Wielka Sobota 1944 (z dzienników mojej Mamy Chrzestnej, cz. II)

avatar użytkownika Marcin Gugulski


Wielka Sobota
Tadziowi i Zosi

Gdy różą dźwięków rozkwitł głuchy śnieg
I chór pod gwiazdą wytrysnął deszczem majowym w grudzień,
Cisi i prości ludzie zadrżeli w czujnym śnie
I wstali, i szli, by Cię wyznać.
                                                 Ale mnie Głos nie zbudził.

Gdyś Słowem ich Swojem obdzielał, gdyś ryby rozmnażał i chleb,
I każdy, kto łaknął, na wieki chlebem i Słowem głód tłumił,
– W leniwej pysze trwałam zdala na swojem cle.
Był wszakże Celnik, co poszedł... Lecz ja wzgardziłam tłumem.

I gdy w fontannach słonecznych, w sztandarach palmowych liści,
W lazur upału biła hosanna płomienną burzą,
Nie biegłam do bram miasta, by witać Twoje przyjście
I grom radosnej chwalby gnuśności mej nie wzburzył.

I przyszedł wieczór Czwartku, i niebo było bez gwiazd.
I głucho zapiał kogut, gdy zbladły Piotrowe usta.
Ja nie zaparłam się, Boże, dla mnie nie zagasł Twój blask;
Zapiera się ten, kto ukochał – a moja pierś była pusta.

Ale zadrżała przestrzeń, i rozdarł krzyż powietrze,
I rozdarł krzyż stworzenie, i martwa noc się stała.
Odeszli wszyscy żałobni, zamknęli się w domach i wnętrzach,
Został milczący grób, samotny grób bez Ciała.

Wtedy zstąpiłeś Chryste, zstąpiłeś na dno otchłani,
W głęboką jamę ciemności, na moje zimne serce –
Pożarem przeszedłeś prze krew, chrztem ognia śmiertelnieś je
zranił.
I padło serce zmiażdżone, i wziąłeś je w Swoje ręce.

... Już szumią skrzydła puszyste gdzie wprzódy mogilny był 
kamień,
Narcyzy tryskają srebrzyste, pienista przelewa się zieleń
Świat cały milknie i drży – świat cały jest wielkim czekaniem,
I serce moje zamiera w czekaniu na Twoją Niedzielę.

Kwiecień-maj 1944 r.

= = = = =

W Wielką Sobotę 8 kwietnia 1944 roku autorka tego wiersza, Leonia Jabłonkówna zwana „Jelonką” (1905+1987), otrzymała Chrzest Święty.

We wrześniu 1939 roku ewakuowała się z Warszawy do Lwowa, a do 1941 roku przybywała także w Grodnie i Białymstoku. W 1941 roku przeszmuglowała się do Warszawy i tam ukrywała m.in. u państwa Zofii i Tadeusza Baumów. Tu przeżyła okupację i Powstanie Warszawskie, podczas którego została ranna. Końcowe miesiące niemieckiej okupacji spędziła w klasztorze karmelitanek w Czernej (*) a potem gdzieś na wsi w górach.

Jest szerzej znana jako autorka opublikowanego w 1943 roku w warszawskiej prasie podziemnej, a po wojnie wielokrotnie przedrukowywanego wiersza „Modlitwa”:
Za ugór ojczysty rozdarty, / za fali wiślanej płacz krwawy, / za Tatry skalane i Bałtyk, / za wrzesień śmiertelny Warszawy; / Za grób, co słabnącym jak ulga / Pokusą w męczeńskich dniach świeci – / – Zbaw, Panie, kobiety i dzieci / Z płonących pożarów Hamburga. / Za krzyż znieważony w kaplicach, / za krzywdę cmentarnych popiołów –/ – zachowaj we wrażych stolicach / strzeliste gotyckie kościoły. / (…) W godzinach tryumfu nad klęską, /gdy w gniewie się Twoim objawisz, /daj siłę, daj radość zwycięską, / a wyrwij nam z duszy nienawiść. (…)
„Modlitwę” pisała jeszcze jako katechumenka. Rok później w mieszkaniu przy ulicy Mickiewicza 20 na Żoliborzu w Warszawie otrzymała Chrzest Święty. Szafarzem sakramentu był ks. Jan Zieja, w owym czasie kapelana „Szarych Szeregów”, a matką chrzestną Zofia z Potworowskich Baumowa.

Po wojnie „Jelonka” wróciła do reżyserowania, a potem odnalazła się w redakcji pisma „Teatr”. Należała do Związku Artystów Scen Polskich, PEN-Clubu i Klubu Inteligencji Katolickiej. Pozostawała pod kierownictwem duchowym ks. Jana Zieji. W jedynym swoim, zresztą niedokończonym i ogłoszonym już po jej śmierci, wywiadzie prasowym (**) wspominała m.in.:
…środowisko `Kuźnicy` zorganizowało przeciwko mnie, jako reżyserowi Teatru Wojska Polskiego, idiotyczną kampanię. Zarzuty formułowano bardzo śmiesznie. Że jestem wierzącą i praktykującą katoliczką. A przy tym Żydówką. To im się po prostu w głowie nie mieściło, żeby semitka się ochrzciła, zamiast wraz z innymi budować nowa komunistyczną rzeczywistość. Żałośnie nawet dzisiaj o tym mówić...
…Na odbywających się w tym czasie szkoleniach ideologicznych dla ludzi teatru byłam tylko raz. Raz jeden. To się skończyło wielką awanturą. Przyszedł akurat Kazimierz Piotrowski, ten sam który później został tłumaczem. Zaczął jakiś wykład o Watykanie, który natychmiast mu przerwałam i powiedziałam, że wypraszam sobie, by w mojej obecności mówiono tak potworne bzdury. On, ku zdumieniu wszystkich, speszył się i spytał, dlaczego uważam to, o czym mówi, za bzdury. Wyjaśniłam i już więcej na szkoleniach się nie pokazałam. I jakoś nic mi się nie stało. I w ogóle jestem zdania, że stanowczo się przesadza w mówieniu o tum, jak to do czegokolwiek było się zmuszanym. Oczywiście, byli tacy, którzy ze względu na rodzinę, którą utrzymywali, godzić się musieli na ustępstwa, ale przecież nie dotyczyło to wszystkich. Można było zachować godność. Tyle że w zamian nie można było liczyć na jakiekolwiek ułatwienia. Więc to nie tak, że nie można było się oprzeć. To nieprawda. Stanowczo mówię, że nieprawda. Jestem tego dowodem, Najmniej pewnie ważnym. Było tylu innych…
Po podpisaniu listu protestacyjnego do władz PRL, w latach 1976-1977 Jelonka była inwigilowana przez stołeczną Służbę Bezpieczeństwa w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „PANNA”.

Latem 1978 roku „Jelonka” wznowiła, po trzydziestu latach przerwy, pisanie dziennika. Zostawiła kilkadziesiąt stron zapisków z lat 1946 - 1947, ponad 1000 stron dziennika z lat 1978 – 1987 (***), kilka nieopublikowanych wierszy... 
= = = = =
(*) „`Przychodź do mnie` Listy Stefanii Zahorskiej do Leonii Jabłonkówny i listy Adama Pragiera” (opracowanie i wstęp Maja Elżbieta Cybulska, wyd. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1998), gdzie sporo na temat ważnej dla Jabłonkówny znajomości z Zahorską oraz w wywiadzie prasowym sprzed 1988 roku , o którym mowa w następnym przypisie, omyłkowo mowa o klasztorze w Czerniowcu.
(**) „Niedokończona rozmowa z Leonią Jabłonkówną. Rozmawiał Maciej Nowak [kwiecień 1986 – luty 1987]”. Teatr nr 8, sierpień 1988, str. 16-20.
(***) Część I: Rok trzech Papieży (z dzienników Mamy Chrzestnej) opublikowałem 16 listopada 2010 roku >>tu<<.

3 komentarze

avatar użytkownika gość z drogi

1. Prośba o "Modlitwa"

piękny wiersz i wciąż aktualny
ach te nasze Chrzestne Matki :)
ja od Mojej dostałam srebny medalik z Matką Boską Ostrogórską,bo tyle mogła dać ówczesna studentka.długo nosiłam,aż zginął :)

gość z drogi

avatar użytkownika Marcin Gugulski

2. @Gość z drogi

Takie medaliki nie giną. Na pewno ktoś go podjął i niesie dalej.

Marcin Gugulski

avatar użytkownika gość z drogi

3. Witaj,dzięki za pocieszenie :)

"Gdy różą dżwięków rozkwitł głuchy śnieg"
serdecznie pozdrawiam
ps
To magiczne Medaliki,niech więc oprócz Miłości niech Znalazcom przyniosą i szczęście:)

gość z drogi