Skąd się biorą dziury w budżecie. Z myślenia korporacyjnego! Przedstawiam prawdziwe założenia do programu politycznego pislamu
Dwa dni temu pojawiła się notka Mad wskazująca na pozorny paradoks. Otóż z jednej strony Mad zestawia oświadczenia rządu o braku pieniędzy na jakiekolwiek materialne efekty działań rządu i państwa, czyli na drogi, szpitale i emerytury z obserwowaną wielką łatwością wydawania pieniędzy na pensje dla zawsze utrudniających życie urzędników.
Odczytałem między wierszami oskarżające pytanie, dlaczego tak jest? A ja sądzę, że nie ma się co dziwić. Przyjmimy, że właśnie tym się między sobą różnimy , to jest źródłem konfliktu społecznego w naszym kraju. My oczekujemy od państwa i jego administracji materialnych efektów działania a oni oczekują stabilnej, rosnącej w czasie pensji dla siebie i swoich bliskich za formalną poprawność swoich działań. Najgorsze jest jednak to, że ta różnica ujawniają się nie tylko w stosunku oczekiwań do administracji państwa. Sam znam wiele takich osób, które nie chcą być lekarzami, którzy leczą ludzi, nie chcą być prawnikami, którzy wprowadzają ład i sprawiedliwość do naszego życia, czy politykami dbającymi o dobro wspólne a chcą “robić” w polityce lub jako prawnik w wymiarze sprawiedliwości, czy jako lekarze traktują NFZ nie jako fundusz zdrowia pacjentów a bardziej jak fundusz płac pracowników dawnej “służby zdrowia” obecnie zwanej branżą medyczną i ośmielają się mi mówić, że między prywatną kliniką medyczną a warsztatem samochodowym niema żadnej różnicy, że jedno i drugie to tylko interes.
My pislamiści sądzimy inaczej i za to nas nienawidzą. My uważamy, że po owocach ich poznacie lub , że koniec wieńcz dzieło. Nasze życie to uczynki i dokonania, ich to zwycięstwa i porażki w sumie towarzyskie, to uznanie lub dezaprobata szefa, koleżanki lub kolegi, zachwyt na przyjęciu, zwrócenie na siebie uwagi na zjeździe korporacyjnym lub konferencji naukowej itd, itp.
Oni używają świata materialnego i przedmiotów do kariery, do określenia swego statusu społecznego i materialnego, my zaś uważamy świat materialny za narzędzi epraktyczne do zaspokojenia naszych potrzeb materialnych i estetycznych a nie społecznych, statusowych
Myślę, też, że właśnie przywrócenie zgodnego z naszą tradycją sposobu widzenia świata i społecznej roli osób wykonujących różne zawody jest kwintesencją pislamu.Jeśli ktoś chce programu naprawy Rzeczypospolitej, to go właśnie przeczytał.
Dwa lata temu, po długiej przerwie poszedłem do lekarza, jednego z najwybitniejszych specjalistów w swojej dziedzienie. Człowieka o niezwykłe wysokiej kulturze intelktualnej choć używającego często dosadnych wyrażeń. Gdy okazało się, że w zasadzie nic poważnego mi nie dolega zaczęliśmy rozmawiać jak przed laty, gdy chodziłem do niego z moim dzieckiem. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jego zdaniem całe zło tego świata to Kaczyńscy ( wtedy jeszcze żyli obaj). Byłem zdziwiony, bo jeszcze parę lat wcześniej od niego właśnie usłyszałem określenie “biskup Pierdolonek” jako komentarz do jednej z wypowiedzi politycznych a teraz szedł jego sposobem rozumowania. On również był zdziwiony, że ja jestem Pisakiem i że ośmieliłem się sprzeciwić jego poglądom. Rodzina z tradycjami, w komunizmie ostro kombinująca, cała poza systemem i teraz propaństwowy pisak?
Gdy otrząsnęliśmy się ze zdziwienia i skonstawaliśmy, że już się nie lubimy, że pewnie widzimy się po raz ostatni, to obaj praktycznie w tej samej chwili postanowiliśmy z ciekawości porównać swoje poglądy. Ja przybrałem minę wyczekująca, bo jestem dużo młodszy i nie wypadało mi przejmować inicjatywy w rozmowie, więc to on ją rozpoczął i chcąc nawiązać do współczesności zaczął mówić o …. swoim synu, też lekarzu, o tym jak przekazał mu w zasadzie cała swoją praktykę. Powiedział też, że praktyka rozwija mu się dobrze, że dobrze zarabia. Ja, wiedząc już, że rozmawiamy po raz ostatni , wiedząc też , że jego wypowiedź jest prowokacją mającą go upewnić czy odniósł prawidłowe wrażenie o moich poglądach wyraziłem swoje zdziwienie i zapytałem się Pana Doktora, co sądzi o czasach współczesnych skoro taki pajac jak jego syn może liczyć na pacjentów. Pan Doktor wcale nie zdziwił się moją opinią, bo jak przyznał jest ona słuszna.
Z ciekawości moich poglądów nie obraził się jednak, tylko zauważył, że od dawna nie ma już Judymów a językiem ciała i intonacją odniósł wypowiedź również do siebie. Wszak i on zawsze świetnie zarabiał a ja przynosząc mu pieniądze to akceptowałem. Spojrzał się na mnie wyzywająco, co ja na to- wiedział przecież to też prawda, taka sama jak moja ocena jego syna, że i ja to akceptowałem, bo płaciłem mu nawet wtedy, gdy było to nielegalne. Odpowiedziałem w ten sposób, że gdy on zaczynał studia medyczne, niedługo po wojnie, to wiedział jakie będą oficjalne zarobki lekarza i się na nie godził, bo chciał być lekarzem -osobą leczą ludzi. Widział też, że jeżeli lekarz będzie chciał “żyć jak człowiek”, to będzie musiał brać pieniądze “bokiem”.
Ale przypomniałem mu również to, że jeżeli zaczynał jakąś kurację, która była niepewna co do rezultatu to brał pieniądze tylko za pierwszą wizytę - jak za poradę i później za ostatnią, gdy zobaczył już rezultat. Nigdy nie wziął pieniędzy od osoby, o której myślał, że jest chora nieuleczalnie. Zdarzało mu się leczyć ludzi latami nie biorąc od nich w tym czasie ani grosza. Na co on powiedział mi, że przecież to normalne. Gdyby był dobrym specjalistą, to już po pierwszej wizycie powinien dobrze ustawić leczenie, dlaczego więc ludzie mają płacić za jego niekompetencję ujawnioną przez konieczność częstych wizyt. Po tej odruchowej wypowiedzi nastąpił zwrot, bo zorientował się w mojej prowokacji, zorientował się , że dostarczył argumentów do krytyki syna. Zaczął się wiec chełpić niejako swoją rzekomą chciwością dodając, że w chorobach przewlekłych, za samo przepisanie ponownie recepty na dalszą kuracje brał pieniądze. Przyznałem mu racje, ale dodałem, że było to dużo mniej niż za standartową wizytę. Kiwną głowa na znak tego, że tak było.
Ja tego nie wiedziałem, ale jeszcze przed II wojną światową moja babcia leczyła się u jego profesora, od którego on przejął praktykę, wiec założyłem, że zwyczaje też przejął. Ośmielony własną inteligencją i uzyskana przewagą pytam się go więc dalej , czy może słyszał by jego syn choć raz się tak zachował. Na co on mi odpowiedział, że przecież teraz jest inaczej. Teraz nikt nie odpowiada za skutek swego działania tylko za wdrożenie właściwych procedur! Powiedział to, mimo, że dosłownie przed chwilą , gdy rozmowa dotyczyła stosunków wywodzących się z odległej tradycji i trwających do dzisiaj za normę uznał co innego! Ja oczywiście wytknąłem mu od razu jego niekosekwencję, a on mi na to odpowiedział, że lekarz musi się dostosować do swoich pacjentów! A potem dodał, że przecież ja odmówiłem korzystania z porad jego syna, gdy mi to przed laty proponował i potraktował to za dowód stwierdzenia, że my dwaj jesteśmy z innego świata, niż nasze dzieci, na dowód tego, że obaj się na to nie godzimy. To był eufemizm. Żydzi po prostu reagują alergicznie na pojęcie “cywilizacji” i gdy jest potrzeba użycia tego pojęcia zastępują je słowem “świat”. Zadumał się przez chwilę a później się mnie zapytał, czy ja sadzę , że jego syn byłby w stanie funkcjonować wbrew środowisku medycznemu, nawet gdyby on wymusił na nim przyjęcie innych zasad? Przecież “oni” odebrali by mu praktykę. Panie, powiedział, gdyby się “oni” dowiedzieli, że mi się to nie podoba syn przestał by być modnym lekarzem a ja nie zostawię mu tyle pieniędzy by i dla jego dzieci starczyło!
Gdyby płacono za efekty leczenia , to większość środowiska poszła by z torbami, przecież wie pan co to są za ludzie. Oni nie leczą, oni odczytują diagnozy komputerowe i sprzedają lekarstwa, bo nic innego nie potrafią! To samo dotyczy adwokatów, radców prawnych, polityków a nawet naukowców. Oni nie bali się Wałęsy i jego deklaracji, ze puści aferzystów w skarpetkach, ale oceny skutków ich działań to boją się strasznie.
Ponieważ Pan Doktor przestraszył się własnej śmiałości albo tego, że go zdenucjuję zaczął oskażać prof. Religę, że to on napuścił Kamińskiego na dr G. i Kaczyśkiego, że się nie zorientował, iż cała ta sprawa to prywatna dintojra. Pozwoliłem sobie się z tym niezgodzić, zapłaciłem i poszedłem. Gdy później, gdzieś po roku spotkaliśmy się towarzysko udawaliśmy, że znamy się tylko z widzenia.
Antypis zdaje sobie sprawę, że jeśli my wprowadzimy swój punkt widzenia jako odowiązująca doktrynę, to wszyscy będą chcieli ich znać co najwyżej tylko z widzenia.
Ale czy my mamy wybór.
Problem polega na tym, że nie wystarczy przybrać starego komputera kwiatkami polnymi, by go unowocześnić, nie wystarczy samochodu obwiesić kolorowymi papierkami by był bardziej niezawodny. Co jakiś czas trzeba kupić nowy komputer, nowy samochód a w domu wymienić rury na nowe. Za to wszystko trzeba zapłacić, a płaci się zawsze wyprodukowanymi dobrami usługami wymienialnymi, które inni uznali za na tyle dobre, że chcieli za nie dać pożądane przez nas swoje produkty.
Czyli ci ludzie, którzy tworzą Antypis żyją niejako wbrew logice świata i to wiedzą. Jakie ma praktyczne, handlowe lub użytkowe znaczenie dla innych uśmiech szefa lub idola towarzyskiego. Żadne a to jst cel ich funkcjonowania, za to biorą pieniądze. Z tego punktu widzenia zabieganie o coś tak efemerycznego jest we wszystkich profesjach marnotrastwem czasu i otrzymywanej pensji. W praktyce urzędowej i sądowej wręcz odstąpieniem od racji stanu i poświęceniem jej dla osobistych korzyści emocjonalnych!
To dlatego Oni nie chcą mówić o racji stanu, o patriotyzmie i interesie społecznym, dla tego dostają furii gdy my o tym mówimy. My zaś ze swej stromy musimy tylko mówić o tym, że oni żyją wbrew logice świata, że ludzie są biedni przez nich.Nie wzywać ich do zmiany swego zachowania, nie pouczać ich co mają robić tylko wykazywać, ze ten model życia, który oni proponują to samobójstwo na raty.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Czyli
jak nie wiadomo o co chodzi, to znaczy ,ze chodzi o pieniądze dla tych, którzy w warunkach wolnej konkurencji musieliby odpaść.
2. @Pani Basiu
To clou całej sprawy: "chodzi o pieniądze dla tych, którzy w warunkach wolnej konkurencji musieliby odpaść."
Przecież ta cała ^%^%$ "transformacja" okrągłego mebla na tym właśnie polegała: zachować Prime time dla....swoich!!! niezależnie czy są coś warci czy tez to magma ludzka! (a zaczeło się ustawami dla "swoich" już przed okrągłym meblem!)
I zachowali - oligarchiczny układ (jak w rosyjskim grajdole) - reszta: niewolnicy!
Selka