♦ Lubański Kurhan

avatar użytkownika wielka-solidarnosc.pl

W okresie stanu wojennego lubańska „Solidarność”, prócz akcji ulotkowych czy kolportażu prasy podziemnej, pod­jęła decyzję o konieczności rozpoczęcia wśród społeczeństwa pracy samokształceniowej. Z kilku projektów przyjęto formę lubańskiej sekcji ogólnospołecznej jeleniogórskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. 9 listopada 1984 r., podczas jednego że spotkań dr Antoni Lenkiewicz, wrocławski działacz niepodległościowy, opowia­dając o życiu i działalności Józefa Piłsudskiego podał informację o internowaniu w naszym mieście podczas l. wojny światowej Aleksandry Szczerbińskiej, długoletniej towarzyszki życia i walki Marszałka, a od 1921 r. – jego żony.

Nasze zaskoczenie było absolutne. Dyskusjom na ten temat nie było końca. W ich wyniku zrodziła się myśl, aby w jakiś materialny sposób upamiętnić ten fragment historii Polski. Pomysł ufundowania tablicy pamiątkowej wydał się niewystarczający.

W trakcie którejś takiej dyskusji zrodził się pomysł budowy obok świątyni pamiątkowego obelisku z lokalnego ba­zaltu (Lubań jest znaczącym ośrodkiem wydobycia tego surowca). Od początku przyjęła się nazwa „kurhan” z uwagi na kresowe pochodzenie i sentymenty Marszałka oraz fakt, że większość przybyłych po 1945 r. na ziemię lubańską osadników pochodzi z Kresów – „zza Buga”.

O akceptację pomysłu poprosiliśmy ówczesnego gospodarza parafii, ks. prałata Jana Winiarskiego. Zdając sobie sprawę, że wielu księży w tamtym czasie (szczególnie tych „przedwojennych”) z rezerwą podchodziło do sprawy legalności bądź nielegalności związku Piłsudskiego ze Szczerbińską oraz do jego wyznania (pokutowała plotka o rzekomej zmianie wyznania), poprosiliśmy o pomoc znakomitego znawcę tematu, wrocławskiego historyka, dra Adolfa Juzwenkę, zaprzyjaźnionego z naszym środowiskiem od początku działalności lubańskiego KIK-u (obecnie Dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu). On potwierdził usłyszane od Lenkiewicza wiado­mości, udostępnił nam przedwojenne wydanie „Wspomnień” Aleksandry Szczerbińskiej (wznowione w 1989 r.) oraz zapoznał z zapisami na interesujący nas temat w Polskim Słowniku Biograficznym. A oto fragment lubańskich wspomnień A. Szczerbińskiej:

„… Laubań to ładne miasteczko na Śląsku, leżące wśród lasów. Obóz wyglądał o wiele lepiej niż Szczypiorno (obóz pod Kaliszem – przyp. red.). Składał się z olbrzymich baraków drewnianych, oddzielonych od siebie wysokimi, drewnianymi płotami. W jednej części znajdowali się cywile, w drugiej jeńcy rosyjscy, w trzeciej Francuzi, dwóch Anglików zaś ulokowano oddzielnie„.

Dodatkowo zorganizowaliśmy bezpośrednie spotkanie naszego wrocławskiego przyjaciela z ks. Winiarskim. W ten sposób wszelkie wątpliwości zostały rozwiane a nasze plany uzyskały aprobatę gospodarza parafii. Na finał przedsięwzięcia trzeba było czekać cztery lata. Zwłoka wyniknęła i z czasochłonności przygotowań organi­zacyjnych i z konieczności zachowania zasad niezbędnej wobec władz konspiracji. Projekt kurhanu opracował lubański plastyk, Konrad Smolarczyk. On też nadzorował wykonanie kopca, czym fizycznie zajęli się bracia Adam i Andrzej Rybakowie (drugi z nich był zawodowym kamieniarzem) oraz Walenty Krzysiek. Tekst napisu ułożył Marian Witczak:

Być zwyciężonym i nie ulec, to zwycięstwo.

J. Piłsudski

Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu

oraz Aleksandrze Szczerbińskiej-Pilsudskiej

internowanej w Lubaniu w latach 1915-1916.

1918 – 11 listopada -1988

Bazaltowe głazy kupiliśmy legalnie, jakoby na użytek prywatny, w kamieniołomach na Księginkach (dzielnica Lu­bania).

Wspomina Zdzisław Bykowski – w 1988 r. pracownik Łużyckich Kopalń Bazaltu:

Gdy powiedziałem mojemu dyrektorom, Mieczysławowi Kopaczowi (ufaliśmy sobie), po co mi ta sterta głazów, kazał mi się nie wygłupiać i wziąć bazalt za darmo. Był to surowiec nieprzerobiony, spod ściany, kosztował grosze. Nie posłuchałem dyrektora. Zapłaciłem.

Zaprzyjaźniony kierowca wielkiej Tatry przewiózł bazalt pod świątynię za darmo. Wizerunek Marszałka wykonali niezawodni, zaufani robotnicy z lubańskiego ZNTK. Takie przedsięwzięcie, prócz zapału, wymagało też choć minimalnego zaplecza finansowego. Postanowiliśmy wyemitować „cegiełki”. Jej projekt przygotował Konrad Smolarczyk. Był to czas, kiedy nie było jeszcze powszechnie dostępnych kserografów. Pokaźny pakiet cegiełek wydrukował nam… ówczesny sufragan wrocławski, niezastąpiony ks. bp Adam Dyczkowski. Przesyłkę przywiózł z Wrocławia Andrzej Raab. Uruchomiliśmy sieć dystrybucji.

Gdy ruszyły prace krzątanina obok świątyni oraz odczytany z ambony apel o rozprowadzanych cegiełkach wzbudzi­ły czujność władz. I „służb”.


Wspomina Eugeniusz Konat, Naczelnik Miasta Lubań w 1988 r.:

Jesienią 1988 r. zgłosił się do mnie pan Stanisław Kostka, lider lubańskiej „Solidarności”. Przedstawił mi sprawę Kurha­nu. Byłem ogromnie zaskoczony zarówno wiadomością o pobycie w naszym mieście Aleksandry Szczerbińskiej jak i przed­stawioną inicjatywą budowy obiektu. Po kilkuminutowej rozmowie z panem Kostką dałem się przekonać do pomysłu. Przedstawiłem mojemu rozmówcy wymogi formalne konieczne do uzyskania niezbędnych zezwoleń. Wstępnie umówiliśmy się, że ukończenie robót może nastąpić przed 11 listopada, choć do tej daty było bardzo mało czasu. Z powodów rodzinnych (pogrzeb ojca) na początku listopada 1988 r. musiałem na kilka dni wyjechać z Lubania. Sprawę kurhanu zostawiłem mojemu zastępcy.

Po powrocie do pracy zastałem w opisywanej sprawie spore zamieszanie. Z dużymi pretensjami zadzwonił do mnie ówczesny Wojewoda Jeleniogórski. Jakoś się przed nim wytłumaczyłem, choć go nie przekonałem. W międzyczasie poleciłem kontynuować wszelkie, związane z prawem budowlanym, uzgodnienia. Odbywało się to telefonicznie. Po kilku dniach ponownie odezwał się Wojewoda, ale ton rozmowy był już inny. Rozmawiał ze mną pojednawczo. Poinformowałem więc pana Kostkę, że nie ma przeszkód w budowie Kurhanu. Przez te zawirowania i wydarzenia, które toczyły się poza Urzędem Miasta uroczystość odsłonięcia opóźniła się poza 11 listopada 1988 r.

Wspomina ks. Józef Borowski, w 1988 r. wikary w parafii Trójcy św. w Lubaniu (obecnie proboszcz parafii pw. św. Wojciecha w Legnicy):

W okresie, kiedy rozpoczęto prace przy budowie kurhanu zastępowałem mojego proboszcza, który na kilka dni wy­jechał poza Lubań. Któ­regoś dnia zjawił się w plebanii funkcjonariusz SB. Był w bojowym nastroju. Szukał proboszcza. Powiedziałem mu, że go zastępuję i tym samym odpowiadam za wszystko, co dzieje się w parafii. Gość zapytał o prace prowadzone obok kościoła. Odpowiedziałem, że dzieje się to za zgodą proboszcza. SB-ek stanowczo zakomunikował, że budowa jest prowadzona nielegalnie. Że nie służy kultowi religijnemu a parafia nie uzyskała niezbędnego administracyjnego pozwolenia na budowę, i że wszystko to ma charakter konspiracyjny.

Odpowiedziałem, że jest to teren kościelny i nie władze będą oceniać religijność czy nie-religijność przedsięwzięcia. Poza tym wszystko odbywa się jawnie, z ambony był odczytywany komunikat w tej sprawie, więc nie można mówić o jakiejkolwiek konspiracji. Rozmówca zapytał, który z księży ogłaszał komunikat. Odpowiedziałem, że grafik odpra­wiania nabożeństw jest jawny i wg niego ogłoszenie odczytywali wszyscy tutejsi kapłani. Następne pytanie dotyczyło organizatorów budowy kurhanu. Tu też nie było nic do ukrycia. Powiadomiłem SB-ka, iż zajmują się tym miejscowi świeccy zorganizowani w lubańskim Klubie Inteligencji Katolickiej, organizacji działa­jącej w PRL legalnie. SB-ek był wyraźnie zaskoczony i rozczarowany moimi odpowiedziami. Inne pytania nie przy­chodziły mu do głowy i na tym nasza rozmowa zakończyła się. Tego samego dnia powiadomiłem o spotkaniu pozostałych kapłanów a po południu „w trybie pilnym” spotkałem się w tej sprawie z organizatorami budowy w domu Andrzeja Raaba. Wspólnie postanowiliśmy, że prace przy. Kurhanie będą kontynuowane.

Kilka dni później zadzwonił do mnie kanclerz wrocławskiej Kurii Metropolitalnej, ks. prałat Stanisław Pietraszko z pytaniem, co się u nasz dzieje, bo władze zgłaszają jakieś pretensje. Odpowiedziałem, ze wszystko odbywa się „lege artis”,, zgodnie z prawem. W kilku słowach poinformowałem kanclerza o całej sprawie. Mój rozmówca nie miał do mnie żadnych dodatkowych pytań. Gdy do Lubania wrócił mój proboszcz, jemu także zdałem relację z rozmowy z SB-kiem. Nie miał uwag co do mojego zachowania. Po prostu przyjął to do wiadomości.

Na koniec tych wspomnień dodam od siebie, że opisane zdarzenie ma dla mnie szczególne znaczenie. Z racji wieku przed 1988 r. nie miałem żadnego kontaktu ze „służbami”. Była to więc moja pierwsza i ostania z „nimi” styczność, bowiem kilka miesięcy po spotkaniu z SB-kiem rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu, 4 czerwca 1989 r. odbyły się wybory, które doprowadziły do upadku komunizmu i rozwiązania SB. W ciekawych czasach przyszło żyć mojemu pokoleniu…

Zarówno księża jak i organizatorzy budowy po prostu nie przyjęli tych nacisków do wiadomości. Jednak podczas rozprowadzania cegiełek w lubańskich zakładach pracy zdarzyła się wpadka.

Wspomina Alicja Sagan, w 1988 r. pracownik biblioteki zakładowej w ZNTK, aktywny członek podziemnej „Solidarności”:

Prócz stałych obowiązków co miesiąc – podczas wypłat wynagrodzeń – pełniłam funkcję oddziałowego płatnika. Od Stasz­ka Kostki dostałam polecenie rozprowadzania wśród pracowników cegiełek na Kurhan. Bez większych obaw oferowałam je pracownikom przychodzącym po wypłatę. Widocznie w jednym przypadku pomyliłam się w kwestii zaufania, bowiem pewna osoba doniosła o mojej działalności dyrektorowi. Ten powiadomił „wiadome służby”. Następnego dnia zjawił się u mnie sam szef opiekunów zakładowych z ramienia SB. Próbował mnie straszyć konsekwencjami ale ja nie poczuwałam się do żadnej winy. Skończyło się na tym, że karnie przeniesiono mnie na inne, gorsze stanowisko, do działu organizacyj­nego. Na nowym stanowisku próbowano trochę obrzydzać mi życie, ale jakoś dałam sobie z tym radę. Po reaktywowaniu „Solidarności” w ZNTK na początku 1989 r. wróciłam do pracy w bibliotece.

Widocznie los organizatorom sprzyjał, bo pojawiły się dodatkowe pieniądze z niespodziewanej strony. Kolejna ak­tywna działaczka „Solidarności” w lubańskim szpitalu, dr Regina Lityńska, poprosiła w tym czasie nasze środowi­sko o pomoc w zdobyciu niezwykle rzadkiej i drogiej szczepionki dla lekarza mającego pracować w uruchamianej wówczas stacji dializ. Jak mówiła „nawet Komitet Wojewódzki PZPR nie był w stanie tego załatwić” a przecież Partia mogła wówczas „wszystko”. Lubańska „Solidarność” starała się być pomocna i w takich (prócz obalania ustroju) sprawach. Dzięki przyjaciołom z Francji po dwóch tygodniach nadeszła przesyłka z lekiem… prosto z Instytutu Pasteura w Paryżu. Naszym kosztem, była jedynie opłata za telegram z nazwą leku…

Jak zawsze w takich przypadkach podstawową zasadą było bezpłatne przekazywanie leków potrzebującym. Rze­czony lekarz jakoś nie mógł tej, naszym zdaniem, oczywistości zrozumieć. Tak długo męczył i dr Lityńską, a przez nią nas, aż dosłownie „wcisnął” nam 20 dolarów. Dopiero wtedy uspokoił swoje sumienie. Oczywiste więc było, że niespodziewaną walutę w całości przeznaczyliśmy na Kurhan.

Opisane perturbacje spowodowały, że uroczystość nie mogła odbyć się dokładnie 11 listopada – w 70 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Wydarzenie miało miejsce z dokładnie miesięcznym opóźnieniem, 11 grudnia 1988 r. Ostatecznie przygotowany program wyglądał następująco: wyjście procesji z kościoła, powitanie księży, gości i wiernych, słowo o Aleksandrze Szczerbińskiej i Józefie Piłsudskim, Hymn Narodowy, odsłonięcie kurhanu, prośba o poświęcenie, poświęcenie i słowo kapłana, złożenie kwiatów, odśpiewanie „Pierwszej Brygady”, wejście do koś­cioła. Msza św. z homilią.

I tak to się odbyło. Byliśmy zaszczyceni, że wartę honorową przy nakrytym biało-czerwonym płótnem kurhanie za­ciągnęli przedstawiciele kół miejskiego i gminnego ówczesnego ZBoWiD-u z panami Władysławem Kłosem na cze­le. Stawiły się też ich poczty sztandarowe. Nagłośnienie przygotował i zdjęcia wykonywał Artur Marszałek. Przy biciu dzwonów procesja wyszła ze świątyni i w otoczeniu setek mieszkańców Lubania stanęła przed kurhanem.

Następnie odśpiewano Hymn Narodowy. Aktu odsłonięcia kurhanu dokonali działacze lubańskiej „Solidarności”, jej lider Stanisław Kostka, Alicja Sagan, Adam Rybak oraz Walenty Krzysiek. Zebrani nie kryli wzruszenia.

Na prośbę Stanisława Kostki, aktu poświęcenia obiektu dokonał Kanonik Kapituły Wrocławskiej, ks. Andrzej Oramus.

Następnie zebrani złożyli pod obeliskiem kwiaty i zapa­lili znicze oraz gromko, choć ze ściśniętymi gardłami, odśpiewali „Pierwszą Brygadę”. Potem długą chwilę zajęły wzajemne gratulacje, podzię­kowania i uściski. Widać było, że szczególnie uczuciowo uroczystość przeżywali kombatanci. Potem pzeszli do wnętrza świątyni, gdzie została odprawiona Msza św. koncelebrowana w intencji Aleksandry Szczerbińskiej i Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz Ojczyzny.

Oczywiście byliśmy świadomi, że cała uroczystość była skwapliwie fotografowa­na i nagrywana przez bezsilną SB. Ale tym większą mieliśmy satysfakcję.

Komitet budowy Kurhany stanowili: Stanisław Kostka – senior (+2006), Marian Witczak, Konrad Smolarczyk, Walenty Krzysiek, Stanisław Kostka – junior, Adam Rybak, Andrzej Raab i Zdzisław Bykowski.

=========================

Jest to niewielki skrót artykułu autorstwa Zdzisława Bykowskiego, który został opublikowany w opracowanej przez niego okolicznościowej broszurce „Kurhan” w 20. Rocznicę tego wydarzenia (22 XII 2008 r.) sfinansowanej przez samorząd miasta Lubań.

8 komentarzy

avatar użytkownika Morsik

1. Małe miasteczka,...

...a tak wielkie. Najpierw Zgierz, potem Bolesławiec, teraz Lubań. Myślę, że znalazłoby się ich w Polsce więcej. Nie tylko Gdańsk, Warszawa, Wrocław...

wielka-solidarnosc.pl czeka na Wasze relacje i wspomnienia.

Ostatnio zmieniony przez Morsik o pt., 11/02/2011 - 19:43.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

2. Małe miasteczka sa wielkie

wielkie miasta to konglomerat karierowiczów zajętych własną karierą.
Dlatego w Warszawie nie powstanie taki pomnik jak Białymstoku jeszcze długo...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

3. Trzeba zatem...

...takie perełki wyciągać z niebytu. Trzeba młodym ludziom pokazać, że w ich małym mieście też działa się wielka historia. Młodzież wie niewiele o swojej historii, a na próżni budować się nie da.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

4. znalazłam dla Was


Znaczek - relikwia, który w konspirze otrzymałem od ks. Jerzego Popiełuszko.
Awers: Srebrny Orzeł z Matką Bożą na piersiach.
Rewers: Hymn Soliarności.

http://www.facebook.com/event.php?eid=145197748872652&index=1

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

5. Ciekawe...

...czy to jest jednostkowy wyrób, czy było takich znaczków więcej?

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

6. Morsik

nie wiem, ja sie pierwszy raz spotkałam z takim znaczkiem, a wiele ich widziałam w SW.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Morsik

mnie to wygląda na skaplerzyk wykonany przez kogoś na zamówienie, specjalnie dla ks.Jerzego.

Miał Go strzec. Ustrzegł obdarowanego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl