Mucha na dziko
dzierzba, pon., 14/02/2011 - 09:41
Co łączy Joannę Muchę i Roberta Węgrzyna? Po pierwsze przynależność do najbardziej inteligenckiej od czasów Unii Demokratycznej partii. Po drugie medialność, którą pani Joanna zdobyła dzięki urodzie już dawno, a pan Robert osiągnął dopiero kilka dni temu bynajmniej nie z powodu wzrostu zainteresowania jego szczerą twarzą ozdobioną starannie przystrzyżonym wąsem. Po trzecie i aktualnie najważniejsze, podstawowym elementem wspólnym tego niebanalnego duetu godnych prezydenta myślicieli i intelektualistów, jest skłonność do płynących ze szczerości serca wynurzeń.
Pani doktor Mucha podzieliła się nimi na łamach kultowego w środowiskach zbliżonych do piśmiennych sympatyków Platformy periodyku „POgłos”, a absolwent średniego studium zawodowego Węgrzyn produkował się bezpośrednio przed kamerami telewizyjnymi. Na marginesie dodajmy, że zaprzyjaźnionej stacji, co samo w sobie dowodzi, że skutki starć frakcyjnych w Platformie muszą mieć zasięg naprawdę straszny. W każdym razie pani Mucha opowiadała o nękających lekarzy, dość nędznie rokujących pacjentach starszych; natomiast pan Węgrzyn o mniej cieszących oko niż damskie duety, męskich układach homoseksualnych.
Obydwie wypowiedzi były „niefortunne”, względnie „opacznie zrozumiane” i nie ma się co dziwić, że ich autorzy trzymają się takiej wersji. W końcu naprawdę nieważne, że większość mężczyzn raczej podziela estetyczne refleksje posła, a niejeden pacjent młodszy patrzy z niesmakiem na okupujące gabinety lekarskie babcie – publiczne wypowiedzi tego typu zawsze szkodą partii jako całości. Jasne jest bowiem, że gdy wybije czas kampanii wyborczej, PiS będzie straszył emerytów Muchą, a lewica Węgrzynem wszystkich, którym chcą przywilejów dla środowisk gejowskich.
Dlatego też ważne jest, żeby Pani Mucha i Pan Węgrzyn podjęli jak najszybciej działania naprawcze. Proponuję więc, by pomni na sukces posłanki Sawickiej i pokazali, że oskarżeniami są poważnie wzburzeni i targają nimi bardzo silne emocje. W tym celu Joanna Mucha mogłaby dać się przypadkowo sfilmować o 06:00 rano zziębnięta w kolejce do przychodni, gdzie wystawałaby w imieniu chcącej dopchać się do specjalisty zaprzyjaźnionej staruszki; natomiast Robert Węgrzyn mógłby wystąpić w Sejmie w znanej z teledysku „I Want to Break Free” kreacji nieodżałowanego Freddiego Mercury i szlochając wyznać, że kocha wszystkich.
A gdyby i to nie pomogło, jak najszybciej muszą wyznać, że od dawna myślą o wstąpieniu do Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy nic nie trzeba będzie już odkręcać, bo cały lud inteligencki sam zrozumie skąd wzięły im się te nieprzyzwoite fiksacje.
Filed under: dywagacje, fun, media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Nie zgadzam się...
To nie tyle partia "najbardziej inteligencka od czasów UDecji" ile najbardziej ćwierćinteligencka partia wszechczasów. I wszechświata...