Pucz monachijski w polskiej optyce
godziemba, pon., 24/01/2011 - 07:34
W nocy z 8 na 9 listopada 1923 roku doszło w Monachium do nieudanego puczu zorganizowanego przez narodowych socjalistów, pozostających pod kierownictwem Adolfa Hitlera. Jego celem było obalenie rządu bawarskiego, a następnie przejęcie władzy w całych Niemczech.
Początkowo wydawało się, że całe przedsięwzięcie powiedzie się, gdyż zarówno generalny komisarz rządowy Gustav von Kahr, dowódca bawarskiej Reichswery gen. Otto von Lossow, jak i szef bawarskiej policji krajowej płk Hans von Seisser, zgodzili się poprzeć zamachowców. Jednak gdy na ulice Monachium wyszedł pochód liczący kilka tysięcy zwolenników NSDAP, panowie ci zmienili zdanie, w wyniku czego demonstranci napotkali na swej drodze silne jednostki policyjne. Wywiązała się strzelanina, po obu stronach byli zabici i ranni. Hitler, widząc co się dzieje, uciekł z pola walki, natomiast gen. Erich von Ludendorff został aresztowany, a wraz z nim inni przywódcy buntu: Wilhelm Bruckner, Wilhelm Trick, Anton Drexler, Friedrich Weber, Ernst Rohm, Max Amman, Julius Streicher. Sam Hitler został pojmany dwa dni później.
Wydarzenia powyższe wzbudziły największe zainteresowanie polskiej prasy socjalistycznej. „Robotnik” uważał, iż winę za zaburzenia w Monachium ponosił rząd bawarski z Eugenem von Knillingiem na czele, który przymykał oko na działalność narodowych socjalistów, a wręcz otaczał ich „najczulszą opieką”, co doprowadziło do „rozwielmożnia się ich w Bawarii”. To samo oskarżenie kierowano wobec rządu centralnego w Berlinie, który „wobec dyktatury Kahra, jawnych knowań monarchistycznych, terroru bezprawnie istniejących band hitlerowskich zachowuje się potulnie i nie robi nic, by zmusić gniazdo reakcji niemieckiej do poszanowania konstytucji Rzeszy”. Dla porównania dziennikarze „Robotnika” podawali, iż ten sam rząd w Berlinie wobec Saksonii kierowanej przez rząd socjalistyczny stosował politykę „silnej ręki” i nakazał rozwiązanie bojówek robotniczych.
Sam pucz w opinii „Robotnika” był krokiem przedwczesnym i bezmyślnym, który doprowadził do aresztowania głównych działaczy NSDAP z Hitlerem na czele. Równocześnie twierdzono, iż Kahr „dlatego tylko zdradził Hitlera, że był przekonany o niewykonalności zamachu, a bynajmniej nie ze względów zasadniczych. Na kilka dni przed zamachem już na granicy Turyngii zostałyby pobite, a rząd Rzeszy, przy pomocy zarządzeń administracyjno-gospodarczych, odciąłby Bawarię od reszty kraju”. Poza tym fakt, iż Ludendorff został szybko wypuszczony na wolność, świadczył, zdaniem publicystów „Robotnika”, o tym, że chodzi o tę samą „zgraną bandę reakcyjną”, którą „tylko metoda różni, a nie rzecz sama”. Charakterystyczne dla publicystyki „Robotnika” było pomijanie socjalistycznego programu społeczno-gospodarczego narodowych socjalistów, który w żaden sposób nie pasował do koncepcji prawicy niemieckiej.
Stłumienie puchu monachijskiego nie było dla „Robotnika” równoznaczne z zażegnaniem niebezpieczeństwa zamachu prawicowego. Największe zagrożenie nie stanowiły liczne organizacje paramilitarne istniejące w całych Niemczech, których zadaniem było rozpoczęcie marszu na Berlin, lecz polityka rządu Stresemana, który sprzyjał „reakcji” wysyłając siły wojskowe nie przeciwko bojówkom prawicowym, lecz przeciwko organizacjom robotniczym.
Dziennikarze Narodowej Demokracji zachowywali w stosunku do wypadków monachijskich dużo większy dystans. O ile dla”Robotnika” zarówno Kahr jak i Hitler byli reakcjonistami, to publicyści narodowi widzieli zasadnicze różnice między Hitlerem a sferami rządzącymi w Bawarii. O ile zwolennicy Kahra byli grupą o zabarwieniu bawarsko-katolickim, dążącą do uniezależnienia kraju od Berlina, to wśród narodowych socjalistów przeważali protestanci, a nawet wyznawcy kultu dawnych bogów germańskich. Zwolennicy Hitlera byli zwolennikami rządów centralistycznych i dążyli do obalenia rządów republikańskich w całych Niemczech, bez wzmocnienia Bawarii, która miała im posłużyć jako „taran do zburzenia murów republikańskich”.
Równocześnie publicyści „Kuriera Poznańskiego” uważali, iż choć Hitler i Ludendorff na razie przegrali, to „przegrana ta nie przyczyni się zapewne do ich dalszej kariery politycznej”, a ruch hitlerowski będzie rozwijał się na drodze bardziej pokojowej, działając na psychikę niemiecką oraz przeniesie się na północ, gdyż „wyzwanie rzucone przez Ludendorffa katolicyzmowi, było taktycznie niemądre, zrażając do ruchu katolików”.
Dla dziennikarzy żydowskiego „Naszego Przegląd” to nie Hitler, lecz monarchiści związani z Ludendorffem byli głównymi postaciami puczu monachijskiego. Dążyli oni do restytucji monarchii skupiającej pod berłem Hohenzollernów wszystkie kraje niemieckie, w celu wyzwolenia Niemiec spod jarzma francuskiego oraz uniezależnienia ojczyzny od państw Ententy. Choć pucz zakończył się klęską, to jednak zdaniem publicystów żydowskich, Kahr i jego stronnicy będą zmuszeni w przyszłości do przyjęcia przynajmniej części haseł głoszonych przez Hitlera.
Charakterystyczny jest fakt, iż niemal wszyscy polscy publicyści uważali wówczas Hitlera za monarchistę dążącego do restauracji Hohenzollernów na tronie niemieckim. Wynikało to zapewne ze współdziałania przywódcy narodowych socjalistów z gen. Ludendorffem. Obaj politycy mieli wspólny cel – obalenie Republiki Weimarskiej oraz unieważnienie Traktatu Wersalskiego, ale na tym wspólność interesów się kończyła. Podczas gdy Ludendorff dążył do powrotu Hohenzollernów, celem Hitlera było ustanowienie narodowo-socjalistycznej dyktatury i odbudowanie Niemiec jako federacyjnego państwa związkowego.
Proces zamachowców rozpoczął się 24 lutego 1924 roku w Monachium. Akt oskarżenie a zarzucał im próbę zorganizowania zamachu stanu, za co kodeks niemiecki przewidywał karę dożywotniego więzienia, a przy okolicznościach łagodzących nie mniej niż 5 lat. Ostatecznie Hitler oraz trzech innych uczestników puczu zostało skazanych na 5 lat twierdzy, z możliwością warunkowego zwolnienia już po 6 miesiącach, 5 innych zamachowców na 15 miesięcy twierdzy, a Ludendorff został uniewinniony.
Komentator „Robotnika” przyglądając się postawie oskarżonych stwierdził, iż u wszystkich uderzała przede wszystkim ogromna ambicja, jednak przyznawał, iż zachowywali się w sądzie z „godnością i odwagą, nie prosząc o żadne względy dla siebie”. Oczywiście sąd był, zdaniem publicystów gazety, nieobiektywny i nie chciał wydobycia całej prawdy o zamachu, a przede wszystkim nie uznał winny Kahra, mimo iż jego współudział w przygotowaniu puchu był bezsporny. Zgadzano się z istotą mowy Hitlera, który biorąc pełną odpowiedzialność za swe czyny, zaznaczył, iż na ławie oskarżonych powinien zasiąść także Kahr i jego najbliżsi współpracownicy. „Hitler powiada – relacjonowano mowę Hitlera – że jeżeli Kahr wprowadził w Bawarii stan wyjątkowy, rzekomo do walki z puczem prawicowym, to dlaczego odbywał narady z nim, Hitlerem, zamiast uwięzić go? A dalej, jeżeli Loosow odmówił posluszeństwa swej władzy przełożonej, Seecktowi , czyli popełnił jawny bunt, to czyż on Hitler nie powinien był wyciągnąć z tego wniosku, iż po takim czynie Lossow musi iść konsekwentnie po linii zamachu stanu, tj. z razem z Hitlerem i Ludendorffem?”.
Wyrok sądu nie był dla publicystów „Robotnika” zaskoczeniem, gdyż „godnie wieńczy przebieg rozprawy sądowej, będącej od początku do końca urągowiskiem ze sprawiedliwości i republiki”, a Hitler i jego towarzysze znaleźli się na ławie oskarżonych nie dlatego, że popełnili zbrodnię zdrady stanu, ale dlatego, iż zbyt wczesnym wystąpieniem zaszkodzili planom zamachu i tym samym skompromitowali monarchistów. Sądownictwo niemieckie – zdaniem „Robotnika – stoczyło się na „dno upodlenia” w służbie reakcji i monarchistów.
„Kurier Poznański” także doszedł do wniosku, iż proces był „najotwartszą i największą demonstracją monarchizmu w Niemczech, uwieńczoną powodzeniem i radosnym przyzwoleniem tłumów”.
Publicyści „Naszego Przeglądu” uznali, iż proces Hitlera i Ludendorffa „kosztował Niemcy więcej, niż przegranie największej bitwy”, gdyż w wyniku rozprzestrzenia się haseł odwetowych w społeczeństwie niemieckim „Francja, która zaczyna się już powoli wyzbywać psychozy wojennej, wtrącona znowu zostaje w otchłań nienawiści i nieufności wobec Niemiec, że wszelka nadzieja na rozbrojenie ducha zemsty, unoszącej się wraz z oparami wojennymi nad Europą znowu musi przygasnąć.”
Po procesie sprawa Hitlera zniknęła z łamów polskich gazet. Nie pojawiły się nawet informacje o jego pobycie w więzieniu, ani jego zwolnieniu. Być może publicyści uznali, iż po opuszczeniu murów twierdzy landsberskiej nie będzie już odgrywał żadnej roli na niemieckiej scenie politycznej.
Wybrana literatura:
J. Fest – Hitler, t. 1
E. Król - Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945
E. Król - Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945
I. Kershaw – Hitler 1889-1936
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Nie potrafiono w zarodku zdiagnozować o co chodzi Hitlerowi
Zresztą czy on wiedział już wtedy co zamierza? Nie przeceniamy jego intelektu? Nazizm tworzyło bardzo wielu ludzi i powinno się o nich więcej pisać, zaś mniej o samym Hitlerze. Należy też nie cenzurować ich książek, to tylko zachęca do ich szukania, sam kiedyś czytałem z ciekawości. Nic specjalnego, bardziej przerażają rewolucyjne doktryny klasycznego komunizmu, zapisy o okrucieństwie pewnego ludu w Starym Testamencie, czy współczesne wizje new world order, wraz z "wartosciami" UE, lewicy, libertynów, zwolenników eutanazji, aborcji, in vitro itd. To dopiero nazistowski odlot. Hitler byłby dumny z następców. Przerośli go milion razy.
Skoro nie zdiagnozowano na czas nazizmu, ani komunizmu (niewielkie różnice) to jak obiektywnie ocenimy neoliberalizm w III RP po 1989 roku, czy globalizm ogarniający cały świat? Nie widzimy zagrożeń tam gdzie one niewątpliwie są.
Pucz w jakiś sposób zachęcił Piłsudskiego do zbrojnego zamachu, czyż nie? Czy na pewno tego nie analizował w 1926 roku? Błędów Hitlera i sukcesu Mussoliniego? Nie równam broń Boże ich z Piłsudskim! Chodzi jedynie o techniczne źródła inspiracji Zamachu Majowego, który po 13 latach nie przyniósł nam ocalenia jakie miał przynieść. W 1926 roku nic nam poważnego nie groziło. Zagrożenie przyniosły dopiero lata 30-ste i to w drugiej połowie po śmierci Naczelnika.
Dlaczego Marszałek nie uczynił kolejnej "wyprawy na Kijów" na swojej Kasztance, dlaczego? Można było zaatakować Niemcy w 1934 roku i rozwiązać sprawę od razu. Otwarłbym front na Górnym Śląsku, Wielkopolska do linii Odry i Wybrzeża całego, oraz całe Prusy. Niemców zepchnąć za Odrę, Nysę Łużycką, część ludności wysiedlić bez grabieży, przemocy zbędnej. Może Francja włączyłaby się do operacji po jakimś czasie, albo inne państwa mające w tym jakieś interesy, ale nawet bez nich dalibyśmy radę.
Celem byłoby osłabienie Niemiec, odebranie im ziem do granic podobnych teraz na zachodzie, północy (z Królewcem) i przekazanie władzy nad Niemcami podzielonymi na odrębne kraje-landy... umiarkowanym chadekom. Berlin wystarczyłoby bombardować, ostrzeliwać aż do rozmów pokojowych.
marekkajdas.nowyekran.pl
2. @Marek Kajdas
Przecież w 1933 roku Piłsudski proponował Francji wojnę prewencyjną przeciwko Hitlerowi, niestety Paryż pogrążony był w pacyfizmie. Dopiero po tej odmowie zgodził się na zawarcie układu o nieagresji z Niemcami ze stycznia 1934 roku. Polska sama nie mogła wczynac wojny z Niemcami, gdyż od razu cały "postępowy" świat uznałby Warszawę za agresora i Liga Narodów nałożyłaby sankcje na Polskę.
Pozdrawiam
3. I cóż nam mogła zrobić Liga Narodów? Nic.
I tak mieliśmy trudności z zagranicznymi kredytami, Polska była jakby non stop pod niejawnymi sankcjami. Należało atakować, oczywiście wojna o ograniczonym charakterze, nie chodziłoby o całkowite pokonanie Niemiec. Można było ogłosić iż idziemy ratować żydów, komunistów, gejów i świat byłby zachwycony ;) USA szczególnie i Francja, a Anglii kij w oko. Rosja sowiecka byłaby po naszej stronie, także Czechy, może Litwa. Połowa Europy życzliwa.
marekkajdas.nowyekran.pl