To był zamach.

avatar użytkownika Nico031
Nowy rok rozpoczął nieciekawie. Zaserwowano nam jednostronny raport MAK-u. Dla osób korzystających z manipulowanych mediów sprawa jest zgodna z oświadczeniem premiera i prezydenta którzy nie widzą problemu. Jednak fakty i niejasności w raporcie dowodzą, że prawda jest całkiem inna. Raport nie mówi nic o wypowiedzi Edmunda Klicha dla rosyjskiej gazety "Młody Komsomolec" oraz o tym, że załoga prezydenckiego samolotu była źle naprowadzana.
Według MAK wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu - nikt nie przeżył nawet minuty. Klich  mowiąc w jednym z wywiadów, że "niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie", musiał widzieć jakieś dokumenty medyczne albo dowiedział się o rannych od kogoś z rosyjskiej komisji i w wywiadzie mu się "wymknęło" - czytamy w tygodniku "Gazeta Polska" . Dziennikarze "GP" pytają, dlaczego polski rząd i prokuratura ukrywają przed Polakami i rodzinami ofiar, kim byli ci ranni, którzy przeżyli, kto i gdzie dokładnie ich odnalazł. - Czy byli reanimowani, czy ratowano ich na miejscu katastrofy, czy niektórych wieziono karetkami do szpitala, czy zmarli w drodze, czy na sali operacyjnej i w wyniku jakich obrażeń? I co ważne, jeśli niektórzy byli przytomni, czy zdążyli coś powiedzieć przed śmiercią? - pytają dziennikarze. Tygodnik porusza również kwestię telefonu funkcjonariusza BOR do swojej żony tuż po katastrofie. - Funkcjonariusz BOR, który był na pokładzie Tu-154, Jacek Surówka - dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że "dzieją się tu rzeczy straszne". Po tych jego słowach połączenie zostało przerwane. Dziennikarz ten próbował potem - jak twierdził - skontaktować się z żoną Jacka Surówki. Miała ona o telefonie męża opowiadać znajomym, ale okazało się, że nagle z niewiadomych powodów zamknęła się w sobie i odmówiła rozmowy.  "GP" dotarła wobec tego do brata Jacka Surówki. - Zaprzeczył, że taki telefon z miejsca tragedii miał miejsce. "O żadnych telefonach nie może być mowy, nic mi o tym nie wiadomo" - odpowiedział. Czyżby zostali zastraszeni aby nie wyjawić prawdy? Czego lub kogo boją się żona i brat funkcjonariusza BOR.
Rodzice  majora Arkadiusza Protasiuka, dowódcy rządowego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, przekonują, że załoga Tu-154M była źle naprowadzana. W wywiadzie dla "Naszego Dziennika" odnieśli się do doniesień o braku przeszkolenia ich syna. - Jeśliby to była faktycznie wina mojego syna, to osobiście stanąłbym przed rodzinami pozostałych 95 ofiar, przed całym Narodem, by przeprosić - dodaje Władysław Protasiuk. - Przeprosiłbym w imieniu swoim i syna - nawet przed kamerami. Ojciec tragiczne zmarłego pilota powiedział również, że  "rejestratory lotu są już tak zmanipulowane, że prawdy się z nich nie dowiemy". - Przy dzisiejszej technice można wszystko. I dlatego mamy to, co Rosja chce, żebyśmy mieli. 
Ale już takim ostatecznym gwoździem do trumny były słowa ministra mówiącego, że my tych ostatnich chwil nagrania nie poznamy, bo są one zbyt drastyczne. To już zakrawa o trybunał. Jakim też prawem rząd Tuska pozwolił Rosjanom, a zwłaszcza MAK, zabrać należące do państwa polskiego czarne skrzynki z Tu-154M, bez zrobienia wcześniej zapasowych kopii? Czy coś takiego zdarzyło się w innym kraju? Dlaczego też premier Tusk i prezydent Komorowski nic nie mówią o wieży w Smoleńsku i jej zaniedbaniach, o jej celowym wprowadzaniu pilotów w błąd? Dlaczego udają, że nie ma problemu? - pyta . Jakie świadectwo wystawia sobie minister, kiedy mówi wprost, że nie poznamy ostatnich sekund nagrania. Skąd w takim razie mamy dowiedzieć się prawdy?! Powinni ujawnić prawdę, nawet najgorszą. My - nie tylko rodzina, ale i obywatele - musimy przecież dowiedzieć się, jak i dlaczego doszło do tej tragedii! Nawet gdyby to oznaczało najgorsze - kontynuuje Protasiuk. - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że załoga Tu-154M była źle naprowadzana. To był ewidentnie zamach - kończy ojciec pilota [http://nwomedia.pl/post,783,0]. 
Mamy więc do czynienia z drugim kłamstwem katyńskim. Dziś prawda o Katyniu została uznana, ale po 10 kwietnia kłamstwo to zastąpiono już kłamstwem smoleńskim (zwanym drugim katyńskim). Jednak oficjalnie prawdy nie da się zadekretować. W polskim społeczeństwie pamięć o Katyniu przetrwała komunizm, toteż pamięć i prawda smoleńska przetrwa także współcześnie.
 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz