Kiedy podczas dzisiejszego  "Kongresu gazowego 2011", zorganizowanego przez Instytut Kościuszki we współpracy z SGH,  poruszono kwestię polityki energetycznej w kontekście priorytetów polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, wpadłem w lekką konsternację. Zaproszeni prelegenci bowiem niedwuznacznie dali do zrozumienia, że właściwie nie ma o czym mówić! Po prostu nie ma o czym!

Eksperci zgodzili się z oceną, że dokumenty dotyczące polskiej prezydencji są dość ogólnikowe. Ogólnikowość ta może wynikać albo z celowego utrzymywania do ostatniej chwili w tajemnicy szczegółów naszej taktyki, albo  z braku takich szczegółowych planów działania. Gdyby chodziło o to pierwsze, powiedziałbym, że to szkoda, wielka szkoda! W innych krajach przejęcie prezydencji poprzedzały dyskusje, konsultacje,  szeroka debata, otwarta wobec opinii publicznej. Gdyby zaś chodziło o to drugie, to byłby dramat, zaprzepaszczanie szans, o którym nawet nie chce się myśleć!

Do tej pory opublikowano tylko  "Wstępną listę priorytetów polskiego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej w II połowie 2011 r. "  zlipca 2010 r. Polityce enregetycznej poświęcono w tym dokumencie dosłownie pięć linijek. Proszę zresztą, oceńcie sami:  "Polska proponuje pogłębioną dyskusję na temat nowych rozwiązań legislacyjnych i pozalegislacyjnych, które pozwolą zachować konkurencyjność europejskiego sektora energetycznego. Na forum Rady i Komisji Europejskiej odbędzie się debata na temat obecnych rozwiązań i nowych kierunków działania Unii Europejskiej w obszarze rynku energii. Chcemy wypracować, w oparciu o nowe zapisy Traktatu Lizbońskiego, mechanizmy prowadzenia solidarnej i konkurencyjnej zewnętrznej polityki energetycznej." Tak to właśnie brzmi.

A konkretnie, o co chodzi? Nawet przedstawiciel Mnisterstwa Spraw Zagranicznych przyznał, że  "nie do końca określone są efekty do osiągnięcia podczas prezydencji". Czyż nie znaczy to wprost, że rząd nie ma jeszcze sprecyzowanych celów i zadań w dziedzinie tak kluczowej jak polityka energetyczna? Że rząd jest jeszcze w powijakach?

To dopiero od węgierskiego ministra do spraw energetyki dowiedzieliśmy się dzisiaj o rozpoczętych podczas ich prezydencji projektach, których kontynuację powinna zapewnić Polska. To od niego, a nie od polskiego rządu, dowiedzieliśmy się, że z pewnością jedną z najważniejszych spraw polskiej prezydencji powinno być skonstruowanie systemu finansowania projektu gazowego korytarza Północ - Południe. Powstaje pytanie, czy nasz rząd jest tego świadom i czy cokolwiek robi w tym kierunku?

Tymczasem, ledwie kilka dni temu,  prezes Najwyższej Izby Kontroli pochwalił rządowe przygotowania do prezydencji: "Wyniki kontroli wskazują, że administracja rządowa, pomimo braku wcześniejszych
doświadczeń, należycie zaprojektowała i realizuje proces przygotowań." Jaki mamy świetny rząd! Zuch chłopaki!

Niestety, po dzisiejszej konferencji gazowej mam zupełnie inne zdanie i poważne wątpliwości, czy te pochwały aby nie były na wyrost? Eksperci krytykują, a nawet sam przedstawiciel rządu przyznaje publicznie, że jesteśmy jeszcze z tymi przygotowaniami jak przysłowiowe dzieci zagubione we mgle! Czy ta laurka NIK to nie nadmiar łaskawości wobec rządu?  Dlaczego, skąd ta nagła utrata ostrości widzenia u kontrolerów?  Dlatego, że wkrótce wchodzi w życie nowa ustawa o NIK, która podporządkuje Izbę większości rządzącej, podda audytom na zamówienie, pozwoli na czystki kadrowe itd. itp.. więc czemu się dziwić... Zamiast Najwyższej Izby Kontroli będziemy mieli Najwyższą Izbę Kurtuazji!

 

 http://www.premier.gov.pl/rzad/decyzje_rzadu/id:5071/

 http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-przygotowaniu-polski-do-prezydencji-w-unii-europejskiej.html

 

http://notatnikmieszczucha.salon24.pl/281241,o-gazie-polskiej-prezydencji-i-najwyzszej-izbie-kurtuazji