NASZE PODWÓRKO (Aleksander Ścios)
„Z punktu widzenia pewnej formacji kulturowej wyrosłej z PRL, która niestety nie doszła do tego momentu, w którym ludzie, którzy nie byli inteligentami, się nimi stają, być może rzeczywiście pan marszałek jest takim wzorem. Ale my tę barierę przebyliśmy już parę pokoleń przedtem i w związku z tym przykro mi bardzo, ale mamy zupełnie inne kryteria. To, co pan marszałek uważa być może za wzór elegancji, z naszego punktu widzenia jest czymś całkiem innym, po prostu nadmierną pewnością siebie i wynikiem kryzysu pewnej grupy społecznej, o której mówić tu nie będę, chociaż pan marszałek ma z nią związki.”
Te słowa z grudnia 2008 roku, zaczerpnięte z sejmowego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w sprawie uchwały o odwołanie Bronisława Komorowskiego z funkcji marszałka Sejmu, mogłyby posłużyć do opisu większość postaci z grupy rządzącej. Jak również tych, którzy po 1989 roku, licząc na głupotę i amnezję Polaków sami awansowali się do grona „nowej elity”, nazwanej przez Herberta „elitą intelektualną trupów”. Rok 2007 dał początek reaktywacji tego towarzystwa, gromadząc pod szyldem Platformy rzesze miernot, frustratów i niedouczonych ćwierćinteligentów, złączonych wspólną nienawiścią i żądzą odwetu. Jednak dopiero tragedia smoleńska, w której poniosło śmierć wielu przedstawicieli autentycznej elity pozwoliła zaistnieć ludziom, którzy w normalnych okolicznościach nigdy nie pojawiliby się w życiu publicznym i nie odegrali żadnej, znaczącej roli. Śmierć w Smoleńsku otworzyła szeroko drzwi nikczemnej bylejakości, obwieściła tryumf nienawiści i głupoty, wytyczyła ścieżkę ucieczki od odpowiedzialności i zasad, spychając jednocześnie ludzi honoru do egzystencji na marginesie życia publicznego. Człowiek, o którym mówił Kaczyński, jest dziś symbolem tej formacji i jeśli kogoś dziwi poziom jego wystąpień, zdaje się nie rozumieć, że nie istnieje pojęcie rewolucyjnych przemian kulturowych, a „podwórkowych mężów stanu” czeka mozolny proces dorastania i wielopokoleniowa ewolucja – bez żadnej gwarancji sukcesu. W przypadku dzisiejszego lokatora Belwederu, wypominanie mu językowych lapsusów i gramatycznych błędów, jest raczej niedorzecznym zadziwienie nad aksjomatem, niż rzeczową krytyką.
Przypominam o tym, ponieważ nieczęsto się zdarza, by w sferze życia publicznego pojawiały się fakty tak bezwzględnie demaskujące poziom owej formacji, jak wczorajszy tekst Jarosława Kaczyńskiego „Samochwały droga przez mękę” zamieszczony w „Rzeczpospolitej”, jako odpowiedź na artykuł Donalda Tuska z „Gazety Wyborczej”.
Usilnie zachęcam do uważnej lektury tekstu Kaczyńskiego, bo stanowi w istocie genialny i może najważniejszy w ostatnim dwudziestoleciu akt dekonspiracji całej samozwańczej „elity” reprezentowanej dziś przez środowisko Platformy Obywatelskiej. Jest również godnym naśladowania wzorcem, jak należy rozmawiać z kimś pokroju Donalda Tuska i jak traktować przekaz formułowany przez jego środowisko.
„Ironia – napisał Kaczyński – jest najlepszą metodą – jak to się teraz mówi – dekonstrukcji napuszonego, autoreklamiarskiego, płytkiego, nielogicznego, niespójnego i często pretensjonalnego dziełka Donalda Tuska. Czegoś takiego nie mogłem potraktować zbyt serio.”
Sposób, w jaki Kaczyński obnaża prawdziwy wymiar tuskowego elaboratu i osobę autora, odwołując się przy tym do postaci i dzieł literackich, nie stroniąc od faktów i rzeczowych argumentów – stawia tę polemikę w rzędzie autentycznych „pereł” publicystyki politycznej.
„Świat według wójta Tuska”, ukazany dosadnie w artykule prezesa PiS-u , to rzeczywistość na poziomie zgrzebnej retoryki, w której „łańcuchy tautologii” plączą się z „pojęciami jak cepy”, a nędzna demagogia nie wytrzymuje naporu logicznej refleksji.
Warto poświęcić czas na tę lekturę, by zrozumieć, jak wielka i nieprzekraczalna przepaść dzieli obu polityków – z których jeden dawno przekroczył barierę, „za którą ludzie stają się inteligentami”, drugi zaś nawet do niej nie dotarł. To tekst, który niesie nadzieję.
Przed pięcioma laty, Donald Tusk w niezwykle agresywnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej, groził wypowiedzeniem posłuszeństwa wobec legalnego rządu i „przejściem do ataku” na PiS. Stwierdził wówczas: „Jak ktoś się wychował na podwórku, to dobrze wie, że kluczowe znaczenie ma to, kto pierwszy uderzy”. Ta knajacka pogróżka wyrażała autentyczny zasób środków, jakimi dysponują ludzie pokroju obecnego premiera i obnażała zbójecki „świat według Tuska”. Komentujący te słowa, nieodżałowany Maciej Rybiński napisał wówczas „Podwórkiem Tuska jest teraz Polska, a my – obywatele – nie mamy możliwości zabrania swoich zabawek i pójścia na sąsiednie podwórko. Musimy przyglądać się bójce i niewykluczone, że wszyscy dostaniemy po mordzie”.
Donald Tusk, który zgromadził na swoim podwórku „policje - tajne, widne i dwu-płciowe”, zależne prokuratury, telewizje i gazety, jest dziś bezbronny wobec słów Jarosława Kaczyńskiego. Donald Tusk już „dostał po mordzie” i nawet nie wie, że musi odejść z naszego podwórka.
http://www.rp.pl/artykul/2,628950_Kaczynski--Samochwaly-droga-przez-meke.html
............
Wydawnictwo ANTYK - Aleksander Ścios - "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Dezinformacji"
;
http://bezdekretu.blogspot.com/2011/03/nasze-podworko.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. @
Tekst Jarosława Kaczyńskiego absolutnie wyjątkowy.
Urzeka formą ze względu na multum erudycyjnych odniesień do polskiego i ogólnoeuropejskiego dziedzictwa, w którym to dziedzictwie - co odnajdujemy w słowach prezesa PiS, a co czuliśmy od dawna - ten wielki Polak porusza się z wielką znajomością, z dumą umieszczając w nim swój Naród.
Zwraca uwagę lekkość tej riposty, punktującej zachowania adwersarza z wyżyn niedostępnych chłopcom od pijaru.
Analiza Jarosława Kaczyńskiego posiada raz za razem posmak owej dziwnej świeżości, z którą mamy do czynienia tylko wtedy, gdy uda nam się przeczytać lub usłyszeć w mediach coś na tyle trafnego, że aż znajomego.
To niezwykle rzadkie uczucie.
Przypomniała mi się w pewnym momencie fraza z wiersza Cypriana Kamila Norwida, którą - jak mniemam - Jarosław Kaczyński mógłby śmiało poczęstować Donalda Tuska:
"Zaiste, niech mię taki nie uczy, co? jasne,
A co ciemne? - on ledwo że wie, co przyjemne!"
2. Kazef,tak pięknie napisałeś,ze nic
już nie można dodać.:)oprócz jednego
wsciekłości jaka zalała usta i umysły zwolenników narcyza Tuska......
pozdr :)
gość z drogi
3. Kazef
Jarosław to prawdziwy mąż stanu i wielki erudyta.
4. @gość z drogi
Elektorscy (tuskowi) spindoktorzy sa wściekli, ale z innego powodu. Oni sie raczej nei martwia poziomem i erudycja tego tekstu. Bo czym tu się martwić, jak sie ze słów Kaczyńskiego niewiele co rozumie.
Oni widzą co innego. Tym tekstem Jarosław określił dośc jasno linię podziału i odcięcia od tego towarzystwa. Wyznaczył tę linię w takim miejscu, że muszą teraz główkować, co zrobić. Bo przy tak nakreślonej osi sporu, pozostaje im zwijać manatki i poddac się przed wyborami.
5. Kazef,....nie dość ,ze zwijać manatki,
to jeszcze jakoś te kredyty popłacić..........;)
no cóz, POdwórko,to podworko....i szmacianka zamiast piłki.......
czytelny rozdział...........
na dodatek ludzie bez korzeni.........którym Polskość ciąży........zaczynają się
naprawdę bać............
gość z drogi