Opresja na czterech plusach

avatar użytkownika manna

 

Czekanie na przełom.

Rankiem do internetu: czy juz dziś?

Znów nie.

Dopiero co było morze biało-czerwonych flag, biały namiot  Ewy Stankiewicz, żółte tulipany dla Marii rozkładane na chodnikach.

Ale czas jednak ponury.  Rząd - nie-rząd. Posłowie - nie-posłowie. Dziennikarze nie-dziennikarze. Flagi schowane po domach a na Krakowskim Obrońcy Krzyża, Obrońcy Namiotu, Obrońcy Tulipanów. To nie mój bon mot tylko - o dziwo - chłopaka z Gazety Stołecznej.

Może już jutro desant z  wrocławskiego układu, którego spodziewa się Braun, pozwoli im poświęcić premiera ale zachować władzę? Bo jeszcze nie dziś.

Może generałowie? – Petelicki od raportu ZEN ? Skrzypczak? Czy Czempiński stoi za nimi czy przeciw nim?  Czy właśnie rzeźbią kolejny partyjny „projekt”? który sprzedadzą nam jako coś, o czym marzyliśmy po nocach, choć w ogóle o tym nie wiedzieliśmy, bo jesteśmy durnymi cywilami i nie wiemy co dla nas dobre?

Czy wytrzymam kolejny dzień?

Nawet za peerelu było łatwiej. Wiadomo było, że "oni" nie mówią prawdy, może nawet sami wierzą we własną propagandę sukcesu ale to byli "oni". Obcy.

Teraz,  kłamią i może nawet wierzą we własną propagandę tak zwani - niegdyś - "nasi". Dawno już przestali być „nasi”. Fakt. A jednak trudno przestawić głowę na nowy tor i naprawdę dostrzec jak bardzo daliśmy się okłamać. Durnie z nas zwyczajne. To nie jest przyjemna wiedza, więc ciężko zaakceptować.

A na dodatek: żeby nie dać się okłamać po raz kolejny, trzeba -  uważniej niż by się chciało - patrzeć na każdego, kto namawia do wspólnego działania, kto wykłada pieniądze na jakąś inicjatywę.

Znów mam uwierzyć w czyjeś dobre intencje? Przecież za pierwszej Solidarności wierzyłam i co? Lechu okazał się Bolkiem a skok przez płot taką samą plotką jak ta o czterech podejściach do lądowania na ruskim lotnisku.

 

Brak zaufania. Twarz służb wyzierająca zza twarzy przyjaciół. To spustoszenie, z którym trudno żyć, trudno być razem z ludźmi, trudno patrzeć w twarz drugiemu.

Kiedyś nie ufaliśmy tylko władzy.

x

Dlaczego oni wszyscy tak kłamią? - zapytała mnie studentka, kiedy premier po roku dystyngowanego czekania na wynik pracy polskiej komisji, nie doczekawszy się zresztą tej komisji raportu,  powiedział BBC, że Rosjanie także są winni.  Studentka płakała.

x

Dawniej - czyli przed Katastrofą - wchodząc w spór, widziałam podzielone racje po obu stronach. Uznawałam, że naturalne i w porządku jest to, że jeden chce czegoś a drugi czegoś innego, bo jeden potrzebuje tego a drugi jakiegoś tam owego. Kiedy  uznaje się, że obie strony sporu maja prawo chcieć tego, czego chcą,  zawsze znajdzie się kompromisowe rozwiązanie. Które obu stronom zapewni korzyść.

A dziś? W jaki sposób mogę założyć, że rządzący maja prawo chcieć tego czego chcą?

W jaki sposób mogę założyć, że maja prawo przez ostatni rok odgrywać przede mną spektakl oparty na tym, co ledwie  kilka minut po 9 rano w dzień Katastrofy przekazał minister spraw zagranicznych szefowi opozycji: spadli, winni są piloci.

x

Dawniej - czyli przed Katastrofą - patrzyłam na świat i widziałam minusy zdarzeń ale zaraz  starałam się dostrzec też jakieś plusy.

Dziś umiem tak podchodzić tylko do spraw prywatnych.

Kiedy myślę o Polsce - nie.

I czuję się jak kaleka.

Czy jestem w stanie zmusić samą siebie do tego, żeby dostrzec jakieś plusy wynikające dla mniej z tej rocznej opresji? Stanąć z boku. Popatrzeć z dystansu. Czy to w ogóle możliwe?  Patrzeć na chłopców niosących po Krakowskim biały ogrodowy namiot z postulatem dymisji premiera, pozwolenia na ekshumację ciał Ofiar, śledztwa międzynarodowej komisji i pokazania zdjęć satelitarnych Katastrofy - i dostrzec plusy tej sytuacji?

A jednak są.

Jeśli przetrwałam ten rok kłamstw w mediach i nie zwariowałam, widząc w realu coś innego od prawd objawianych w telewizjach -   to oznacza, że nauczyłam się zupełnie nie przejmować bzdurami, które sączą mi do głowy. Plus.

Jeśli, mimo propagandy, nie wierzę nadal w sowiecką wersję katastrofy i uczestniczę – choćby tylko dzień po dniu czytając -  w blogerskim śledztwie – to oznacza, że wzmocniłam w sobie wiarę we własne przeczucia i we własny zdrowy rozsądek, który domaga się logicznych i klarownych wyjaśnień a nie mitu o pancernej brzozie, którą poklepuje dziś dawny marszałek sejmu. Plus.

Jeśli mówię  ze spokojem znajomej, która ufa wersji oficjalnej: tylko się nie śmiej i posłuchaj: zeznania świadków są tak sprzeczne, że tylko koncepcja ruskiej maskirowki na Siewiernym pozwala dopasować je do chronologii tamtego poranka – to oznacza, że nie przejmuje się tym czy weźmie mnie za oszołoma czy nie, tylko trzymam się swojej prawdy. Plus.

Czegoś się nauczyłam.

Coś w sobie wzmocniłam.

Stoję mocno przy swojej prawdzie.

Takie plusy.


A przecież nie jestem sama.

Jestem tylko jedną z tych „siedmiu” tysięcy, które przyniosły pod Pałac Prezydencki po kilogramie zniczy, żeby służby sprzątające – jak podał PAP – mogły wywieźć swoje siedem ton po skończonych uroczystościach.

Nawet jeśli co rano, pytając siebie czy to już dziś?,  czuję, że jestem z tym wszystkim sama – włączam się zaraz do Sieci i wiem, że to nieprawda.

Kolejny plus.

Jedziemy dalej.

 


Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. A przecież nie jestem sama.

nie jesteś sama Aniu, choć usiłują nam każdego dnia wmówić, że jesteśmy kołtuńską ekstremą, a ONI mają rację i przeszło 50% poparcia dla swoich matactw.

Znamy naszą historię, która w nieoczekiwany dla nas sposób cofnęła nas w lata 50-te XX wieku. Znów jesteśmy zagrożeniem, zaplutymi karłami. Dla NICH.

Ale my robimy swoje. Prawda jest warta tego, by ją bronić.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika manna

2. Marylu,

zauwazyłam zabawną różnicę miedzy tym co dzis a tym co bylo w stanie wojennym i zaraz po.
Wtedy, jak jechalam na spotkanie bibułowej redakcji, do czarnej torby z lakierowanej skórki wkladalam ciepłe sparpety i szczoteczkę do zębów.
Teraz też noszę podobna torbe tyle, ze jak idę na Krakowskie to wkladam do niej pudełeczko z zapasem lekarstw, które muszę brać codziennie.
I tak sie zastanawiam: co będę do kolejnej torby z lakierowanej skórki wkładać za 20 lat? Duża lupę, klej do protez i zapasowe baterie do aparatu słuchowego pewnie.

Polska...

Serdecznie...

 

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

3. @Anna

Witam

Bardzo emocjonalnie prawdziwy wpis. Przez ostatni rok we mnie też sinusoidalnie burzyły się róznarakie emocje: od niedowierzania, poprzez pewność zamachu i złość oraz chęć odwetu aż po zrezygnowanie i skierowanie sie ku prywatności....

Długo w tej własnej prywacie nie wytrwałem na szczęście...

Masz rację. Nie jesteś sama, tylko nieraz tak trudno w rozproszeniu i samotnie bronić swoich ligicznych racji, ale warto... zapewniam. Prawda w okowach obłudy i kłamstwa nieraz wydaje się również kłamstwem... tylko, że jakoś tak zawsze w historii w końcu okazywała się zwycięstwem. Teraz też jest tak będzie! Wierzę w to!

Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Trzeba umiec wygrywac czas

choc czesto nie jest to latwe. Jest pragnienie, by to co sluszne zadzialo sie szybciej.

avatar użytkownika triarius

5. niezłe, tylko że...

... to nie była żadna "katastrofa".


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika manna

6. Krzysztofjaw,

no i własnie dlatego zdecydowalam sie ten tekst zawiesić, choc dawno nie pisalam. Żeby ktoś mógł w nim odnaleźc podobne do swoich emocje. I żeby usłyszec, że prawda w końcu znajdzie ścieżkę do swiata:))Dzięki.

Serdecznie...

 

 

avatar użytkownika manna

7. Tymczasowy,

własnie.
Ten czas wydaje się niemiłosiernie dłuzyć. I trudno to wytrzymac.
Ale trzeba:))

Serdecznie...

 

 

avatar użytkownika manna

8. Triariusie,

że katastrofa lotnicza to nie była, to jasne.

Ale Katastrofa (taka z dużej litery pisana) - tak.
Katastrofa dla Polski.
Katastrofa - w sensie punkt graniczny.

Po Katastrofie wszystko jest inne: bardziej wyraziste; czekające na nowe rozwiązanie.

Dlatego tej duzej litery uzyłam.

Serdecznie...