Barack Husajn Obama, czyli „3 w jednym”
Wiedza, erystyka, erudycja to cechy, które ponoć powalają przeciwników Michnika. Jeżeli ktoś jest jego zajadłym krytykiem to kierować nim musi oczywiście jakaś zawiść, kompleksy i zazdrość. Michnik po raz kolejny zachwycił i uwiódł część Polaków wczorajszym wywiadem z Tomaszem Lisem.
Tylko, że gdyby wycisnąć tak jak mokrą ścierkę te wszystkie błyskotliwe riposty, argumenty nie do odrzucenia, opakowane w czystą troskę o Polskę, to pozostaje sam fałsz, zakłamanie, obłuda i pokrętna manipulacja.
Michnik mówi, że w 1989 roku chciał, aby wszyscy, którzy chcą dobra Polski włączyli się w pracę dla ojczyzny bez względu na to skąd przychodzą. Tym tłumaczy swoją pobłażliwość i flirt z Jaruzelskim i Kiszczakiem, których uważa za wielce zasłużonych dla narodzin polskiej demokracji. Jednocześnie zapomina, że tego prawa odmawiał „antysemitom”, „nacjonalistom” i „fundamentalistom katolickim”. Zapomina również, że etykietowanie tymi epitetami zmonopolizował niemal zupełnie, a koncesje na ten proceder przydzielał według własnej oceny różnym swoim sługusom, którzy wyrastali dzięki temu na wielkie autorytety.
Spod maski wielkiej miłości do wszystkich, tolerancji i patriotycznej troski wyziera jednak wielka nienawiść Michnika do Kaczyńskich i dzisiejszego IPN-u. Twierdzenie, że jego negatywny stosunek do tej instytucji był zawsze taki sam, to kolejne łgarstwo.
IPN Kieresa był przecież „cacy”, kiedy ruszyła akcja Jedwabne. IPN był w porządku, kiedy włączył się ochoczo w podłą kłamliwą prowokację Gazety Wyborczej wobec Jana Kobylańskiego.
IPN stał się „Be”, kiedy zaczął domagać się ekstradycji Heleny Wolińskiej i Stefana Michnika, komunistycznych morderców sądowych. IPN stał się prywatnym wrogiem redaktora Michnika, kiedy opublikował prawdę o Ozjaszu Szechterze, jego ojcu, który z determinacją walczył o zlikwidowanie Państwa Polskiego w szeregach finansowanej przez sowiety Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Michnik od lat prowadzi swoją prywatną wojnę pod fałszywym sztandarem demokracji, wolności i wybaczania wszystkim tym, których on sam wskaże, jako godnych takiego aktu. Jednocześnie dysponując zaciężna armią „autorytetów” większych i mniejszych zwalcza w podły sposób wszystkich tych, których ogłosi swym nieomylnym głosem, jako wrogów postępu i szkodników.
Do napaści, krytyki i nawoływania do likwidacji IPN-u radzę naczelnemu GW używać swoje wypróbowane ogary. Występowanie w tej sprawie osobiście może wyglądać na obronę swoich wstydliwych rodzinnych tajemnic.- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz