PROWIZORYCZNY RACHUNEK SMOLEŃSKI (Jacek Korabita Kowalski )

avatar użytkownika Maryla

Na Wielki Piątek i przed Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego warto dokonać rachunku stanu smoleńskiej sprawy – to wszak pierwsze święta po tak zwanej „katastrofie”.

Można by zatem wspominać osoby, które zginęły. Można by rozważać sposób prowadzenia polskiego i rosyjskiego śledztwa. Można by przypomnieć skandaliczny raport MAK, można by wreszcie przywołać wielowątkowe rozważania na temat tego, czy był to zamach, czy nie był (publikowane w internecie i poza nim).

Takie rachunki już robiono – i będzie się jeszcze robić. Zawsze znajdzie się ktoś, kto to czy owo zaneguje. To czy owo doda. Są jednak rzeczy, które przechodzą niejako w poprzek wszystkich tych problemów, a wydają się być poza wszelką dyskusją. Chodzi mi tu o FAKTY, które wszyscy rejestrujemy i wszyscy możemy weryfikować. Są one publicznie dostępne i niezbywalne – a jednak zbywane, bo wciąż odbijają się od powierzchni mediów i spływają politykom po twarzach, z których – mam wrażenie – uczyniono już publiczne spluwaczki.

Te fakty, to po kolei:

a) KŁAMSTWA POLSKIE

Kolejne kłamstwa premiera i przedstawicieli rządu, z czasem zdementowane (bezwiednie? aż trudno uwierzyć) przez tych samych, którzy pierwotnie podali nieprawdę. Dla przykładu. Premier mówił wpierw, że jego konwój na trasie Witebsk-Smoleńsk w dniu 10 kwietnia 2010 nie wyprzedzał konwoju Jarosława i że mówienie o tym to „bzdura”; teraz mówi, że owszem, wyprzedzał, ale stało się tak bez jego woli, bo prowadzący jego limuzynę Rosjanie „mieli prikaz” (cytat dosłowny!) i nie reagowali na kierowane do nich przez premiera i ministra Grasia prośby. Dalej, premier wpierw mówił, że oddał Rosjanom śledztwo na podstawie umowy – a teraz okazuje się, że owa sławetna umowa z Putinem zawarta była tylko „na gębę”, czyli że jakby jej nie było i że nawet wobec jawnego tejże umowy niedotrzymania nie można się było i nie można się będzie do nikogo i do niczego odwołać.

b) MANIPULACJE I PRZECZOŁGIWANIA ROSYJSKIE

Manipulacje strony rosyjskiej, które z jednej strony prowadzą do wniosku, że strona rosyjska MA co ukrywać, z drugiej zaś sprawiają, iż strona polska – zarówno rząd, jak i społeczeństwo – ma prawo czuć się „przeczołgana” i potraktowana przez Rosjan z pogardą i lekceważeniem. Bo wpierw nastąpiło zawłaszczenie przez stronę rosyjską i w znacznej części zniszczenie dowodów dotyczących „katastrofy”. Chodzi tu oczywiście o czarne skrzynki i wrak Tupolewa, jak i o drzewa ścięte (?) przez skrzydła samolotu. Chodzi o zastraszanie świadków – o którym to zastraszaniu można było się przekonać na podstawie filmu Anity Gargas. Chodzi o sposób ogłoszenia raportu MAK i sam raport, jawnie lekceważące i prowokujące stronę polską. W ramach prowadzenia śledztwa nastąpiła m.in. niesłychana zmiana zeznań rosyjskich pracowników „wieży” i pominięcie milczeniem ich roli w „katastrofie”, podczas gdy strona polska wskazywała na poważne nieprawidłowości w ich pracy (a, nota bene, ich przełożony został ostatnio nagrodzony awansem; za co?!). Dalej, sfałszowanie aktów sekcji zwłok, lub co najmniej nonszalancja przy ich sporządzaniu oraz przy procedurze identyfikacji, dodajmy – nonszalancja w pełni i zapewne świadomie (?) zaakceptowana przez rządową stronę polską, która automatycznie stała się współuczestnikiem manipulacji.

c) SYTUACJA WEWNĄTRZKRAJOWA

Nieciekawa, „kłamliwa” medialnie sytuacja wewnątrz państwa polskiego. Otóż media mejnstrimowe notorycznie pomijają lub starają się ośmieszyć, pomniejszyć i zlekceważyć najważniejsze merytoryczne wątpliwości i zarzuty, jakie opozycja (partyjna i uliczna) formułuje wobec rządu i prezydenta Komorowskiego w kwestii „katastrofy” smoleńskiej. Media owe starają się też sztucznie pomniejszyć i fałszywie przedstawić nastroje panujące pośród poważnej części społeczeństwa, przy okazji demonizując samą opozycję. Uczestników „Marszów Pamięci” przyrównywano przecie do faszystowskich bojówkarzy. Demonizowano też zachowanie wielkiej rzeszy pokojowych manifestantów w dniu 10 kwietnia (tego roku) przechodzących ulicami stolicy w rocznicę „katastrofy”, naprzeciwko których ustawione zostały ciężkozbrojne oddziały policji. Takich głosów oskarżających jest ostatnio coraz więcej (trudno orzec, czy więcej pośród tych głosów słów wypowiadanych przez pożytecznych idiotów, czy przez agentów wpływu – no, ale skoro miały tu być fakty, a nie podejrzenia, zamilczę). Co ciekawe, demonizując czyny – jednocześnie maskowano właściwą liczbę owych manifestantów: medialne doniesienia w sposób oczywisty wielokrotnie ją pomniejszyły. Cały rok tuszowano też chamski i bluźnierczy charakter „antykrzyżowych” manifestacji, które bywały wychwalane jako głos zdrowych na duchu, budzących nadzieję „młodych wykształconych z dużych miast”. Za to skutecznie tuszowano lub ośmieszano brutalne traktowanie przez straż miejską i policję „obrońców Krzyża”, bezpodstawne zamknięcie dwu spośród „obrońców” w szpitalu psychiatrycznym (proces w tej sprawie trwa, posiedzenie sądu zostało odroczone…), jak i szantaże, w tym ten, który ostatnio zaowocował poważnym pobiciem jednego z „obrońców”. Jednocześnie nastąpiło pobicie dziennikarza „Gazety Polskiej”. Osoby, które policja namierzyła przed pałacem, bywały zatrzymywane po wyjeździe ze stolicy w innych częściach kraju – co świadczy o akcji policyjnej prowadzonej na szerszą skalę.

Wszystko to są FAKTY, które wystawiają jak najgorsze świadectwo gospodarzom Państwa i Miasta oraz Pałacu Namiestnikowskiego. Widać gołym okiem, że sytuacja ich przerosła. Że – nomen omen – powoli rzeczywiście zaczynają stać tam, gdzie stało ZOMO (to już jest, zgoda, moja opinia, nie fakt, który mógłby być ogólnie uznany za fakt). Ale też wspomniani gospodarze Państwa i Miasta oraz Pałacu Namiestnikowskiego nie starają się zbytnio o przyzwoitość zachowań, czując w mejnstrimowych mediach sojuszników. Ta bezkarność i parasol medialny rozciągnięty nad brzydkimi zachowaniami władzy – niepokoją.

d) ZACHOWANIA OKOŁOSMOLEŃSKO-ROSYJSKIE

Liczne wątpliwe „okołorosyjskie” zachowania aktualnych władz polskich, które wprawdzie nie wpływają na merytoryczne wyjaśnienie lub zaciemnienie problemu „katastrofy”, lecz potwierdzają fakt, że stosunkom polsko-rosyjskim daleko do normalności, a raczej – wprost – że są nienormalne. Jak bowiem inaczej tłumaczyć fakt zawarcia tak fatalnej umowy gazowej? No i jak tłumaczyć fakt, że Były Pełniący Obowiązki Prezydenta RP z jednej strony usiłował odsłonić wątpliwej reputacji pomnik bolszewików poległych pod Ossowem, z drugiej zaś – bardzo pragnął (z obawy przed urażeniem Rosjan) nie odsłonić tablicy upamiętniającej antybolszewicką pomoc udzieloną nam przez Węgrów w roku 1920? Jak tłumaczyć fakt, że Rosjanie bez porozumienia z polskim rządem, w przeddzień spotkania głów obu państw podmienili tablicę pamiątkową na miejscu smoleńskiej „katastrofy”? To był przecie oczywisty afront, łyknięty przez Byłego Pełniącego Obowiązki Prezydenta RP całkiem bezrefleksyjnie (w każdym razie takie sprawiał wrażenie). Zaraz potem, zamiast spalić się ze wstydu, zaczęto tłumaczyć społeczeństwu, że jednak tak jakby Rosjanie mieli rację usuwając tablicę (Katyń to nie ludobójstwo etc); niezależnie od oceny napisu na tablicy i prawomocności Rosjan wedle jej usunięcia – samo usunięcie było obmyślane jako sui generis prowokacja. Ale nasz minister rzecze wprost – że to prowokacja nie strony ruskiej, lecz strony polskiej, to jest dwu Wdów Smoleńskich, które umieściły tablice samowolnie. Zaraz potem Były Pełniący Obowiązki Prezydenta RP wespół z Miedwiediewem ogłasza wspólny konkurs na pomnik w miejscu „katastrofy”. W miejscu skompromitowanym już przez aferę usuniętej tablicy. Szczerze powiem: gdybym był artystą rzeźbiarzem, dziesięć razy zastanowiłbym się przed zgłoszeniem swego uczestnictwa w takim konkursie. Z obawy, że utracę twarz – bo nie wiadomo, co się w tej smoleńskopomnikowej sprawie będzie jeszcze działo i jak się rozwinie...

e) PRZEMILCZENIA POZASMOLEŃSKIE

Równie ważne są fakty przemilczeń wychodzące poza sprawę smoleńską. Hałas wokół „katastrofy” przykrył dość skutecznie dyskusje wobec najważniejszych problemów ekonomicznych i prawnych, stanowiących o bycie naszego państwa. Przeważnie było to przykrycie tylko częściowe, ale ważne; wystarczy. Można by pewno rzec, że jest w tym wina opozycji, która wciąż żyje „katastrofą”, żałobą i śmiercią. Tak się też w mejnstrimie twierdzi. Tylko, że niestety – powiedzcie mi państwo, JAK można przejść do porządku dziennego ponad próbą zatuszowania tego, co wielu uważa za zamach na głowę państwa i dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych Rzeczypospolitej? Nie. Ponad tym przejść do porządku dziennego nie można.

Otóż to. I tu koło się zamyka.

KONKLUZJA

Od faktów przejdę do ich oceny. Okazuje się, że – trzeba to, niestety, powiedzieć – państwo polskie nie zdało egzaminu. Część obywateli straciła zaufanie do rządzących i to straciła je w sposób, by tak rzec – fundamentalny. Wielu uważa, iż ma podstawy do realnej bojaźni, iż Rzeczpospolita, jej urzędy i instytucje, okazują się mieć charakter wydmuszki. Jak schyłkowa Sarmacja w wieku XVIII. Tak to się formułuje na poważnie w wielu przyjacielskich rozmowach, o wiele zaś rzadziej w publikacjach i wypowiedziach otwartych. No bo rzeczywiście problemy okołosmoleńskie mogą na coś takiego wskazywać, acz strach o tym mówić głośno. No i co potem z taką wypowiedzią zrobić? Jak ją weryfikować, jak oswoić się z taką wersją wydarzeń, na którą nic nie można poradzić, a która domagałaby się działań skrajnych?

Ale z drugiej strony ostatnie masowe reakcje na te problemy wskazują, że w przeciwieństwie do państwa, sami Polacy w znacznej części egzamin usiłują zdać – bo reagują. Reakcja jest dowodem życia, istnienia, świadomości. Tyle, że w rezultacie Polacy podzielili się na dwie wielkie grupy, które nie chcą się ze sobą porozumieć i skrajnie odmiennie postrzegają stan Rzeczypospolitej. Jedni mówią – „jest OK” i reagują alergicznie na reakcje tych drugich. A drudzy – bliscy są radykalnego stwierdzenia, iż „rządzą nami zdrajcy”, których trzeba… których musimy… no właśnie. Tu, niestety, brak konkretnych, poważnych propozycji. Horyzont oczekiwań jest niejasny. I nawet sam szef opozycji nie wydaje się mieć konkretnego pomysłu.

I żeby nie było, iż posługuję się tu insynuacjami. Moja ocena jest moją oceną, ale opiera się ona na faktach, faktach, faktach. To znaczy: na prawdzie… No, nie: faktycznie, tylko na części prawdy. Bo całej nie znamy.

 

http://korabita.salon24.pl/300603,prowizoryczny-rachunek-smolenski

 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz