O Poncyliuszu w UPR i co tego wynika
Przyzwoitość w życiu codziennym definiujemy intuicyjnie” - pisze we wczorajszym tekście Witold Gadowski dodając, że „Mam głębokie przekonanie, że przyzwoitość w życiu publicznym opłaca się! Nie w perspektywie miesięcy czy nawet jednej kadencji, opłaca się w perspektywie celu ku któremu zmierzamy.”
Trudno się z nim nie zgodzić i każdy z nas w swoim poczuciu niewątpliwie stara się działać przyzwoicie. Kwestia definiowania granic tej przyzwoitości to zupełnie inny temat i nie ulega wątpliwości, że nawet Jaruzelski przekonany jest o swojej przyzwoitości. Ale nie o tym.
Nie miałem ochoty opisywać sytuacji, której byłem świadkiem, a która została dość szczegółowo przedstawiona w notce Łażącego Łazarza. Powody mojej niechęci były dwa. Pierwszym powodem była wyraźna prośba gospodarza wydarzenia, aby nie ujawniać w przestrzeni publicznej treści tego spotkania. UPR wykazała się uprzejmością i obywatelską wrażliwością udostępniając swój lokal jako zaplecze do przeprowadzenia zainicjowanej przez blogerów i blogerskich komentatorów akcji pod nazwą „Las Smoleński”. Ponadpartyjna i realnie apolityczna akcja mająca na celu manifestację pamięci o wszystkich ofiarach smoleńskiej katastrofy, w której zginęli ludzie z prawie każdej politycznej, społecznej i religijnej strony. Ja osobiście poczułem się zobowiązany prośbą gospodarza do co najmniej podobnej uprzejmości.
To prawda, że władze UPR mogły usiąść w osobnym pokoiku. To prawda, że po konsultacji z Poncyliuszem przeszli do pomieszczenia w którym rozmawiali uczestnicy akcji „Las Smoleński”. To prawda, że Poncyliuszowi powiedzieliśmy kim jesteśmy, zatem nie może być mowy ani o tajności rozmów ani o jakimkolwiek „podsłuchiwaniu”, co sugeruje portal wPolityce.pl Prawda polega także na tym, że nie były to żadne rozmowy koalicyjne, a jedynie luźna wymiana poglądów na sprawy programowe. Jestem przekonany, że ewentualne konkretne rozmowy dotyczące współpracy zostały przełożone na inny termin. Nie zmienia to faktu, że nie byliśmy w miejscu publicznym, nie słuchaliśmy prywatnej rozmowy w telewizyjnej kawiarence w oczekiwaniu na antenowe wejście. Prośba UPR była czysto uprzejmościowa i jej spełnienie należało do sfery uprzejmości właśnie. Dlatego nie podzielam zachwytów nad opublikowaniem notki Łażącego Łazarza bez porozumienia z UPR-em.
Drugim, dużo istotniejszym i tak naprawdę przesądzającym powodem, dla którego czułem niechęć opisywania tego spotkania była całkowita jałowość tej dyskusji. Zgadzam się w pełni z oceną Łażacego Łazarza, że Poncyliusz zaprezentował całkowita miałkość merytoryczną i faktyczny brak poglądów w wielu sprawach. Na pytania ogólne odpowiadał stosując zasłonę dymną zasypując nas nieistotnymi szczegółami, na pytania szczegółowe odpowiadał niezwykle ogólnikowo, zawsze starając się dyplomatycznie uniknąć odpowiedzi. Między wierszami przemycił kilka szczegółowych faktów, ale przyjdzie jeszcze czas by opisać je osobno. Jednak opisywane przez Łażącego Łazarza deklaracje otwartości programowej na propozycje silniejszego koalicjanta, połączone z brakiem planów przystąpienia do opracowywania własnego planu strategicznego na miarę Polski 2030 Michała Boniego, czy opracowanego przez PiS Programu samorządowego rzeczywiście miały miejsce. Nie jest to jednak żadnym zaskoczeniem, bo PJN nie wykazała się jak do tej pory żadnym konkretnym działaniem, czy choćby deklaracją w sprawach bardziej zasadniczych niż walenie w bębenek zadeklarowanej przez Andrzeja Wajdę wojny polsko-polskiej. Czy poza faktem uściśnięcia dłoni Pana Posła przez autora czytelnik miał okazję dowiedzieć się zatem czegoś nowego?
Pisałem o tym, że PJN podobnie jak swego czasu Polska XXI nawet nie sprawia wrażenia chęci realizowania głoszonych na początku haseł reformowania wewnątrzpartyjnych zasad i reguł funkcjonowania. Podchodzi do tego w podobny sposób jak PO podchodzi do dokumentu Polska 2030 Boniego, czyli na deklaracjach się kończy. To częsty przypadek nie tylko w polityce, czego przykładem jest choćby portal wPolityce.pl, który odcinając się od nierzetelności różnych głównonurtowych mediów, przekazując informacje o spotkaniu Poncyliusza z UPR daje deprecjonujący doniesienie tytuł: „Bloger: przypadkiem podsłuchałem Poncyliusza”. Na początku wyjaśniłem już, że z podsłuchiwaniem nie miało to nic wspólnego. Dodam tylko, że inny znany bloger, pracujący także w dużym dzienniku, niejaki Igor Janke przedstawiany jest jako „publicysta Rzeczpospolitej oraz redaktor naczelny portalu Salon24”. Jak w tym kontekście traktować pobłażanie wobec autora relacjonowanego tekstu, będącego redaktorem naczelnym największej (już to wyraźnie widać) konkurencji dla Salonu24?
Przywołane na początku słowa Witolda Gadowskiego warto przypominać od czasu do czasu jak starą łacińską sentencję. Metody Gazety Wyborczej nie stają się dobre tylko dlatego, że stosowane są w słusznej sprawie. Uczciwość i przyzwoitość, która przejawia się w rzetelności przekazywanych informacji, ale także czasem w powstrzymaniu się przed sprzedawaniem plotek usłyszanych na prywatnym przyjęciu, zaprocentuje w przyszłości dużo bardziej, niż chwilowy wzrost popularności spowodowany doraźną kontrowersją.
- igorczajka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. @igorczajka
.."Uczciwość i przyzwoitość, która przejawia się w rzetelności przekazywanych informacji, ale także czasem w powstrzymaniu się przed sprzedawaniem plotek usłyszanych na prywatnym przyjęciu, zaprocentuje w przyszłości dużo bardziej, niż chwilowy wzrost popularności spowodowany doraźną kontrowersją."...
pełna zgoda. Uczciwość i przyzwoitość nie dopuszcza pewnych zachowań bez względu na sytuację. Tym bardziej, że opisywany przypadek nie wniósł ani nic nowego, ani nic przełomowego, ani nie "służył dobru".
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. tak
pełna zgoda
3. no i został wstyd i szkoda dla akcji blogerskiej
Sprostowanie relacji ze spotkania z Posłem Poncyliuszem
Stołeczny UPR
Relacja pana piszącego pod pseudonimem „Łażący Łazarz”, dotycząca spotkania członków UPR z panem Pawłem Poncyliuszem wzbudziła w nas jedynie politowanie. Nonsensy w niej zawarte nie zasługiwały naszym zdaniem na poważny komentarz. Jednak historia stworzona przez pana Łazarza stała się źródłem licznych spekulacji i domysłów, które chcielibyśmy sprostować.
Wystarczyłoby powiedzieć, że członkowie UPR obecni na spotkaniu z panem Poncyliuszem byli jedynie szeregowymi członkami partii. Już sam ten fakt zaprzecza tezie, jakoby odbywały się tego dnia rozmowy koalicyjne pomiędzy UPR a PJN. W siedzibie naszej partii przy Nowym Świecie wielokrotnie gościli czynni politycy na przykład Panowie Posłowie Andrzej Czuma czy Jacek Kurski. Swego czasu zaproszenie otrzymał od nas również Andrzej Lepper, co nie oznacza, że planowaliśmy kiedykolwiek koalicję z Samoobroną.
Pan Paweł Poncyliusz odbywał w tamtym okresie liczne otwarte spotkania z różnymi środowiskami. Wiedząc o tym zaprosiliśmy Pana Posła do nas. Ze względu na małą ilość osób biorących udział w spotkaniu miało ono charakter kameralny. Podczas rozmowy poruszane były oczywiście tematy ewentualnych koalicji i programu PJN, jednak rzecz jasna nie mogły one mieć formy negocjacji.
Pan Łażący Łazarz przyszedł do naszej siedziby wraz z grupą osób zaangażowanych w inicjatywę tak zwanego „Lasu Smoleńskiego” w celu posprzątania jednej z naszych sal, którą udostępniliśmy im wcześniej. Jako, że spotkanie z panem Posłem było otwarte, nasi nowi goście mogli w nim uczestniczyć. W tym miejscu należy się zastanowić, czy panu Łazarzowi onieśmielonemu obecnością polityka z pierwszych stron gazet zaczęło się wydawać, iż trafił w sam środek tajnych rozmów koalicyjnych podczas, których dzielone są miejsca na listach wyborczych i dyskutowane punkty programu przyszłego klubu parlamentarnego? On sam na dowód temu twierdzeniu napisał na blogu, że „pierwszy raz miałem możliwość rozmawiać bezpośrednio z władzami formującej się partii, mającej reprezentację w parlamencie...”.
@Autorów
Witam.
Cytuję Państwa zdanie w sprostowaniu:
"W końcu mogło być również tak, iż komuś w PiS nie podobały się kontakty ludzi organizujących „Las Smoleński” z innym ugrupowaniem, a cała sprawa miała na celu poróżnienie naszych środowisk."
I pytam, ze względu na szacunek i pamięć naszych ostatnich wspólnych działań w ramach akcji "Las Smoleński" czyniąc to również w podziękowaniu za udostępnienie nam Państwa lokalu, kto upoważnił Was do używania tego typu sformułowań w oficjalnym piśmie kierowanym do czytelników.
Jestem jednym z "aktywistów" akcji Las Smoleński, która to akcja nie jest związana z żadną partią. Las Smoleński jest apolityczną akcją mająca na celu comiesięczną manifestację pamięci o wszystkich ofiarach katastrofy smoleńskiej, w której zginęli ludzie z każdej partii politycznej ale także ludzie bezpartyjni.
Co miesiąc wypuszczamy w niebo białe i czerwone balony jako hołd pamięci wszystkich ofiar z przywiązanymi do baloników "klepsydrami" z nazwiskami tych którzy zginęli.
Proszę o sprostowanie tego zapisu, gdyż jest nieuprawniony.
Nie byłem obecny podczas tego spotkania ale czuję się upoważniony do wystosowania do Państwa powyższej prośby.
Pozdrawiam
nadużycie link skomentuj
JAdaX 26.02.2011
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl