PoKRYCIE "NIEZALEŻNEJ"

avatar użytkownika transfokator

Kopiuję tutaj tekst o nowej szacie portalu "Gazety Polskiej" - niezalezna.pl.

Wiem od sporej ilości osób, że temat jest dyskutowany, jednakże na innych forach, aniżeli w miejscu tak niefortunnie "przepoczwarzonym".

insurekcjapl - blog

WIRUS W WIZUS "NIEZALEŻNEJ"

 
Kultura

   Czuję się tak, jakby manikiurzystka spiłowała mi szpony i pazurkami proponowała grzebać na podwórku. Zresztą od wielu osób usłyszałem głosy zaniepokojenia: co się stało, że portal "niezalezna.pl" zmienił szatę na gorszą?

   Uwagi te piszę w swoim imieniu (podpierając się jednakże kilkoma komentarzami znajomych) i z pewnością poniewczasie, bo próbka nowej wizualizacji ekranu "Gazety Polskiej" była udostępniona do dyskusji ze stosownym wyprzedzeniem, ale wówczas, gdy mi mignęła w zabieganej codzienności, wyglądała tak brzydko, że nasuwało się jako oczywiste, iż ktoś rozsądny utrąci ten odziewek przepoczwarzania się w zarodku...

   Zacznijmy od tego, że stary szablon strony internetowej publikacji (layout) miał pewne wady i że wraz z przyrostem jego użytkowników należało go usprawnić. Rozumiem: przepustowość, szybkość operacyjna, pojemność archiwizowania czy względy bezpieczeństwa wymuszały zmianę. Być może przy tym gdzieś w głębi rozważań myślano, że trzeba iść z postępem czyli dotrzymywać kroku innowacyjnemu duchowi czasu. To argument, który często stosują zwolennicy awangardy w sztuce. Kreatywność ma wyrażać się w burzeniu przyzwyczajeń.

    Akurat jestem przeciwny takiemu rozumieniu modernizacyjnego musu. Znak towarowy, jakim była udana wizualizacja portalu Strefy Wolnego Słowa, czego dowodem był wręcz lawinowy, niezwykły przyrost oglądających, stał się wartością niepodważalną i choćby z tych względów należało bardzo ostrożnie podchodzić do sugerowanych (przez kogo?) przeobrażeń. Badacze dziejów awangardy mówią, że gruntowne zaatakowanie zbiorowego smaku kończy się fiaskiem, bo przypomina pokazywanie dziecku w ZOO słonia, gdy ono jedynie dostrzega kolibra.

   Rozglądam się po pamiątkach wiszących na ścianach krakowskiej kawiarni "Wedla" i widzę jak co jakiś czas subtelnie podretuszowywano kaligrafię nazwy firmy, przez lata nie tracąc zakorzenienia. Chcę otworzyć dla porównania i skonkretyzowania wywodu moje stare komentarze na forach "Niezależnej", do których linki mam w laptopie, ale żaden już się nie udostępnia... Parę lat gromadzenia najciekawszych wpisów, które spontanicznie pojawiały się tam, praktycznie nie ma już żadnego formalnego odniesienia bądź umocowania w źródle. Zdjęto mi buty i kazano ubrać nie moje, bez pytania, czy tego chcę i czy się w nich dobrze czuję.

   Dość wpływowa osoba z kręgu "GP" mówi mi, że czytelnicy z prawicy to sędziwe elektroniczne niemoty, których wnuki nauczyły korzystać z internetu, i dlatego teraz się burzą. Że w ostateczności liczy się treść, a do nowej formy po prostu należy się przyzwyczaić, czyli wykazać trochę cierpliwości i nauczyć się posługiwać innym narzędziem od nowa. Być może to prawda, ale sukces tamtego wizusu polegał na tym, że nowi czytelnicy chętnie ustawiali go sobie jako otwierający komputer na starcie. Dziś mam liczne sygnały, że wiele osób zrezygnowało z tego "dzień dobry", bo nie mogą połapać się w tym nowym rubrykowaniu, a poza tym po prostu im się niepodoba – warto byłoby kierownictwu "GP" przyjrzeć się teraz licznikowi z tego zakresu.

   Stary portal, jako się rzekło, z pewnością nie był doskonały i należało coś poprawiać. Ale też miał jeszcze dużo wolnej przestrzeni w rubrykach, które śmiało można było wypełnić na potrzeby przyrastającej semantyki. Szwankowała wyszukiwarka, archiwum było trudnodostępne i niekompletne, owszem, teraz jest lepiej, ale czy należało, przystępując nawet do najgruntowniejszej przebudowy zawartości, całkowicie zmienić "powłokę"?

   Poprzedni layout miał, jak na owe czasy, bardzo nowoczesną "karoserię"; mój znajomy fachman-komputerowiec prosił, bym pogratulował wówczas prowadzącemu, Panu Harczukowi, że używa narzędzia, które jest owocem testów najlepszych elektroników, grafików i psychologów, którzy jako wolontariusze opracowali efektywny wzorzec wizualnego przekazu pod względem funkcjonalnym i estetycznym. Na monitorze było dużo podziałów, ale oko ogarniało je sumarycznie, kolory były miłe, wielkość i krój czcionki dostatecznie wyraziste, zajawki zdjęciowe wystarczająco czytelne, dynamika narzucanego wertowania (artykułów i reklam) niezbyt natrętna. Rzucałem nieraz okiem jak to robią inni i "niezalezna.pl" nie miała czego zazdrościć pod tym wględem nawet bardzo zasobnym medialnym gigantom.

   Forum było dynamiczne, kreowało nowych autorów (aktywni blogerzy na froncie), szanowało nawyk gutenbergowskiego kierunku czytania i przeglądania, czuło się pazur rozumnej prawicy, która jest zdolna powalczyć o racje zarówno treścią jak i formą, bo plac do boju już został rozeznany przez miliony śmiałków i był dobrze okopany. Aż tu nagle ktoś inaczej oznakował ten szaniec i wytrącił podest spod nóg!?

   Pisze mi zawodowiec, że obecna wyszukiwarka "Niezależnej" pracuje za wolno, widzi on też dziury w bezpieczeństwie portalu, narzeka na brak jakichś nowoczesnych narzędzi, np. e-czytnika, używa wielu specjalistycznych określeń jak hosting, RSS, framework, patch, logotyp, ale ja chcę tutaj przytoczyć jego zwyczajną konkluzję: Zaryzykuję opinię, że stary wygląd był subiektywnie lepszy i bardziej funkcjonalny. Próbuję się przekonać do nowego wyglądu - ale idzie to bardzo trudno. Ponieważ krytykować jest względnie łatwo - zasugerowałbym na tym etapie konsultację u niezależnego grafika. Trudno takich znaleźć na zasadzie wolontariatu, ale można spróbować.

   Nowy portal nie podaje nam – poprzez szybkie ogarnięcie wzrokiem – zajawek na tacy. Niby ten sam trójdzielno-czwórdzielny, podstawowy podział szpalt lub łamów, ale oko nie wie od czego zacząć. Układ wygląda topornie, jakby sołtys, programista-samouk, zabawił się w budowanie strony o swojej wsi. Pod względem estetycznym jest to "wyblakły" segregator, jaki zarękawkowy biuralista wyciąga klientowi otwierając na stronę z szablonem. Ramki kanciaste, słabe skontrastowanie czcionki w stosunku do tła, funkcjonalna przypadkowość rozmieszczenia okienek zdjęciowych i filmowych, ociemiężała statyczność tabelaryki (zniechęcająca do przeszukiwania i zagłębiania się poza frontospis), brak czytelnej logiki odnośnie skali w uszeregowaniu wartości inskrypcyjnych (właściwie zniwelowanie jej), nadformatowanie reklam – oto kilka cisnących się na usta zarzutów. A te pretensjonalne dymki dla dyskutantów! Po ilości wpisów widać, jak ludziom klawiatury zmroziło. (Jakby przeczuwając, że kiedyś może z portalu wszystko przepaść, skopiowano i przeniesiono na inne platformy tysiące patriotycznych wpisów jako NASZ dokument walki o POLSKĄ PRAWDĘ; vide http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=7661&Itemid=4 oraz http://blogmedia24.pl/node/33315 ).

   W nowym wizerunku przeważa kolor zieleni: na ASP uczą, że to barwa dla plastyka najtrudniejsza. Potocznie ma być miła dla oka, bo pochodzi z natury, ale spróbujcie sprzedać zielony samochód, to się przekonacie o dziwnych trudnościach przy znalezieniu nabywcy (o rodzinnym zakupie auta w praktyce decydują kobiety, które kierują się nie funkcjonalnością, lecz podświadomie kolorem lakieru). Albo przypomnijcie sobie pierwsze wrażenia z wizyt w pomieszczeniach, które miały zielone ściany. Miłośnicy tego pigmentu kombinują w określeniach: zieleń butelkowa, leśna, szwajcarska, zgniła, wiosenna, Veronese'a, albo, jak ta tutaj opisywana, "krzycząca" – a ja mam takie powiedzonko: "Zacznij dyskusję o seledynie, to pewne, że meritum zginie!", więc ryzyko, jakie podjął grafik "Niezależnej", uważam za niepotrzebne, bo efekt od początku zmierzał, jeśli nie ku estetycznej porażce, to przynajmniej ku kontrowersjom.

   Na koniec postawię pytanie najtrudniejsze, które w jednym z mejli w tej sprawie poprzedza taka uwaga: niepotrzebnie się tym zajmujesz, bo wystarczy że szef "wie lepiej" lub dyrektor twierdzi, iż "grafik jest najlepszy i wszystko jest OK!", co zamyka wszelką możliwość zmiany i ulepszenia - skądinąd wg tego kogoś słusznie - bo po cóż poprawiać ideał? Pytanie zatem brzmi: czy w momencie sukcesu rozmontowuje się progres przez głupotę czy może wskutek czyjegoś sypania piasku w tryby, w jakimś sensie od środka, choć z zewnątrz?

   Po prostu wiem z praktyki, że muszę brać pod uwagę, iż często na szczycie są dyletanci (tu ciśnie się rym), aż dech człowiekowi zapiera, gdy widzi takie ZERA!!! Niemniej zdarza się odwrotnie - wchodzi koń trojański i rozkłada coś powolutku, niepostrzeżenie... Zwróciłem w swoim czasie szybko i głośno uwagę, że skandalem jest w kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego obcinanie mu czubka czupryny na plakatach wyborczych, choć to podstawowa wiedza z perswazji wizualnej, że głowa musi mieć przestrzeń, by twarz szefa mogła przyciągnąć i przekonać patrzącego. Posypały się na mnie gromy, ale kto miał rację? Kluzik i jej wywrotowcy osłabiali wtedy elektorat specjalnie działając na podświadomość niezdecydowanych.

   Strefa Wolnego Słowa to także poszanowanie małych tradycji, walka z modernizmem za wszelką cenę, budowanie związków międzyludzkich na nieposzatkowanych kontaktach, w miejscach oswojonych, godnych zaufania i znanych z tego, że rodziły się wspólnie na tle wrogiego otoczenia i złośliwie kreowanego i prowokowanego chaosu (choćby poprzez poputczikowską hasbarę i armię płatnych postsowieckich dyżurnych trolli). Nawet jak usłyszę, że mam "agenturalne przeczulenie", to wolałbym je zracjonalizować dzięki roztropności i argumentacji innych. Chcę pojąć, dlaczego ktoś niejednoznacznie dobiera się do (naszej) poprzednio dobrze rozpoznawalnej drapieżności?

   A tak po ludzku to po prostu mi żal twarzy tamtej "niezaleznej.pl". Bardzo lubiłem jej rysy.

http://niepoprawni.pl/blog/1801/wirus-w-wizus-niezaleznej

1 komentarz

avatar użytkownika eniac

1. popieram

Witam!
Też jestem zniesmaczony nowym wyglądem-przede wszystkim dezorientuje,trudno znaleźć rubryki,od których zaczynało się czytanie.Jestem w tej komfortowej sytuacji,że kupuję papierowe wydanie,ale czytałem głównie "Niezależną".Teraz chyba to się zmieni.

eniac