kto ma na to ochotę może sobie dzisiaj przeglądać zamieszczane w mediach fotografie Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza i porównać z posągowymi obrazami „aryjskiego” Tuska, jakby żywcem przeniesionego z rzeźb Arno Breckera, ulubionego rzeźbiarza III Rzeszy.
„Stürmer” podobnie jak Gazeta Wyborcza stosował również, jako metodę, wykorzystywanie sieci korespondentów w całych Niemczech informujących o rzekomych przestępstwach Żydów czy ich anty-niemieckiej działalności. Zachęcano także do pisania listów do redakcji.
Początkowo przychodziły one rzeczywiście od prawdziwych zatwardziałych antysemitów by z czasem jednak przeobrazić się w sposób na podlizywanie się władzy i służyć, jako metoda wspierania własnych karier, za pomocą „listów otwartych” i „protestów zbiorowych” podpisywanych hurtowo przez salonowych pożytecznych idiotów.
Dzisiaj Bratkowski i spółka za pomocą tych samych znanych propagandowych chwytów próbują wywołać wrażenie, że zdrowa część społeczeństwa jest w przytłaczającej większości anty-pisowska, a „słuszne” media są tylko „głosem” tego ludu.
Antysemickie obrzydliwe rysunki i karykatury zamieszczane w „Stürmerze” dziś znalazły swoich naśladowców wśród rzeszy komediantów „zwanych artystami” i „idoli” typu Kuba Wojewódzki czy Szymon Majewski, którzy jako nadworni błaźni szydzą z pisowskiej „niższej rasy” ku uciesze rozbawionej gawiedzi złożonej z „młodych dobrze wykształconych z dużych miast”.
Fakt, że właśnie to środowisko sięgnęło do wypróbowanych przez propagandę III Rzeszy metod mówi nam dużo, jakimi są ludźmi oraz jakie widzą zagrożenie dla własnych interesów ze strony polskiego społeczeństwa.
Pocieszające na dziś jest tylko to, że każda taka nikczemna akcja ma kiedyś swój haniebny koniec. Stanie się tak i w Polsce. Nie da się jednak uniknąć wielkiego moralnego kaca, jaki stanie się udziałem sporej części narodu. Historyczny wyrok na faszyzujących byłych „bojowników o wolność i demokrację” z Czerskiej i Wiertniczej już jednak zapadł, choć na razie tylko zaocznie.
Jednak szkody i straty, jakie wyrządzili Polsce będą wymagały długich lat naprawy.
***
Widać jak na dłoni, że jak się bardzo chce to każdemu można wcisnąć w brzuch faszystowskie dziecko. Czytelnikom pozostawiam jednak do rozstrzygnięcia to, która opowieść, moja czy Stefana Bratkowskiego jest bliższa prawdy, i które porównania wypadają lepiej i wiarygodniej?
Mam jeszcze na koniec jedno przemyślenie. Zastanawiałem się długo, dlaczego padło również na mój tekst?
To nie ja, biedny żuczek tak wystraszyłem Stefana Bratkowskiego. Chodzi o przypomnienie przeze mnie rodakom w artykule słów dwóch wybitnych Polaków i w związku z tym paniczny lęk „elit” przed PRAWDĄ.
Fakt, gdyby większość Polaków poniższe słowa wzięła sobie szczerze do serca i wprowadziła je w życie to po geszefcie zawartym przy okrągłym stole nie byłoby już śladu.
To nie jest żaden nieudolnie udawany strach przed faszystami, lecz paniczna walka o utrzymanie łupów, której to walce znowu po niemal trzydziestu latach towarzyszy tak jak komunistom lęk przed przesłaniem Jana Pawła II i księdza Jerzego Popiełuszki.
Jan Paweł II:
„Naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha, naród rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza i tego żadne siły zewnętrzne nie zdołają zniszczyć”
Ksiądz Jerzy Popiełuszko - 30 października 1982 roku:
„Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą.
Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu, na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności.
Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu.
Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później, jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie.
Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: "Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą."
Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie (17/2011)
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. @kokos26
fabryka nienawiści uruchomiona w 2005 roku, po wygranej Lecha Kaczyńskiego w wyborach, czerpie garściami (a i kadry wciąz te same) z leninowskiej organizatorskiej roli prasy i nazistowskiego "Stürmera".
Walka klasowa w Polsce wciąż trwa, a utrwalacze władzy sowieckiej wciąż nie załatwili tego, co planowali na początku XX wieku , o czym pisał jeden z ich poetów Miłosz:
„Kto daje nam gwarancję, że ten ustrój, który umożliwia wolność i postęp, przejdzie przez wszystkie niebezpieczeństwa? Na kim się opieramy? Górnicy, część robotników i nawet Żydów (myślę, że nie więcej jak 20%). Że większość jest jeszcze przeciw nam, to dlatego mamy zrezygnować z takiej szansy historycznej. No więc i ja czasem celowo daję się ponieść temperamentowi: My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pan Kokos 26,
Szanowny Panie,
Mnie wystarczy popatrzyć na takie indywiduum jak Bratkowski by wiedzieć, że to specjalista od handlu obwoźnego dziegieciem,
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. @kokos26
POMÓŻMY BRATKOWSKIEMU ZNALEŹĆ FASZYSTÓW, SAM SZEDŁ NA PEWNO W TYM MARSZU
http://citisus.salon24.pl/297599,blekitny-marsz-po-czyli-kto-pierwszy-dz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. "Agentka o stu twarzach": Nowa lewica
"Moje posty od IV 2010"