Bez pamięci nie ma tożsamości

avatar użytkownika Maryla

Po katastrofie smoleńskiej społeczeństwo węgierskie w pełni solidaryzowało się z pogrążonymi w żałobie Polakami. Zareagowało w taki sposób, jakby to je osobiście dotknęła ta tragedia

Bez pamięci nie ma tożsamości

Od wieków dzieje Polski przeplatają się z dziejami Węgier. W najtrudniejszych momentach naszej historii mogliśmy liczyć na pomoc południowych "bratanków". Węgrzy nie tylko pamiętają o polskich oficerach zamordowanych w Katyniu, ale w szczególny sposób starają się uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej. W sierpniu ubiegłego roku w mieście Tatabánya odsłonięto pierwszy na świecie pomnik upamiętniający naszą delegację, która rok temu zginęła na terenie Rosji.

Polski interes narodowy nieraz szedł w parze z węgierskim. Węgrzy są wdzięczni Polsce za generała Józefa Bema oraz postawę naszego społeczeństwa w czasie krwawej inwazji wojsk sowieckich na ich kraj w 1956 roku. Polacy z kolei pamiętają węgierską pomoc udzieloną nam w 1920 r. polegającą na dostarczeniu amunicji dla wojsk Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdy Sowieci byli już o krok od Warszawy. Można jedynie ubolewać, że obecna władza w Polsce pozwoliła sobie na wywołanie skandalu towarzyszącego odsłonięciu w Warszawie tablicy upamiętniającej to historyczne wydarzenie. Jednym z bardziej bolesnych przeżyć, które w szczególny sposób połączyło nasze narody, był niewątpliwie mord NKWD na tysiącach polskich oficerów w 1940 roku w Katyniu. Wśród zamordowanych byli oficerowie pochodzenia węgierskiego. Co ciekawe, Węgrzy łączą pamięć o ofiarach Katynia z pamięcią o tych, którzy zginęli 10 kwietnia w katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Miejsca pamięci o ofiarach z Katynia z lat 1940 i 2010 znajdują się nie tylko w Tatabányi, ale również w Budapeszcie, Szegedzie oraz w malutkim miasteczku Tata.

Pierwsze chwile po katastrofie
Kiedy 10 kwietnia 2010 roku pojawiła się wiadomość o katastrofie polskiego samolotu, w której zginęła para prezydencka oraz 94 osoby jej towarzyszące, reakcja Węgrów była bardzo spontaniczna i wzruszająca. W całym kraju w sobotę i niedzielę odbyły się liczne uroczystości poświęcone ofiarom tej katastrofy. Polacy otrzymywali depesze kondolencyjne i szczere wyrazy współczucia. Węgierski politolog prof. Csaba Gy Kiss wspomina, że w ów pamiętny sobotni poranek był na zakupach. Na wieść o tragedii szybko wrócił do domu. Jego żona płakała. - Tam zginął również nasz przyjaciel Andrzej Przewoźnik - powiedziała. Nawet teraz, rok po katastrofie, głos prof. Csaby Gy Kissa drży, kiedy o tym mówi. Długo nie mogli uwierzyć, że to, co podawały media, jest prawdą. Profesor Csaba Gy Kiss od lat związany jest z Polską i uważa się za przyjaciela Polaków. Wiedzą o tym węgierskie media, toteż jeszcze przed południem został poproszony o udzielenie wywiadu radiu i telewizji. Wspomina, że młodzież z Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie, na którym pracuje, zorganizowała wieczorem kilkutysięczny wiec pod pomnikiem Józefa Bema. - W krótkim przemówieniu powiedziałem wtedy, że w tak tragicznej dla naszego bratniego narodu chwili wszyscy jesteśmy Polakami - wspomina. Ludzie spontanicznie gromadzili się w wielu innych miastach, aby uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. - My, Polacy żyjący na Węgrzech, byliśmy zaskoczeni i zdumieni tym, że kiedy wydarzyła się tragedia smoleńska, Węgrzy zachowywali się tak, jakby była to także ich osobista strata - opowiada Konrad Sutarski, polski pisarz i redaktor naczelny miesięcznika "Polonia Węgierska", mieszkający na Węgrzech od 1965 roku. On również był 10 kwietnia wieczorem pod pomnikiem Józefa Bema. - Widziałem, jak ludzie przynosili kwiaty i znicze. To była wielka węgiersko-polska demonstracja - wspomina ze wzruszeniem. Sutarski był trzykrotnym przewodniczącym Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej na Węgrzech. 10 kwietnia w Budapeszcie pod pomnikiem dziękował Węgrom w imieniu Polonii za wszystkie słowa współczucia przekazywane w chwili polskiej tragedii narodowej.

Drzewce kopijne dla poległych Polaków
10 kwietnia 2010 r. ludzie gromadzili się również pod pomnikiem Jánosa Esterházyego w Tatabányi, liczącym 70 tys. mieszkańców mieście górniczym położonym niedaleko Budapesztu w województwie Komárom-Esztergom. Mieszka w nim około 20 polskich rodzin. W centrum znajduje się niewielki, ale bardzo malowniczy park, noszący nazwę Męczenników Aradskich. To miejsce szczególne dla pamięci narodowej Węgrów. Powstało, by upamiętnić ofiary powstania węgierskiego z lat 1848-1849, krwawo stłumionego przez połączone siły wojsk rosyjskich i austriackich. Trzynastu przywódców tego powstania zostało skazanych na śmierć i rozstrzelanych w mieście Arad, znajdującym się obecnie na terenie Rumunii. Co ciekawe, żonami dwóch z nich były Polki. Na cześć straconych generałów w parku w Tatabányi ustawiono trzynaście drewnianych słupów nagrobkowych, zwanych drzewcami kopijnymi lub kopiałami. - Węgrzy od wieków stawiali je swoim zmarłym jeszcze w czasach, gdy zamieszkiwali Azję. Ten zwyczaj przetrwał do dziś i stał się obok chrześcijańskich nagrobków z krzyżem czymś w rodzaju prastarej tradycji narodowej - wyjaśnia Konrad Sutarski. I właśnie jeden z takich słupów został wzniesiony w ubiegłym roku w hołdzie ofiarom zbrodni katyńskiej z 1940 roku oraz katastrofy smoleńskiej z 2010 roku. Odsłonięto go i poświęcono w 66. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wierzchołek monumentu ma kształt polskiej rogatywki wojskowej, poniżej znajduje się fragment z krzyżem przypominający tabernakulum, a pod nim polskie godło państwowe. Całość opatrzona jest napisem: "Pamięci 22 tysięcy polskich męczenników zamordowanych w 1940 r. w Katyniu oraz ofiar polskiej katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem w 2010 r."

Przyjaciele Narodu Polskiego
Historia powstania pomnika w Tatabányi świadczy o tym, jak bardzo Węgrzy przeżyli polską tragedię z 10 kwietnia 2010 roku i jak poważnie traktują swoje relacje z Polską. Z inicjatywą jego budowy wystąpiły tamtejszy Samorząd Mniejszości Polskiej oraz Społeczne Stowarzyszenie Ochrony Interesów (Védegylet) w Tatabányi, którego przedstawiciele: prezes dr Miklós Petrássy oraz Béla Fenyvesi, już 12 kwietnia na posiedzeniu rady miasta złożyli wniosek o uczczenie pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. We wniosku napisano m.in.: "Tragedia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego oraz 95 obywateli wstrząsnęła całym światem. W imieniu mieszkańców Tatabányi wyrażamy potrzebę okazania współczucia z powodu śmierci prezydenta Kaczyńskiego i wszystkich pozostałych osób".
Wnioskodawcy podkreślali, iż żal jest tym głębszy, że polska delegacja leciała do Smoleńska, aby uczcić pamięć zamordowanych w Katyniu w 1940 r. polskich oficerów. Uchwałę wyrażającą "współczucie i jedność z Narodem polskim" oraz zawierającą decyzję o godnym upamiętnieniu ofiar zarówno z 1940, jak i 2010 roku przyjęto jednogłośnie. Równocześnie postanowiono przesłać wyrazy współczucia mieszkającej w mieście Polonii, polskiego miasta partnerskiego Będzina oraz Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Budapeszcie.
Doktor Józef Zábráczki, ówczesny przewodniczący Samorządu Mniejszości Polskiej w Tatabányi, w czasie uroczystości poświęcenia monumentu 1 sierpnia 2010 roku podkreślał, że "odsłonięcie pomnika jest znamiennym przykładem polsko-węgierskiej przyjaźni". - Katyń przez długi czas nie znajdował się na kartach książek historycznych. Ten "oswobodziciel", nazywany wielkim i wspaniałym, nie tylko zdziesiątkował, ale oczerniał swojego spokojnego sąsiada tym, że zaprzeczył faktom, a krewnym ofiar nawet nie wolno było o tym nic mówić - podkreślił dr Zábráczki, odnosząc się do prób ukrywania przez Rosję prawdy o mordzie katyńskim z 1940 roku. Doktor Miklós Petrássy wspominał natomiast o podobieństwie tragicznych wydarzeń, jakich doświadczyły narody polski i węgierski w XX wieku. Wskazywał przede wszystkim na Powstanie Warszawskie oraz rewolucję węgierską z 1956 roku. - Zastanawiam się, jak długo będzie okryte mrokiem tajemnicy to, co wydarzyło się wiosną tego roku w przestrzeni powietrznej pod Smoleńskiem - pytał. - Proszę przyjąć ten pomnik czekający na odsłonięcie z taką serdecznością, z jaką my braliśmy udział w jego tworzeniu - apelował dr Petrássy. Prosił również obecnych na uroczystości gości o rozpowszechnianie wiadomości o tym, że w Tatabányi żyją przyjaciele Narodu Polskiego. Podczas uroczystości odśpiewano hymny polski i węgierski, a także recytowano wiersze o tematyce katyńskiej. Słuchano również muzyki Fryderyka Chopina, Franciszka Schuberta i Jana S. Bacha. W odsłonięciu pomnika licznie uczestniczyły władze miasta. Obecni byli również jego mieszkańcy, a wśród nich przedstawiciele Polonii, jak również przedstawicielstwo Wojewódzkiego Garnizonu Wojska Węgierskiego i poczet sztandarowy historycznego polonijnego Legionu im. gen. Józefa Wysockiego. Ku zdziwieniu osób biorących udział w odsłonięciu pomnika, a przede wszystkim gospodarzy, na uroczystościach zabrakło przedstawicieli polskiej ambasady w Budapeszcie. We wrześniu do Tatabányi przybyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy podziękowali za inicjatywę budowy pomnika oraz solidarność Węgrów z Narodem Polskim.

Pamięć wciąż żywa
Węgrzy pamiętają o Katyniu. - Po wielu latach, kiedy nie wolno było mówić o tych tragicznych wydarzeniach, po roku 2000 i zmianach systemowych pamięć na nowo odżyła - mówi Konrad Sutarski. To dotyczy nie tylko miejscowości Tatabánya. W samym Budapeszcie znajduje się kilka miejsc poświęconych ofiarom mordu katyńskiego oraz katastrofie smoleńskiej. W 2008 roku jeden z parków w III dzielnicy Budapesztu otrzymał nazwę Męczenników Katynia. 8 kwietnia br. odsłonięto tam pomnik na cześć zamordowanych w 1940 roku polskich oficerów. Monument ma kształt graniastosłupa, w który wpisany jest motyw bezlistnych konarów drzew. Oprócz tego w X dzielnicy stolicy Węgier na zewnętrznej ścianie polskiego kościoła znajduje się pamiątkowa tablica, zaś w XI dzielnicy w ubiegłym roku zostało posadzone drzewo upamiętniające prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej. Tablicę upamiętniającą zbrodnię katyńską sprzed 70 lat i ofiary katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku wmurowano również 3 października w kościele pw. Świętego Krzyża w małym miasteczku Tata niedaleko Tatabányi. Na tablicy wykonanej z marmuru widnieje wizerunek Matki Bożej Katyńskiej i dwujęzyczny napis: "Katyń 1949-2010 - Golgota Wschodu". Bardzo widocznym znakiem pamięci jest również wielki krzyż na cześć ofiar zbrodni katyńskiej w mieście Szeged na południu Węgier umiejscowiony na placu przykatedralnym. Umieszczono tam również dwie tablice upamiętniające obywateli Polski węgierskiego pochodzenia zamordowanych wraz z polskimi oficerami w 1940 roku. Jednym z nich był kpt. Aladár Emánuel Korompay, węgierski nauczyciel akademicki, który po przyjęciu polskiego obywatelstwa wstąpił do Wojska Polskiego. Był przetrzymywany w obozie jenieckim w Starobielsku, a następnie został zamordowany w Charkowie. Drugi natomiast to kpt. Oskar Rudolf Kuehnel, również służący w Wojsku Polskim, więziony w Kozielsku i zamordowany w Katyniu. W wyjaśnianiu okoliczności zbrodni katyńskiej brał udział węgierski patolog dr Ferenc Orsós. Był on członkiem Międzynarodowej Komisji Medycznej złożonej z przedstawicieli medycyny sądowej i kryminologii uniwersytetów europejskich. Jako jeden z dwunastu lekarzy w kwietniu 1943 roku udał się do Katynia, aby osobiście dokonać sekcji zwłok polskich oficerów. Uważano go za nieformalnego kierownika owej komisji. - Przyjaźń z Polską to nieodłączny element naszej węgierskiej tożsamości - podkreśla prof. Csaba Gy Kiss - a poprzez wspólne i niejednokrotnie tragiczne wydarzenia ta więź jeszcze bardziej się umocniła. Dlatego jego zdaniem, to naturalne, że Węgrzy chcą razem z Polakami czcić pamięć o oficerach pomordowanych w Katyniu oraz ofiarach katastrofy smoleńskiej. - Bo bez pamięci nie ma tożsamości - podsumowuje.

Bogusław Rąpała

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110420&typ=my&id=my02.txt

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz