Filosemityzm tzw. elit

avatar użytkownika Unicorn

We wstępniaku do NCzasu red. Sommer dotknął ważnego problemu. Filosemityzmu tzw. elit. Ponoć polskich. A raczej polskojęzycznych. Gdybym miał wymienić przyczyny takiego stanu rzeczy mógłbym iść na łatwiznę i napisać, że "elity" są filosemickie bo są żydowskie nie zaś polskie. Pewna część osób tak właśnie ma. Co z resztą? Niektórzy liczą na dobre stanowisko w przyszłości, więc wolą się nie narażać wpływowemu i wszechmocnemu lobby żydowskiemu. Tak przynajmniej myślą owi realiści. Drobiazgu, że owo lobby staje się coraz słabsze nie zauważają.

Inna sprawa, że mając nawyki z poprzedniego systemu, wielu nie potrafi obejść się bez rytualnego wchodzenia w tyłek. Czy to Sowietom, Amerykanom, Rosjanom, Niemcom i w konsekwencji Żydom. Taka mentalność niewolnicza. Efektem zachowań nieprzyzwoitych piątej kolumny (bo przecież nie służy w żadnej mierze polskim interesom) jest obniżenie dyplomatycznego potencjału. W skrócie- nadstawiamy się za darmo i skłócamy z innymi państwami, wychodząc z założenia, że amerykański lotniskowiec na Bliskim Wschodzie nam w czymś pomoże. Jest to iluzja. Śmiem postawić nawet tezę, że nie jest to dla nas państwo neutralne, o przyjacielskim nie wspominając.

Wśród zwyczajnych zjadaczy chleba (chociaż dzięki "antysemickiemu" internetowi rośnie pokolenie krytycznych) tuła się przesąd, że "trzeba" lubić Izrael i Żydów bo jak nie to antysemityzm. Prawicowi (ponoć) publicyści zachwalają kraj niczym pożyteczny idiota Stalina, a towarzysze drogi w osobach profesorów i mediastów puszczają jakieś bajki o przyjaźni. A biorąc poprawkę na roszczenia żydowskie i fabrykowane oskarżenia pod adresem Polaków przenoszone przez rezonatory nic nas z nimi nie łączy. I nie jesteśmy drugim Izraelem, nigdy nie będziemy a tamto państwo jest nam zwyczajnie wrogie.

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz