Ostatnie wydarzenia na scenie politycznej pokazują, że Jarosław Kaczyński podjął słuszną decyzję stawiając na ostrzu noża kwestię katastrofy smoleńskiej. W dłuższym okresie społeczeństwo przekona się, że spolegliwe nastawienie wobec Rosji i zaniedbywanie spraw prestiżowych kończy się publicznym upokorzeniem. Ten proces już się rozpoczął, jest jednak za wcześnie aby mówić o jakichś trwałych zmianach w preferencjach wyborców.

Mnie osobiście jednak przeszkadzał jednostronny ton narracji PiS. Prezes PiS wypowiadał się w sposób niezręczny, błędnie odczytując potrzebę chwili i tracąc punkty u części wyborców centrowych. Nastąpił rzeczywisty (nie tylko sondażowy) spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, który teraz dopiero niweluje ujawnienie istotnych faktów stanowiących tło katastrofy samolotu w Smoleńsku. Jednak gdyby Rosjanie nie postanowili upokorzyć Tuska poprzez publikację gadzinowego raportu MAK, prawdopodobnie nie doszłoby do prezentacji Millera i nie dowiedzielibyśmy się jak wyglądało „naprowadzanie” polskiego samolotu na pas lądowiska. Nie dostalibyśmy też dowodu na bezczelne kłamstwa mediów prorządowych trąbiących o naciskach Prezydenta czy „lądujacych debeściakach”. Dziś wiemy, że polscy piloci realizowali standardową procedurę podejścia i w odpowiednim momencie zrezygnowali z lądowania. Nie wiemy oczywiście dlaczego samolot nie zareagował na próbę odejścia na drugi krąg.
Jednak, o zwycięstwie narracji Kaczyńskiego nie zdecydował on sam, ale pośrednio Rosjanie, którzy zaatakowali Polskę en bloc. Elity III RP poczuły się niejako zdradzone przez przyjaciół zza Buga i rozpoczęły kontratak. Można zatem powiedzieć, że PiS i patriotycznie nastawiona część opinii publicznej miała w całej sprawie wiele szczęścia. To niedobrze kiedy sukces w sprawach tak zasadniczych pozostawia się zbiegowi okoliczności. Kaczyński podjął w sprawie smoleńskiej zbyt duże ryzyko.
Można oczywiście powiedzieć, że w dłuższym okresie sposób uprawiania polityki zagranicznej wobec Rosji przez rząd Tuska i tak zakończyłby się klęską i, że Kaczyński zdawał sobie z tego sprawę. Jednak jego zachowanie po przegranych wyborach i dopuszczenie do rozłamu w szeregach swojej partii wskazuje na brak spójnego planu działania.
Prawo i Sprawiedliwość musi dzisiaj mocniej skoncentrować się na kwestiach ekonomicznych. Polskę czeka naprawdę kilka bardzo trudnych lat, a prawdopodobieństwa bankructwa państwa rośnie z dnia na dzień. Warto zatem przedstawić jasne stanowisko w sprawie funduszy emerytalnych, prywatyzacji banków czy rozrostu biurokracji. Do dziś opozycja praktycznie na ten temat milczała pozwalając Tuskowi i Rostowskiemu na swobodną żonglerkę i manipulację danymi ekonomicznymi. Materiał informacyjny jest powszechnie dostępny, więc koszty przygotowania kilku prezentacji będą naprawę znikome.
Dla PiSu optymalną sytuacją byłaby niewielka przegrana w najbliższych wyborach parlamentarnych. Zmusiłoby to PO do stworzenia koalicji z PSL i SLD. W ten sposób wszyscy przeciwnicy Kaczyńskiego znaleźliby się na jednym statku, który zacząłby szybko tonąć. W roku 2012, najdalej 2013, każdy rząd będzie musiał realizować drakoński program oszczędnościowy, który zostanie wymuszony przez rynki finansowe. Dlatego też PiS powinien trzymać się jak najdalej od jakichkolwiek instytucji kojarzonych z władzą.
Kilka najbliższych miesięcy pokaże na ile Jarosław Kaczyński rozumie wyzwania chwili i czy jest w stanie znaleźć dobrą wyjściową pozycję dla swojej formacji. Zależy od tego naprawdę bardzo wiele. Nie chodzi tu tylko o odbudowę prestiżu Polski, ale również o materialny poziom życia nas wszystkich.