Dziś mija 100 rocznica urodzin majora Władysława Kołacińskiego, czyli legendarnego „Żbika”. Przyszedł on na świat w rodzinie chłopskiej słynącej w okolicy ze swojego patriotyzmu. Rodzice Władka byli osobami powszechnie szanowanymi, a trzej jego starsi bracia należeli do legionów, nic więc dziwnego, że wychowywał się w kulcie do osoby marszałka Józefa Piłsudskiego. Jako dziecko szczególnie ukochał przyrodę i to na łonie natury uwielbiał spędzać wolny czas, a nauka w murach Szkoły Powszechnej w Woźnikach stanowiła dla niego przykry obowiązek, którego nie wypełniał zbyt ochoczo. Dlatego też starsza siostra postanowiła zabrać Władka do Łodzi i umieścić go w internacie ojców Salezjanów oraz zapisać do Gimnazjum Mechanicznego. Z nauka w nowej szkole Władysław nie miał większych problemów, ale jego zachowanie spędzało sen z powiek wychowawcą. Jednak jak sam przyznawał po latach z wiekiem poważniał i potrafił panować nad impulsami, a także ulegał sugestiom o konieczności dalszej nauki. Ostatecznie ukończył gimnazjum z wynikiem bardzo dobrym.

Patriotyczne wychowanie i wszczepiona przez rodziców miłość do własnej ojczyzny i narodu sprawiły, że młody Władysław już w 1932 roku wstąpił do Marynarki Wojennej, gdzie służył m.in. na pokładzie ORP „Burza”. Służba wojskowa nie była dla młodego, pełnego energii, przywiązanego do obcowania z naturą, niepokornego i posiadającego zdolności przywódcze Władysława spełnieniem marzeń, dlatego też po jej zakończeniu odczuł ulgę, a prawdziwie odżył po uzyskaniu pracy w Polskich Liniach Lotniczych „Lot”. Jego szczęśliwe życie w cywilu przerwała mobilizacja i 24 sierpnia 1939r. stawił się w swojej macierzyńskiej jednostce. Po wybuchu wojny walczył w szeregach III Kolumny Samochodowej na Oksywiu. Jednak w wyniku szybkich postępów wojsk agresora korzystanie z samochodów stało się niemożliwe, więc mający ogromny zapał do walki Władysław zgłosił się na ochotnika do brygady szturmowej i jako dowódca plutonu walnie przyczynił się do odbicia osiedla Kaczy Dół, za co został mianowany dowódcą kompanii. Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego w Stargardzie, z którego dzięki sporej dawce szczęścia i pomocy kolegi swojego brata kpt. dr Gosiewskiego udaje mu się wyszedł na wolność i w czerwcu 1940r. powrócił do rodzinnych Piekar.

Przed wybuchem wojny nie należał do żadnej partii politycznej i niezbyt interesował się polityką. Po odzyskaniu wolności i podjęciu decyzji o podjęciu dalszej walki z okupantem wstąpił w szeregi Narodowej Organizacji Wojskowej. W tym samym czasie najstarszy z braci Kołacińskich, Józef, został aresztowany przez gestapo i wywieziony do Oświęcimia. Mając na karku depczące mu po piętach gestapo przeniósł się do Częstochowy, gdzie działał pod nazwiskiem Władysław Leszczyński ps. „Żbik”. Ten pseudonim zachował już do końca wojny. W 1943r. został szefem dywersji i egzekutywy na powiat włoszczowski, gdzie powołał do życia wiele sekcji, które zaopatrzył w broń. Jego wzmożona działalność konspiracyjna nie mogła ujść uwadze gestapo, które bezskutecznie poszukiwało „Żbika”. Dość przypadkowo, podczas wizyty u fryzjera w Częstochowie, został aresztowany w lipcu 1943r., ale gdy zorientował się, że przesłuchujący go w niezwykle brutalny sposób gestapowcy nie mają świadomości, że pojmali właśnie „Żbika” podał swoje personalia i przyznał się do niewielkich przestępstw, takich jak nielegalny handel i wyrób oleju. 22 sierpnia 1943r. został włączony do transportu wiozącego więźniów do Oświęcimia, z którego w sposób brawurowy udaje mu się zbiec. Po odzyskaniu sił już 22 września tego roku zorganizował nowy oddział we wsi Dąbrówki, a plutonowy Tadeusz Trenda przekazał mu 32 ludzi. Oddział „Żbika” rozwijał się w szybkim tempie i rozrósł się w niedługim czasie do jednego z największych na kielecczyźnie osiągając w szczytowym okresie liczbę 300 żołnierzy. W czerwcu 1944r. oddział ten został włączony w skład 204 pułku piechoty Narodowych Sił Zbrojnych, a w sierpniu Brygady Świętokrzyskiej. Opisywanie wszystkich potyczek jakie „Żbik” na czele swojego oddziału stoczył z Niemcami zajęłoby zbyt wiele miejsca, a więc wspomnę tylko o bitwie pod Olesznem, w której jego oddział wsparł oddział kpt. „Marcina” z Armii Krajowej. Warto wspomnieć, że w walce z wrogiem Władysław Kołaciński niejednokrotnie ocierał się o śmierć wykazując się niesamowitą odwagą, męstwem oraz oddaniem swoim podkomendnym.

„Żbik” w sposób surowy i zdecydowany zwalczał agentów i konfidentów oraz bandy oddziałów komunistycznych, które rabowały wioski. Pod koniec wojny doczekał się więc propagandowych ataków na łamach komunistycznej prasy przedstawiającej go jako faszystę, zbrodniarza charakteryzującego się niechęcia wobec ludu pracującego zarówno w miastach jak i na wsi, a nawet jako kolaboranta hitlerowców. We wrześniu 1945r. podjął decyzję o rozformowaniu oddziału, a chcąc zyskać czas na to, aby bezpiecznie przeprawić się z oddziałem w rejony lasów spalskich wysłał listo do Urzędu Bezpieczeństwa w Piotrkowie, w którym wyrażał skruchę za popełnione błędy, obiecał poprawę oraz chęć ujawnienia się i zdania broni. Chcąc uwiarygodnić treść listu wieczorem tego samego dnia dostarczył do komendy MO w Woźnikach wóz zapełniony bronią. Dzięki temu fortelowi udało mu się zapewnić czas niezbędny do rozformowania oddziału i umożliwienia ucieczki. Następnie udał się do Włoch, gdzie służył w Batalionie Komandosów II Korpusu gen. Władysława Andersa, a gdy wyzbył się wszelkich złudzeń co do możliwości interwencji aliantów w Polsce przeciw terrorowi zaprowadzanemu przez Stalina w 1950r. udał się do USA, gdzie założył rodzinę, wybudował dom oraz czynnie działał w organizacjach polonijnych i charytatywnych. Do kraju po raz pierwszy od zakończenia wojny przybył dopiero w 1989r., a na stałe powrócił w 1995r. i zamieszkał w Płocku. Zmarł 8 listopada 1995r. i został pochowany na cmentarzu w Bogdanowie koło Piotrkowa Trybunalskiego.

W pamięci swoich żołnierzy „Żbik” pozostał jako utalentowany i kochający podkomendnych dowódca, który dzięki swojemu męstwu i odwadze ratował życie wielu z nich, a także zwykłym ludziom. Na zawsze pozostał wierny wartościom, które najpełniej wyraża hasło Bóg – Honor – Ojczyzna. Pomimo upływu czasu żyjący jeszcze żołnierze „Żbika” wypowiadają się o swoim dowódcy z szacunkiem i uznaniem podkreślając, że dzięki Jego determinacji wielu ludzi ocalało od zagłady.

100 rocznica urodzin jest doskonałą okazją do przypomnienia osoby i działalności tego wybitnego Polaka związanego z naszym regionem.

W najbliższym czasie na swoim blogu opublikuję kilka kolejnych wpisów poświęconych osobie Władysława Kołacińskiego "Żbika", gdyż niestety w jednym artykule nie sposób przedstawić jego osoby oraz walki jaką toczył z najeźdźcą hitlerowskim i sowieckim. Obecnie pracuję także nad książką poświęconą "Żbikowi".